W listopadzie przyszłego roku minie 550 lat od narodzin założyciela religii sikhijskiej Guru Nanaka. Religii, która w przekonaniu założyciela miała godzić ze sobą tradycję hinduistyczną, islamską i chrześcijańską. Tę rocznicę obchodzić będą sikhowie mieszkający w zwaśnionych ze sobą krajach – w Indiach i Pakistanie. Sikhijska mniejszość zamieszkuje krainę o nazwie Pendżab. To ojczyzna sikhów, ojczyzna Guru Nanaka. Jedna część historycznego Pendżabu to dzisiejszy indyjski stan Pendżab, druga zaś to pakistańska prowincja o tej samej nazwie. Najświętsze miejsca sikhijskiego kultu znajdują się po obu stronach granicy. Obowiązują skomplikowane procedury paszportowo-wizowe, a obie stolice niechętnie odnoszą się do odwiedzin swych obywateli u sąsiada. Utrudnienia te blokują tradycyjny ruch pielgrzymkowy, który był od stuleci obecny w życiu sikhijskiej wspólnoty religijnej.
Przykładem owych trudności, spotykających sikhijską mniejszość w obu krajach, jest choćby próba dotarcia do dwóch sikhijskich sanktuariów odległych od siebie jedynie o kilka kilometrów. Mowa tu o świątyni Dera Bana Nanak Sahib znajdującej się w indyjskim Pendżabie i Gurdwara Darbar Sahib z miejscowości Kartarpur leżącej na terytorium Pakistanu. Świątynia ta leży niecałe 5 kilometrów od obecnej granicy indyjsko-pakistańskiej. W miejscowości tej spędził kilkadziesiąt lat życia sam Guru Nanak. Przed podziałem Indii brytyjskich na Indie i Pakistan pomiędzy obu świątyniami istniał ożywiony ruch pielgrzymkowy, a nawiedzenie sanktuariów związanych z życiem Guru Nanaka był istotnym elementem sikhijskiej pobożności.
Podział Indii, partition, jak określa się dzisiaj wydarzenia z końca lat 40. ubiegłego stulecia ograniczyły, a nawet uniemożliwiły sikhom wypełnianie ich religijnych praktyk. Dla wielu pobożnych sikhów był to rzeczywisty problem, którego nie potrafili rozwiązać. Być może dlatego z okazji zbliżającej się 550 rocznicy narodzin Guru Nanaka zakiełkowała idea, by pomiędzy obu miejscami kultu stworzyć swoisty korytarz, którym bez paszportów i wiz mogliby przemieszczać się pielgrzymi. Zarówno ci z Indii, jak i ci z Pakistanu.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że ideę budowy korytarza Kartarpur, jak nazywa się w Indiach planowane przedsięwzięcie, przywiózł z Pakistanu do Indii były indyjski i niezwykle popularny krykiecista Navjot Singh Sidhu, obecnie premier rządu stanowego w Pendżabie. Jak mówił po powrocie z Pakistanu, idea stworzenia korytarza powstała w trakcie rozmowy z głównodowodzącym armią pakistańską generałem Qamarem Javed Bajawą. W New Delhi pomysł został przyjęty z mieszanymi uczuciami, ale ostatecznie premier Indii Narendra Modi poparł inicjatywę.
Na rok przed rocznicą, w końcu listopada 2018 roku, doszło do spektakularnego wydarzenia. Premier Pakistanu, legendarny krykiecista Imran Khan, położył po stronie pakistańskiej kamień węgielny pod budowę takiego korytarza. Nieco wcześniej podobna ceremonia odbyła się po stronie indyjskiej, choć miała ona niższą rangę, ponieważ nie uczestniczył w niej premier Modi.
Teoretycznie można uznać, iż podjęte przez oba kraje działania na rzecz umożliwienia sikhom pielgrzymowania do uznawanych przez tę wspólnotę miejsc świętych mogą przynieść ocieplenie relacji także na linii Islamabad–New Delhi. Ale uroczystości wmurowania kamieni węgielnych po obu stronach granicy pokazały, że korytarz Kartarpur może okazać się zarówno korytarzem zgody, jak i korytarzem waśni.
Premier Pakistanu podczas uroczystości położenia kamienia węgielnego w Kartarpur deklarował, że jego kraj pragnie przyjaznych kontaktów z Indiami. Stwierdził jednak, iż istnieje jeden nierozwiązany problem – to problem podzielonego granicą Kaszmiru. Uznał przy tym, że nie takie problemy ludzkość potrafiła już rozwiązać, i optymistycznie dodał, iż także kwestia Kaszmiru może zostać rozwiązana pokojowo, na drodze dialogu. Wypowiedź Imrana Khana nie została jednak przyjęta w New Delhi z zadowoleniem i została uznana za wysoce niewłaściwą i niefortunną.
Dla Indii problem problem Kaszmiru nie istnieje – przynajmniej oficjalnie. A jeżeli już się pojawia w debacie publicznej to wyłącznie jako problem pakistańskiej ingerencji w wewnętrzne sprawy Indii. Także jako problem okupowania – zdaniem Indii – części Kaszmiru znajdującego się we władaniu Islambadu. Dlatego też podnoszenie kwestii kaszmirskiej przez Imrana Khana zirytowało indyjski establishment polityczny. Co istotne, publicyści w Indiach zaczęli dość szybko zastanawiać się, dlaczego idea korytarza Kartarpur przedstawiona została jako pomysł głównodowodzącego siłami zbrojnymi Pakistanu. Odpowiedź publicystów była prosta: siły zbrojne Pakistanu będą z pewnością chciały wykorzystywać korytarz do przerzucania w głąb Indii agentury, a może nawet i terrorystów. Również po stronie Islamabadu pojawiły się głosy kwestionujące zasadność tworzenia korytarza.
Reakcje obu stron obrazują wielką i wzajemną podejrzliwość obu zwaśnionych sąsiadów, podejrzliwość, która towarzyszy już od samego początku budowie korytarza Kartarpur. Pomysłu, który przynajmniej teoretycznie ma zbliżyć oba kraje.