Jakub Bodziony: Jak w Izraelu oceniany jest spór z polskim rządem?
Piotr Smolar: Zacznijmy od tego, że spotkanie Grupy Wyszehradzkiej w Jerozolimie miało być wielkim sukcesem dyplomatycznym Benjamina Netanjahu. W dużej mierze został on zniweczony przez wycofanie się Polski. Władze obu krajów prowadzą zresztą dialog głuchych. Każdy ma przecież swoje ukryte motywy.
Jakie?
Izrael jest obecnie w pełni kampanii wyborczej, która kończy się 9 kwietnia. To w tym kontekście należy analizować wszystkie wydarzenia, również z zakresu polityki zagranicznej. Akurat dyplomacja, co warto podkreślić, w Izraelu jest zwykle przedmiotem szerokiego konsensusu pomiędzy lewicą i prawicą. Można przywołać trzy przykłady tej jednomyślności: potępienie porozumienia nuklearnego z Iranem, sprzeciw wobec ruchu nawołującego do bojkotu i sankcji wobec Izraela z powodu zajmowania terytoriów palestyńskich i wreszcie radość po uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela przez administrację Donalda Trumpa.
A jednak konflikt z Polską – który dotyczy przecież polityki pamięci – ujawnił pewne napięcia polityczne. Premier Netanjahu, kierując się oportunizmem i doraźnymi kalkulacjami, dąży od wielu lat do wzmocnienia relacji z „nieliberalnymi demokracjami” na Węgrzech i w Polsce. Za to spadła na niego krytyka w Izraelu. Na przykład ze strony centrowego polityka, Jaira Lapida, który oskarża premiera o to, że jest wspólnikiem PiS-u w wybielaniu polskiej historii.
Jak wytłumaczyć wypowiedzi polityków izraelskich, które wywołały ostre reakcje polskiego rządu?
Incydent spowodowany wypowiedziami Netanjahu w Warszawie przerodził się w prawdziwy kryzys dyplomatyczny, kiedy to Israel Katz – mianowany zresztą kilka godzin wcześniej szefem MSZ – przywołał słynny cytat z byłego premiera Icchaka Szamira. Właśnie on w 1989 roku powiedział, że Polacy „wyssali antysemityzm z mlekiem matki”. Szamir stwierdził wtedy, że jego ojciec liczył na schronienie u swoich polskich przyjaciół z dzieciństwa, a został przez nich zabity. Kilku innych członków jego rodziny zamordowali naziści.
Priorytetem Netanjahu jest wykorzystanie bliskości PiS-u i Viktora Orbána do wykolejenia na forum Unii Europejskiej każdej inicjatywy postrzeganej jako antyizraelska. | Piotr Smolar
Katz, syn ocalałych z Holokaustu, jest częścią pokolenia tych przywódców izraelskich, którzy mają trudności z rozważeniem jakiejkolwiek idei pojednania. W zeszłą niedzielę powiedział: „Nie przebaczymy i nie zapomnimy”. Przy tej wypowiedzi dochodzą do głosu także motywacje czysto polityczne. Katz, który osiągnął dobry wynik w prawyborach partii Likud, buduje swoją pozycję już na wypadek przegranej Netanjahu.
To w jakim celu Netanjahu mianował go ministrem?
Izraelska organizacja pozarządowa, która sugerowała to, że premier sprawuje zbyt wiele funkcji publicznych, wszczęła w tej sprawie postępowanie przed sądem najwyższym. Oprócz funkcji prezesa rady ministrów, Netanjahu piastował urząd ministra obrony, ministra zdrowia i do niedawna szefa MSZ! Sąd zmusił premiera do rezygnacji z tej ostatniej funkcji. Do MSZ został powołany człowiek, dla którego awans miał być formą wyróżnienia, ponieważ przedstawiciele Likudu nie byli uprzywilejowani w rządzie od czasu jego rekonstrukcji w 2015 roku. Wydając te radykalne oświadczenia o Polakach, Katz rozgrywa opinię publiczną przeciwko premierowi, pozostając lojalnym wobec partii.
Jakie są szanse wyborcze obecnego premiera?
Jest faworytem. Ale połączone siły Jaira Lapida i byłego szefa sztabu Benny’ego Gantza to dla niego bezprecedensowo silna konkurencja. Ze względu na skomplikowane sojusze w celu utworzenia koalicji ogromne znaczenie w tych układankach mają małe partie ledwo przekraczające próg wyborczy do Knesetu. Należy jednak pamiętać, że na premierze nadal ciąży ryzyko postawienia zarzutów prokuratorskich w jednym z kilku wszczętych dochodzeń korupcyjnych. Te sprawy są obecnie szeroko dyskutowane, również w kontekście jego zamiłowania do luksusu i chęci kontroli nad mediami.
Czy po wyborach w Izraelu relacje polsko-izraelskie mogą się trwale ułożyć?
Cóż, nie da się dokładnie przewidzieć, jak będą się rozwijać stosunki dwustronne po wyborach. Po pierwsze, dlatego że obecnie nie wiemy, jak długo Benjamin Netanjahu będzie rządził. Po drugie, priorytetem kolejnej koalicji rządzącej będzie zajęcie stanowiska w odniesieniu do ewentualnego planu pokojowego zaproponowanego przez administrację Trumpa, a nie kontakty z Polską.
Kwestia pamięci o historii nadal będzie zakłócać zbliżenie między Polską a Izraelem. Nawet zerwanie przez Warszawę szczytu Grupy Wyszehradzkiej pokazało, że historią nie można bezkarnie manipulować dla natychmiastowego zysku politycznego we własnym kraju. Z kolei priorytetem Netanjahu jest wykorzystanie bliskości PiS-u i Viktora Orbána do wykolejenia na forum Unii Europejskiej każdej inicjatywy postrzeganej jako antyizraelska. Powiedziałbym, że w pewnym sensie Netanjahu działa jak Donald Trump oraz Władimir Putin. To znaczy, że wybiera uprzywilejowanych partnerów i stawia na podziały między państwami członkowskim UE.
A co my z tego mamy?
PiS wykorzystuje relacje z Izraelem jako tarczę przeciwko tym, którzy oskarżają go o wywołanie eksplozji antysemityzmu w Polsce, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Przekaz, jaki można odczytać, jest taki oto: „jak można podejrzewać o antysemityzm kogoś, kto jest przyjacielem Izraela”. Taka obrona byłaby bardziej przekonywająca, jeżeli rząd potępiałby czy też wręcz podejmował działania przeciw niesamowitej fali nienawiści antysemickiej wylewającej się w internecie. Jedynym sposobem na przezwyciężenie tego konfliktu byłoby pozostawienie pisania historii historykom i pozwolenie na dyskusje o faktach. To historycy wskazują na odpowiedzialność Polaków za zbrodnie popełnione na Żydach. Odpowiedzialność Polaków, a nie narodu polskiego, jak sugeruje niewłaściwa wypowiedź Szamira.
Teoretycznie ta wspólna praca historyków polskich i izraelskich, o której pan mówi, trwa już od lat. Skoro takie sytuacje się powtarzają, to czy ona nie przyniosła żadnych skutków? Jeśli tak, to po co do tego wracać?
Historycy w obu krajach od dawna pracują nad tymi tematami, często wspólnie. Ale czasami głuchy jest ten, który nie chce słyszeć. Żyjemy w bardzo trudnych czasach, w których prawda jest codziennie przeinaczana w internecie i ustami urzędników. To nie historycy są odpowiedzialni za to, że politycy ignorują ich pracę, depczą fakty czy usiłują wtłoczyć je w swoją ideologię. Kiedy Lech Wałęsa złożył uroczystą wizytę w Izraelu w 1991 roku, zwrócił się do Knesetu i złożył oficjalne przeprosiny. Dziś dwustronne dyskusje na ten temat straciły całą powagę i naznaczone są toksycznymi, ukrytymi motywami.
PiS wykorzystuje relacje z Izraelem jako tarczę przeciwko tym, którzy oskarżają je o wywołanie eksplozji antysemityzmu w Polsce, zwłaszcza w mediach społecznościowych. | Piotr Smolar
Opozycja w Polsce twierdzi, że ta awantura z Izraelem to dalszy ciąg nowelizacji ustawy o IPN. Z drugiej strony, PiS powołuje się na znaczenie wspólnej deklaracji premierów Morawieckiego i Netanjahu. Jakie znaczenie mają te dwa wydarzenia teraz?
Problem kontrowersji związanej z pojednaniem pomiędzy Polską a Izraelem wynika ze zderzenia dwóch nacjonalizmów. Polska rzeczywiście zrobiła krok naprzód, wycofując sankcję przewidzianą w ustawie ze stycznia 2018 roku za oskarżenie o odpowiedzialność narodu polskiego lub państwa za zbrodnie przeciwko Żydom. Jednak wspólna deklaracja, wydana pod koniec czerwca 2018 roku przez dwóch premierów, ponownie wywołała kontrowersje. Kilka dni później ośrodek Yad Vashem potępił poważne „błędy i oszustwa” w tym tekście.
[promobox_artykul link=”https://kulturaliberalna.pl/2019/02/26/wigura-relacje-polsko-zydowskie-polityka-pamieci/” txt1=”Czytaj również tekst Karoliny Wigury” txt2=”Konflikt między Polską a Izraelem jest nieunikniony”]
Co pan ma myśli?
Centrum wyjaśniło, że polski rząd emigracyjny podczas II wojny światowej nie działał na rzecz obywateli żydowskich i że większość ruchu oporu „nie tylko nie pomagała Żydom, lecz także była zaangażowana w kwestionowanie przypadków prześladowania”. Zdaniem naukowców z Yad Vashem „minimalizowanie roli Polaków w prześladowaniach Żydów jest obrazą nie tylko dla prawdy historycznej, ale i dla pamięci o bohaterstwie Sprawiedliwych wśród Narodów Świata”. Instytut ostatecznie potępił równe traktowanie antysemityzmu i antypolonizmu.
Jak pan ocenia znaczenie edukacji młodych Izraelczyków w szkole na temat Polski?
Wycieczki izraelskich licealistów do Polski w celu odwiedzenia byłych obozów zagłady, od końca lat 80. stały się dla nich rodzajem obrządku inicjacyjnego, podobnie jak obowiązkowa służba wojskowa. Około 40 tysięcy młodych ludzi co roku odbywa tę pielgrzymkę do Polski. Podróże te od dawna są kwestionowane przez dyrektorów szkół i naukowców.
Dlaczego?
Niektórzy zastanawiają się nad zdolnością młodych ludzi do zrozumienia przeszłości poza odczuwaniem emocji, bo brakuje im kontekstu historycznego. Ale przede wszystkim szkodliwe jest zbyt nacjonalistyczne podejście do tych wyjazdów. Bylibyśmy zaskoczeni niewiedzą młodych Izraelczyków, ale i dorosłych na temat losu Polski w czasie II wojny światowej. Kto wie na przykład, że oprócz trzech milionów polskich Żydów zginęły prawie dwa miliony Polaków?
Bylibyśmy zaskoczeni niewiedzą młodych Izraelczyków, ale i dorosłych na temat losu Polski w czasie II wojny światowej. Kto wie na przykład, że oprócz trzech milionów polskich Żydów zginęły prawie dwa miliony Polaków? | Piotr Smolar
Wydaje się, że odgrzewanie negatywnych emocji wobec Polaków jest dobrym paliwem wyborczym. Część polskiej opinii publicznej uważa, że izraelscy politycy grają antypolonizmem. To prawda?
Mówiąc delikatnie: Polska nie jest sprawą priorytetową w obecnej kampanii wyborczej. Kontrowersje były intensywne, ale tylko przez 48 godzin – to była spektakularna burza w szklance wody. Ulubionymi wrogami w okresie wyborczym są nie Polacy, a arabscy wyborcy uznawani przez izraelską prawicę za piątą kolumnę i lewica oskarżana o działanie na niekorzyść bezpieczeństwa narodowego. Konfrontacja opozycji z obozem Netanjahu jest bardzo brutalna. W niej Polska nie odgrywa ważnej roli.