Karolina w magiczny sposób przybywa do świata ludzi z Krainy Lalek, w której toczy się wojna: ohydne, brutalne i groźne szczury zaatakowały piękne, spokojne i słodkie (wszędzie roi się od cukru i słodyczy!) królestwo zabawek, szerząc spustoszenie. W nowym otoczeniu niestety nie jest lepiej – Kraków bardzo szybko nawiedzi widmo II wojny światowej, co silnie odbije się na mieszkańcach miasta. Wojenna brutalność szczególnie dotknie lalkarza Cyryla Brzezika. To właśnie w jego sklepie Karolina budzi się po „podróży”: co oczywiste, ożywiona i mówiąca zabawka wywołuje w pierwszej chwili szok u dorosłego mężczyzny. Z czasem lalkarz odkrywa magiczne moce, którymi dysponuje: dzięki nim może na przykład uleczyć motyla z oderwanym skrzydłem czy przemienić mysz w ożywioną zabawkę. Postępująca wojna nie pozwala mu jednak spokojnie cieszyć się życiem i nowo odkrytymi umiejętnościami. Najbliżsi przyjaciele lalkarza – mieszkający na Kazimierzu pan Józef i jego córka Rena – szybko stają się ofiarami brutalnej polityki antysemickiej, w wyniku której głodują, tracą majątek i doznają wielu innych cierpień. By im pomóc, Cyryl Brzezik decyduje się na dramatyczny krok i wpisuje swoje nazwisko na folkslistę, licząc, że zwiększy to jego wpływ na losy przyjaciół i możliwości udzielania im wsparcia (jest pół-Niemcem, od tego czasu występującym jako Herr Birkholz), co wzbudza w sąsiadach i znajomych oburzenie i niechęć. Również magiczne mocne okażą się niezwykle pomocne, szczególnie gdy do akcji wkroczy niebezpieczny SS-mann Erich Brandt, z którym będzie musiał zmierzyć się lalkarz.

Tradycje żydowskie i słowiańskie wierzenia

Szczury, lalki i magia? Brzmi znajomo? „Lalkarz z Krakowa” jest niezwykle atrakcyjną literacko powieścią utkaną z drobnych nici pochodzących z dziewiętnastowiecznej niemieckiej prozy, będącej zarodkiem współczesnej fantastyki. Już od pierwszych stron staje się jasne, że autorka uczyniła z „Dziadka do orzechów i Króla Myszy” E.T.A. Hoffmanna (przywołanego nawet wprost) silną podstawę prezentowanego świata: na kartach książki pojawiają się znane z opowiadania imiona Fritz i Marie (u Hoffmanna będący bratem i siostrą, w polskim tłumaczeniu występujący pod imionami Fred i Klara). Także tytułowy lalkarz wywodzi się z dzieła niemieckiego pisarza. Autorka sięga ponadto po motywy z baśni o Czerwonym Kapturku, „Króla Olch” Goethego, „Pinokia” Collodiego, tradycje żydowskie (Golem), a także wierzenia słowiańskie, legendy krakowskie o Kraku i smoku wawelskim, opowieść o Janosiku i „Przygody Sindbada Żeglarza” Bolesława Leśmiana. Takich smaczków czytelnik znajdzie co nie miara, rozkoszując się złożonością świata, w którym przenikają się opowieści i podania wielu europejskich kultur.

Karty historii

Dla polskiego odbiorcy wyjątkowo atrakcyjne okażą się odwołania do rodzimych opowieści. Wspomniani już Krak i Janosik, a także Marzanna i inne postaci kojarzone z polskim folklorem zaludniają Kraków, który staje się nie tyle miejscem akcji, ile wręcz bohaterem doświadczającym kolejnych wydarzeń. Dbałość o szczegóły historyczne i topograficzne (Teatr im. Juliusza Słowackiego, pomnik Adama Mickiewicza, Rynek Główny przemianowany na Adolf Hitler Platz, Kazimierz, Podgórze) warto docenić, tworzą one bowiem spójny obraz wojennej rzeczywistości stolicy Generalnego Gubernatorstwa. Autorka w posłowiu przyznaje, że pomysł na „Lalkarza z Krakowa” narodził się po wizycie w obozie Auschwitz-Birkenau w roku 2005, a kształtu nabrał dziesięć lat później, kiedy Romero przyjechała do Oświęcimia jako wolontariuszka pomagająca odrestaurować znajdujący się tam cmentarz żydowski. Osobiste doświadczenia i na przestrzeni lat zdobyte przez nią informacje ujawniają się w trakcie lektury, nie pozostawiając odbiorcy z niezręcznymi wpadkami merytorycznymi.

Wojenne emocje

Powieściowy Kraków, podobnie jak ten rzeczywisty, łączy doświadczenia różnych grup społecznych zmagających się z traumą II wojny światowej [1]. Lalkarz zostaje folksdojczem, by w tajemnicy pomagać potrzebującym, choć dotychczasowi znajomi odwracają się od niego. Dla Żydów miasto staje się więzieniem: otrzymują coraz mniejsze racje żywnościowe, zostają zmuszeni do noszenia opasek z gwiazdą Dawida i zamknięci w getcie, a w końcu „ewakuowani” w kierunku Auschwitz-Birkenau. „Zwykli” Polacy są ukazani jako obojętni obserwatorzy, chwalący działania okupanta („[…] wielu Polaków z tłumu wyglądało na zadowolonych z odejścia żydowskich mieszkańców Krakowa”, s. 149), a miejscami wręcz jawnie agresywni antysemici („To tylko Żydzi! […] I tak nigdy nie powinni byli mieszkać w Krakowie”, tamże). Pomocni zdają się jedynie lalkarz i ksiądz, którzy ratują żydowskie dzieci z getta. Autorka uświadamia w ten sposób czytelnikowi, że wojna wywołuje w ludziach pełen wachlarz emocji, w tym również skrajnie negatywnych, którym należy się przeciwstawić, tak jak czynią to Cyryl Brzezik i Karolina.

Nie tylko magia

Zabiegiem ryzykownym, w mojej ocenie nie do końca spełniającym jedynie funkcję ludyczną, jest wpisanie opowieści o II wojnie światowej w konwencję fantastyczną, czerpiącą zarówno z tradycji ludowej, jak i literackiej. Z jednej bowiem strony mówienie o niemieckich żołnierzach jako o „czarownikach” (w innym miejscu porównanie ich do agresorów z Krainy Lalek, pośrednio do myszy z opowiadania Hoffmanna) i ukazanie magii, która może przezwyciężyć nawet największe zagrożenia, wprowadzają atrakcyjną formę, ułatwiającą lekturę i wciągającą czytelnika w świat przedstawiony. Z drugiej strony, widzę w tym pewne zagrożenie, autorka daje bowiem do zrozumienia, że wyłącznie za pomocą czarodziejskich mocy możliwe jest pokonywanie przeciwności, walka z wrogiem i pomoc najbardziej potrzebującym. Jak pokazują liczne przykłady Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, niesienie pomocy Żydom w czasie Zagłady było niezwykle trudne i wymagało nadludzkich umiejętności, ale nikt (prawdopodobnie) nie używał do tego celu magii. Przeniesienie umiejętności ratowania życia w sferę ezoteryki może sprawić, że czytelnik również samo niesienie pomocy uzna za magiczny trik, niemożliwy do spełnienia w prawdziwym świecie.

Zdecydowanie warto polecić lekturę „Lalkarza z Krakowa”. Młody odbiorca odnajdzie w książce Romero porywającą opowieść o przeszłości, przepełnioną fantastycznymi zdarzeniami i, choć nie może liczyć na klasyczny happy end, doświadczy równie cennych emocji, takich jak oddanie, bezinteresowna pomoc i poświęcenie. Na dorosłego czeka mnóstwo smaczków w postaci odniesień literackich i kulturowych, które uatrakcyjnią czas spędzony w Krainie Lalek i wojennym Krakowie oraz uwrażliwią na los z pozoru zwyczajnych przedmiotów, za jaki czasem uważa się zabawki. A przecież one też żyją, wystarczy ich wysłuchać. Ponadto „Lalkarza z Krakowa” warto czytać dzisiaj, w czasach odradzającego się antysemityzmu i ksenofobii [2], by pamiętać, że zawsze ma się wybór i można przeciwstawić się złu.

 

Przypisy:

[1] Niedawno na polskim rynku ukazała się pierwsza książka dla młodych odbiorców mówiąca o getcie krakowskim, do tej pory umykającym uwadze twórców. Jest to „Pan Apoteker” Katarzyny Ryrych wydany w serii „Wojny dorosłych – historie dzieci” wydawnictwa Literatura.

[2] Zwraca na to uwagę w posłowiu sama autorka (s. 291).

Książka:

R.M. Romero, „Lalkarz z Krakowa”, tłum. Marta Duda-Gryc, il. Tomislav Tomić, wyd. Galeria Książki, Kraków 2018.

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.