Po pierwsze: Pragmatyzm
Jarosław Kaczyński wygrywa, ponieważ stał się najbardziej elastycznym politykiem III RP. W latach 90. mówił o filozofii politycznej Porozumienia Centrum, wskazując na „empiryzm i wynikający z niego pragmatyzm, a więc odrzucenie nadmiernej ilości tez a priori”. W czasie niedawnej konwencji programowej Mateusz Morawiecki mówił, że PiS odrzuca w gospodarce zarówno neoliberalizm, jak i socjalizm, przyjmuje za to pragmatyzm.
Partia Kaczyńskiego zagarnia do swojego programu wszystko to, co może dać jej poparcie. Przy okazji wyborów samorządowych PiS garściami czerpało z pomysłów ruchów miejskich. W aktualnym programie wyborczym partii znaleźć można postulaty takie jak kampania na rzecz równych zarobków kobiet i mężczyzn, naprawa psychiatrii dziecięcej czy walka z rajami podatkowymi.
Nie będę zaskoczony, jeśli w następnej kadencji PiS ureguluje prawnie kwestię związków partnerskich – partia mogłaby uchwalić bardzo ograniczone regulacje w tym zakresie, aby twierdzić, że sprawa „została załatwiona” i utrudnić życie opozycji, szczególnie jeśli społeczne poparcie dla związków partnerskich będzie rosnąć.
Po drugie: Oportunizm
Kaczyński mówił w przeszłości, że spośród filozofów najbardziej inspirują go ojciec nowoczesnej filozofii politycznej Niccolò Machiavelli oraz niemiecki teoretyk prawa Carl Schmitt. Ślady ich myśli wyraźnie widać w jego sposobie działania.
Machiavelli pojmuje władzę na sposób materialistyczny. Jego zdaniem polityka to gra sił. Ideały są ważne, ale ich urzeczywistnienie wymaga technicznej sprawności, a także wsparcia Fortuny. Polityk makiaweliczny jest zatem oportunistą – wykorzystuje nadarzające się okazje, aby wzmocnić swoją pozycję i posunąć naprzód swoją agendę.
Główny przykład takiego posunięcia to wprowadzenie programu Rodzina 500+. PiS wyraźnie wskazuje w książeczce wyborczej, że transfery społeczne umieścić należy dopiero na czwartym miejscu na liście priorytetów władzy. Autorzy programu wyjaśniają, że „ten porządek musiał być realizowany według nieco innych reguł ze względu na potrzebę uzyskania trwałego poparcia społecznego i – co za tym idzie – stabilności nieustannie atakowanego rządu”. Innymi słowy, 500+ trzeba było wprowadzić, aby zbudować poparcie społeczne dla bardziej kontrowersyjnych działań rządu. W dodatku, program sprowokował ludzi opozycji do szeregu niemądrych wypowiedzi, które obrażały wyborców.
Po trzecie: Konflikt
Z kolei Schmitt mówi, że w polityce zasadniczy jest podział na przyjaciela i wroga. Trzeba wiedzieć, kim my jesteśmy i kim są nasi przyjaciele – są to z pewnością wyborcy PiS-u, „polskie rodziny”, a także ogółem zwolennicy polskości. Trzeba ich chronić.
Trzeba także wiedzieć, kim są nasi wrogowie – jest to zagranica (kulturowa, polityczna, gospodarcza), a także jej lokalni interesariusze. Chociaż według Kaczyńskiego poza Kościołem jest tylko nihilizm, a gender chce zniszczyć Polskę, to ateiści czy homoseksualiści jako tacy nie są wrogami – jak mówił lider PiS-u, należy ich tolerować, choć nie akceptować ich sposobu życia jako normy, która organizuje wspólnotę. W tym kontekście nie ma znaczenia, że Kaczyński sam jest bezdzietnym kawalerem.
W ocenie Kaczyńskiego ludzie stają się wrogami tylko wtedy, gdy zaatakują Kościół lub „polskie rodziny”, opowiadając się za zmianami norm społecznych – ponieważ dopiero wtedy przeciwstawiają się wspólnocie politycznej, czyli grupie przyjaciół, można by wręcz powiedzieć: rodzinie. Kaczyński wzbudza w odbiorcach poczucie zagrożenia, aby przedstawić się jako ten, który w warunkach konfliktu potrafi zagwarantować bezpieczeństwo.
[promobox_publikacja link=”https://bonito.pl/k-90669821-nowy-liberalizm” txt1=”Tomasz Sawczuk, Nowy liberalizm. Jak zrozumieć i wykorzystać kryzys III RP” txt2=”<b>O książce napisali:</b>
Książka Tomasza Sawczuka to największe intelektualne osiągnięcie szeroko rozumianego obozu liberalnego od czasu dojścia PiS-u do władzy. Jest świeża, intelektualnie dojrzała, łatwa w odbiorze i jednocześnie erudycyjna.
<em>Michał Kuź, Klubjagiellonski.pl</em>” txt3=”28,00 zł” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2019/02/nowy_liberalizm_okladka-423×600.jpg”]
Po czwarte: Grupy interesu
Podobnie jak wielu marksistów i postmarksistów, Kaczyński myśli o społeczeństwie w kategoriach grup interesu. Aby zbudować odpowiednio dużą grupę przyjaciół i unieszkodliwić wrogów, trzeba zastanowić się nad tym, w jaki sposób można pewne siły społeczne wzmocnić, a inne osłabić.
Na przykład, emeryci są zorganizowaną grupą interesu, ponieważ wszyscy mają interes w tym, by otrzymywać wysoką emeryturę. PiS oferuje więc tej cennej wyborczo grupie „trzynastkę”, a nawet „czternastkę”.
Opozycja nie myślała dotąd w ten sposób. Koalicja Obywatelska nie adresuje swojego przekazu do żadnych konkretnych grup interesu z wyjątkiem przedsiębiorców. Nie słychać, by mówiła do nauczycieli, pracowników służby zdrowia, kurierów, urzędników, studentów, ludzi kultury, mieszkańców średnich albo wielkich miast, młodych rodzin, które mają problemy mieszkaniowe. Ile razy wypowiada się publicznie polityk PO, tyle razy zastanawiam się, czy jego potencjalni odbiorcy w ogóle zdają sobie sprawę z tego, że to jest mówione do nich. Co więcej, przedsiębiorcy to grupa bardzo mała, a PiS apeluje także do nich.
Na lewicy nie jest pod tym względem o wiele lepiej. Lewica mówiła dotąd przede wszystkim do „pracowników” oraz „kobiet”. Partia Razem przekonywała w przeszłości, że działa w interesie „90 procent” społeczeństwa, czyli pracowników. Politycy lewicy przekonywali, że program PiS-u jest antykobiecy.
Tyle że pracownicy ani kobiety to nie są zorganizowane grupy interesu. 90 procent społeczeństwa, które składa się na grupę pracowników, nie łączy nic konkretnego. To bardzo różne osoby o odmiennych potrzebach. Grupa kobiet także jest zróżnicowana – niektóre są bardziej liberalne, a inne bardziej konserwatywne. Kobiety częściej niż mężczyźni chodzą do kościoła, wiele kobiet ceni życie rodzinne – natomiast PiS mówi, że Kościół jest dla Polski bardzo ważny, a rodzina to podstawa. W odróżnieniu od Konfederacji, gdzie wśród wyborców przeważają mężczyźni, PiS zdobywa podobny odsetek głosów wśród mężczyzn i kobiet.
Po piąte: Postęp
O ile poprzednie cztery kwestie pojawiały się w myśleniu Kaczyńskiego już wcześniej, w punkcie piątym Kaczyński zrobił ostatnio krok naprzód. Lider PiS-u był do tej pory krytykiem III RP i opowiadał się przeciwko rzeczywistości, w której państwo byłoby „silne wobec słabych i słabe wobec silnych”.
Wszystko to było jednak dość abstrakcyjne. Lider partii rządzącej opowiadał się za „rewolucją moralną” czy „rekonstytucją polskości”, ale hasła tego rodzaju wyczerpywały się w luźnych nawiązaniach do polskiej historii, stąd nie było wiadomo, jakie są cele Kaczyńskiego w teraźniejszości. Kaczyńskiemu brakowało pozytywnej wizji ładu, do którego dążyłaby władza PiS-u.
Podobny problem miała opozycja. Kiedy Polska wstąpiła do UE oraz NATO, dalsze cele naszego rozwoju przestały być oczywiste i trzeba je było zdefiniować na nowo. W „Nowym liberalizmie” pisałem, że opozycja musi wykonać krok od postkomunizmu do liberalnej demokracji. „Postkomunizm” jako formacja intelektualna miał charakter czysto negatywny – kształtował się w opozycji do autorytaryzmu PRL-u. Liberalno-demokratycznej polityce brakowało zatem własnych, pozytywnych celów.
Aby uczynić krok od postkomunizmu do liberalnej demokracji, trzeba było sformułować postępową opowieść o III RP. Opowieść taka pozwalałaby pokazać, że odrzucenie autorytarnego dziedzictwa komunizmu to był w historii III RP tylko pierwszy krok, po którym trzeba było wykonać wiele kolejnych, takich jak budowa inteligentnego państwa i sprawiedliwego społeczeństwa. Opowieść tego rodzaju pozwalałaby przy okazji wykroczyć poza logikę wojny polsko-polskiej, uwzględniając zarówno wyborców Platformy, jak i PiS-u.
I w tym miejscu nowość: właśnie taką opowieść przedstawił podczas niedawnej konwencji PiS-u Jarosław Kaczyński. Następnie została ona wpisana do programu wyborczego partii. PiS zdefiniowało swój cel w kategoriach przejścia od postkomunizmu do „polskiej wersji państwa dobrobytu” (w „Nowym liberalizmie” pisałem o analogicznym kontekście o projekcie polityki przyjemności). Kaczyński powiedział także, że Polska powinna stać się najlepszym do życia krajem w Europie.
Nie oznacza to, że dotychczas wymienione zasady przestają obowiązywać: wizja ta jest wciąż na tyle elastyczna, że w jednym tygodniu PiS może przedstawić na konwencji wyborczej postulaty socjalne dla mniej zarabiających, a w następnym tygodniu ogłasza pakiet dla przedsiębiorców. Pragmatyzm, oportunizm, konflikt, grupy interesu, głupcze!
Po szóste: Podmiotowość
Kto definiuje, na czym polega postęp? My sami.
Warto zwrócić uwagę, że Kaczyński nie mówi po prostu o „państwie dobrobytu”, ale o jego „polskiej wersji”.
W programie PiS-u można przeczytać, że dotychczasowe elity III RP wstydziły się swojej polskości, natomiast idealizowały Europę. Innymi słowy, rywale PiS-u słusznie chcieli „doganiać Zachód”, ale z niesłusznych powodów – uważali Polaków za gorszych, w związku z czym modernizacja Polski miała polegać na tym, by Polacy, mówiąc wprost, przestali być sobą. Kaczyński przedstawia swoich oponentów jako zakompleksionych wobec Zachodu nieudaczników, którzy wciąż nie są w stanie jasno zdefiniować polskiego interesu.
Z perspektywy Kaczyńskiego to Polska jest Europą, a może jest i lepsza od Europy, bo w przeciwieństwie do Europy zachowała swoje pradawne tradycje. Idea państwa dobrobytu jest atrakcyjna jako idea zachodnia, ale nie jest tutaj traktowana jako kolejna zachodnia moda, lecz jako nasz projekt, którego potrzebujemy, z powodów, jakie sami uważamy za ważne.
Po siódme: Porządek
Według Kaczyńskiego postęp nie polega na tym, by unikać błędów przeszłości – tego rodzaju wizja postępu byłaby nieukierunkowana, a zmiana pozbawiona ukierunkowania może prowadzić do chaosu albo rozpadu społeczeństwa. Postęp ma na celu tworzenie nowego porządku, w którym potęga gospodarcza i pewność siebie umożliwiają samostanowienie.
Można więc powiedzieć, że Kaczyński tka sieć społeczną, w której różnorodni aktorzy społeczni zostają powiązani z partią rządzącą na różne sposoby. Są bezpośrednie odwołania do młodych, emerytów, rolników. Jest narracja o godności, wstawaniu z kolan, budowie dobrobytu, innowacyjnej gospodarce, polskich rodzinach i najlepszym kraju w Europie. Do tego dochodzą deklaracje na temat polskiej tradycji, historii, kultury. Kaczyński próbuje symbolicznie (narracyjnie) oraz materialnie (przy użyciu siły oraz transferów pieniężnych) splątać różne nici w jedną sieć, w taki sposób, aby ukształtować nowy porządek polityczny.
Problem z Kaczyńskim
Na koniec ważna uwaga. Żadna z powyższych siedmiu zasad nie jest niezgodna z ideałami liberalnej demokracji. Wręcz przeciwnie: przy pomocy tych zasad można by sformułować stabilny, pozytywny, liberalno-demokratyczny projekt życia politycznego.
Skoro problem z Kaczyńskim nie dotyczy, ściśle rzecz biorąc, jego metody, to czego dotyczy? To już chyba oczywiste: nasz konflikt to nie jest konflikt racjonalnych i szalonych albo prawdomównych i kłamców: ma on u podłoża charakter polityczny. To sam porządek, który tworzy Kaczyński, jest nieliberalny i potencjalnie antydemokratyczny.
W „Nowym liberalizmie” pisałem, że praktyka PiS-owskich rządów wykazuje dwie główne tendencje: do konsolidacji władzy przez partię oraz do radykalizacji konfliktu politycznego. W obu przypadkach PiS atakuje pluralizm. Po pierwsze, atakuje niezależne instytucje i media. Po drugie, delegitymizuje opozycję polityczną, wypychając ją poza wspólnotę. Tymczasem demokracja potrzebuje niezależnych instytucji i pluralizmu.
Kaczyński obiecuje bezpieczeństwo, ale z czasem okazuje się, że bezpieczeństwo zależy od niego osobiście. Oznacza to, że bezpieczni będziemy tylko wtedy, gdy będziemy się go grzecznie słuchać – a to brzmi dość autorytarnie, prawda? Niezależnie od faktycznych intencji polityków partii, PiS buduje porządek społeczny, w którym główną zasadą organizującą życie publiczne staje się lojalność wobec Kaczyńskiego, a nie sprawiedliwość – która jest w demokracji tym samym, co lojalność obywateli wobec wspólnych instytucji, czyli wobec siebie nawzajem.