W ubiegłym tygodniu polskiej premiery doczekała się „Norra Latin”, najnowsza powieść szwedzkiej pisarki Sary Bergmark Elfgren, współautorki (wraz z Matsem Strandbergiem) nagradzanej i przetłumaczonej na ponad dwadzieścia języków bestsellerowej trylogii o miasteczku Engelsfors.
W telegraficznym skrócie „Norra Latin” jest historią o magii, miłości i morderstwie, nad którą unosi się duch Szekspira, opowiedzianą z kilku zmieniających się co kilka rozdziałów perspektyw. Pierwszą z dwóch głównych narratorek jest piętnastoletnia Clea. Mieszka w Sztokholmie razem z matką, znaną aktorką teatralną. Sama od czasu do czasu pojawia się w spektaklach i telewizji. Jest otwarta i towarzyska, ma swoich nastoletnich fanów, którzy obserwują ją w mediach społecznościowych, ale wciąż brakuje jej poczucia własnej wartości. Definiuje się jako „Obowiązkowa i Ambitna”, chociaż chciałaby być „Spragniona Wiedzy i Zainteresowana”. Akceptacji poszukuje w miłości, ale związek z nieco starszym Timem, egzaltowanym i cynicznym młodym aktorem, jest bardziej skomplikowany, niż mogłoby się jej wydawać.
Tamar, narratorka numer dwa, przeprowadza się do Sztokholmu z małej miejscowości, żeby rozpocząć naukę w liceum w klasie o profilu teatralnym, tej samej, do której dostają się także Clea i Tim. Ma gruzińskie korzenie (z domieszką polskich) i nieco nadopiekuńczych rodziców. Uwielbia drzewa i Harry’ego Pottera. O aktorstwie marzy, odkąd zachwyciła się Pukiem ze „Snu nocy letniej” Szekspira w interpretacji oryginalnej szwedzkiej aktorki. Do tej pory tak pewna siebie i zawsze w centrum uwagi, w Sztokholmie Tamar nagle zmienia się w odludka, przepełniają ją nowe kompleksy i wątpliwości, a w dodatku beznadziejnie zakochuje się w Clei. Niestety dzieli je klasowa hierarchia, krążące po szkole plotki i Tim.
Ostatecznie jednak bohaterki połączy tytułowa Norra Latin – szkoła, do której się dostają – i związana z nią legenda: w latach 40. do klasy teatralnej uczęszczał Erling Jensen. W reżyserowanym przez siebie szkolnym przedstawieniu „Snu nocy letniej” wcielał się w rolę Puka. Podczas premiery, pod koniec spektaklu, pojawił się na scenie w przerażającej masce i w chwili, gdy wypowiadał słowa finałowego monologu, na widowni zmarł nagle nauczyciel, z którym Erlinga łączyła tajemnicza więź. Sam chłopak zniknął bez śladu.
Gdyby Alicja nie pobiegła za białym królikiem
W opowieściach nauczycieli, absolwentów i uczniów starszych lat za każdym razem inaczej wyjaśnia się to niezwykłe zdarzenie, a ci ostatni uwielbiają straszyć pierwszorocznych błąkającym się po budynku duchem Erlinga Jensena. Pewnego dnia Tamar słyszy w głowie jego głos, a w lustrach szkolnej łazienki widzi przerażającą maskę Puka. Podczas gdy na własną rękę stara się rozwikłać tajemnicę sprzed lat, jej szkolna koleżanka Clea próbuje odnaleźć się w toksycznym związku.
„Norra Latin” jest więc kolażem wielu gatunków literackich – można odnaleźć tu elementy fantastyki, sensacji i horroru. To jednak przede wszystkim powieść inicjacyjna. Trochę szkoda – może byłoby lepiej, gdyby inaczej rozłożono tu gatunkowe akcenty, bowiem tym, którzy nie będą identyfikować się z Cleą, obszerny opis jej doświadczeń może po pewnym czasie wydać się męczący. Mimo to Bergmark Elfgren przygląda się rzeczywistości z nastoletniej perspektywy w sposób wiarygodny, a jej spostrzeżenia są ważne i czasem niezwykle poruszające.
Pod wieloma względami „Norra Latin” przypomina mi „Próbę” – debiutancką powieść laureatki nagrody Bookera Eleanor Catton [1]. Ta pierwsza jest co prawda skierowana do młodszego czytelnika, skromniejsza i mniej wymagająca; niemniej jednak w obu tekstach śledzimy losy nastoletnich bohaterów, w tym wzajemnie sobą zafascynowanych młodych kobiet, których portrety charakterologiczne są błyskotliwe i niezwykle intymne. I tu, i tu narracja prowadzona jest z różnych perspektyw, z większymi lub mniejszymi chronologicznymi aberracjami. Przede wszystkim jednak zarówno u Bergmark Elfgren, jak i u Catton w centralnej części fabuły znajduje się teatr i związana z nim uniwersalna refleksja nad różnymi wymiarami rzeczywistości i fikcji, prawdy i kłamstwa, a wreszcie nad potęgą narracji.
Już sama Norra Latin jest tu znakiem ambiwalentnej granicy między faktem a zmyśleniem. Szkoła istniała naprawdę, ale w latach 80. została przekształcona w centrum konferencyjne. Tymczasem akcja powieści rozgrywa się w latach 20. XXI wieku i nadal uczą się tam licealiści. Za to niektóre fragmenty przedwojennej historii szkoły przedstawione u Bergmark Elfgren naprawdę miały miejsce, jak choćby wystawienie „Sny nocy letniej” w szkolnej auli w 1942 roku.
Gdyby Bilbo nie wyruszył na wyprawę z Gandalfem
Bohaterki i bohaterowie powieści Bergmark Elfgren również nieustannie konfrontują to, co realne z tym, co wymyślone. Interpretują wydarzenia z własnego życia, odwołując się do przeczytanych książek, obejrzanych filmów i tego, co znajdą w internecie. Za pośrednictwem wykreowanych postaci autorka zauważa, że inaczej podchodzimy do grozy i niesamowitości w zależności od tego, czy chodzi o fikcję, czy o rzeczywistość. I daje do zrozumienia, że samą literaturę fantastyczną, w tym „Norrę Latin”, możemy traktować albo jako „złudzenie rzeczywistości”, albo prawdę „pod miłą postacią iluzji” (cytowana w powieści „Szklana menażeria” T. Williamsa, przeł. K. Piotrowski).
„O ileż prostsze byłoby życie, gdyby bardziej przypominało opowieść”, wzdycha jeden z bohaterów, a Clea zastanawia się, co w prawdziwym życiu decyduje o tym, kiedy jakaś historia rozpoczyna się, a kiedy kończy, skoro w przeciwieństwie do powieści nie dysponujemy granicą wyznaczaną przez okładki ani całościowym oglądem sytuacji, czy też możliwością wpływania na to, co niektórzy nazywają przypadkiem, inni przeznaczeniem, a jeszcze inni – magią.
Tworzenie własnej opowieści to więc jeden wielki chaos, szczególnie w okresie dojrzewania (Tamar zastanawia się nie nad tym, czy coś jej się podoba, tylko czy jej się powinno podobać i „czy to okej czuć to, co czuje”). Zresztą trudno zbudować swoją narrację w pustce, nie uwzględniając całego krajobrazu narracji otaczających nas osób. Tamar i Clea próbują więc weryfikować prawdziwość opowiadanych im historii i uchronić się przed wpływem emocji, które pozwalają na manipulację. Wciąż usiłują odgadnąć, czy los wyznaczył im do odegrania pierwszo- czy drugoplanową rolę.
Całe to filozoficzne „życie jest snem”, względnie „powieścią idioty”, pozostaje jednak na drugim planie, nie spowalnia akcji powieści, nadal pozostającej pozycją rozrywkową, którą czyta się niemalże jednym tchem. W podobnie subtelny sposób obecne są w książce ważne, aktualne tematy i nie czyni to z „Norry Latin” powieści na siłę zaangażowanej, pisanej pod dyktando politycznej poprawności. Sporo, choć nienachalnie i bez pouczającego tonu, mówi się chociażby o kryzysie ekologicznym („Wyjęłam kubek w zwierzęta sawanny. Zastanowiło mnie, dlaczego są takie zadowolone, skoro połowie grozi wyginięcie. Pewnie myślą pozytywnie”).
Gdyby życie bardziej przypominało powieść
Nie tylko młodzi dorośli odnajdą więc w bohaterach znane pragnienia, obawy i frustracje. Zresztą nie wyłącznie czasów szkolnych dotyczy przecież wewnętrzna walka między wyidealizowanym obrazem samego siebie, oczekiwaniami innych i rzeczywistością. Walka, którą w zabawny sposób ilustruje Tamar bez przekonania próbująca przyzwyczaić się do czarnej gorzkiej kawy.
Wszystko to sprawia, że „Norra Latin” to traktat o autentyczności w jej najróżniejszych wymiarach. I o tym, że nie da się jej osiągnąć bez wychodzenia ze strefy komfortu. Że bycie sobą jest trudne, bo życie wymaga komunikacji z drugim człowiekiem, a ta niesie ze sobą niebezpieczeństwo wynikające ze starcia dwóch różnych narracji, dwóch różnych prawd. „Co by się stało, gdyby Alicja nie pobiegła za białym królikiem? Gdyby Bilbo nie wyruszył na wyprawę z Gandalfem? Gdyby Łucja pomyślała: «O kurczę, w tej szafie są drzwi do innego świata, lepiej znajdę inną kryjówkę»” – zastanawia się Tamar i natychmiast sama sobie odpowiada – „byłoby mniej niebezpiecznie, ale znacznie nudniej”.
Oczywiście to dość ograne, a odwołanie do snu i Szekspira może zbyt napuszone – ale niektóre tematy i motywy wciąż powracają, dlatego że są ważne i uniwersalne. A Bergmark Elfgren potrafiła ująć to wszystko w sposób świeży, wciągający, poruszający, no i – właśnie – autentyczny.
Przypis:
[1] Eleanor Catton, „Próba”, przeł. Maciej Świerkocki, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015.
Książka:
Sara Bergmark Elfgren, „Norra Latin”, przeł. Patrycja Włóczyk, wyd. Młody Book! (Sonia Draga), Katowice 2019.
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.