Chyba niewiele osób wie, że 13 grudnia Jarosław Kaczyński odwiedził znajdujący się na warszawskich Powązkach grób Jacka Kuronia. Data nie jest oczywiście przypadkowa. W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku Kuronia zatrzymano w związku z wprowadzeniem stanu wojennego. Jeszcze przed północą służby zabrały jego syna Macieja. Kilka dni później internowano także żonę – Gaję.
Co innego jeśli chodzi o intencje gestu Kaczyńskiego. Być może wizyta miała tylko złagodzić wizerunek polityka przed wyborami, jak wtedy, gdy w 2010 roku określał jednego z przywódców SLD Józefa Oleksego mianem „lewicowego polityka starszo-średniego pokolenia”. Być może chodziło o coś innego.
[promobox_publikacja link=”https://www.motyleksiazkowe.pl/nauki-polityczne/34572-nowy-liberalizm-9788394995041.html” txt1=”Biblioteka Kultury Liberalnej” txt2=”<strong>Tomasz Sawczuk</strong><br>Nowy liberalizm<br>” txt3=”31,50 zł” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2018/12/nowy_liberalizm_2-1-423×600.jpg”]
„Muszę z tym komunizmem walczyć”
W przeszłości do rangi symbolu urosła inna opowieść – o tym, jak to obecny lider PiS-u podsiadł Kuronia podczas jednego z posiedzeń Komitetu Obrony Robotników, za co ten miał się na nim rzekomo zemścić.
Oddajmy zresztą głos samemu Kaczyńskiemu: „W 1977 roku po raz pierwszy zaproszono mnie na duże zebranie KOR. Otwierają się drzwi i wkracza czołówka opozycji: Kuroń, Macierewicz, Jan Józef Lipski. Wszyscy, którzy siedzieli przy stole, wstają i przenoszą się pod ściany. Podniosłem się także, ale by ustąpić miejsca Lipskiemu, który był starszym panem. On jednak usiadł obok, a Kuroń wykorzystując ten moment, już wieszał swoją marynarkę na moim krześle. Ja jednak spokojnie usiadłem i miejsca Kuroniowi nie ustąpiłem. Po jakimś czasie poszedłem do Jacka Kuronia do domu i on 15 minut trzymał mnie bez krzesła. Zapamiętał i się zemścił. Gdyby nie silna motywacja, że ja muszę z tym komunizmem walczyć, a więc być w opozycji, to ja bym ją w jasną cholerę rzucił, bo tego towarzystwa nie akceptowałem” [1].
Wypowiedź ta jest symboliczna przynajmniej z dwóch powodów. Kaczyński ubiera się tu w szaty bohatera o silnym charakterze, jednak mimowolnie ukazuje się jako osoba małostkowa, zazdrosna o względy i pamiętliwa, a może i rojąca o skierowanych przeciwko sobie spiskach. Ale opowieść Kaczyńskiego podsuwa także myśl, że postsolidarnościowe elity polityczne do dzisiaj żyją, być może, urazami sprzed trzech lub czterech dekad – że współczesne spory o Polskę noszą piętno sporów o indywidualne biografie.
Jacek i Starsi Państwo
W świeżo wydanej biografii Jacka Kuronia pod tytułem „Jacek” [2], pióra Heleny Łuczywo oraz Anny Bikont, nie ma oczywiście wzmianki o scenie zapamiętanej przez Kaczyńskiego. Książka zawiera jednak opis innej symbolicznej historii, która jak ulał pasuje do opisu współczesnych sporów o III RP.
Jak wspominają autorki, jesienią 1977 roku Komitet Obrony Robotników przekształcił się w Komitet Samoobrony Społecznej „KOR”, który spotykał się co miesiąc w mieszkaniu profesora Edwarda Lipińskiego. W spotkaniach tych brali udział młodzi opozycjoniści, do których zaliczali się wówczas Jacek Kuroń czy Adam Michnik, ale także autorytety należące do starszej generacji, której przedstawiciele pamiętali jeszcze czasy II RP, czyli tak zwani Starsi Państwo.
Podczas obrad, relacjonują autorki, „spierano się o różne sprawy, ale nic bodaj nie wzbudziło takiej emocji Starszych Państwa, jak projekt oświadczenia na sześćdziesiątą rocznicę odzyskania niepodległości”. Wysunęli oni propozycję, by rocznicę „uczcić nie zdawkowym, rytualnym oświadczeniem KOR, tylko obszerną oceną całego dwudziestolecia międzywojennego”. Odpowiedni tekst opracowali Jan Józef Lipski, Adam Michnik oraz Jerzy Ficowski.
Michnik mówił potem, że „tekst był napisany oczywiście z wielką aprobatą, respektem, szacunkiem dla dokonań II RP, ale też bardzo krytycznie. Przedstawiliśmy go i rozpętało się piekło”. Kuroń twierdził z kolei, że uczestnicy dyskusji podzielili się „nie według opcji: prawica – lewica, ale idealnie wiekowo, według pokoleń. Cała młoda część KOR, od prawa do lewa, uważała projekt za dobry”. Jak wyjaśniał Kuroń: „oddając cześć wielkiemu dziełu Dwudziestolecia, chcieliśmy też wspomnieć o Berezie Kartuskiej, zamachu majowym, prześladowaniu mniejszości narodowych”, jednak „wszyscy, ale to wszyscy Starsi Państwo zakrzyknęli zgodnym chórem: «Świętości nie szargać!»”.
Dlaczego tak się stało? Oto wyjaśnienie Kuronia: „Myślę, że taki stosunek Starszych Państwa do sprawy był podyktowany głównie tym, że szło o ich młodość, ich dzieło, a oświadczenie składali tak naprawdę nie społeczeństwu, ale władzom, które ich dzieło opluwały”. Sam Kuroń był zdania, że oświadczenie wydane przez KOR powinno być skierowane do społeczeństwa, a nie do władz i chciał do tego przekonać Starszych Państwa. Jak piszą autorki „Jacka”, chodziło o to, „żeby podjąć najlepsze tradycje tamtej Rzeczypospolitej, dokonać wyboru, co trzeba powielać, a co zmienić”. Kuroń uważał, że Starsi Państwo „nie muszą przed nikim bronić II RP”, za to „mają obowiązek bycia krytyczni wobec samych siebie”.
Powtórka z historii
Wszystko to brzmi jakby znajomo. Opinie na temat III RP nie są jednolite, ale wśród młodszych środowisk ideowych od prawa do lewa panuje właściwie konsensus, że miała ona swoje blaski i cienie. Twórcy III RP bronią jej jednak zacięcie i niechętnie przyjmują uwagi krytyczne, odbierając je niekiedy jako przejaw wrogości. Wyjaśnienie przedstawione w przeszłości przez Kuronia dobrze oddaje potencjalną przyczynę takiej postawy: PiS atakuje dzisiaj ich dzieło, ale także atakuje ich osobiście i tym samym podważa ich biografie. Walka z PiS-em i „obrona przeszłości” mogą wydawać się z tej perspektywy tą samą rzeczą. Dlatego ważenie plusów i minusów III RP może wyglądać im na oddawanie pola partii Jarosława Kaczyńskiego.
Młodym bliska jest za to intuicja, że uczciwe rozliczenie przeszłości, przy oddaniu całej sprawiedliwości historycznej rewolucji, jaką było uzyskanie niepodległości i wejście do zachodnich struktur międzynarodowych, daje większe nadzieje w walce o lepszą przyszłość dla Polski. Wspólne sytuacji dzisiejszej i ówczesnej jest także i to, że cały ten spór dotyczy stosunkowo wąskiego środowiska politycznych aktywistów.
Trzeba pamiętać i o tym, że rządząca obecnie prawica w istotnej mierze współtworzyła w ostatnich trzech dekadach III RP, zaś Kaczyński był w latach przełomu w centrum wydarzeń. Także Kaczyński walczy o własną (i swojego brata) biografię oraz własną wizję historii, a nieraz wydaje się, że jest to jedna z głównych przyświecających mu motywacji.
I może nie ma w tym wszystkim niczego dziwnego – jeśli porzucimy spory o nasze biografie, to co nam pozostanie?
Na końcu się dogadali
Łuczywo i Bikont relacjonują, że w 1977 roku negocjacje nie były łatwe: „Był taki moment, kiedy wyglądało, że strony się nie dogadają i trzeba będzie w ogóle zrezygnować z oświadczenia – wspominał Kuroń. – Gdy to jednak zaproponował, Starsi Państwo zaprotestowali. Wspólne redagowanie uznali za lekcję trudnego kompromisu. W ferworze dyskusji Adam Michnik zwrócił się do profesora Lipińskiego: «Skoro tak było świetnie, to po co pan profesor tę Ligę Obrony Praw Człowieka i Obywatela zakładał?». «Bo byłem głupi» – odpowiedział profesor”.
Ostatecznie sprawę udało się jednak załagodzić i ustalono wspólny tekst. Jan Józef Lipski miał potem twierdzić, że żadne z późniejszych oświadczeń przygotowanych przez KOR nie wzbudziło tylu emocji. Ale z drugiej strony, „żadne nie było aż w takim stopniu dziełem całego Komitetu”. Być może znaczenia sporów pokoleniowych nie warto przeceniać?
Przypisy:
[1] Zob. T. Torańska, „My”, Ringier Axel Springer, Warszawa 2012.
[2] A. Bikont, H. Łuczywo, „Jacek”, wyd. Czarne/Agora, Warszawa 2018. Wszystkie dalsze cytaty pochodzą z tej książki.