Na początek kontrowersyjna teza: Biedroń nie popełnił do tej pory żadnego istotnego błędu. Jest racjonalne, że ogłosił powstanie partii z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, że buduje program w atmosferze demokratycznego święta podczas spotkań w obywatelami, że przedstawia się jako alternatywa wobec duopolu PO–PiS, a zarazem unika antagonizowania ludzi i wykonuje pojednawcze gesty wobec różnych grup – od wyborców PiS-u po zwolenników SLD, skąd ściągnął byłego sekretarza generalnego Krzysztofa Gawkowskiego. Jest także racjonalne, że Biedroń nie wchodzi na razie w koalicje, a zamiast tego wydaje książkę, powoli bada teren i… rośnie. Jest nawet racjonalne, że wystartował w wyborach do Rady Słupska (weryfikacja wyborcza), a także, że z miejsca w owej radzie zrezygnował (ma inne zajęcia).

Wśród publicystów bardziej popularna wydaje się jednak opinia przeciwna, a działalność Biedronia spotyka się z trzema podstawowymi zarzutami. Spójrzmy na nie po kolei.

Zarzut pierwszy: brak programu

Zarzut ten pada przede wszystkim ze strony środowisk związanych z Koalicją Obywatelską, co samo w sobie jest dość zabawne, ponieważ w ciągu trzech ostatnich lat nie przedstawiła ona akurat żadnego specjalnego programu.

Sprawa metody działania Biedronia jest jednak poważna i warto się nią zająć. Nieogłaszanie przez Biedronia ani programu, ani nazwy nowego ugrupowania to po prostu bardzo dobre posunięcie. Biedroń może teraz jeździć po kraju i „pisać program wspólnie z ludźmi”, podczas spotkań, które określa mianem „burzy mózgów”. W trakcie wiecu polityk zachęca ludzi do publicznego zgłaszania bliskich im postulatów, a sam wciela się w rolę konferansjera i moderuje dyskusję. Na koniec publiczność głosuje nad postulatami, a te z nich, które uzyskują wyraźną większość głosów, wpisywane są do prowizorycznego „programu”, który będzie następnie podlegał obróbce przez ekspertów.

Można uśmiechnąć się pod nosem, że to tylko show, ale można też zareagować inaczej. Biedroń daje ludziom podczas wieców poczucie sprawczości, a w zamian uzyskuje glejt na to, że jego program powstał na bazie realnych rozmów z Polakami i tym samym odpowiada na ich potrzeby. Były prezydent Słupska pokazuje, że zmitologizowany „lud”, do którego odwołuje się PiS, można przemienić w prawdziwych ludzi, którzy mają własny głos.

Biedroń uderzył widać w czuły nerw, skoro w ostatnią sobotę premier Mateusz Morawiecki próbował skopiować jego pomysł podczas konwencji PiS-u, gdzie chodził z mikrofonem po scenie i odpowiadał na pytania publiczności.

Były prezydent Słupska pokazuje, że zmitologizowany „lud”, do którego odwołuje się PiS, można przemienić w prawdziwych ludzi, którzy mają własny głos. | Tomasz Sawczuk

Zarzut drugi: woda sodowa uderzyła mu do głowy

Krytycy wskazują, że Biedroń na wiecach prezentuje się bardziej jako showman niż polityk, a co gorsza wyobraża sobie, że jest polską wersją Emmanuela Macrona, politycznym zbawcą, który jest w stanie jednoosobowo dokonać wielkiej zmiany. Innymi słowy, gra powyżej swoich możliwości.

Warto tu zwrócić uwagę na dwie sprawy. Przede wszystkim, byłoby naprawdę dziwne, gdyby polityk aspirujący do objęcia rządów występował publicznie jako skromna myszka, która grzecznie prosi o możliwość ustawienia się do wspólnego zdjęcia z Grzegorzem Schetyną. Biedroń otwarcie mówi, że chce wygrać wybory i przejąć władzę – i przynajmniej pokazuje to, że jego projekt polityczny jest robiony na poważnie, co dodaje mu wiarygodności. Taka postawa może niewątpliwie irytować polityków KO, ale głównie dlatego, że Grzegorz Schetyna nie jest typem polityka, który potrafiłby poprowadzić podobny wiec.

[promobox_publikacja link=”https://bonito.pl/k-90669821-nowy-liberalizm” txt1=”Biblioteka Kultury Liberalnej” txt2=”<strong>Tomasz Sawczuk</strong><br>Nowy liberalizm ” txt3=”31,50 zł” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2018/12/nowy_liberalizm_2-423×600.jpg”]

Po wtóre, wiele wskazuje na to, że strategia anty-PiS-u, stosowana przez KO i ograniczająca się do protestów wobec naruszania rządów prawa, po prostu nie mobilizuje wyborców w dostatecznym stopniu. Tymczasem Biedroń oferuje ludziom pewien element ekstra, którego Koalicja Obywatelska nie potrafiła dotąd przekonująco wyartykułować. Kiedy może, odwołuje się do swoich doświadczeń z czasu, gdy był prezydentem Słupska. Jednocześnie mówi, że takiej polityki, jaką proponuje, nie było jeszcze na arenie krajowej, a zatem obok przywiązania do rządów prawa daje ludziom nadzieję na lepszą przyszłość. I robi to językiem zrozumiałym nie tylko w dużych miastach.

Zarzut trzeci: Biedroń rozbija opozycję

Nawet jeśli ktoś podziela taktyczne intuicje Biedronia i nie przeszkadza mu osobisty styl polityka, to może jeszcze uważać, że tworzenie w tej chwili nowej inicjatywy utrudni zwycięstwo opozycji nad PiS-em. Z tej perspektywy Biedroń niepotrzebnie buduje alternatywę dla KO czy otwarcie zgłasza postulaty w tak zwanych drażliwych sprawach obyczajowych (mimo że ponoć nie ma programu).

Zostawię na boku pytanie o to, czy elektoraty w prosty sposób się sumują, a start opozycji z pojedynczej listy daje jej większe szanse na zwycięstwo zapewniające większość mandatów w parlamencie. Z wyjątkiem współpracy przy wystawianiu kandydatów do Senatu, gdzie obowiązują okręgi jednomandatowe, wydaje się to wątpliwe.

W tej chwili interesuje mnie coś innego. Otóż już sam pomysł, by Biedroń zrezygnował z budowania własnego ruchu i przyłączył się do Koalicji Obywatelskiej, trudno potraktować poważnie. Przede wszystkim, na podobne postulaty jest za wcześnie. Z punktu widzenia byłego prezydenta Słupska, jedyny racjonalny kierunek działania to zdobyć jak największe poparcie przed lutową konwencją założycielską partii i wystąpić z pozycji siły. Dopiero w przyszłym roku okaże się, jakie karty ma do dyspozycji Biedroń i dopiero wtedy będzie sens rozmawiać o tym, co dalej, w tym o ewentualnych koalicjach.

Politycy i sympatycy Koalicji Obywatelskiej mogą na Biedronia narzekać, ale jak na razie fakty są takie, że podczas objazdu po kraju Biedroń spotyka się z entuzjazmem, którego po stronie opozycyjnej może oczekiwać jedynie Donald Tusk. Jeśli opozycji zależy na wysokiej frekwencji wyborczej, to tego rodzaju zaangażowanie ludzi raczej jej pomaga niż szkodzi.

Fakty są takie, że podczas objazdu po kraju Biedroń spotyka się z entuzjazmem, którego po stronie opozycyjnej może oczekiwać jedynie Donald Tusk. | Tomasz Sawczuk

Nowy liberalizm

Tyle teoria. W praktyce nie wiemy dwóch rzeczy. Jeśli chodzi o kwestie programowe, byłoby dobrze, gdyby Biedroń nie uległ typowej dla polityków wywodzących się z lewicy skłonności do koncentrowania uwagi na bardziej miękkich sferach rządzenia. Mądra polityka kulturalna czy wszechstronna polityka społeczna nie powinny wykluczać kierującej się realizmem polityki zagranicznej. Mówiąc najprościej, przydałaby się pragmatyczna partia, według której potrzebna jest zarówno nowoczesna edukacja, jak i sprawne wojsko. Obraz wesołego konferansjera, który towarzyszy Biedroniowi, musi zostać uzupełniony o obraz odpowiedzialnego przywódcy.

Poza tym, nie wiadomo oczywiście, czy Biedroniowi uda się wygenerować dostateczny popyt na swoje usługi polityczne. W tej chwili okoliczności są sprzyjające – PiS wikła się w afery, a KO przysypia. Ale nawet to nie oznacza koniecznie, że do zdobycia jest wiele nowych głosów. Co więcej, na razie wszystko idzie gładko, ale jak przy każdej podobnej inicjatywie politycznej, w pewnym momencie przyjdzie kryzys. Dojdą nowi ludzie, ktoś się obrazi, ktoś skompromituje, a ktoś inny odejdzie z hukiem. Okaże się, że w ugrupowaniu znalazło się trochę osób o dziwnych poglądach. Zacznie się także intensywny atak konkurencji na Biedronia i sprawdzanie jego współpracowników. Im bliżej będziemy wyborów, tym więcej trudnych decyzji będzie do podjęcia. Entuzjazm może opaść. Trzeba będzie zachować zimną krew.

Morał jest jednak taki: demokratyczna metoda Biedronia to coś znacznie poważniejszego niż zestaw cyrkowych sztuczek. W książce „Nowy liberalizm” przekonywałem, że polityczne centrum potrzebuje dzisiaj więcej demokratycznych akcentów. Taki sam apel wystosował też w swoim „Państwie teoretycznym” Bartłomiej Sienkiewicz. Jeżeli Polska ma pozostać liberalno-demokratyczna, to trzeba znaleźć zamienniki dla dotychczasowych filarów stabilności naszej polityki, do których należały w przeszłości wymogi akcesyjne UE czy silna pozycja elit pookrągłostołowych. W najlepszym scenariuszu, obywatele powinni sami identyfikować się z systemem politycznym i wykazywać wobec niego poczucie odpowiedzialności. Zamiast pomstować na Biedronia, Koalicja Obywatelska mogłaby wziąć jego model działania za źródło inspiracji.

 

Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: oficjalny profil FB Roberta Biedronia.