0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > W poszukiwaniu utraconego...

W poszukiwaniu utraconego dzieciństwa. Recenzja „Złodziei snów” Małgorzaty Strękowskiej-Zaremby [KL dzieciom]

Krzysztof Rybak

Do rąk czytelników trafiło niedawno wznowienie „Złodziei snów” Małgorzaty Strękowskiej-Zaremby, która w sposób bliski wrażliwości kilkuletniego dziecka mówi o kryzysie rodzinnym, braku ciepła, o samotności oraz niełatwej drodze do odzyskania „skradzionych snów”.

Od czasu premiery „Złodziei snów” Małgorzaty Strękowskiej-Zaremby w 2008 roku minęło ponad dziesięć lat, wznowienie Naszej Księgarni odnotowuję więc jako nowość! Być może wydawca kierował się faktem, że książka została wyróżniona w konkursie „Książka Roku” Polskiej Sekcji IBBY, choć zapewne bezpośrednim impulsem wydawniczym było świetne przyjęcie „Domu nie z tej ziemi”, o którym miałem przyjemność pisać na łamach „Kultury Liberalnej” [1]. Podobnie jak dwa lata temu, Nasza Księgarnia postanowiła ponownie zaprosić do współpracy Daniela de Latoura, kierując do rąk czytelników publikację w podobnym formacie, poruszającą zarówno za poziomie językowym, jak i graficznym [2].

Tłuczone talerze, gnieciona poduszka, zatrzaśnięte drzwi. Przedmioty znajdujące się w domu kilkuletniej Basi, głównej bohaterki „Złodziei snów”, coraz częściej wydają z siebie „Oj!” i „Aj!”, a wszystko od czasu, gdy tata zabrał swoje rzeczy, pozostawiając żonę, córkę i syna Bartka. Cierpią kosz na śmieci, wieszak i inni, z pozoru nieożywieni, świadkowie konfliktu. Cierpią jednak przede wszystkim ludzie: mama Basi traci siły, a dziewczynka nie może spać. Bohaterce nie pomagają ani opowieści na dobranoc, w których występują mama i tata („To nieprawdziwa bajka!” [s. 30]), ani pomoc doktora „innego niż zwykle” [s. 43], który przepisał jej specjalny syrop. Po nieudanych próbach „uleczenia” siostry Bartek znajduje w internecie rozwiązanie: jak się okazuje, tytułowymi złodziejami snów są Latusy, kradnące małym dzieciom sny francuskie skrzaty, których król urzęduje w paryskim Luwrze. Stworzenia te są wyjątkowo groźne, bowiem „dziecko pozbawione snów choruje, co może doprowadzić nawet do śmierci” [s. 57]. Chłopiec postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i wraz z siostrą wyruszyć do Francji, by spotkać się z królem złodziei snów. Podróż nie jest łatwa, w pokonaniu kolejnych przeszkód pomaga im jednak poznany na dworcu kolejowym Karaluch, żyjący samotnie chłopiec, który „nie miał snów, nigdy” [s. 72]. Podróż zmienia Basię, Bartka, Karalucha, ale też rodziców głównej bohaterki, którzy w obliczu zniknięcia dzieci łączą siły i przyczyniają się do odzyskania skradzionych snów.

„Złodzieje snów” Strękowskiej-Zaremby – podobnie jak opowiadający o przemocy w rodzinie „Dom nie z tej ziemi” – są tekstem zaangażowanym społecznie, można go nawet traktować jako preludium do powieści z 2017 roku. Autorka ukazuje bowiem rozpad więzi rodziców, istniejące między nimi napięcie i dramatyczne konsekwencje, odbijające się nie tylko na dzieciach, ale też na otoczeniu: samochodach, szklankach czy wietrze. Bezsenność Basi rodzi się więc z pustki, która nastała w jej życiu emocjonalnym; pustki trudnej do wypełnienia. Przed konfliktem dorosłych, z którym oni sami nie są w stanie sobie poradzić („To twoja wina! […]” – „To Twoja wina! […]” [s. 47]), broni bohaterkę jej starszy o kilka lat brat. Niczym w baśni postanawiają opuścić rodzinny (do niedawna) dom i znaleźć ukojenie dla Basi. Wspólna podróż z dala od toksycznej relacji rodziców umacnia ich relację, a bohaterce udaje się „odzyskać” swoje sny, rozumiane jako spokój wewnętrzny.

Sny można czytać też szerzej jako metaforę dzieciństwa, arkadyjskiego czasu niezmąconego troskami i cierpieniem. Gdy w domu Basi dzieje się źle, a rodzice są skonfliktowani, bohaterka przestaje śnić, odkrywa bowiem, że życie to nie bajka, podobnie jak opowieść Strękowskiej-Zaremby – mimo pewnej schematyczności czy specyficznego użycia języka – bajką nie jest (stwierdzenie to wielokrotnie powraca w tekście). Droga, w którą wyruszają dzieci, jest więc nie tyle drogą ku dorosłości, co raczej poszukiwaniem straconego dzieciństwa. Ku tej interpretacji kieruje również kreacja postaci Karalucha, bezdomnego, opuszczonego chłopca, który nie pamięta, czym są sny. W obliczu nieznanych czytelnikowi wydarzeń (być może kryzysu rodzinnego) bohater musiał szybko się usamodzielnić, poznawszy brutalność świata dorosłych. Bezsenność – tak Basi, jak i Karalucha – staje się więc mechanizmem psychologicznym rezonującym z dramatycznymi zmianami w życiu, naruszającymi idylliczny porządek dzieciństwa.

Rozpad dzieciństwa Basi świetnie ukazał Daniel de Latour, grając – podobnie jak w „Domu nie z tej ziemi” – tylko kilkoma kolorami: czarnym, białym i niebieskim. Dzięki temu zabiegowi ilustracje są melancholijne, poruszające, a miejscami wręcz przygnębiające, przez co przekonująco oddają stan emocjonalny bohaterki. Grafiki de Latoura idealnie komponują się z formą „Złodziei snów”, Strękowska-Zaremba postawiła bowiem na krótkie (jedno- lub dwustronicowe) rozdziały, każdy naładowany emocjami, dawkowanymi czytelnikowi w przemyślany sposób. Zastanawiająca jest ponadto numeracja rozdziałów: 1, 2–14, 15, 14–1, 0, 1, 2, 3?, 4?, 5?. Autorka buduje napięcie w pierwszej części osadzonej w domu, następnie „odlicza” rozdziały w których zawiera się podróż, by „wyzerować” narrację i niejako od początku opowiedzieć historię po zażegnaniu dramatu. Tak się przynajmniej wydaje, rozdziały „3?”, „4?” i „5?” pozostają bowiem puste, sugerując niepewne zakończenie, co za tym idzie nie dając jasnego rozwiązania sytuacji emocjonalnej Basi. W rozdziale „2” czytamy: „Nie wiem także, co będzie potem. Zakwitną inne krzewy, drzewa i kwiaty – tyle wiem na pewno…” [s. 106]. To nieoczywiste rozwiązanie oznacza zapewne, że rodzinny konflikt może powrócić, jeśli nie realnie, to w postaci traumy, która pozostanie z bohaterką na całe życie.

Brak happy endu, złożona sytuacja emocjonalna bohaterki oraz niełatwy temat sprawiają, że „Złodzieje snów” nie są książką jednoznacznie skierowaną wyłącznie do czytelnika dziecięcego, lecz także do dorosłych, którym mogą pomóc zrozumieć skomplikowany świat uczuć dzieci. Taką intencję wyraża sama autorka: „Mamo, tato, przeczytaj tę książkę ze swoim dzieckiem. To przypowieść o tym, jak trudno dzieciom zachować poczucie bezpieczeństwa w świecie ludzi dorosłych” [s. 5]. „Przypowieść” literacko dopracowana, wciągająca i poruszająca, którą polecam wszystkim, zwłaszcza dorosłym.

 

Przypisy:

[1] K. Rybak, „Usłyszeć zduszony krzyk. Recenzja «Domu nie z tej ziemi» Małgorzaty Strękowskiej-Zaremby [KL dzieciom]”, „Kultura Liberalna”, nr 441, 2017.

[2] W sierpniu 2019 roku nakładem Naszej Księgarni ukazała się kolejna książka tego duetu zatytułowana „Lilana”.

Książka:

Małgorzata Strękowska-Zaremba, „Złodzieje snów”, il. Daniel de Latour, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 2019.

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 554

(34/2019)
20 sierpnia 2019

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj