Szanowni Państwo!

Czy Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego ma prawo rozpatrywać skargi na decyzje Państwowej Komisji Wyborczej? Miała to w poniedziałek rozstrzygnąć sama PKW, ale jej członkowie nie byli w stanie zgodzić się co do tego, czy uznać Izbę Kontroli Nadzwyczajnej za sąd, czy nie. Nie tylko oni spierają się na ten temat. Według europejskich trybunałów, a za nimi według ministra sprawiedliwości, Izba nie jest sądem, natomiast według sędziów tej izby czy prezydenta – jest. 

Podobnych sporów w zaminowanym prawnie państwie jest więcej. Zazwyczaj toczą się one na linii: zwolennicy zmian dokonanych w systemie sądowniczym i innych instytucjach państwowych przez PiS – i ci, którzy uważają, że to łamanie Konstytucji i praworządności. 

Jednak spory o status sędziów wskazanych przez KRS po 2018 roku, więc po podporządkowaniu jej PiS-owi trwają także „w rodzinie”. Czyli po stronie, która zgadza się co do tego, że w czasach rządów PiS-u dokonano zamachu na praworządność. Dyskusje dotyczą zarówno tego, czy neosędziowie są sędziami, czy nie – jak i tego, jak ich rozliczać. Czy cofać wszystkich na stanowiska sprzed awansu za „dobrej zmiany”, czy rozpatrywać sprawy indywidualnie?

Spory „w rodzinie” toczą się również wokół tego, jak prowadzić do niezależności najważniejszych instytucji – Trybunału Konstytucyjnego, KRS, części Sądu Najwyższego, które są obsadzone z politycznego klucza przez PiS. 

W tym wypadku spór dotyczy tego, na ile można sobie pozwolić, działając pozaustawowo. Czy można na przykład odebrać klucze do gabinetów i pensje wadliwie obsadzonym sędziom Trybunału Konstytucyjnego lub Sądu Najwyższego? W tej sprawie nie ma ustawy i nie będzie nowej, dopóki prezydentem nie zostanie osoba z obecnej koalicji rządzącej. 

Jedni twierdzą, że trzeba, bo inaczej jeszcze długo nie pozbędziemy się chaosu i paraliżu w tych sądach. Inni – że nie wolno. Część z tych drugich wskazuje na argumenty legalistyczne, a część na polityczne – PiS rozkręci wokół tego wielkie zamieszanie, nie można tego lekceważyć. A poza tym, jeśli kiedyś wróci do władzy – zrobi to samo.

Powstaje więc coraz większy rozdźwięk między legalizmem, a skutecznością. Jednocześnie, prowadząc „kłótnie w rodzinie”, należy liczyć się z tym, że słuchacze są zdezorientowani. 

Jeśli część rodziny twierdzi, że neosędziowie są sędziami, a neo-KRS jest sądem, to mówi to samo, co prezydent czy inni autorzy zmian w sądach za czasów rządów PiS-u. Dla odbiorcy, który nie zna szczegółów tak trudnej materii, spór o praworządność staje się niezrozumiały. A więc i to, co dzieje się w państwie wokół jego najważniejszych instytucji zaminowanych prawnie.

A chaos w państwie trwa. Może więc należało posłuchać prawnych jastrzębi i odwołać uchwałami Trybunał, czy neo-KRS i powołać nowe składy tych instytucji? Byłaby wielka polityczna burza, ale sądy te już by działały. To pytanie kontrowersyjne, ale i powracające.

W nowym numerze „Kultury Liberalnej” odpowiada na nie profesor nauk prawnych Wojciech Sadurski. Od początku dyskusji na temat przywracania praworządności powtarza, że trzeba wyzerować wadliwe instytucje uchwałami. Czy czuje, że miał rację, kiedy obserwuje chaos w Sądzie Najwyższym, czy Trybunale Konstytucyjnym? Odpowiada: „«A nie mówiłem » to jedno z najbardziej irytujących sformułowań w polszczyźnie. Powiedziawszy to, przyznam, że wyzerowanie Trybunału Konstytucyjnego i KRS oszczędziłoby wiele niepotrzebnego wysiłku, czasu i innych zasobów, które obecna koalicja powinna wykorzystać na prowadzenie polityki, a nie na walkę z instytucjonalnymi pozostałościami dawnego systemu”.

Polecamy też wideopodkast, w którym Jarosław Kuisz rozmawia z profesorem nauk prawnych Marcinem Matczakiem o tym, jak wygląda proces przywracania praworządności rok po wyborach.

Zapraszam też do czytania innych tekstów z nowego numeru.

Życzę dobrej lektury,

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, zastępczyni Redaktora Naczelnego „Kultury Liberalnej”