Łukasz Pawłowski: Jakie są zagrożenia związane z siecią 5G?

Adam M. Segal: Ilość transferowanych danych będzie ogromna. Szczególnie poprzez urządzenia, które obecnie nie mają tak wysokiego poziomu zabezpieczeń, czyli tak zwany internet rzeczy, w tym autonomiczne samochody. Poza tym wszystko, co nowe, rodzi nowe zagrożenia.

Czyli jeżeli ta technologia pozwala nam na korzystanie z autonomicznych samochodów, to znaczy, że ktoś z zewnątrz, na przykład grupa hakerów, będzie mógł się włamać do tej sieci i przejąć kontrolę nad autem?

Raczej nie mówimy tutaj o przejęciu kontroli nad pojazdem, ale o spowodowaniu awarii całego systemu.

Dlaczego mamy się przy tym obawiać takich firm jak Huawei?

Amerykańskie władze argumentują, że chińskie firmy, w tym Huawei, są zależne od chińskiego rządu, który może od nich zażądać przekazania danych, którymi dysponują, albo zażądać zainstalowania określonego oprogramowania w ich urządzeniach w celach szpiegowskich lub ułatwiających przeprowadzenie ataku. Chińska ustawa z 2017 roku dotycząca działań wywiadowczych stwierdza, że każda organizacja i przedsiębiorstwo ma obowiązek pomocy chińskim służbom.

Huawei zaprzecza, że podejmował lub będzie podejmował takie działania, bo straci zaufanie klientów.

Oczywiście, firma stwierdziła, że nigdy nie przekazałby danych rządowi. Ale fakty są takie, że firmy telekomunikacyjne muszą odpowiadać na żądania władz. Tak jest chociażby w przypadku amerykańskich firm technologicznych, ale władze amerykańskie argumentują, że w Stanach Zjednoczonych dzieje się to zgodnie z określonymi, formalnymi procedurami prawnymi, które w Chinach po prostu nie istnieją.

W oświadczeniu Huawei możemy przeczytać, że firma odpowiada na zarzuty, poprzez zwiększenie swojej transparentności. Stworzyli „centra konsumenckie” w niektórych krajach europejskich, które można odwiedzić i przetestować wszystkie urządzenia. To nie wystarczy?

Nie. Podstawowym problemem jest to, że będzie pan musiał ciągle aktualizować oprogramowanie, bo bardzo duża część procesów będzie zachodziła w chmurach danych, które wymagają stałej aktualizacji. Amerykanie twierdzą, że przez to Chińczycy nie zapewnią dostatecznie wysokiego poziomu bezpieczeństwa danych. Brytyjczycy stwierdzili, że zdają sobie z tego sprawę, dlatego chcą odseparować urządzenia Huawei od swojej infrastruktury krytycznej. Amerykanie twierdzą, że to niemożliwe, bo te systemy są ze sobą mocno powiązane. I jeżeli Huawei będzie miał dostęp do jakiejś części sieci, to znaczy, że będzie miał też dostęp do całości infrastruktury.

Są też kraje, które podejmują bardziej radykalne działania. Australia, Nowa Zelandia czy Japonia zamknęły rynek technologii 5G przed Huawei. Dlaczego Europejczycy tego nie robią?

Myślę, że głównie chodzi tutaj o zależności gospodarcze i polityczne. Wiele krajów europejskich już teraz ma urządzenia Huawei w swoich sieciach, a ta firma jest liderem w zakresie prac nad 5G. Nie można tego zignorować, bo dzięki temu są tańsi od swoich głównych konkurentów: Ericssona i Nokii. Wiele krajów kalkuluje, że gospodarcze korzyści płynące z przyjęcia sieci 5G mogą być większe niż ryzyka związane z bezpieczeństwem, na które zwracają uwagę na przykład Amerykanie i Australijczycy.

Amerykańskie władze argumentują, że chińskie firmy, w tym Huawei, są zależne od chińskiego rządu, który może od nich zażądać przekazania danych, którymi dysponują, albo zażądać zainstalowania określonego oprogramowania w ich urządzeniach w celach szpiegowskich lub ułatwiających przeprowadzenie ataku. | Adam Segal

Podczas konferencji Global Security Forum w Bratysławie, na której byłem, słowacki premier Peter Pellegrini stwierdził, że nie zamknie krajowego rynku dla Huaweia, dopóki nie zobaczy dowodów, które przekonają go, że ta firma faktycznie jest niebezpieczna. Dodał również, że co do zasady Amerykanie robią to samo, co Chińczycy, więc co za różnica, czy szpieguje nas Waszyngton, czy Pekin. To słuszne rozumowanie?

Myślę, że wiele mniejszych państw ma podobne podejście. Niezależnie od tego, co zrobią, i tak będą narażone na działalność szpiegowską, więc mogą zdecydować się na tańszą infrastrukturę od Chińczyków. Amerykanie nie dostarczyli żadnych jednoznacznych dowodów, że Huawei intencjonalnie umieszcza szpiegowskie oprogramowanie w swoim sprzęcie. Myślę, że dla krajów, które nie chcą narażać swoich relacji z Chinami, amerykańskie ostrzeżenia są mało przekonujące.

Polski rząd stwierdził, że zamierza przenieść ciężar dowodu na operatora usługi, który musi dowieść, że jego sieć jest bezpieczna. Czy takie podejście rozwiązuje problem?

Jeżeli mamy do wyboru dwie firmy i obie zapewniają podobny poziom przejrzystości, jawności, bezpieczeństwa, to wybór jest tutaj stricte polityczny. Czy ufasz zasadom, prawu i politykom z kraju A, czy z kraju B?

Czy możliwe jest powstanie jakiś wspólnych standardów w tym zakresie?

Podczas spotkania w Pradze Stany Zjednoczone oraz ich sojusznicy zaproponowali koncepcje wspólnych standardów w zakresie sieci 5G. Myślę, że to możliwe w zakresie kontroli tego, w jaki sposób produkuje się dane urządzenia, ale duże znaczenie mają zależności w polityce międzynarodowej. Polska, która stara się zacieśnić współpracę militarną ze Stanami Zjednoczonymi, będzie w innej pozycji niż wspomniana wcześniej Słowacja.

Flickr.com

Jak może się skończyć ta rywalizacja?

Sieci, które będą zawierać urządzenia Huawei, będą w jakiś sposób odseparowane od rynków, które wykluczyły urządzenia tej firmy. Problemem dla Amerykanów jest to, że nie potrafią zaproponować alternatywy.

Dlaczego?

Bo nie mają dostatecznie dużo pieniędzy i politycznej woli, aby subsydiować innym krajom zakup urządzeń Nokii czy Ericssona, bo to również nie są amerykańskie firmy.

Widzi pan wyjście z tej sytuacji?

Jeśli zadałby mi pan to pytanie trzy lata temu, to pewnie odpowiedziałbym podobnie jak decydenci w Pradze, czyli mówił o wspólnych standardach. Ale teraz wydaje się to politycznie niemożliwe.

Administracja Trumpa jest nieprzyjaźnie nastawiona do Chińczyków, a w USA od dawna panuje przeświadczenie, popierane przez amerykańskie agencje wywiadowcze, że poleganie na chińskiej technologii jest ryzykowne i niebezpieczne. Po ostatnich doświadczeniach z amerykańskimi sankcjami, chińskie firmy, takie jak Huawei i ZTE, zdały sobie sprawę, że muszą ograniczyć swoją zależność od zagranicznych, a w szczególności amerykańskich dostawców.

Niektórzy eksperci twierdzą, że spór amerykańsko-chiński jest tylko jednym z elementów szerszej wojny handlowej pomiędzy dwoma mocarstwami. A sam prezydent Trump nie obawia się Huaweia, tylko stara się wykorzystać chińską firmę, żeby zyskać przewagę negocjacyjną nad Pekinem. Czy możliwe jest, że Biały Dom porzuci wszelkie wątpliwości związane z Huawei, jeżeli oba kraje osiągną porozumienie, które zmniejszy deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych w relacjach z Chinami?

Nie chcę spekulować, co siedzi w głowie amerykańskiego prezydenta, bo to gra, w której jestem skazany na przegraną. Myślę, że Huawei jest częścią szerszego konfliktu i na pewno będzie jednym z argumentów podczas negocjacji handlowych. Ale nagłe uznanie argumentów Chińczyków byłoby dla amerykańskiego prezydenta bardzo trudne, biorąc pod uwagę opór, jaki napotkałby wewnątrz własnej administracji i w Kongresie.

Zachowanie amerykańskiego prezydenta z pewnością wpływa na inne kraje, które ze względu na chaos komunikacyjny będą przykładać mniejszą wagę do amerykańskich ostrzeżeń. Bo to one zostaną na lodzie, kiedy Trumpowi uda się dogadać z Chinami.