O zaostrzającej się rywalizacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Chinami mówi się od dawna, a wojna handlowa, którą wypowiedział Pekinowi prezydent Donald Trump, nadała tej rywalizacji namacalny kształt. Wbrew pozorom walka nie toczy się o zrównoważenie bilansu handlowego między oboma krajami, czy nawet o uratowanie amerykańskich fabryk, które przegrywają konkurencję z niższymi kosztami pracy w Chinach. Stawka jest o wiele poważniejsza.
O co toczy się gra?
Jak mówił niedawno w wywiadzie dla „Kultury Liberalnej” były szef MSZ Radosław Sikorski, to wyścig „o władztwo nad światem”. Sinolog profesor Bogdan Góralczyk pisał z kolei, że przed naszymi oczyma toczy się walka o to, „jak będzie wyglądało oblicze przyszłości” i kto zdominuje „nowe technologie”. Tą technologią jest przede wszystkim sieć piątej generacji (5G) pozwalająca na znacznie szybszy niż obecnie transfer danych. Dlaczego to takie ważne?
[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2019/09/24/wywiad-sikorski-huawei-trump-polska-chiny/” txt1=”„PiS to kolejna ekipa frajerów”” txt2=”Przeczytaj także rozmowę z Radosławem Sikorskim” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2019/09/sikors-550×366.jpg”]
Otóż za zmianą szybkości przesyłu idzie kolejna radykalna zmiana, prowadząca do stworzenia tak zwanego internetu rzeczy, czyli sieci łączącej urządzenia, które dziś niespecjalnie kojarzą nam się z internetem. Już niedługo lodówki, dzwonki do drzwi, piekarniki, samochody, rowery, sprzęt treningowy, a nawet odzież czy pieluszki mogą zostać wyposażone w urządzenia łączące je z siecią. Korzyści z takiego rozwoju to przede wszystkim wszelkiej maści ułatwienia codziennego życia. Ot, lodówka przypomni nam o konieczności zrobienia zakupów, pranie uruchomimy znad biurka w pracy, samochód będzie prowadził się sam, a pieluszka zawiadomi, że nasza pociecha wymaga rodzicielskiej interwencji.
Zagrożenia są jednak kolosalne. Po pierwsze – dla naszej prywatności. Do sieci trafi ogrom danych na temat naszych nawyków i codziennych zachowań. Kto będzie nimi administrował? Producenci urządzeń, operatorzy internetowi, a może dostarczyciele urządzeń sieciowych? Po drugie, sieć 5G łączyć będzie nie tylko urządzenia domowe, ale także urządzenia obsługujące chociażby ruch samochodowy w mieście czy – co jeszcze ważniejsze – na przykład infrastrukturę energetyczną. Wyłączenie sieci lub zaburzenie jej działania mogłoby doprowadzić do paraliżu ogromnych obszarów państwa. „Jeśli mamy jakiegoś dominującego dostawcę [infrastruktury do sieci 5G – przyp. red.], skutek jest taki, że jakaś część sieci po prostu przestaje funkcjonować”, mówił w rozmowie ze mną wiceminister cyfryzacji Karol Okoński.
[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2019/09/28/okonski-ministerstwo-cyfryzacji-polska-huawei-5g/” txt1=”Amerykanie stawiają ultimatum – albo wojska w Polsce, albo Huawei?” txt2=”Przeczytaj także rozmowę z Karolem Okońskim, Pełnomocnikiem Rządu ds. Cyberbezpieczeństwa” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2019/09/malecki-550×366.jpg”]
Stawka rywalizacji o to, kto zdominuje światową infrastrukturę 5G, jest więc ogromna, a Polska stała się jedną z aren tej rywalizacji. Wspomniany minister Okoński już w lutym przyznał w rozmowie z Onetem, że „Amerykanie […] jasno wyrażają swoje oczekiwania w stosunku do wykorzystania sprzętu Huawei w budowie naszej sieci 5G. W domyśle znajduje się kwestia ulokowania amerykańskich wojsk w Polsce”.
Dziś potwierdza, że strona amerykańska de facto stawia Polsce ultimatum – albo Huawei, albo obecność wojsk amerykańskich w Polsce. Amerykanie „podkreślają, że z sieci 5G będą w przyszłości korzystały amerykańskie wojska, o ile będą w danym kraju stacjonować. I muszą mieć pełną gwarancję, że infrastruktura będzie dla nich bezpieczna. W tym sensie korelacja między 5G a obecnością wojsk istnieje – i w kanałach dyplomatycznych pojawia się równie intensywnie”, mówił Okoński.
Polski rząd opowiada się wyraźnie po stronie amerykańskiej, a najlepszym tego dowodem była wspólna deklaracja USA i Polski w sprawie 5G. Podpisana na początku września przez wiceprezydenta Mike’a Pence’a i premiera Morawieckiego – oficjalnie nie jest wymierzona przeciwko żadnej firmie. A jednak wymienione w niej warunki, które powinni spełniać dostawcy, muszą sprawić poważne problemy chińskiej firmie. Weźmy pierwszy z brzegu: „czy dostawca jest kontrolowany przez obcy rząd bez możliwości odwoływania się do niezawisłego sądu”. Trudno formułować takie zarzuty pod adresem firm europejskich, a tylko one są dziś konkurencją dla chińskiego giganta.
Światowi królowie kłamstw…
Polityce amerykańskiej towarzyszy coraz ostrzejszy język i tu dochodzimy do wspomnianego na początku zaniku dyplomacji. W jednym z ostatnich numerów „Plus Minus”, dodatku do „Rzeczpospolitej”, generał Robert Spalding – doradca Donalda Trumpa do spraw Chin – mówił wprost: „W Waszyngtonie następuje obecnie przekwalifikowanie naszych sojuszników w zależności od tego, jakie zajmują stanowisko w starciu [sic!] z Chinami”. Spalding twierdzi też, że Chiny to państwo, „gdzie nie ma żadnego szacunku dla prawa”. I nie ukrywa, że Amerykanie stawiają sprawę na ostrzu noża: „Pentagon, Departament Stanu i Narodowa Rada Bezpieczeństwa podjęły w tej sprawie dwustronne rozmowy z każdym z naszych europejskich sojuszników. Zadaliśmy im proste pytanie: czy chcą być z nami, czy z Chinami?”.
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Kilka dni później, we wtorek, 1 października, ukazał się w „Rzeczpospolitej” wywiad z ambasadorem ChRL w Warszawie. Liu Guangyan nazywa w nim Stany Zjednoczone „światowym królem kłamstw” i „konfabulującymi niegodziwcami”. Przekonuje, że Amerykanie są „przyzwyczajeni do wydawania rozkazów i bycia globalnym hegemonem niezależnie od godności innych państw”. Wreszcie jednoznacznie ostrzega polskie władze przed polityką wymierzoną w Huawei, bo to będzie miało negatywny wpływ na inwestycje innych chińskich firm. „[K]ażda zła decyzja będzie miała swoje konsekwencje”, mówi ambasador, nawet nie starając się zmiękczyć przekazu dyplomatycznym językiem.
Stawka rywalizacji o to, kto zdominuje światową infrastrukturę 5G, jest ogromna, a Polska stała się jedną z aren tej rywalizacji. | Łukasz Pawłowski
Można bez cienia przesady powiedzieć, że Polska znalazła się niebezpiecznie blisko konfliktu między dwiema globalnymi potęgami. Konfliktu, który coraz bardziej przybiera na sile. Dyplomacja – rozumiana zgodnie z przytoczoną na początku definicją Churchilla – szybko traci na znaczeniu. Pytanie: co ją zastąpi i jak w tej sytuacji zachowają się polskie władze?
Dziś można mieć do naszego rządu pretensje nie za to, że w sporze amerykańsko-chińskim ciąży ku stronie amerykańskiej – podobnie zachowałby się zapewne także rząd Koalicji Obywatelskiej, a nawet Lewicy. Błędem jest jednak tak jednoznaczne deklarowanie swoich sympatii, co siłą rzeczy pogarsza nasze możliwości negocjacyjne. Nie pomaga także to, że Polska niespecjalnie próbuje skorzystać w relacjach z Amerykanami z jednego ze swoich najważniejszych zasobów – członkostwa w Unii Europejskiej. Kiedy dwa światowe mocarstwa są w stanie konfliktu, mniejsze muszą organizować się razem, na własną rękę. Tylko wówczas będą miały w tym konflikcie cokolwiek do powiedzenia.
Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Flickr.com