15 maja światowe media obiegła informacja, że od końca kwietnia w Chinach nie ma dostępu do całej Wikipedii. Strona została zablokowana przez władze, a portalowi nie udało się uzyskać żadnego oficjalnego uzasadnienia czy wyjaśnienia decyzji. Co prawda chińska wersja Wiki padła ofiarą cenzorów już w 2015 roku, a dostęp do innych wersji też czasem był mocno utrudniony, ale zablokowanie wszystkich języków – kto w Chinach czyta Wiki po polsku czy węgiersku?! – pokazuje, że wkraczamy w nowy etap zamykania chińskiego internetu. Wikipedia dołączyła do zacnego grona wykluczonych – Facebook, Instagram, Twitter, YouTube, Google… Co więcej, blokady nie działają już wyłącznie jednostronnie – władza nie tylko dba o swoich obywateli, chroniąc ich przed zgnilizną z Zachodu, coraz częściej chińskie strony po zidentyfikowaniu cudzoziemskiego IP stają się niedostępne. Coraz trudniej oglądać chińskie seriale, słuchać radia, czytać prasę czy korzystać z baz danych.

W mediach pojawiły się hipotezy, że całkowita blokada Wikipedii to ruch wyprzedzający – niedługo wypada 30. rocznica wydarzeń na Tian’anmen, a przed wrażliwymi politycznie okazjami władze chińskie zwyczajowo przykręcają śrubę i idą prewencyjną szeroką ławą po mediach, dziennikarzach i internecie. Tym razem może to być jednak nie czasowa niedogodność, ale zmiana na stałe i kolejna oznaka zamykania się Chin i konsekwentnego wdrażania polityki kontroli nad narracją.

Władze chińskie albo uwierzyły w swoją propagandę i odrzucają głosy odrębne jako kłamliwe, albo w nią nie wierzą, ale myślą, że taką wizję świata trzeba pokazywać własnym i cudzym obywatelom. Dlatego prewencyjnie likwidują i blokują źródła zgorszenia i prezentowania informacji sprzecznych z linią partii. | Katarzyna Sarek

„Dobrze snuć chińską opowieść” [jianghao Zhongguo gushi] – to jedna z strategii mających na celu zmianę sposobu mówienia o Chinach. Hasło, które zaczęło się pojawiać w oficjalnych wypowiedziach urzędników od 2008 roku, zakłada narzucenie światu innego języka, nowych pojęć lub już znanych, ale o zmienionym znaczeniu. Ofensywa chińskich mediów rządowych w świecie, płatne artykuły w prasie (w Polsce w publikacji tekstów sponsorowanych przez ambasadę chińską specjalizuje się „Rzeczpospolita”), wprowadzanie do obrotu międzynarodowego nowych fraz i wyrazów zapisywanych w pinyinie – metodą małych kroczków władze z Pekinu konsekwentnie zmieniają słownictwo, którymi są określane Chiny. Koniec skojarzeń o pracy za miskę ryżu, biedzie czy tandecie, teraz mówimy o światowym mocarstwie, Nowym Jedwabnym Szlaku, chińskim śnie, współpracy w duchu win-win, Made in China 2025. Sam przewodniczący Xi Jinping (Chinom już udało się przekonać świat, że ich przywódcę należy nazywać prezydentem, choć wcale takiego tytułu nie posiada…) napisał książkę pod tytułem „Xi Jinping snuje opowieści”. Takich publikacji zresztą jest już na pęczki, autorzy prezentują w nich sposób, w jaki powinno się mówić o Chinach. Niewygodne pojęcia jak demokracja czy prawa człowieka wystarczy wzbogacić o „z chińską charakterystyką” i już można nadawać im nowe znaczenia, autonomię zmienić na terroryzm, a mniejszości narodowe zawsze łączyć w kolokację z „harmonijnym współżyciem”. Powstaje wtedy obraz Chin spójny i piękny – starożytny kraj bez problemów narodowościowych czy społecznych, potężny, ale pokojowy i nigdy nie atakujący sąsiadów, dążący do harmonii, przyjacielski i szlachetny, bo nawet organizując Nowy Jedwabny Szlak, myśli o dobrobycie całego świata, a nie własnym.

Powtarzane w nieskończoność zdania w pewnym momencie stają się oczywistością dla powtarzającego, który zaczyna w nie wierzyć szczerze i entuzjastycznie. A gdy ktoś nagle zaczyna kwestionować, zadawać pytania, podważać twierdzenia – reaguje niedowierzaniem i niekiedy agresją. Władze chińskie albo uwierzyły w swoją propagandę i odrzucają głosy odrębne jako kłamliwe, albo w nią nie wierzą, ale myślą, że taką wizję świata trzeba pokazywać własnym i cudzym obywatelom. Dlatego prewencyjnie likwidują i blokują źródła zgorszenia i prezentowania informacji sprzecznych z linią partii.

W języku chińskim istnieje pojęcie zhengyou [诤友] oznaczające przyjaciela, który potrafi powiedzieć niemiłe prawdy, zganić za niewłaściwe zachowanie, doradzić słuszne, choć nie zawsze łatwe i przyjemne, rozwiązania. Od nas zależy, jak potraktujemy jego głos – odrzucimy z gniewem, jako niesłuszną krytykę i dowód nielojalności, czy też po namyśle docenimy troskę i odwagę przyjaciela, który mając na celu nasze długofalowe dobro ośmiela się zranić nasze ego i wzbudzić gniew. Modelowym zhengyou był doradca cesarski Wei Zheng, który w VII wieku n.e. doradzał cesarzowi Taizongowi. Nie oszczędzał swojego władcy – śmiało piętnował, zalecał i odradzał. Gdy Wei Zheng zmarł, pozbawiony mądrości podwładnego cesarz powiedział: „Gdy brąz służy ci za lustro, widzisz, czy twe szaty nie są w nieładzie, gdy historia służy ci za lustro, możesz zrozumieć swe porażki i zwycięstwa, gdy człowiek służy ci za lustro, możesz zrozumieć, co właściwe, a co zgubne. Wei Zheng umarł, straciłem me lustro!” [夫,以铜为镜,可以正衣冠;以史为镜,可以知兴替;以人为镜,可以知得失。魏征没,朕亡一镜矣!].

Wei Zheng umarł dawno temu i nikt już o nim nie pamięta.