Jakub Bodziony: Dlaczego nasze jedzenie trafia do kosza?
Pascal Brodnicki: Bo kupujemy więcej, niż potrzebujemy. Bardzo często robimy zakupy bez przygotowanej wcześniej listy i w sklepie dajemy się skusić na różne oferty, wkładając do koszyka produkty, których tak naprawdę nie potrzebujemy. Przed wyjściem do sklepu powinniśmy zajrzeć do lodówki, sprawdzić, jakie produkty mamy, ustalić, co chcemy zjeść i uzupełnić potrzebne rzeczy, najlepiej na 1–2 dni do przodu. No i nie kupujemy „na głodnego”!
Czyli zakupy na więcej dni to zły pomysł?
Nie wszyscy mają czas i możliwości robienia zakupów codziennie, ale powinniśmy je robić możliwe jak najczęściej. Zresztą bardzo dużo rzeczy można kupić i trzymać w spiżarni czy szafkach przez wiele dni – ryże, makarony czy warzywa strączkowe. Najczęściej wyrzucamy jedzenie, bo robimy zakupy, nie wiedząc do końca, co chcemy ugotować. A kiedy wracamy do domu, to zakupy wypakowujemy zazwyczaj na przód lodówki czy spiżarni, więc zapominamy o tych produktach, które mieliśmy wcześniej w domu i to one najszybciej się psują.
To jak dbać o już zakupione jedzenie?
Powinniśmy je segregować, tak aby to z krótszym terminem przydatności do spożycia było zawsze z przodu. Warto pamiętać, że na przykład banany, jabłka czy papryka wraz z procesem dojrzewania uwalniają etylen, który przyspiesza dojrzewanie innych owoców i warzyw. Należy je trzymać osobno, na przykład w papierowej torbie. Inną rzeczą, która zauważyłem w wielu polskich domach, jest trzymanie ziemniaków obok cebuli. A to podstawowy błąd!
Dlaczego?
W ten sposób bardzo szybko zepsuje się nam jeden i drugi produkt.
Możemy też wykorzystać to sprytnie i jeżeli mamy twarde, niedojrzałe awokado, to ono szybciej będzie dobre, jeżeli postawimy je obok bananów czy jabłek. A gdy chcemy zahamować proces dojrzewania, to możemy włożyć owoc lub warzywo do mąki, przez co odcinamy je od wilgoci i dzięki temu możemy je dłużej przechowywać.
A co z datami ważności, którymi oznaczane są produkty? Po ich upływie powinno się je od razu wyrzucić?
Nabiał czy sery możesz jeść nawet miesiąc po upływie daty, którą wyznacza sanepid. Wystarczy tylko spróbować, czy jest dobry w smaku [śmiech]. Poza tym trzeba wykorzystywać w pełni żywność, którą przygotowujemy. Dlatego, zamiast wyrzucać „resztki” do kosza, warto zrobić z nich zapiekankę ryżową albo makaronową, pureé czy zupę typu krem. Opcji jest wiele, a najgorszą jest marnowanie jedzenia.
Dużo jedzenia wyrzuca się w restauracjach?
Raczej nie. Każdy porządny kucharz przykłada dużą wagę do żywności i dokładnie wie, ile jedzenia potrzebuje na przygotowanie każdej z porcji. Nie możemy też pozwolić sobie na marnowanie jedzenia, bo to oznaczałoby wyższe koszty dla restauratorów.
Na planie moich programów nigdy nic się marnowało, bo cała ekipa jadła to, co ugotowałem. Teraz sam prowadzę kanał „Tuba Smaku” i zawsze na koniec zdjęć rozdajemy wszystkie potrawy członkom ekipy. Czasem na planach reklamowych zostawało bardzo dużo jedzenia i wtedy dzieliliśmy to między siebie albo przekazywaliśmy odpowiednim organizacjom.
Pracowałeś nie tylko w polskich restauracjach, ale również w Stanach Zjednoczonych i Francji. Czy w tych krajach różnie podchodzi się do kwestii marnowania żywności?
Jeśli miałbym być szczery, to nie zauważyłem szczególnych różnic kulturowych w tym zakresie. Jedzenie wyrzucamy wszyscy i zależy to od naszych bardzo indywidulanych preferencji. Ze swojego doświadczenia wiem, że dużo osób woli wyrzucić jedzenie niż oddać je potrzebującym.
To świetny pomysł i bardzo się cieszę, że również w Polsce to prawo zaczęło w końcu obowiązywać. We Francji jest teraz wielki boom na sklepy, które sprzedają tylko rzeczy, które mają przekroczoną datę ważności. Myślę, że to byłby dobry następny krok.
Coraz popularniejszym trendem żywnościowym w państwach wysokorozwiniętych jest freeganizm. Obejmuje on zarówno poszukiwanie żywności już wyrzuconej do śmieci, ale także proszenie o nadmiarowe i niepotrzebne towary, zanim zostaną one wyrzucone przez restauracje czy hipermarkety.
Każdy ma prawo robić w życiu to, co chce. We Francji od lat ludzie zbierają na targach to, co zostaje sprzedawcom na koniec dnia. Jeżeli ktoś może sobie na tym zaoszczędzić i przy tym mniej jedzenia się zmarnuje, to mnie to w ogóle nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie.
To może być krok w dobrym kierunku, bo konsumujemy zdecydowanie zbyt dużo, a zasoby naszej planety się kończą. Od lat namawiam ludzi, żeby jedli mniej mięsa, bo w tej chwili 60 procent ziemi rolnej jest wykorzystywane pod uprawy paszy dla zwierząt, a 70 procent białka, które spożywamy, jest pochodzenia zwierzęcego. Warto zacząć od ograniczenia mięsa do 1–2 dni w tygodniu, a w pozostałe dni dostarczać białko na przykład z warzyw strączkowych, takich jak soczewica czy fasola. Poza tym, lepiej jeść mniej mięsa, a lepszej jakości.
Twoja dieta też się zmieniła?
Na pewno jem coraz mniej mięsa. W tym roku będę miał 43 lata i szczerze powiem, że jak odstawiłem trochę wędlin i mięsa, to zwyczajnie zniknął mi bojler z brzucha. Kiedyś ważyłem 107 kg, teraz mam 20 kg mniej, więc potwierdzam, że bycie wege się opłaca [śmiech]. W ciągu wielu lat swojej pracy stale obserwuje zmieniające się nawyki żywieniowe, w tym młodych ludzi i dzieci. Widzę, że nasza świadomość dotycząca jedzenia zmienia się na lepsze, więc jestem w tym temacie dobrej myśli.