Szanowni Państwo,

7,5 procent – taki odsetek ankietowanych uważa, że ksiądz Henryk Jankowski zasługuje na pomnik. Przeciwnego zdania jest 57 procent respondentów, a opinii w tej kwestii nie ma niemal 4 na 10 pytanych. Już ten jeden sondaż pokazuje, jak „kontrowersyjną osobą” jest były proboszcz parafii pod wezwaniem świętej Brygidy w Gdańsku. I to także dla polskich konserwatystów.

Dokładnie tymi słowami – „kontrowersyjna osoba” – określił Jankowskiego w ostatnim wywiadzie dla RMF FM Jarosław Kaczyński, choć jednocześnie zastrzegł, że gest obalenia pomnika księdza „jest skandaliczny, powinien być odpowiednio potraktowany przez wymiar sprawiedliwości”. Co oznacza „odpowiednio potraktowany” i czy prezes PiS-u podziela zdanie 7,5 czy 57 procent ankietowanych, tego jednak na podstawie rozmowy stwierdzić nie podobna.

Wiemy natomiast, że żadnych wątpliwości nie ma w tej sprawie obecny przewodniczący „Solidarności” Piotr Duda, który już następnego dnia po obaleniu pomnika złożył kwiaty i modlił się pod pustym cokołem. Nie odniósł się do zarzutów na tle seksualnym. Duda zapowiedział natomiast, że „prałat tu był i tu będzie i nic tego nie zmieni”, a na tych, którzy chcą jego usunięcia, Duda i inni działacze „Solidarności” mają „zaczekać” pod pomnikiem. Trudno uwierzyć w to, iż nie przeszkadzają im ciemne strony odsłanianej przeszłości Jankowskiego.

Znany historyk profesor Andrzej Friszke twierdzi, że Jankowski nie tylko „był pedofilem i o tym wszyscy wiemy”, ale także „był agentem bezpieki zwłaszcza w latach 1980–1981, a na te wszystkie zarzuty mamy dowody”. Ujawniane fakty sprawiły, iż niektórzy radykalnie zmieniają zdanie na temat Jankowskiego. Przykładem tego, że można zmienić stosunek do postaci księdza, był zamordowany niedawno prezydent Paweł Adamowicz, który przed laty nie tylko służył jako ministrant w kościele świętej Brygidy, ale też wpłacił 3 tysiące złotych na budowę pomnika Jankowskiego. Mimo to w grudniu 2018 roku – czyli po publikacji reportażu Bożeny Aksamit cytującego ofiary Jankowskiego – Adamowicz mówił wyraźnie , że „w przestrzeni publicznej nie ma miejsca na pomnik księdza Henryka Jankowskiego”. Fundacja Nie lękajcie się, zajmująca się ujawnianiem przypadków pedofilii w Kościele katolickim i pomocą ofiarom, twierdzi, że zgłosiły się do niej trzy kolejne ofiary prałata.

A jednak, mimo tych wszystkich głosów, zeznań i dowodów, część dawnych znajomych prałata, jak jeden z fundatorów pomnika Grzegorz Pellowski, bezwarunkowo go broni. Jak się wydaje, polski Kościół ma większy kłopot z zajęciem stanowiska wobec problemu Jankowskiego i podobnych spraw niż Watykan. I nie chodzi tu o natychmiastowe przesądzenie o winie tego konkretnego księdza, ale o rozpoczęcie rozmowy z ofiarami, ujawnienie stanu wiedzy Kościoła i wytłumaczenie kontrowersyjnych działań hierarchów. Jak choćby słów ówczesnego biskupa Tadeusza Gocłowskiego, który już w 2004 roku wymusił na Jankowskim rezygnację z probostwa, a także pisał do księdza, że „poważny problem, który od kilku lat budzi mój niepokój, to twój stosunek do młodych mężczyzn, do chłopców, którzy stale kręcą się po plebanii”.

Ta niechęć do rozmowy nie tylko o tym, ale także o innych, bezwzględnie potwierdzonych przez sądy czynach pedofilskich polskich księży, kontrastuje ze słowami papieża Franciszka, który otwarcie mówi o przypadkach nie tylko pedofilii, ale także ukrywania sprawców i to z pomocą najwyższych władz kościelnych. Jak inaczej rozumieć słynną „anegdotę” papieża opowiedzianą dziennikarzom na pokładzie papieskiego samolotu? Przypomnijmy, Franciszek przyznał, że były papież Benedykt XVI opowiadał mu, jak to jeszcze jako przewodniczący Kongregacji Nauki i Wiary poszedł do Jana Pawła II z dowodami na przestępstwa seksualne i finansowe dokonywane w jakimś kościelnym „zgromadzeniu”. Po powrocie z tego spotkania kardynał miał powiedzieć do swojego asystenta: „Daj to do archiwum, wygrała druga partia”.

Pomóż nam tworzyć niezależną prasę.

Oczywiście sam Benedykt XVI i Franciszek nie odnieśli na polu walki z pedofilią spektakularnych sukcesów, ale zmianę przynajmniej na poziomie uznania problemu widać wyraźnie, czego ostatni synod poświęcony walce z pedofilią w Kościele jest najlepszym dowodem. Niektórzy są krokami Watykanu bardzo zbudowani. Szef Fundacji Nie lękajcie się, Marek Lisiński, twierdzi, że „Spotkanie biskupów w Watykanie to przełom”. Wiele innych ofiar do ewentualnych efektów synodu podchodzi o wiele bardziej sceptycznie, uznając, że są to jedynie puste deklaracje pozbawione konkretów.

Nie zmienia to faktu, że dwie czy trzy dekady temu taka dyskusja w ogóle nie była możliwa. Ale ujawnienie kolejnych licznych skandali pedofilskich w Bostonie, Pensylwanii, Chile czy Irlandii oraz idące za tym oburzenie wiernych, a także spadek prestiżu i wpływów lokalnych Kościołów zmuszają hierarchów z wielu państw do podjęcia działań.

Co będzie się działo dalej w Polsce?

Kościół katolicki w Polsce „wciąż ma, moim zdaniem, nadzieję, że przejdzie przez kryzys suchą stopą”, twierdzi dziennikarz Tomasz Sekielski w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim.

Sekielski kończy właśnie prace nad filmem dokumentalnym poświęconym pedofilii w polskim Kościele. Historie, które pojawią się w filmie i które przytacza w rozmowie, są wstrząsające. Szokują nie tylko same przestępstwa, ale właśnie aktywne próby tuszowania spraw przez hierarchów i obojętność samych wiernych. „Wciąż jest tak, że dla wielu osób – ze względu na chwalebne czyny w czasie PRL, ze względu na pamięć o Janie Pawle II czy ze względu na to, że jest wielu porządnych księży – masa ludzi mówi sobie: „To jednak Kościół. Zostawmy to”. Taki sposób myślenia trzeba przełamać. Tego Kościół boi się najbardziej”, mówi Sekielski.

I chyba nie jest to strach nieuzasadniony.

„W Polsce mamy do czynienia z momentem przełomu”, mówi socjolog Michał Łuczewski, w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem. „W sferze publicznej zawsze chcemy być po dobrej stronie i tworzymy rytuały, które oczyszczają nas ze zła. Kościół współtworzy naszą sferę publiczną – krzyż wisi przecież w parlamencie. Wyznacza on naszą religię publiczną. Teraz możemy mieć do czynienia z nową formą sfery publicznej, gdzie Kościół będzie reprezentował nie to, co dobre, ale to, co złe. W związku z tym sfera publiczna będzie oczyszczać się z samego Kościoła jako zmazy”.

Rozliczenie się Kościoła z problemami w naszym kraju może być jednak trudniejsze niż w innych miejscach, a to ze względu na wyjątkową rolę, jaką w świadomości Polaków zajmuje Jan Paweł II. „W Polsce Jan Paweł II jest postacią pomnikową i wydaje mi się, że nie dojrzeliśmy, by mówić o nim bez patosu, po prostu analizując ze zrozumieniem fakty”, mówi Artur Nowak, prawnik reprezentujący ofiary księży pedofili i współautor książki „Żeby nie było zgorszenia. Ofiary mają głos”, w rozmowie z Jakubem Bodzionym. „Desakralizacja tego autorytetu w Polsce jest dla wielu ludzi bardzo trudna”, twierdzi Nowak i to mimo że – jak określa on bez eufemizmów – pontyfikat papieża z Polski to „czas pedofilskiego karnawału i indolencji Watykanu”.

Inaczej widzi problem z rozliczeniem polskiego Kościoła, a przede wszystkim z przełamaniem obojętności wiernych znany pisarz i poeta Jacek Dehnel. Jego zdaniem, zasadnicza trudność w dokonaniu zmiany leży w specyfice polskiego katolicyzmu, skoncentrowanego przede wszystkim na powtarzalnych rytuałach, a nie dociekaniach etycznych i teologicznych. Z tego powodu rozważania na temat ewentualnego „bojkotu konsumenckiego” Kościoła katolickiego w Polsce – o którym pisał niedawno na naszych łamach Łukasz Pawłowski , a który miałby być po prostu realnym narzędziem wywierania na Kościół presji do podjęcia działań w sprawie skandali – nie mają większych szans powodzenia.

Czy to oznacza, że na zmianę nie ma szans?

„Nie wykluczam, że szersze procesy społeczne w końcu Polskę zsekularyzują”, pisze Dehnel, „ale w tym sensie wrogiem Kościoła w jego obecnej formie nie są wcale teologiczne i etyczne rozważania i wynikające z nich słuszne oburzenie świadomego, kierującego się słowami Jezusa laikatu, tylko niedzielne zakupy, grillowanie, rodzinne wyjście do kina. Inne formy codziennego przeżywania wspólnoty”.

Rzecz w tym, że odmowa rozliczenia się z coraz bardziej nabrzmiewającego problemu na dłuższą metę może mieć gorsze konsekwencje dla Kościoła niż otwarte się z nim zmierzenie. „Przez to właśnie, że Kościół się nie oczyszcza – poprzez strach, solidarność wewnątrzgrupową i poczucie bezkarności – że zaprzecza instytucjonalnej odpowiedzialności za tolerowanie grzechu i występku w swoich szeregach, traci ten moralny mandat, jeśli jeszcze jakikolwiek ma”, pisze doktor nauk prawnych Magdalena Grzyb z Uniwersytetu Jagiellońskiego w komentarzu, który opublikujemy w tym tygodniu.

Wreszcie w tradycyjnym wtorkowym felietonie Łukasz Pawłowski z „Kultury Liberalnej” odniesie się do polemik związanych z pomysłem ewentualnego „bojkotu konsumenckiego” Kościoła katolickiego. Autor wyjaśni dokładnie, jaką formę mógłby ów bojkot w Polsce przyjąć i jak pogodzić go z szacunkiem dla wiary.

Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”