Aura świętości, jaka w polskiej opinii publicznej otaczała papieża, przez wiele lat uniemożliwiała rzeczową dyskusję na temat tej postaci. Począwszy od długiej żałoby po śmierci w 2005 roku, zachwytów nad rzekomym fenomenem „pokolenia JP2” oraz patriotycznego i religijnego wzmożenia podczas beatyfikacji w 2011 oraz kanonizacji w 2014 roku wszelkie głosy podważające krystaliczny wizerunek Jana Pawła II były marginalizowane. Jeśli krytyka papieża w polskiej przestrzeni publicznej się pojawiała, to przeważnie wśród publicystów jednoznacznie lewicowych (choćby w tekście Tomasza Stawiszyńskiego w „Newsweeku” w 2011 roku) lub jako odprysk debat toczonych poza Polską (na przykład: wywiad „Przeglądu” z Giacomo Galeazzim z 2013 roku). Na nieskazitelnym wyobrażeniu o Janie Pawle II długo i z powodzeniem budował swoją pozycję polski Kościół katolicki. Papież Polak nie tylko wyświęcił znakomitą część polskiego episkopatu, ale i z wieloma biskupami i kardynałami przyjaźnił się osobiście.
Z czasem jednak mit naturalnie się kończy. Hierarchowie i otoczenie powiązane bezpośrednio z Janem Pawłem II nieuchronnie przemijają. Wyczerpują się więc możliwości obrony papieża prowadzonej przez ludzi znających go osobiście i przenoszących jego prywatne cnoty na pełniący przez niego urząd. Rysy na pontyfikacie są wzmacniane przez trwający kryzys pedofilski i niejasny stosunek Jana Pawła II do tego problemu w przeszłości. Dziś nawet konserwatywny, prawicowy portal wPolityce.pl zadaje w nagłówku artykułu pytanie o odpowiedzialność papieża za problem pedofilii i nie wskazuje jednoznacznych odpowiedzi. W obszernym sondażu zrealizowanym dla OKO.Press 32 procent respondentów odpowiedziało twierdząco na pytanie o odpowiedzialność papieża za „ukrywanie molestowania seksualnego i chronienie sprawców”.
Hierarchowie i otoczenie powiązane bezpośrednio z Janem Pawłem II nieuchronnie przemijają. Wyczerpują się więc możliwości obrony papieża prowadzonej przez ludzi znających go osobiście. | Piotr Kantor-Kozdrowicki
Podłoże zjawiska jest jednak szersze. W badaniu CBOS-u z końca zeszłego roku łącznie około 37 procent badanych negatywnie określiło sytuację Kościoła w Polsce. Dość zauważyć, że w równolegle prowadzonym dla Gazety.pl badaniu bardzo podobny odsetek opisał Jana Pawła II jako „człowieka”, a nie „świętego”. W tym samym badaniu zresztą zaskakuje odpowiedź na pytanie o przyjmowanie księdza po kolędzie (raz jeszcze: 35 procent niechętnych) oraz miejsce lekcji religii w szkole (aż 62 procent przeciw). Na wiele podobnych sondaży zwrócił uwagę Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej”, pisząc wręcz o „obyczajowym tsunami”, które trwale przekształca oblicze polskiego katolicyzmu . Można więc zauważyć, że stosunek do Jana Pawła II zmienia się proporcjonalnie z oceną polskiego Kościoła, a samo zjawisko działa dwustronnie. Papież Polak – jako postać coraz bardziej historyczna – traci siłę społecznego oddziaływania i polscy hierarchowie nie mogą nieustannie grzać się w blasku jego świętości. Zaś krytyka Kościoła jako instytucji sprzyja krytyce samego Wojtyły.
Obiektywna, prowadzona bez uprzedzeń i tematów tabu dyskusja nad spuścizną Jana Pawła II będzie nie tylko świadectwem dojrzałości Polaków, lecz także wyrazem szacunku dla samego papieża. | Piotr Kantor-Kozdrowicki
Aktualna sprawa nadużyć seksualnych wydaje się przyćmiewać generalną ocenę pontyfikatu Jana Pawła II. Wiele innych wątków, jak jego rygorystyczny konserwatyzm, pogłębiająca się z każdym rokiem posługi niechęć do współczesności („cywilizacja śmierci”) czy aprobata infantylnej ludowej pobożności (zwłaszcza opartej na kulcie maryjnym) to tematy, które w polskiej debacie publicznej trzeba wciąż porządnie przepracować. Zajęcie się nimi jednak wcale nie oznacza, że ostateczny sąd nad Janem Pawłem II będzie negatywny. Zasługi Karola Wojtyły tak dla odzyskania niepodległości w Polsce, jak i choćby dla wprowadzenia do nauki społecznej Kościoła nowych wątków (na przykład etyki pracy) pozostają niepodważalne. Obiektywna, prowadzona bez uprzedzeń i tematów tabu dyskusja nad spuścizną Jana Pawła II będzie nie tylko świadectwem dojrzałości Polaków, lecz także wyrazem szacunku dla samego papieża.