Szanowni Państwo!
W poniedziałek 4 lutego, niemal w przeddzień 30. rocznicy rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu, wydarzenia sprzed trzech dekad spośród największych mediów w sposób widoczny wspomniała jedynie „Gazeta Wyborcza”, publikując wywiad z dwoma uczestnikami rozmów – redaktorem naczelnym Adamem Michnikiem i Aleksandrem Kwaśniewskim. Oba w dodatku… „Ale Historia”.
Czy to sygnał, że proces transformacji ustrojowej przestaje Polaków interesować? Wręcz przeciwnie.
W sondażu przeprowadzonym przez CBOS w połowie 2018 roku, w którym pytano o najważniejsze dwudziestowieczne wydarzenia z historii Polski, obalenie komunizmu znalazło się na drugim miejscu, uzyskując 19 procent wskazań. Więcej respondentów (40 procent) wskazało tylko odzyskanie niepodległości w roku 1918. Niżej sklasyfikowano między innymi wstąpienie do Unii Europejskiej (18 procent) oraz wybór Karola Wojtyły na papieża (15 procent).
Badani mogli wskazać maksymalnie trzy odpowiedzi z przygotowanych wcześniej stwierdzeń. Pewne wątpliwości budzi jednak dobór odpowiedzi, które mogli wskazać badani. A to dlatego, że kilka innych także dotyczyło szeroko rozumianych przemian z roku ‘89, między innymi „Transformacja ustrojowa po 1989 r.” (4 procent), „Wybory z 4 czerwca 1989 r.”, czy właśnie „Okrągły Stół” (3 procent). Gdyby możliwości wyboru nie były tak rozdrobnione, odsetek respondentów wskazujących na obalenie komunizmu byłby wyższy.
O znaczeniu tamtych wydarzeń dla współczesnych Polaków świadczy też fakt, że na inne pytanie – o największe sukcesy Polski w wieku XX – proces obalania komunizmu znalazł się na trzecim miejscu z 15 procent wskazań i „często z zaznaczeniem, iż był to proces bezkrwawy”. Różnica polegała nie tylko treści pytania („wydarzenia” versus „sukcesy”), ale też formie odpowiedzi. W tym drugim wypadku badani mogli swobodnie wpisać dowolne wydarzenie, nie sugerując się podpowiedziami autorów kwestionariusza.
A zatem historyczna waga przemiany ustrojowej – i będących jej bardzo ważną częścią rozmów Okrągłego Stołu – nie jest Polakom obca. Dlaczego więc „Gazeta Wyborcza” wywiady na jej temat releguje do dodatku historycznego? Być może dlatego, że… tam jest jej miejsce.
To tylko z pozoru banalne twierdzenie. 30 lat po upadku PRL personalne spory i hasła z tamtego okresu wciąż odgrywają w codziennej polskiej polityce fundamentalną rolę. Do znudzenia powtarzane hasła o „resortowych dzieciach”, „zdradzie w Magdalence” czy bliżej niezdefiniowanych postkomunistach to chleb powszedni politycznej debaty. Ze stratą i dla niej i dla rozumienia roli tamtych wydarzeń nie tylko dla historii Polski, ale i przemian w innych państwach rozpadającego się bloku wschodniego.
„Polski Okrągły Stół jest nie tylko protoplastą wielu innych Okrągłych Stołów, ale także Komisji Prawdy i Pojednania w RPA i w innych krajach”, pisze profesor historii z Indiana University w Bloomington, Padraic Kenney. „Nie oznacza to, że ludzie na całym świecie patrzyli na polski Okrągły Stół i próbowali go naśladować, ale tylko tyle, że jest to przykład polityki, która miała znaczny, pozytywny wpływ na współczesny świat”, twierdzi Kenney i dodaje, że „dziś na negocjacje i kompromis patrzymy zupełnie inaczej”, niejednokrotnie marginalizując ich znaczenie.
A szkoda, bo „w XX stuleciu sukcesami uwieńczonych było dwa razy więcej pokojowych protestów niż protestów posługujących się przemocą. Polski Okrągły Stół jest jednym z ciekawszych przypadków porozumienia, do którego doszło dzięki długotrwałym pokojowym negocjacjom”, pisze Katarzyna Kasia z „Kultury Liberalnej”.
Problem w tym, że „transformacja negocjowana i pokojowa nie pasuje więc do często pojawiającego się kolektywnego autoportretu”, pisze historyk profesor Marcin Kula w eseju, który opublikujemy w najbliższych dniach. „Może jednak raz święcić nie ofiary i nie klęskę jako moralne zwycięstwo, ale sukces? Jeżeli takie uogólnianie w ogóle ma sens – w co wątpię – to może warto być nie tylko «narodem bohaterskim», ale także «narodem mądrym»?”.
To oczywiście prawda, nie można jednak zapominać, że choć rozpoczęte w lutym obrady, a następnie wybory czerwcowe były elementem głębokich przemian, to jednak nie oznaczały też radykalnego zerwania z przeszłością i rozpoczęcia historii państwa od zera. Dlatego Kacper Szulecki z naszej redakcji postuluje, by przedmiotem historycznej refleksji stał się nie tylko rok ‘89, lecz także dekada późniejsza. „Kiedy nareszcie zaczniemy traktować lata 90., jak historię, dojrzejemy do nowego spojrzenia na rok 1989. Nie będzie on już końcem i początkiem, cezurą, przed którą działo się wszystko, a po której nie działo się nic”, pisze Szulecki.
„Po 30 latach rodzi się pokusa pytania o to, czy w 1989 roku można było nie «szybciej, głębiej i lepiej», ale stabilniej”, pisze z kolei Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej” i autor książki „Koniec pokoleń podległości”. „To jedyne pytanie, które nie jest alternatywną wersją historii, ale pytanie o przyszłość naszego państwa, o to, czy, pamiętając o lekcji podziałów trzydziestolecia, będziemy w stanie budować stabilniejszy ustrój w przyszłości”.
Nowe pokolenie staje obecnie przed prostym wyborem – albo wpisze się w jedną z narracji wypracowanych przez pokolenie tamtych wydarzeń, albo nauczy się o nich mówić własnym językiem, przez pryzmat własnego doświadczenia, „które nie zna życia w państwie zależnym od innego państwa”.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”.