Spotykamy się u mnie, w pierwszy dzień pobytu Sylvii w Polsce. To także mój pierwszy dzień w nowym mieszkaniu – zasiadamy pośród kartonów i pustych ścian, co mnie nieco krępuje. Ale już po kilku minutach spędzonych w towarzystwie Sylvii przestaję się czymkolwiek przejmować. Czuję się zupełnie tak, jakby stara, dobra znajoma wpadła na herbatkę i ploteczki…

Agnieszka Doberschuetz: Muszę ci się przyznać, że przez ten chaos przeprowadzki dopiero wczoraj udało mi się zasiąść do książek. Pierwsze dwie przeczytałam jednym tchem [„Słoń Eriki” i „Książkowe Emporium” – przyp. red]. Za trzecią dopiero się zabieram. Zanosi się na prawdziwi kryminał…

Sylvia Bishop: Tak, ale pamiętaj, że to kryminał dla małych dzieci. Trochę ci o nim opowiem, nie zdradzając tajemnicy. Mała dziewczynka podróżuje pociągiem z Paryża do Stambułu. W zasadzie czterema różnymi pociągami. W międzyczasie zostaje uwikłana w zagadkę związaną z kradzieżą i szmuglem słynnego diamentu. Przy okazji odwiedzamy z nią Monachium, Budapeszt, Bukareszt, no i Stambuł.

Byłaś w tych miastach?

Wybrałam się kiedyś właśnie w taką podróż pociągami. Z tym że było ich pięć – w książce odpuściłam sobie najnudniejszy fragment, z Anglii do Francji. Zresztą o wiele bardziej ekscytująco jest zacząć taką historię w Paryżu.

Miałam kiedyś okazję jechać koleją TGV z Paryża do Kolonii. Fantastyczne doznanie! Ale mimo wygód nie spałam, bo widoki za oknem zapierały dech w piersiach.

O, tak! TGV jest wspaniały! Dalej z każdą przesiadką podróż staje się coraz mniej komfortowa, ale za to coraz bardziej romantyczna. A co do widoków – musiałam się bardzo pilnować, żeby nie skupić się za bardzo na opisywaniu ich (choć miałam mnóstwo notatek), bo przecież dzieci niekoniecznie obchodzi szczegółowo przedstawiana przyroda.

W takim razie co je w książkach obchodzi, twoim zdaniem?

Może ty mi to powiesz? [śmiech] Serio, to największe wyzwanie – próbować sobie przypomnieć, co było dla mnie ważne, gdy wchodziłam w nastoletniość. Akurat pierwszą samodzielną podróż i dłuższy pobyt poza domem pamiętam bardzo dobrze, to były ogromne emocje.

Bohaterowie twoich książek to, w pewnym sensie samotne, a przy okazji bardzo samodzielne dzieci. Przypadek?

Nie, to nie przypadek, a wyrachowanie autorskie. Tylko nie mów nikomu! [śmiech] Pomyśl, musiałabym skonstruować kompleksowy świat, otoczenie, rodziców, restrykcje… Właśnie kończę pisać pierwszą książkę, w której występuje grupa dzieci. Ależ to było ciężkie zadanie – stworzyć sieć relacji między nimi, i to tak, żeby wyszło naturalnie. Jak u Astrid Lindgren. Pojedynczy bohater jest zdecydowanie łatwiejszy.

W przypadku Eriki nasunęło mi się nawet skojarzenie z Pippi Langstrumpf: dziewczynka mieszka sama, jej opiekun (wuj) jest wiecznie w podróży, zafiksowany na punkcie poszukiwania „dziwogona”, przesyła jej beztroskie widokówki oraz… żywego słonia. Wiesz, nie chciałabym cię rozczarować, ale mieliśmy już kiedyś w Polsce opowieść o chłopcu, który posiadał słonia [„Proszę słonia” Ludwika Jerzego Kerna – przyp. red.]. Trochę to było inaczej w jego przypadku, ale, no wiesz, ktoś mógłby ci zarzucić, że „to już było”.

To chyba w ogóle jest typowy zestaw: dziecko i zwierzę. Często się trafia w literaturze, nie dziwi mnie więc, że bywają i słonie. Nie ma się co przejmować, każda historia jest w końcu inna, a dzieci lubią je wszystkie.

Ale czemu wybrałaś akurat słonia?

Bo słonie są takie zabawne!

Ale niepraktyczne!

No i właśnie przez to zabawne! [śmiech] Gdzie się nie ruszą, tam coś zmajstrują. Nigdzie się nie mieszczą…

Właśnie, miałam zagwozdkę: jak, u licha, upchnęłaś tego giganta do wanny?!

Haha, to tak jak mój tato. Przeczytał książę, pochwalił, po czym z pełną powagą zapytał: Czy słoń na pewno zmieściłby się w mieszkaniu? [śmiech]

Myślisz, że dzieci też zaprzątają sobie głowę takimi szczegółami?

Żadne dziecko mnie dotąd o to nie zapytało. Ale to nie dlatego, że dzieci są niemądre i nie wiedzą, że słoń jest za duży, żeby brać kąpiel w wannie. One po prostu akceptują świat fantazji z całą zwariowaną i nierealną otoczką. Pewien chłopiec wytłumaczył mi ostatnio, że „w książkach opisane są historie, które mogłyby się zdarzyć, ale nie naprawdę”. [śmiech]

Kto wie, może zwierzęta mogą się tak genialnie porozumiewać, jak w twojej książce. Spisek zwierząt w zoo podobał mi się najbardziej. Cudowny pomysł! No i dałam się nabrać, że groźna pani Pritchett jest czarnym charakterem, a serdeczny Oliver przyjacielem. W „Książkowym Emporium” za to nie ma niespodzianek, od razu wiadomo, kto jest zły, a kto dobry. Tam zaintrygowała mnie inna sprawa: skąd pomysł, żeby upychać porzucone dziecko w szafie z „rzeczami znalezionymi”?

Ach, tak jakoś wyszło. Mam taki nawyk z kabaretu improwizowanego, podpowiedział mi ten trik jeden z reżyserów: zawsze zacznij z grubej rury, a reszta już sama popłynie, niczym się nie przejmuj. I tak robię. To działa!

Myślałam, że tym razem będziesz chciała przemycić jakieś poważniejsze treści, jakiś morał. Ale twoje książki są takie beztroskie, lekkie, rozrywkowe.

Nigdy nie zamierzałam przekazywać poważnych treści ukrytych w niepoważnych historyjkach. W moich książkach istnieje podstawowy podział na dobro i zło, ale zakończenie jest zawsze szczęśliwe. Chciałabym kiedyś napisać coś bardziej skomplikowanego, ambitnego, ale nie czuję się jeszcze wystarczająco dobrą pisarką.

Czytając szczegółowe opisy poszczególnych sal tematycznych Książkowego Emporium, myślałam coś zgoła przeciwnego: Wow! Ależ ona ma wyobraźnię – tak intrygująco opisać księgarnię? Czapki z głów!

Tak myślisz? Och, miło mi. A wiesz, że to było nie lada wyzwanie? Dopieszczałam ten opis w zasadzie na sam koniec. Czułam, że księgarnia – nawet największa i najbogatsza, niekoniecznie jest dla dzieci miejscem szczególnie ekscytującym. Musiałam wymyślić coś naprawdę spektakularnego. Stąd te wszystkie efekty, mechanizmy, ruch, magiczna sceneria, transformacje… Mam nadzieję, że udało mi się choć w części pokazać, jak ja się czuję, czytając. Książki i księgarnie potrafią przenieść mnie w inne światy i rzeczywistości. W dopracowaniu szczegółów pomógł mi Ashley King, ilustrator, a prywatnie mój przyjaciel. Opowiadałam mu, co mam w zamyśle, on rysował, dopytywał, sugerował. Jest po prostu świetny!

To co dalej, o czym będzie kolejna książka — i kiedy?

W Anglii już jesienią tego roku. Właśnie kończę pisać historię chłopca, gazeciarza, który marzy o pracy reportera. Taka przygoda chłopaka w Nowym Jorku.

Brzmi trochę jak „Kevin sam w Nowym Jorku”…

Nieeee! [śmiech] Tu ambitny nastolatek mimowolnie trafia w środek kryminalnej historii, o której pisze do gazety… Zobaczysz, spodoba ci się!

Czekam więc niecierpliwie, i życzę powodzenia!

 

Książki:

Sylvia Bishop, „Słoń Eriki”, przeł. Barbara Górecka, il. Ashley King, wyd. Zielona Sowa, Warszawa 2018.

Sylvia Bishop, „Panna Jones i Książkowe Emporium”, przeł. Patryk Gołębiowski; il. Ashley King, wyd. Zielona Sowa, Warszawa 2018.

Sylvia Bishop, „Tajemnica nocnego pociągu”, przeł. Barbara Górecka, il. Marco Guadalupi, wyd. Zielona Sowa, Warszawa 2018.

 


 

Panna Jones i Książkowe Emporium” to fantazyjny kryminał dla dzieci z pierwszych klas szkoły podstawowej – przede wszystkim dla miłośników książek. Nastoletnia Znajda Jones (w oryginale Property) została kilka lat wcześniej porzucona w księgarni Netty Jones i jej syna Michaela, którzy przygarnęli dziewczynkę i zaszczepili w niej miłość do książek. Największe, wydawać by się mogło, szczęście – wygrana na loterii, dzięki której rodzina przejmuje najsłynniejszą i najbardziej niesamowitą księgarnię w Londynie, Książkowe Emporium tajemniczego Pana Montgomery – okazuje się początkiem nie lada kłopotów. Na dodatek na jaw wychodzi skrzętnie ukrywana (nawet przed własną rodziną) wstydliwa tajemnica Znajdy…

***

Słoń Eriki” to książka o… słoniu Eriki, a jakże. Dlaczego mała dziewczynka nie miałaby posiadać słonia? Co prawda nie wszystkim mieści się to w głowach, a słoń z ledwością mieści się w mieszkaniu, ale przyjaźń i dobro oczywiście koniec końców, biorą górę. W międzyczasie poznajemy słoniową mowę, a także poznajemy się na ludziach, gdy ci pozornie mili okazują się podstępni, a ci podejrzani – zupełnie w porządku. Książka wesoła, szalona i pełna fantazji, tak jak sama autorka.

***

Tajemnica nocnego pociągu” to dziecięca wersja „Morderstwa w Orient Expressie”. Z tym że zamiast morderstwa mamy kradzież diamentu, a zagadkę próbuje rozwikłać mała dziewczynka, Max, która podróżuje z Paryża do cioci mieszkającej w Stambule. Mijając europejskie miasta, poznając pasażerów różnych narodowości, Max przeżywa przygodę życia. A czytelnik wraz z nią.

 

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.