Tomasz Sawczuk: Czy po zimie dla lewicy przychodzi Wiosna?
Jan Sowa: Mam problem, kiedy mówi się, że Wiosna to nowa lewica. Dla mnie to są nowi liberałowie. Zresztą widać przepływy elektoratu – tylko niewielka jego część przeszła do Wiosny z lewicy, a najwięcej wyborców trafiło do niej z Platformy. Oczywiście, są to liberałowie, tacy jacy powinni być, a więc bez cudzysłowu, w przeciwieństwie do PO.
To w czym problem?
Wiosna jest dla mnie wiarygodna, gdy chodzi o sprawy światopoglądowo-obyczajowe. Wiem, że będzie walczyć z Kościołem czy starać się o równouprawnienie obywateli. To słuszne postulaty, ale same w sobie stanowią agendę liberalną, a nie lewicową.
Ona w Polsce wygląda na lewicową, bo u nas wszystko przesunięte jest o jeden poziom: faszyści wydają się konserwatystami, konserwatyści liberałami, liberałowie socjaldemokratami, a socjaldemokraci bolszewikami. W takiej panoramie Wiosna rzeczywiście wypada lewicowo. Ale, szczerze mówiąc, nie wiem, czego się po tej partii spodziewać w sprawach społeczno-gospodarczych.
W Polsce faszyści wydają się konserwatystami, konserwatyści liberałami, liberałowie socjaldemokratami, a socjaldemokraci bolszewikami. | Jan Sowa
To znaczy?
Z jednej strony mamy propozycje redystrybucyjne, takie jak postulat poprawy transportu w mniejszych miejscowościach czy polepszenia usług publicznych. Z drugiej strony Biedroń proponuje, żeby państwo opłacało usługi medyczne w prywatnych szpitalach. To neoliberalizm. A gdy mówi o politykach, którzy go inspirują, to na pierwszym miejscu wymienia Hillary Clinton; to właśnie typowy przykład połączenia liberalizmu obyczajowego z ekonomicznym. Słyszę, że Biedroń będzie odbudowywał Europę z Emmanuelem Macronem. Wolne żarty!
Mówi się o tym, że intelektualne zaplecze Wiosny to lewicowa Fundacja Kaleckiego, tymczasem partia ta nie potrafi zdobyć się na postulat podniesienia podatków. Co więcej, politycy Wiosny wypowiadają się o podnoszeniu podatków w taki sposób, jakby można było podnosić tylko PIT. Tymczasem podstawowy postulat Michała Kaleckiego polegał na tym, by opodatkować kapitał, a nie pracę. O tym w przekazie Wiosny w ogóle nie ma mowy. Słychać tylko zachowawczy argument, że Polacy nie chcą podnoszenia podatków. Jeśli będzie mówiło się do nich w ten bałamutny sposób, to oczywiście zawsze tak będzie. Polityka powinna polegać również na przekonywaniu innych do własnego zdania, a nie tylko na dostosowywaniu się do panujących opinii.
I to jest w przypadku Wiosny taktyka wyborcza czy światopogląd?
Właśnie nie mam pojęcia, z czego to wynika i dlatego uważam Wiosnę za niewiarygodną pod względem społeczno-gospodarczym. Może są liberalni ekonomicznie i po prostu ukrywają to pod płaszczykiem kilku wybiórczych haseł, które brzmią prosocjalnie, bo taki mamy polityczny Zeitgeist? A może liczą po cichu na poparcie biznesu, więc nie chcą irytować przedsiębiorców? Nie wiem. Trochę mi to wygląda na powtórkę z Ruchu Palikota: ludowi świeczkę i biznesowi ogarek. To nie jest sposób na budowę wiarygodnej formacji politycznej.
[promobox_publikacja link=”https://bonito.pl/k-90669821-nowy-liberalizm” txt1=”Tomasz Sawczuk, Nowy liberalizm. Jak zrozumieć i wykorzystać kryzys III RP” txt2=”O książce napisali:
Książka Tomasza Sawczuka to największe intelektualne osiągnięcie szeroko rozumianego obozu liberalnego od czasu dojścia PiS-u do władzy. Jest świeża, intelektualnie dojrzała, łatwa w odbiorze i jednocześnie erudycyjna.
Michał Kuź, Klubjagiellonski.pl” txt3=”28,00 zł” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2019/02/nowy_liberalizm_okladka-423×600.jpg”]
Wiosna to sukces czy niewypał?
Obawiam się, że Wiosna będzie miała trajektorię podobną właśnie do Palikota, czyli będzie sensacją jednego sezonu wyborczego. Mówię to bez satysfakcji, bo sądzę, że uporządkowanie polskiej sceny politycznej poprzez powstanie formacji autentycznie liberalnej nie byłoby złe.
Z mojego doświadczenia w Razem wynika, że jednym z jej problemów było to, że poglądy członków partii rozciągały się od skrajnej lewicy aż po macronizm. Nie da się w sensowny sposób prowadzić polityki przy takim składzie aktywu. W tym sensie wraz z powstaniem Wiosny nastąpiło pewne wyklarowanie sceny – macroniści mogą pójść do Wiosny, a osoby, dla których ważne są kwestie materialno-socjalne, mogą znaleźć miejsce w Razem. W dłuższej perspektywie jest to bardziej funkcjonalne.
Ale poparcie Razem stoi w miejscu, więc może ta labilność Biedronia ma sens? Może „inna polityka” nie jest możliwa?
Może trzeba dłużej poczekać. Prawdziwą stawką zmiany politycznej w Polsce jest stworzenie partii, która przyciągnie wyborców PiS-u. Nie będzie to na pewno Wiosna, bo to może zrobić tylko partia, która będzie miała wiarygodną i daleko idącą propozycję socjalną. Roszady w obrębie formacji liberalnych to przeciąganie zbyt krótkiej kołderki.
Taka była intencja Macieja Gduli – żeby to Wiosna przekonała do siebie niektórych wyborców PiS-u. Miałoby to potwierdzać tezę z jego książki, według której istnieje taka część klasy ludowej, która przystanie na postulaty otwartości światopoglądowej, jeśli sformułować je w odpowiednim języku.
Wydaje mi się, że Gdula w swoim rozumowaniu myli dwie kwestie: czy wyborcom coś nie przeszkadza i czy coś ich zmobilizuje do oddania głosu. Ja bym się z nim zgodził, że jest część – nawet jeśli nie większość – klas ludowych, która nie jest uprzedzona do tego stopnia do praw kobiet czy mniejszości seksualnych, że nigdy nie zagłosują na formację, która ma je w programie. To nie są jednak sprawy, które mogłyby skłonić je do poparcia jakiejś partii, to nie są ich postulaty. W sprawach, na których im zależy, są one obsługiwane przez PiS i nic nie wskazuje na to, żeby Wiosna ich oczarowała.
Prawicowy populizm i liberalizm są ze sobą dialektycznie związane, więc pompowanie jednego z konieczności wzmacnia drugie. | Jan Sowa
Inna próba odpowiedzi na rządy PiS-u to Koalicja Europejska. Skoro Wiosna i Razem nie mają szansy na zwycięstwo wyborcze, to może droga, którą wybrał Schetyna, a wraz z nim SLD i Zieloni, jest najbardziej racjonalna?
Powiem szczerze, że gdy słucham wypowiedzi polityków z tych formacji albo gdy widzę, że „Gazeta Wyborcza” piórem Witolda Gadomskiego dalej ględzi o rozdawnictwie, to wydaje mi się, że liberalne centrum niewiele zrozumiało z tego, co dzieje się w Polsce, więc ich zwycięstwo niekoniecznie byłoby lepsze od wygranej PiS-u. Popatrz na Francję i nieszczęsnego Macrona: to miał być liberalny rycerz na białym koniu, który uratuje świat przed populizmem. Po protestach „żółtych kamizelek” widać doskonale, że jego rządy wygenerowały tylko dalsze problemy. To jest scenariusz, którego moglibyśmy spodziewać się w Polsce po wygranej Koalicji Obywatelskiej. Prawicowy populizm i liberalizm są ze sobą dialektycznie związane, więc pompowanie jednego z konieczności wzmacnia drugie.
Grzegorz Sroczyński mówił ostatnio w rozmowie z „Kulturą Liberalną”, że ton rozmowy o polityce społecznej tak bardzo zmienił się po 2015 roku, że nie ma już odwrotu, a ludzie Platformy w dużej mierze tę zmianę przyswoili, nawet jeśli nie chcieliby się do tego przyznać.
Byłoby świetnie, gdyby Sroczyński miał rację. Ale nie ma żadnych gwarancji, że zmiany w stronę bardziej równościowej polityki społecznej, które zaszły po 2015 roku, nie zostaną odwrócone, a przynajmniej zatrzymane. Co więcej, wydaje mi się, że jeśli przyjdzie kryzys i trzeba będzie reagować w sposób instynktowny, to politycy Platformy szybko wrócą do dawnych nawyków. Zacznie się polityka cięć, na której w pierwszej kolejności ucierpią najbiedniejsi, idąca w parze z niszczeniem lewicowych narracji poprzez straszenie gułagami albo przynajmniej bankructwem finansów publicznych. A to da nowe paliwo populistycznej radykalizacji, przez co w kolejnych wyborach będziemy mieć PiS do kwadratu. Z tej karuzeli można wysiąść tylko na lewą stronę.