Szanowni Państwo,
„Koniec liberalizmu!”, „Precz z liberałami!” – i tak dalej…
W ostatnich latach przyzwyczailiśmy się do diagnozy politycznej, której tego typu sformułowania są emanacją. Wiele zastanawiano się nad politycznymi sukcesami populizmu oraz kryzysem liberalnej demokracji. W dyskusjach tych wskazywano zazwyczaj, że populistyczna polityka prowadzi do sytuacji, w której to właśnie liberalizm znalazł się w odwrocie. A nawet schodzi już do grobu.
Zbyt mało uwagi poświęcano dotąd innemu zjawisku, które wydaje się równie istotne, jeśli nie ważniejsze. Sukcesy prawicowego populizmu w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy Polsce nie stanowią bezpośredniego zagrożenia dla idei liberalnych, ponieważ te funkcjonują w opozycji do niego. Tymczasem doprowadziły do tego, że to tradycyjna myśl konserwatywna znalazła się w odwrocie.
Prawicowi politycy chętnie zrzucają odpowiedzialność za kryzys liberalnej demokracji na zaniechania liberałów. Wedle obiegowej opinii, populiści odwołują się do gorzej uposażonych wyborców, których interesy zostały zaniedbane przez rządzących dotąd polityków. Prawica mówi także o popularnej reakcji na ekscesy tak zwanej „polityki tożsamości”, która promowała prawa mniejszości.
Ale narodziny współczesnego populizmu w wielu przypadkach wiązały się z długotrwałym procesem radykalizacji partii prawicowych. Nietrudno o przykłady. W niedawnym artykule „The New York Times” pokazywał, jak radykalizacji ulegał w ostatnich dekadach program amerykańskiej Partii Republikańskiej, która jest dzisiaj zakładnikiem ekscesów Donalda Trumpa – radykała, który przejął ją z zewnątrz.
Na podobne zjawisko wskazuje raport magazynu „The Economist” na temat współczesnego konserwatyzmu. Wbrew twierdzeniu o tym, że populiści rozwiązują zaniedbane problemy społeczne, z badań wynika, że rasistowskie przekonania wyborcy pozwalają przewidzieć głos oddany na Donalda Trumpa w większym stopniu niż zasobność portfela (uwaga: wyborca Trumpa był średnio bardziej zamożny niż wyborca Hillary Clinton!). Autorzy raportu wskazują na fakt, że postaci funkcjonujące wcześniej na marginesie prawicy, dzisiaj tworzą jej trzon, a konserwatyzm musi się obecnie mierzyć z reakcyjnym nacjonalizmem.
Problem radykalizacji prawicy dotyczy także polskiej polityki. W książce „Nowy liberalizm” Tomasz Sawczuk prześledził, jak zmieniały się w ciągu trzech dekad poglądy polityczne Jarosława Kaczyńskiego – obecnie są one posunięte znacznie dalej na prawo niż w przeszłości.
Wówczas lider PiS-u posługiwał się w analizach politycznych marksistowskimi kategoriami, podobnie jak dziś, jednak chciał uchodzić za stosunkowo umiarkowanego chadeka. Współcześnie Kaczyński pozwala sobie na ostre sformułowania pod adresem imigrantów i mniejszości seksualnych.
Co na to wszystko sami konserwatyści?
Jak pisał w książce Sawczuk, można pomyśleć, że znaleźli się oni w klinczu. Z jednej strony, polityka populistów polega na „niszczeniu instytucji, premiowaniu nieufności, odwoływaniu się do nacjonalistycznych klisz. W dłuższej perspektywie będzie ona skutkować rozkładem moralności, ograniczać zakres naszych powinności do lojalności wobec bliskich oraz posłuszeństwa wobec władzy”. Z drugiej strony, wskazywał, „konserwatyści raczej nie mają dzisiaj alternatywy” – ponieważ radykałowie przejęli ich partie!
W aktualnym numerze „Kultury Liberalnej” rozmawiamy o współczesnym konserwatyzmie z ideowymi i politycznymi przedstawicielami polskiej prawicy. Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Andrzeja Dudy, przekonuje w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem, że PiS jest partią konserwatywną „względem wzorca cywilizacji łacińskiej”, ale rewolucyjną „w stosunku do faktycznego ładu III RP”. Zybertowicz opowiada o tym, na czym polega jego konserwatyzm, rozmówcy poruszają w dyskusji także kwestie stosunku prawicy do środowisk LGBT oraz problem PiS-owskiego ataku na sądy – dbałość o stabilne instytucje to przecież ważny składnik tradycji konserwatywnej.
Z kolei popularna blogerka o konserwatywnych poglądach, Kataryna, twierdzi w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim, że sposób sprawowania rządów przez PiS wcale nie jest dobrą wiadomością dla konserwatystów. Porównuje ona obecną sytuację do niegdysiejszego problemu lewej strony: „Przez długie lata fakt, że to SLD był uznawany za jedyną partię lewicową, nie pomagał lewicy jako światopoglądowi”.
W numerze publikujemy także ankietę, w której ideowi przedstawiciele strony konserwatywnej: Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej”, prezes Klubu Jagiellońskiego Piotr Trudnowski, a także publicysta „Nowej Konfederacji” Stefan Sękowski, odpowiadają na pytanie: „Czy nie jest tak, że współczesny populizm miażdży konserwatyzm, a nie liberalizm?”. Po odpowiedzi zapraszamy do tekstu!
Wkrótce opublikujemy także artykuł Kazimierza Michała Ujazdowskiego, który szuka inspiracji dla polskiego konserwatyzmu w XXI wieku w myśli Adolfa Bocheńskiego. W starciu ze współczesnymi odmianami populizmu należy zatem odwołać się do intelektualnych zasobów z własnej przeszłości. I regenerować państwo polskie. Ujazdowski wraz z Pawłem Zalewskim pisali ostatnio w tekście krytycznym wobec rządów PiS-u o tym, że potrzebna jest opozycja wychodząca z pozycji konserwatywnych (w artykule „Docenić wreszcie państwo” [„Rzeczpospolita” z dnia 25 lipca br.]).
Na koniec warto zwrócić uwagę na jeszcze jedno. Podkreślając odpowiedzialność liberałów za narodziny populizmu, prawicowi politycy i komentatorzy gorliwie zdejmują z siebie odpowiedzialność za radykalizację agendy partii konserwatywnych. Zamiast krytykować liberałów z pozycji rozczarowanych recenzentów, powinni przystąpić do nich, aby wzmocnić obóz liberalny. Albo zająć się odzyskaniem własnych partii z rąk radykałów.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”