Łukasz Pawłowski: Dlaczego zmiękłeś?
Jan Śpiewak: Nie jestem w czynnej polityce od początku tego roku i decyzja o ewentualnym powrocie nie byłaby łatwa. A projekt, który jest nową reinkarnacją SLD, po prostu mnie nie interesuje.
Ale przez lata byłeś w politykę aktywnie zaangażowany. Włożyłeś w tę działalność mnóstwo energii, masz procesy sądowe, ryzykujesz kolejnymi, a nawet swoim bezpieczeństwem. Jeśli naprawdę chcesz walczyć z patologiami rynku nieruchomości, to miejsce w parlamencie dałoby ci immunitet i nieporównywalne możliwości wywierania wpływu czy dostępu do informacji.
Pełna zgoda, dlatego razem z ruchami miejskimi podjęliśmy rozmowy o starcie w wyborach. Dla nas jest jasne, że albo będziemy w polityce ogólnokrajowej, albo nasze postulaty się nie przebiją. Ale nikt tych rozmów tak naprawdę z nami nie prowadził i nie jest to tylko moje doświadczenie, ale również Strajku Kobiet czy Inicjatywy Feministycznej. Ani razu nie zostaliśmy potraktowani w partnerski sposób i to mnie zszokowało, bo myślałem, że będzie rzeczywista próba budowy szerokiego frontu.
A tak nie jest?
Okazało się, że to prywatna impreza Włodzimierza Czarzastego.
Razem i Wiosna zgodziły się być głównym daniem na imprezie szefa SLD?
Można tak powiedzieć. Robert Biedroń oddał swoją partię na pożarcie, co potwierdzają wycieki informacji z ustaleń negocjacyjnych. A Razem, bez pieniędzy i z jednym liderem na obrzeżach dużej polityki, też de facto przestaje istnieć. Ta partia dostała przez cztery lata 14 milionów złotych dotacji i te pieniądze wyparowały. Okazuje się, że praca tysięcy osób i wszystkie te fundusze mają doprowadzić do zdobycia kilku mandatów przez osoby z najbliższego grona Adriana Zandberga, który odpowiada za porażkę tego projektu.
Ale przecież ty byłeś popieranym przez Razem kandydatem na prezydenta Warszawy. Wtedy byli w porządku, a teraz już nie?
Nie mogłem przewidzieć tego, że Zandberg odda partię w zamian za swój mandat.
Przecież mogą wprowadzić kilku, nawet kilkunastu posłów. To wystarczyłoby na założenie koła poselskiego, czy w scenariuszu bardzo optymistycznym: nawet klubu parlamentarnego. Nie jest to projekt skazany na porażkę.
Życzę im sukcesów, ale chyba nikt trzeźwo myślący nie wierzy w kilkanaście mandatów dla Razem. Zdobycie 3–4 będzie w tej sytuacji sukcesem. Partia po wyborach będzie pozbawiona finansowania i ze zdziesiątkowanymi strukturami. Obecna sytuacja jest efektem błędów, które Zandberg i jego zaufani popełniali od samego początku.
Jakich błędów?
Chociażby wypchnięcia z partii Agnieszki Dziemianowicz-Bąk i wysadzenia koalicji z Wiosną do wyborów europejskich. Wtedy można było jeszcze Razem uratować. Teraz, po tym, co zrobiła Wiosna, będzie to bardzo trudne.
Dlaczego z góry zakładasz, że SLD pożre Wiosnę i Razem? Jeśli lewica wejdzie do parlamentu, to przecież nowi posłowie mogą zyskać rozpoznawalność i zdominować starszych. Sam mógłbyś robić dalej swoją robotę jako poseł.
Powtarzam, że ja nie jestem w czynnej polityce. Poza tym umiem liczyć, więc jeżeli SLD ma 30 tysięcy członków i łączy się z Wiosną, która liczy 300 osób, to nie powiesz mi, że ludzie Biedronia będą mieli wpływ na cokolwiek. Życzę Zandbergowi, żeby dostał się do parlamentu, naprawdę, ale fakty są takie, że zrobi to kosztem likwidacji własnej partii.
Zresztą, ja sam mógłbym zdzierżyć SLD w tej koalicji, ale tylko jeśli inni partnerzy byliby traktowani w niej po partnersku i dawali gwarancję, że ten projekt będzie się czymś różnił od Platformy Obywatelskiej w kwestii gospodarki czy ochrony praw człowieka.
A tak nie jest?
Nie mam takiej pewności. Jedynym rozdającym karty jest tam Włodzimierz Czarzasty, jeden z głównych bohaterów afery Rywina, który ma na pewno wiele atutów, ale wiarygodność nie jest jednym z nich. Dzisiaj pożera słabszych partnerów, którzy nawet jeśli przetrwają w jakieś kadłubkowej formie, nie będą mieli nic do powiedzenia w parlamencie. Nie zamierzam marnować swojego czasu tylko po to, żeby dać Włodzimierzowi Czarzastemu drugą młodość.
Ale dziś alternatywą dla koalicji na lewicy byłaby wegetacja i kolejne cztery lata poza Sejmem. To ci odpowiada?
Ja kończę doktorat i niedługo będę publicystą na pełen etat w jednej z redakcji. Żadnej wegetacji nie przewiduję, a polityka nie jest wszystkim. Ale sądząc po liczbie wiadomości, które dostaję od zawiedzionych działaczy Razem i Wiosny, to ludzi mających podobne zdanie do mojego jest całkiem sporo.
To jak powinien wyglądać scenariusz idealny dla lewicy w tych wyborach?
Szerokie otwarcie, inna formuła startu, pomysł na kampanię i wiarygodność. Lewica powinna iść w koalicji albo jako komitet wyborczy wyborców. Poza tym powinno się wpuścić ruchy miejskie, obywatelskie i kobiece na listy. I to na partnerskich zasadach, a nie jako kwiatki do kożucha! To jest niesamowite, że lewica odrzuca kilkaset tysięcy osób, które pojawiały się na demonstracjach i głosowały na ruchy miejskie. W dodatku pierwsze trzy miejsca we wszystkich okręgach przypadły osobom partyjnym! Platforma ma słabe listy, ale Lewica ma jeszcze słabsze.
Ale są to listy złożone z partii lewicowych, których brakuje w Sejmie. Ci ludzie mogą mówić o wyższych podatkach, rozdziale Kościoła od państwa czy prawach kobiet.
Na temat kluczowej dla mnie kwestii dotyczącej podatków Maciej Gdula z Wiosny deklaruje, że nie będzie żadnych zmian w systemie! Cały czas mówimy o rozwarstwieniu dochodowym, o tekturowym państwie, którego nie stać na dobre usługi publiczne, a na koniec wychodzi Lewica i mówi, że utrzymamy degresywny system podatkowy. To jest bardzo niepokojące. O prawach kobiet mówi Barbara Nowacka, Zieloni i część Platformy Obywatelskiej. Co ma wyróżniać Lewicę na ich tle? Zandberg, idąc do wyborów razem z postkomunistami, ostatecznie zabija pojęcie „lewicy”. Ono już dzisiaj nic nie znaczy. Cokolwiek powstanie po wyborach, to musi już być zbudowane nowym językiem.