Z „Don Giovannim” Wolfganga Amadeusza Mozarta łatwo nie jest. Najpierw należy się zdecydować na którąś wersję dzieła (praską albo wiedeńską, a może kombinację obu, bo i tak często się go grywa). Potem trzeba zdecydować, czy wolimy w tytułowej roli basa, takiego jak Ezio Pinza, Cesare Siepi albo George London, czy może barytona, jak choćby Thomas Allen czy Dietrich Fischer-Dieskau. Problemy z „Don Giovannim” na tym się nie kończą, a w zasadzie dopiero zaczynają.

Nagrań tej opery jest multum. Nasz apetyt na tę operę zaspokaja w dużej mierze to, które powstało w Berlinie w 1958 roku pod batutą Ferenca Friscaya (1914–1963). Mimo że jest to jedno ze sztandarowych mozartowskich nagrań wytwórni Deutsche Grammophon (DG) z lat 50., to obecnie raczej nie należy do najpopularniejszych. Może sytuacja ta ulegnie nieco zmianie dzięki temu, że DG kilka tygodni temu ponownie wprowadziła je na rynek – tym razem w cyfrowym zapisie wysokiej jakości na płytach CD oraz w formacie blu-ray.

Od końca lat 40. przez większość czasu Fricsay pracował w Berlinie. Zmarł przedwcześnie w wyniku choroby, dożywszy zaledwie 48 lat, a w swojej relatywnie krótkiej karierze sporo uwagi poświęcił muzyce Mozarta, zwłaszcza w latach, kiedy współpracował z Deutsches Symphonie-Orchester Berlin (do 1956 roku działającą pod nazwą: Rundfunk im Amerikanischen Sektor Symphonie-Orchester, a do 1993 Radio-Symphonie-Orchester Berlin). Z tym też zespołem zrealizował większość nagrań studyjnych, w tym także Mozartowskich jak: „Uprowadzenie z Seraju”, „Czarodziejski flet”, „Wesele Figara” i „Don Giovanni”, „Requiem d-moll”, czy „Wielka msza c-moll”, żeby wymienić tylko te wokalno-instrumentalne.

Fricsay zgromadził wokół siebie również zespół pierwszorzędnych solistów, którzy potrafili sprostać jego wymaganiom. Niewątpliwie do jego ulubionych śpiewaczek należała Maria Stader, urodzona tak jak i on w Budapeszcie. Artystka ta miała kilka specjalności; jedną z nich były wykonania koncertowe repertuaru oratoryjno-kantatowego (szczególnie kantat Bacha). Mimo iż w jej bogatej dyskografii nie brakuje wspaniałych interpretacji dzieł operowych Pucciniego, Bizeta czy Donizettiego, a zwłaszcza Mozarta, które stały się inną jej specjalnością, Stader świadomie, choć poniekąd z konieczności, unikała sceny operowej ze względu na swój bardzo niski wzrost. Z tego powodu, a także dzięki fonogenicznemu głosowi wyspecjalizowała się w nagraniach studyjnych. We współpracy z Fricsayem stworzyła swoje najlepsze kreacje. W przypadku nagrania „Don Giovanniego” na pierwszy rzut ucha wydawać by się mogło, że obsadzenie w roli Donny Elwiry właśnie Stader, kojarzonej raczej z rolami lirycznymi albo koloraturowymi, to nieco ryzykowny pomysł, ale śpiewaczka z niebywałym wyczuciem dramaturgicznym podeszła do tej roli mezzo carattere (pół dramatycznej, pół komicznej) i z maestrią wybrnęła z jej wokalnych zawiłości. Nie jest to jednak koniec solistycznych osobliwości tego nagrania.

Fricsay wpadł bowiem na pomysł, by powierzyć partię Donny Anny genialnej odtwórczyni… Donny Elwiry – Senie Jurinac. I był to pomysł znakomity, ponieważ zaowocował jedną z najlepszych studyjnych rejestracji roli Donny Anny. Piotr Kamiński w leksykonie „Tysiąc i jedna opera” poniekąd słusznie zauważa, że Donna Anna to jedna z najgorzej obsadzanych w nagraniach studyjnych ról w historii, ale zupełnie inaczej przedstawia się to w nagraniach spektakli na żywo. Być może dokonania Seny Jurinac jako Elwiry (co dokumentują liczne nagrania) prześcigają jej kreację jako Donny Anny, a zatem Kamiński nie zwraca na nie uwagi, ale naszym zdaniem pozostaje ona jedną z tych śpiewaczek, które ratują studyjną renomę tej nieszczęsnej Mozartowskiej bohaterki. Wpisując się w operową poetyką porównań i skrajności, można by powiedzieć, że to najlepsza Donna Anna, jaka wyszła ze studia nagraniowego.

To nie koniec atrakcji obsadowych. Jako Don Ottavio w nagraniu wystąpił znakomity szwajcarski tenor Ernst Haefliger, który nadał odtwarzanej przez siebie postaci tyle charakteru, że zdystansował pod tym względem zdecydowaną większość swoich poprzedników i następców. Na tym polu mógłby się z nim mierzyć bodaj jedynie Anton Dermota. Haefliger, to wytrawny stylista: nagrania obu, znacznie różniących się od siebie arii, napisanych przecież przez Mozarta dla dwóch różnych śpiewaków – „Dalla sua pace” oraz „Il mio tesoro” – to wyjątkowy popis wokalny. Haefliger zachwyca świetnym oddechem zwłaszcza w koloraturach, a także miękkim, ciepłym tembrem głosu. (Warto nadmienić, że z okazji setnej rocznicy urodzin artysty, która przypadła 6 lipca 2019 roku, DG wydało zestaw dwunastu płyt zawierający między innymi fascynujące nagrania Schubertowskich cykli: „Piękna młynarka”, „Łabędzi śpiew” i „Podróż zimowa”) .

Fricsay skrupulatnie dobrał wszystkich solistów – rolę tytułową zaśpiewał u niego trzydziestotrzyletni Dietrich Fischer-Dieskau. Jego Don Giovanni jest młodzieńczy i bezczelnie pewny siebie, wręcz przebojowy. Już kilka lat później Fischer-Dieskau zaprezentował odrobinę łagodniejszą wersję tego bohatera. Berlin w tym czasie został podzielony murem, a na fundamentach zniszczonego podczas nalotów w 1943 roku gmachu Deutsches Opernhaus przy Bismarkstrasse powstał nowy budynek Deutsche Oper Berlin. To właśnie podczas inauguracji tego nowego teatru 24 września 1961 roku Fischer-Dieskau wystąpił jako Giovanni pod batutą Fricsaya (zarejestrowany spektakl wyszedł na DVD:  Arthaus Musik 2011), reszta obsady względem nagrania studyjnego uległa jednak wymianie.

Nie mniej witalna od grupy młodych solistów, będących wówczas u szczytu swoich możliwości wykonawczych, jest w tym nagraniu Orkiestra Symfoniczna Radia Berlińskiego pod batutą Fricsaya. Chyba w żadnym innym nagraniu „Don Giovanniego” nie usłyszymy takiej dobrej artykulacji smyczków, oraz tak dźwięcznie brzmiącego drewna i klarownej blachy zwłaszcza w szybkich tempach.

Recytatywy tu zostały mistrzowsko nasycone muzyką i faktycznie przyspieszają nurt akcji, zamiast go spowalniać, jak zdarzało się to nierzadko w innych nagraniach. Fricsay znajduje w „Don Giovannim” odpowiedni sposób, by bez skrępowania i wdzięcznie ujawnić rodowód niektórych postaci tej XVIII-wiecznej opery, wywodzących się z komedii dell’arte – świetnym przykładem jest tu Karl Christian Kohn jako Leporello, nieprzerysowany, lecz nienachalnie zabawny.

Friscay, znany ze swojej wielkiej miłości do muzyki Mozarta, umiał dotrzeć do głęboko ukrytych w niej pokładów żywej dramaturgii – przy okazji otrząsnął z rokokowych peruk Mozartowskich bohaterów trochę pudru, a także trochę XIX-wiecznego kurzu, którym przyprószyli operę Mozarta na przykład E. T.A. Hoffmann oraz wykonawcy, którzy chcieli widzieć w „Don Giovannim” operę protoromantyczną. Mimo upływu lat i przyrostu liczby nagrań, ta interpretacja nie zestarzała się ani trochę, a pod względem poziomu wykonawczego dorównać Mozartowskiej ekipie solistów Fricsaya udało się niewielu późniejszym muzykom.

 

CD/BLU-RAY:

Wolfgang Amadeusz Mozart: „Don Giovanni”

Dyrygent: Ferenc Fricsay
Soliści: Dietrich Fischer-Dieskau, Walter Kreppel, Sena Jurinac, Ernst Haefliger, Maria Stader, Karl Christian Kohn, Ivan Sardi, Irmgard Seefried
Chór: RIAS-Kammerchor
Orkiestra: Radio- Symphonie-Orchester Berlin
Rejestracja z IX/X 1958 roku z Dahlem (Berlin)

Deutsche Grammophon, 2019