„Magiczna Biblioteka Bibbi Bokken” Josteina Gaardera i Klausa Hagerupa

Jest rok 1992. Kolejny ma być w Norwegii ogłoszony Rokiem Książki – w 1993 roku mija bowiem 350 lat od wydania w tym kraju pierwszego almanachu. To właśnie w związku z tym wydarzeniem nastoletnie kuzynostwo, Berit i Nils, zostaje uwikłane w intrygujące śledztwo dotyczące istnienia Magicznej Biblioteki. Mieszkający daleko od siebie, a jednocześnie bardzo ze sobą zżyci Nils i Berit, nie mają innej możliwości utrzymywania kontaktu, jak poprzez pisanie listów (tak, tak – internet i komunikatory nie były wówczas jeszcze w powszechnym użyciu!). Wybrali bardzo ciekawą formę korespondencji – przesyłają sobie zamykany na kluczyk brulion, który na zmianę uzupełniają, niejako tworząc w duecie własną książkę. A mają o czym pisać – po wakacjach zaczynają się im przytrafiać dziwne przygody, które, mimo dzielącej kuzynostwo odległości, są ze sobą wyraźnie powiązane. Krok po kroku młodzież zbliża się do rozwiązania bibliofilskiego dreszczowca – tak bowiem przez większość czasu odbierają niezwykłe wydarzenia wokół rzekomej magicznej biblioteki i tajemniczej postaci niejakiej Bibbi Bokken.

Książka trzyma w napięciu nawet dorosłego czytelnika – mnie w każdym razie wciągnęła po uszy. Domyślając się poniekąd, dokąd zmierza intryga, nie mogłam jednak rozszyfrować skomplikowanej układanki, jaką sklecili autorzy – Jostein Gaarder i Klaus Hagerup. Bardzo też podobała mi się przedstawiona przez nich relacja dwojga młodych ludzi oraz potraktowanie książki jako skarbu, wręcz świętości. Znajdziemy tu sporo odniesień do literatury: poezji, prozy, klasyki, modernizmu. Zachęty do czytania i do… pisania! Bo przecież „większość książek nie została jeszcze napisana” [s. 213], a to właśnie dzieci, zdaniem Bibbi Bokken, tworzą „język jutra” [s. 179].

Książka:

Jostein Gaarder, Klaus Hagerup, „Magiczna Biblioteka Bibbi Bokken”, il. Dana Maczyńska, tłum. Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2018.

 


„Jestem dzieckiem książek” Olivera Jeffersa i Sama Winstona

„Jestem dzieckiem książek” to efekt współpracy znanego ilustratora Olivera Jeffersa (ostatnio ukazał się jego autorski picturebook „Tutaj jesteśmy. Wskazówki dla mieszkańca planety Ziemia”, zrecenzowany przeze mnie w 527 numerze Kultury Liberalnej [https://kulturaliberalna.pl/2019/02/12/krzysztof-rybak-recenzja-ksiazki-tutaj-jestesmy-kl-dzieciom/]) oraz artysty wizualnego Sama Winstona, debiutującego w roli twórcy książki obrazkowej. Ta niezwykła wizualna opowieść o książkach intryguje od pierwszej chwili, okładka przedstawia bowiem zamyśloną dziewczynkę siedzącą na opasłym tomie, zza którego wysypują się pierwsze zdania najważniejszych tekstów kultury dziecięcej, w tym „Alicji w Krainie Czarów”, „Piotrusia Pana i Wendy” czy „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”. W środku czeka natomiast porywająca i inspirująca opowieść o sile wyobraźni i potędze literatury. Historia tylko z pozoru jest krótka, łatwa i przyjemna. Jeffers i Winston stworzyli dzieło warte dłuższego namysłu, warstwę graficzną tworzą bowiem nie tylko narysowane przyjemną kreską postaci, ale też kształty złożone z fragmentów klasyki dziecięcej, jak choćby „morze” cytatów z „Przypadków Robinsona Crusoe” i „Podróży Guliwera” czy tworząca się na jego powierzchni „fala” z „Przygód Sindbada Żeglarza” i „Doktora Dolittle”. Kolejne mniej lub bardziej fantastyczne przestrzenie stają się tłem wędrówki dziewczęcej bohaterki (tytułowego „dziecka książek” pochodzącego ze świata opowieści), która zabiera spotkanego po drodze chłopca w pełną przygód podróż.

Bazą „Jestem dzieckiem książek” autorzy uczynili fragmenty najbardziej znanych utworów stanowiących kanon literatury dziecięcej (pierwotnie pisanych czasem z myślą o odbiorcy dorosłym, ale przyswojonych przez dziecięcych czytelników). Dla mniej spostrzegawczych i oczytanych podpowiedź stanowi wyklejka wskazująca konkretne utwory, które „budują” kolejne sceny. Autorzy wskazują na niezwykłą moc opowieści, które czynią nasz świat piękniejszym, ale też ukazują, że codzienne sytuacje, z pozoru zwyczajne, mogą nabrać niesamowitości, kiedy odpowiednio je opiszemy. Ten fascynujący picturebook Jeffersa i Winstona stanowi nie tylko inspirującą opowieść dla młodych, ale również ciekawy eksperyment artystyczny grający z wieloma tekstami kultury, i bez wątpienia zachwyci również dorosłych.

Książka:

Oliver Jeffers, Sam Winston, „Jestem dzieckiem książek”, tłum. Agata Mietlicka-Osadowska, Wydawnictwo Tekturka, Lublin 2018.

 


„O dziewczynce, która chciała ocalić książki” Klausa Hagerupa

Anna z opowieści Klausa Hagerupa „O dziewczynce, która chciała ocalić książki” uwielbia czytać i wykazuje się niezwykłą empatią wobec literackich bohaterów – zagłębiając się w lekturze, zawiera przyjaźnie i przysparza sobie wrogów. Jej czytelnicze doświadczenia porównać można z tymi życiowymi, różnica polega na tym, że te ostatnie nieco ją przerażają. Już wkrótce Anna ma skończyć 10 lat i bardzo boi się starości – tego, że kiedyś „zwiędnie jak liść jesienią” i w końcu „rozsypie się w pył”. Książki dodają jej odwagi, ponieważ pozwalają zapanować nad upływem czasu. Wystarczy zacząć czytać powieść od początku, żeby przywrócić życie ukochanym bohaterom.

Przyjaźń z pracownikami pobliskiej biblioteki – pogodną panią Monsen i tajemniczym panem Miltonem Bergiem – pozwalają Annie odnaleźć równowagę między fikcją i rzeczywistością. A przy okazji także zaangażować społeczność w pewną niedokończoną opowieść… Do jej ukończenia Hagerup zachęca także nas, czytelników. I nawet jeśli struktura narracji jest nieco naiwna, to poruszana problematyka niezwykle ważna, a dodatkowo ciekawie połączona z wątkiem autotematycznym czy kwestią aktywności czytelniczej.

Przednia wyklejka opowieści zilustrowanej przez Lisę Aisato przedstawia spowity szarością, gigantyczny regał z książkami. Wydaje się, jakby stanowił część ogromnej, opuszczonej biblioteki. Tylna wyklejka nie różni się niemal niczym od tej pierwszej, poza jednym znaczącym szczegółem: wysoka drabina prowadzi do jednej z półek, gdzie siedzi uśmiechnięta dziewczynka. Z książki, którą czyta, emanuje ciepłe, magiczne światło.

Niepozorna obecność zaczytanej postaci całkowicie odmienia ponurą bibliotekę z przedniej wyklejki – i o tym w rzeczywistości jest cała historia Hagerupa – o tym, jak ważny dla opowieści jest akt czytania, który niejako współtworzy tekst, wręcz daje mu nowe życie. „O dziewczynce, która chciała ocalić książki” proponuje młodemu odbiorcy refleksję nie tylko nad lękiem przed przyszłością, ale także – a może przede wszystkim – nad tym, na czym polega prawdziwe uczestnictwo w procesie narracji, zarówno tej literackiej, jak i tej nadającej sens naszym codziennym doświadczeniom.

Książka:

Klaus Hagerup, „O dziewczynce, która chciała ocalić książki”, il. Lisa Aisato, tłum. Iwona Zimnicka, wyd. Czarna Owca, Warszawa 2019.

 


„Najwyższa na świecie wieża z książek” Rocio Bonilli

„Proszę, proszę, proszę o skrzydła, które wzleciałyby naprawdę”, napisał Jerzyk w liście do Świętego Mikołaja. I marzył, śnił o lataniu. Wznieść się wysoko jak ptaki, których podniebny lot potrafił obserwować godzinami. Stać się samolotem, kreślącym smugi na niebie. Jerzyk próbował nawet sam skonstruować skrzydła – z papieru, kartonu, pierza. Żadne jednak nie pozwoliły mu poszybować. Na szczęcie nim zdążył podzielić los Ikara, mama powiedziała mu coś ważnego, co miało wkrótce zmienić całe jego życie. „Są inne sposoby, by latać, synku”. Po czym dała mu książkę.

„Najwyższa na świecie wieża z książek” hiszpańskiej ilustratorki Rocio Bonilli to przepiękny graficznie, wzruszający, a jednocześnie pełen humoru picturebook, który sprawdzi się znakomicie jako pierwsza książka o książkach i czytaniu. Duży format, pełne rozmachu pełnostronicowe ilustracje, spora dawka śmiechu i jeszcze większa wyobraźni – to wszystko z pewnością spodoba się już kilkulatkowi, zachwyci też starsze dzieci i dorosłych. Dla książkowych wyjadaczy prawda zawarta w tej historii okaże się oczywiście truizmem, ale czyż to nie wspaniałe, patrzeć, jak ktoś właśnie odkrywa ją dla siebie? „Dzięki opowieściom [Jerzyk] mógł podróżować do dalekich krajów, odkrywać ciekawostki historyczne, poznawać nowych ludzi lub wyobrażać sobie światy, które tak naprawdę nie istnieją”. Fascynujące jest obserwowanie przemiany Jerzyka w zaangażowanego czytelnika. Widzimy, że chłopiec zaczyna czytać we własnym ogródku i nagle znajduje się gdzie indziej – jest w dżungli, w kosmosie, w brzuchu wieloryba, rozmawia z Małym Księciem i z Yeti. Nie ma dość przygód! Chce więcej – w końcu apetyt rośnie w miarę czytania. Cała rodzina ujęta czytelniczą pasją Jerzyka znosi mu kolejne książki, z których powstaje coraz wyższa i wyższa wieża. Na jej szczycie Jerzyk buja w obłokach, lata! W wyobraźni odwiedza najodleglejsze krainy. Jego marzenie się spełniło.

I to mógłby być finał tej historii, sam w sobie przecież już bardzo budujący. Ale jest coś jeszcze, końcowe przesłanie, za które ogromnie polubiłam tę książkę. Otóż Jerzyk po pewnym czasie odkrywa, że choć uczucie dryfowania w przestworzach i zwiedzania nowych światów jest fantastyczne i niepowtarzalne, to jeszcze wspanialsze jest dzielenie się tym doświadczeniem z innymi. A wtedy postanawia zejść z wieży i opowiedzieć mamie o wszystkim, co w książkach przeczytał.

Książka:

Rocio Bonilla, „Najwyższa na świecie wieża z książek”, tłum. Beata Haniec, wyd. Papilon, Warszawa 2019.

 

***

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.