Rzadko zgadzam się z portalem wpolityce.pl braci Karnowskich, ale tym razem muszę przyznać rację autorowi, niestety anonimowemu – bo artykuły tam zamieszczane regularnie nie są opatrywane żadnym nazwiskiem, zapewne z powodu skromności, nie wstydu. Napisał ów autor, że na antenie TVP Info w programie „Gość Wiadomości” usłyszeliśmy „ciekawą wymianę zdań”. Brzmiała ona tak:

Pytanie: Czy uważa pan, że zawiódł Chrzanowski, a może system finansowy?
Odpowiedź: A może zawiedli autorzy artykułu?
Pytanie: Naprawdę tak pan myśli?
Odpowiedź: Ja nic nie myślę.

Niby nic kontrowersyjnego, ale gdy dodać, że odpowiadającym jest Adam Glapiński – prezes NBP, od dekad towarzysz Jarosława Kaczyńskiego w politycznych bojach, a jednocześnie promotor kariery byłego już szefa KNF-u Marka Chrzanowskiego – to faktycznie zaczyna się robić „ciekawie”. Okazuje się bowiem, że prezes banku centralnego nie tylko nie dostrzega powagi afery, którą ujawniła „Gazeta Wyborcza” – on w ogóle żadnego problemu nie widzi. Mało tego – jak powiada w innym fragmencie rozmowy  – wciąż „czeka na fakty”, lecz „na razie takich faktów nie ma”, „nie ma podstawowych elementów, żeby zacząć śledztwo”.

Krótko mówiąc, nagrana propozycja korupcyjna, złożona przez szefa instytucji kontrolującej sektor bankowy prezesowi jednego z banków, kryterium „faktyczności” Adama Glapińskiego nie spełnia. Co w tej sytuacji robić? Prezes NBP i na to pytanie ma odpowiedź, a właściwie apel „i do dziennikarzy, i publicystów, i do polityków, aby nie mieszali polskiego systemu finansowego i bankowego”, bo takie „mieszanie” szkodzi. Szkodzi nie Glapińskiemu osobiście, bo oczywiście, któż by tam sobie skromnym i nikomu niewadzącym szefem najważniejszego banku w kraju głowę zawracał. Szkodzi „Polsce jako takiej”.

To bardzo ciekawa optyka, zgodnie z którą teoretycznie szkodnikiem jest nie ten, kto kradnie, gwałci, wymusza, itp., ale ten, kto ową kradzież, gwałt czy wymuszenie ujawnia, rzuca bowiem cień na całą instytucję, w której złodziej, gwałciciel czy zbir grasują. To trochę tak, jakby oskarżać tych, którzy w latach 90. ujawniali zbrodnie mafii pruszkowskiej i wołomińskiej, za to, że zrobili czarny PR Bogu ducha winnym miastom.

Prezes banku centralnego nie tylko nie dostrzega powagi afery, którą ujawniła „Gazeta Wyborcza” – on w ogóle żadnego problemu nie widzi. | Łukasz Pawłowski

Tymczasem zdaniem Glapińskiego w „KNF nic się nie dzieje”, a jej zwolniony już szef, Marek Chrzanowski, to „człowiek niezwykle uczciwy, szlachetny, honorowy i wybitny profesjonalnie”. Życzy nam również Adam Glapiński – Polsce życzy – byśmy „mieli więcej takich 37-letnich profesorów w pełni profesjonalnych, uczciwych i szlachetnych”.

Z drugiej strony słyszymy, że jakiś problem jest. Minister przedsiębiorczości i technologii, Jadwiga Emilewicz, stwierdziła niedawno, że spotkanie Chrzanowskiego z Czarneckim to „wypadek przy pracy”, co wywołało konsternację nawet po prawej stronie sceny politycznej. Jeśli jednak tę wypowiedź uznamy za niefortunną, to co powiedzieć o całkowitym bagatelizowaniu sprawy przez Adama Glapińskiego?

No i jak pogodzić obie te postawy z deklaracją ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobry, który stwierdził, że sprawę należy zbadać „do spodu” i „bez taryfy ulgowej”. Nie każdy „wypadek przy pracy” wywołuje przecież takie reakcje prokuratora generalnego. Zastanawiające jest też przerzucanie odpowiedzialności pomiędzy Mateuszem Morawieckim i Adamem Glapińskim. Morawiecki jeszcze kilka dni temu mówił, że Chrzanowski został szefem KNF-u „z rekomendacji NBP”, prezes NBP z kolei przekonuje, że „uczciwy, szlachetny, honorowy” szef KNF-u jest „pod premierem”.

Kilka miesięcy temu Wojciech Myślecki – wieloletni przyjaciel premiera Morawieckiego i jego mentor jeszcze z czasów Solidarności Walczącej – przewidywał w rozmowie ze mną, że „w tym roku będzie ostre starcie między grupą reformatorów a aparatem PiS-u”. Do końca roku zostało niewiele czasu, a okazja do „ostrego starcia” właśnie się nadarzyła. | Łukasz Pawłowski

O tym, że najwyższe władze PiS-u zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, świadczą też inne fakty. Narada najwyższych przedstawicieli partii na Nowogrodzkiej to jeden z nich. Ciekawą poszlaką jest z kolei „odpalenie” kolejnego nagrania z restauracji Sowa i Przyjaciele, którą właśnie ujawnił kanał TVP Info. Trudno nie odnieść wrażenia, że to próba odwrócenia uwagi, bo – tradycyjnie – nikt z TVP Info nie informuje, ani jak wszedł w posiadanie nagrania, czy i ile za nie zapłacił, dlaczego ujawnia je akurat teraz, ani też, czy ma kolejne materiały ze słynnej restauracji.

To swoją drogą jest „materiał” na kolejny skandal, który potężnie wstrząsnąłby obozem PiS-u – gdyby udało się udowodnić, że Telewizja Publiczna za pieniądze podatników kupuje z jakiegoś źródła (skąd dokładnie?) nagrania i wykorzystuje je sukcesywnie do obrony interesów partii rządzącej.

Na razie jednak jesteśmy dopiero na początku innej sprawy, która może mieć gigantyczne konsekwencje nie tylko dla partii, ale i całej polskiej gospodarki. Po pierwsze, naiwnością byłoby przypuszczać, że Leszek Czarnecki odkrył już wszystkie karty i nie dysponuje innymi materiałami, które wzbudzą zainteresowanie mediów. Po drugie, ta afera podważa bodaj najważniejszą obietnicę, z jaką wyborcy PiS-u kojarzą to ugrupowanie – obietnicę walki z korupcją. Po trzecie wreszcie, grozi reperkusjami rozmaitym frakcjom w samym obozie Zjednoczonej Prawicy i z pewnością będzie wykorzystywana w rozgrywkach wewnętrznych.

Dość powiedzieć, że Chrzanowskiego na stanowisko powołała Beata Szydło, która jest rzekomo politycznym stronnikiem Zbigniewa Ziobry w rywalizacji z Mateuszem Morawieckim. Z kolei sam minister sprawiedliwości po wyborach samorządowych – po których oskarżano go o działanie na szkodę partii, ze względu na słynny wniosek do TK o sprawdzenie zgodności prawa europejskiego z polską konstytucją – dostał szansę na odbudowanie swojej pozycji. W grze jest też sam Adam Glapiński związany z prezesem Kaczyńskim od dekad. Jak w tym układzie odnajdą się inne istotne postaci Zjednoczonej Prawicy – Adam Lipiński, Antoni Macierewicz, Jarosław Gowin, Joachim Brudziński czy Andrzej Duda – pozostaje niewiadomą.

Kilka miesięcy temu Wojciech Myślecki – wieloletni przyjaciel premiera Morawieckiego i jego mentor jeszcze z czasów Solidarności Walczącej – przewidywał w rozmowie ze mną, że „w tym roku będzie ostre starcie między grupą reformatorów a aparatem PiS-u i albo PiS się zacznie reformować, albo grupa reformatorów zostanie zablokowana i wyjdzie lub zostanie wypchnięta poza struktury PiS-u”. Do końca roku zostało niewiele czasu, a okazja do „ostrego starcia” właśnie się nadarzyła.