Jakub Bodziony: Co się zmieniło rok po protestach lekarzy?
Bartosz Arłukowicz: Porozumienie pomiędzy rezydentami a Ministerstwem Zdrowia nie jest przestrzegane. Niewiele można powiedzieć o aktywności ministra Szumowskiego – poza tym, że jest to pierwszy minister, który podwyższał urzędowe ceny leków refundowanych.
Protestujący domagali się wzrostu pensji lekarskich, co zostało spełnione.
Proszę znaleźć rezydentów, którzy byliby w pełni zadowoleni z wprowadzonych rozwiązań. Z tego, co wiem, duża część z nich jest w pogotowiu protestowym i coraz głośniej wyraża swoje niezadowolenie z obecnej sytuacji.
Infolinia, informująca o tym, gdzie pacjenci mogą się leczyć w dni świąteczne i po godzinie 18.00, pracuje w godzinach urzędowych. Pacjent musi przed 16.00 przewidzieć, że poczuje się źle dwie godziny później. To pokazuje absurd pomysłów ministra Szumowskiego. | Bartosz Arłukowicz
W wyniku protestów ustalono, że do 2024 roku finansowanie NFZ miało osiągnąć 6 procent PKB. Ostatnio pojawiła się informacja, że w tym roku fundusz otrzyma 7 miliardów złotych mniej. Jak to się stało?
Papier przyjmie wszystko, nawet zaklinanie rzeczywistości przez PiS. Jeżeli zapisane zostało finansowanie na poziomie 6 procent PKB, to trzeba zadać pytanie o sposób liczenia tego wskaźnika. Inne liczby wyjdą nam, gdy odniesiemy to do jeszcze niewyliczonego PKB za rok 2018, a inne, jeżeli odniesiemy to do zamkniętego roku 2017. To jest kreatywna księgowość, o czym mówiliśmy zarówno na komisji zdrowia, jak i w parlamencie.
Jak powstrzymać tego typu praktyki?
To musi być jasny zapis o rokrocznym realnym zwiększaniu finansowania ochrony zdrowia z budżetu państwa. Jeżeli rząd chce zwiększyć finansowanie, musi przeznaczyć na to twarde środki z budżetu. Dzisiaj, jak widać, są one niewystarczające.
W rozmowie z „Kulturą Liberalną” Marcin Sobotka, przewodniczący porozumienia rezydentów, stwierdził, że to pan jako przewodniczący sejmowej komisji zdrowia, powinien w Sejmie ustalić, dlaczego to finansowanie jest niższe, niż wynikało z porozumienia z rezydentami.
Z pewnością temat ten nie zostanie przemilczany na forum Sejmu. Proszę pamiętać, że niejednokrotnie marszałek Sejmu Marek Kuchciński blokował niewygodne dla partii rządzącej tematy, choćby poprzez brak zgody na organizację komisji zdrowia lub udział zaproszonych gości.
Minister Szumowski ostatnio chwalił się, że wprowadzona została również infolinia NFZ, która wkrótce ma być całodobowa. Dzięki temu pacjenci będą mogli się dowiedzieć, gdzie powinni skierować się ze swoją dolegliwością. To jest jakiś sukces.
Aktualnie infolinia, informująca o tym, gdzie pacjenci mogą się leczyć w dni świąteczne i po godzinie 18.00, pracuje w godzinach urzędowych. Pacjent musi przed 16.00 przewidzieć, że poczuje się źle dwie godziny później. To pokazuje absurd pomysłów ministra Szumowskiego.
Codziennie mamy informacje z różnych regionów Polski o kolejnych likwidowanych łóżkach szpitalnych, właściwie we wszystkich województwach. Codziennie płyną informacje o zadłużających się szpitalach powiatowych, co wynika z wprowadzonej przez Konstantego Radziwiłła tak zwanej „sieci szpitali”.
To rozwiązanie w założeniach rządu miało poprawić sytuacje finansową mniejszych placówek.
To była ustawa pisana na kolanie, pod oczekiwania polityczne Jarosława Kaczyńskiego, który domagał się jakichkolwiek ruchów i zmian, które pozwoliłyby uprawiać propagandę sukcesu w temacie służby zdrowia. Dzisiaj mamy tego efekty.
To znaczy?
Finansowanie szpitali zostało de facto zamknięte na poziomie roku 2015. Wprowadza się kolejne przepisy regulujące liczebność personelu medycznego i jego zarobków, co powoduje, że szpitale wpadają ponownie w spiralę zadłużenia. Każdy z nas wie, że ceny podstawowych usług w roku 2019 – w tym leków i prądu – w stosunku do roku 2015 znacznie wzrosły.
Wydaje się, że działania zarówno obecnego rządu, jak i poprzednich nie zmieniają tego, że polska opieka zdrowotna jest w permanentnym kryzysie.
Każdy system opieki zdrowotnej w Europie wymaga ciągłych reform i korekt. Służba zdrowia jest jedną z najbardziej skomplikowanych części państwa, ponieważ dotyczy 38 milionów Polaków. Resort wymaga ciągłego nadzoru i reform, o czym mówiłem wielokrotnie.
Na przykład? Akurat bierność zarzucano często także i panu.
Rozwiązania systemowe oparte na zasadzie pakietu onkologicznego. Polegał on na rozpoczęciu procedury ograniczania płacenia za wykonaną procedurę, a rozpoczęcie płacenia bez limitu za osiągnięty efekt leczniczy. To powoduje większą mobilizację szpitali do tego, żeby szybciej i lepiej pacjenta diagnozować, a potem efektywnie i możliwie jak najszybciej leczyć go z zachowaniem najlepszej wiedzy medycznej.
Czy da się zmienić ten system bez zwiększenia całościowych nakładów na opiekę zdrowotną?
Nakłady muszą rosnąć, bo bez tego mamy ograniczone pole manewru.
Przez zwiększenie składki zdrowotnej czy przez środki z budżetu państwa?
W mojej ocenie nie powinniśmy dzisiaj zwiększać składki zdrowotnej dla pacjentów, skoro słyszymy ciągle o tym, jaka świetna jest kondycja budżetu państwa. Jeśli tak rzeczywiście jest, to nie widzę powodu, żeby nie zwiększać publicznego finansowania.
Może rozwiązaniem problemów finansowych nie jest rozciąganie budżetu, tylko wprowadzenie niewielkich opłat dla pacjentów, na przykład za wystawioną receptę czy dobę w szpitalu? W Czechach wprowadzono takie rozwiązanie, co w połączeniu ze stopniowym wzrostem finansowania budżetowego, dało efekty.
Nie jestem zwolennikiem wprowadzania dopłat indywidualnych, bo nie jest to rozwiązanie, które uzdrowi system ochrony zdrowia, a na pewno utrudni życie pacjentom.
Ale obecnie lekarze często się skarżą na to, że wielu pacjentów chodzi do lekarzy niemal z przyzwyczajenia, a nie z realnej potrzeby. Wprowadzenie symbolicznych opłat mogłoby odetkać system.
Zadaniem resortu zdrowia jest zwiększanie kompetencji lekarza rodzinnego. Jeżeli on ma szersze narzędzia diagnozowania, wtedy ten pacjent nie będzie z każdą dolegliwością kierowany do lekarza specjalisty.
Sposobem naprawiania systemu nie są dodatkowe opłaty dla pacjentów, tylko płacenie za efekt, a nie za procedurę. To jest zasada wprowadzonego przeze mnie pakietu onkologicznego, który polegał na zwiększaniu finansowania lekarza rodzinnego wraz ze zwiększeniem jego kompetencji i efektywności w rozpoznawaniu wstępnym.
Czyli?
Płacimy więcej tym lekarzom rodzinnym, którzy mają lepszą skuteczność w rozpoznawaniu nowotworów. Dodatkowo, bez limitu płacimy specjalistom i szpitalom onkologicznym pod warunkiem, że zdiagnozują pacjenta w 9 tygodni. Jeżeli po diagnozie zostanie wdrożone odpowiednie leczenie, zapisane w ustawie, to finansowanie dalej pozostaje bez ograniczeń. NFZ nie wyznacza limitu stu pacjentów, po którego wyczerpaniu na więcej nie ma pieniędzy, tylko płaci każdemu, kto leczy w terminie. W ten sposób dochodzimy do nagradzania najlepszych jednostek onkologicznych i lekarzy rodzinnych, stopniowo wykluczając tych, którzy nie diagnozują i nie leczą efektywnie.
Co to znaczy „wykluczamy”? Co się ma stać z tymi placówkami?
Powstaje naturalny mechanizm, w którym „słabsza” jednostka musi zadbać o poprawę opinii wśród pacjentów. Musi na przykład zainwestować w sprzęt lub infrastrukturę albo też zadbać o szkolenia dla lekarzy. Jednym słowem – taka placówka musi podnieść poziom świadczonych usług.
Czyli to jest tworzenie konkurencji w ramach publicznego systemu?
Dokładnie.
Jak to ma się do rozwiązań wprowadzonych przez PiS?
Ten rząd robi dokładnie odwrotnie. Wprowadzając sieć szpitali, działa zgodnie z zasadą „czy się stoi, czy się leży – milion złotych się należy”. Ryczałt niweluje jakąkolwiek konkurencję między szpitalami. Placówki mają zapewnione finansowanie, więc nie mają żadnej motywacji do lepszego leczenia pacjentów.
[promobox_artykul link=”https://kulturaliberalna.pl/2019/02/19/lekarze-rezydenci-protesty-marcin-sobotka-wywiad/” txt1=”Czytaj również wywiad z Marcinem Sobotką ” txt2=”Ministerstwo zerwało porozumienie. Wracamy do protestów”]
Jak pan ocenia proces informatyzacji NFZ? Lekarze od lat skarżą się na brak Centralnego Rejestru Usług Medycznych. Jeśli pacjenci przychodzą po raz pierwszy do danej placówki, a wcześniej byli gdzie indziej, to lekarz nie ma wglądu w historię jego leczenia.
Za mojego urzędowania rozpoczęliśmy wprowadzenie jednolitej platformy informatycznej dla wszystkich lekarzy.
Której dalej nie ma.
Ten rząd zapisami prawnymi ustalił, że to ma działać. Udowadnialiśmy sobie już w tej rozmowie, że zapis ustawowy nie wystarczy, trzeba przygotować cały system informatyczny.
Rząd chwalił się również informatyzacją w gabinetach medycznych. Mówiło się o zatrudnianiu dodatkowych pracowników, dzięki którym lekarze mogliby więcej czasu poświeć pacjentowi, a nie biurokracji.
To proszę pójść do lekarza i zobaczyć, jak to wygląda w rzeczywistości. Nie znam lekarza, który by miał takiego asystenta w gabinecie. Kolejne rozwiązywanie, które istnieje tylko na papierze.
Jaka jest pana opinia na temat rosnącego udziału sektora prywatnego w systemie ochrony zdrowia?
Musi funkcjonować w równowadze z sektorem publicznym. Mniej ważne jest to, kto jest właścicielem placówki, niż to, czy szpital leczy dobrze, czy źle.
Ale podnoszony jest argument, że sektor prywatny żeruje na publicznej opiece zdrowotnej poprzez wykonywanie tylko bardzo dobrze zakontraktowanych przez NFZ procedur, a na zrobienie gorzej wycenianych kieruje do placówek publicznych.
Państwo jest od tego, żeby tę sprawę profesjonalnie regulować. Rolą ministra zdrowia jest to, żeby oba typy placówek leczyły problemy kompleksowo, a nie fragmentarycznie.
Czy to się wzajemnie nie wyklucza? Celem prywatnej opieki zdrowotnej jest przede wszystkim zarabianie, a nie leczenie ludzi.
Dlatego NFZ lub minister zdrowia powinni określić, że aby dostać zapłatę za dobrze wyceniane procedury, należy wykonać również szereg tych gorzej płatnych. Skoro chcesz dostawać publiczne pieniądze, to nie możesz robić tylko tego, co się opłaca. Wracamy do tego, że liczy się efekt, a nie procedura leczenia.
Proszę znaleźć rezydentów, którzy byliby w pełni zadowoleni z wprowadzonych rozwiązań. Duża część z nich jest w pogotowiu protestowym i coraz głośniej wyraża swoje niezadowolenie z obecnej sytuacji. | Bartosz Arłukowicz
Czy nie jest tak, że konstytucyjny zapis o powszechnej i darmowej opiece zdrowotnej jest iluzją? Jeżeli mam diagnozę, to albo mogę sobie pozwolić na to, żeby czekać kilka lat, a jeśli mnie stać, to wiadomo, że pójdę prywatnie, żeby się wyleczyć.
System jest obecnie niewydolny, ale należy go stopniowo naprawiać.
Ale czy ta niewydolność nie jest spowodowana właśnie tym, że żaden polityk nie przyzna, że bezpłatna opieka zdrowotna w rzeczywistości nie istnieje?
Pyta mnie pan i ja panu odpowiadam, że przerzucanie kosztów na pacjentów nie jest wyjściem z sytuacji. Nie jest „złotym środkiem” na wszelkie bolączki systemu.