Głosami rządzącej prawicy Sejm uchwalił w piątek ustawę dyscyplinującą sędziów, zwaną także ustawą kagańcową albo represyjną. PiS chce w ten sposób uniknąć konsekwencji ostatnich wyroków TSUE oraz Sądu Najwyższego, które ograniczały skalę PiS-owskiej destrukcji sądownictwa.

Partia rządząca mogła wybrać inną drogę, czyli zrealizować wyroki, a następnie przywrócić porządek zgodny z konstytucyjnymi oraz unijnymi standardami. Jarosław Kaczyński przyjął jednak stałą metodę odpowiedzi na sytuacje kryzysowe, która polega na komasacji władzy i radykalizacji konfliktu politycznego.

Najpierw kaganiec, potem opłatek

U swoich podstaw sprawa wydaje się prosta – ostatnie działania obozu rządzącego pogłębiają kryzys praworządności w Polsce. W praktyce w kwestii interpretacji działań PiS-u rysuje się jednak pewna dwuznaczność.

Z jednej strony, jeśli spojrzeć na rzecz w kategoriach prawnych, ustawa kagańcowa to krok w kierunku wprowadzenia w Polsce ustroju autorytarnego i wypchnięcia Polski z Unii Europejskiej. Z drugiej strony, od strony społeczno-politycznej, wiele spraw toczy się swoim torem, tak jakby mało kto wierzył, że PiS-owskie ustawy będą miały realny wpływ na polski porządek polityczny.

Jeśli bowiem upada demokracja, to dlaczego posłowie opozycji spóźniają się na głosowanie, które mogą wygrać? Jest to pytanie z serii: „Jeśli upada demokracja, to dlaczego Ryszard Petru poleciał na urlop do Portugalii?”, a także: „Ile razy będzie upadać demokracja?”. Podczas sejmowego spotkania opłatkowego politycy strony rządzącej i opozycji składali sobie życzenia, jak gdyby nigdy nic.

Jeśli spojrzeć na rzecz w kategoriach prawnych, ustawa kagańcowa to krok w kierunku wprowadzenia w Polsce ustroju autorytarnego i wypchnięcia Polski z Unii Europejskiej. | Tomasz Sawczuk

W gronie entuzjastów

W całej tej sytuacji ważniejsze jest jednak zachowanie przedstawicieli obozu rządzącego – mamy tutaj do czynienia z różnorodnymi postawami. Jedna kategoria to entuzjaści i zapaleńcy, tacy jak młodzi posłowie Jan Kanthak, Sebastian Kaleta i Jacek Ozdoba, którzy firmowali w Sejmie ustawę kagańcową.

Wszyscy trzej sprawiają czasem wrażenie, jakby wierzyli, że naprawdę zmieniają Polskę na lepsze, a przy tym są całkowicie impregnowani na krytykę – Kaleta potrafi wielokrotnie powtarzać w mediach, że projekt ustawy kagańcowej jest wzorowany na przepisach francuskich, choć w międzyczasie pokazano mu czarno na białym, że mówi nieprawdę. Po tym, jak PiS-owi udało się o 5 nad ranem przepchnąć przez komisję sejmową niekonstytucyjną ustawę, przyjętą z pogwałceniem podstawowych standardów proceduralnych, Kaleta zamieścił na Twitterze triumfalne zdjęcie całej trójki z podpisem: „To był dla nas ciężki tydzień, ale dla Polski zawsze warto!”.

Dla Jarosława Gowina limit 30-krotności składki na ZUS jest po prostu ważniejszy niż niezależne sądownictwo. | Tomasz Sawczuk

Inna kategoria to posłowie Porozumienia Jarosława Gowina. Poprawki zgłoszone przez nich do ustawy kagańcowej mają najwyraźniej sugerować, że zachowali resztki przyzwoitości i wstydu, w związku z czym nie pozwolą pójść władzy zbyt daleko. Poprawki te nie zmieniają jednak istotnie wymowy nowego prawa ani nie naprawiają sądownictwa w żaden widoczny sposób. Komentatorzy polityki mówią czasem, że posłowie Zjednoczonej Prawicy są sterroryzowani przez Jarosława Kaczyńskiego i muszą głosować tak, jak on każe, ale nie jest to prawda. Dla Jarosława Gowina limit trzydziestokrotności składki na ZUS jest po prostu ważniejszy niż niezależne sądownictwo.

Są i inne przypadki. Kolejni szefowie sejmowej Komisji Sprawiedliwości – Stanisław Piotrowicz i Marek Ast – nie wykazują podmiotowości, za to posłusznie i bezwzględnie wykonują rozkazy. Jeszcze inna historia to minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Nie brakuje dowodów, że po prostu podoba mu się model tępych rządów silnej ręki, a kolejne projekty ustaw sądowych, które wychodzą z Ministerstwa Sprawiedliwości, tylko to potwierdzają. Ilu polityków Zjednoczonej Prawicy myśli podobnie jak on?

Bierna większość

Do tego dochodzi ostatnia chyba, ale najliczniejsza kategoria aktorów, czyli bierna większość. Prawda jest taka, że większość polityków prawicy – a, na marginesie, także większość publicystów prawicy – po prostu nie ma pojęcia, co znajduje się w kolejnych ustawach sądowych, uchwalanych przez obóz rządzący.

W tym stylu doradczyni Andrzeja Dudy Zofia Romaszewska powiedziała ostatnio, że nie wie, co jest w ustawie dyscyplinującej sędziów, ale dodała, że stanowczo popiera ich dyscyplinowanie. W podobnym tonie publicysta „Sieci” Jerzy Jachowicz powiedział kiedyś w audycji, w której brałem udział, że nie wie, co jest w PiS-owskich ustawach sądowych, ale wierzy, że są one w porządku, ponieważ… „ufa prezydentowi Dudzie”.

Najliczniejsza kategoria aktorów to bierna większość. Większość polityków prawicy po prostu nie ma pojęcia, co znajduje się w kolejnych ustawach sądowych uchwalanych przez obóz rządzący. | Tomasz Sawczuk

Powody bierności mogą być różne. Część działaczy obozu rządzącego nie rozumie idei podziału władzy czy rządów prawa i nie ma problemu z tym, że PiS-owskie ustawy niszczą polski porządek prawny. Inni są tak bardzo zaangażowani emocjonalnie w popieranie obozu rządzącego, że szybko wypierają krytyczne uwagi i nie są w stanie wytrzymać kilku minut rzetelnej dyskusji na temat sądów. Jeszcze inni zdroworozsądkowo dostrzegają zagrożenia związane z PiS-owskimi ustawami sądowymi, a czasem są nawet zaskoczeni dokonywaną skalą centralizacji władzy, ale nie chcą się wychylać.

Kilka głosów sprzeciwu

Oto pytanie: czy można stale zagarniać władzę i nie zbudować po drodze autorytaryzmu? Nawet jeśli obóz rządzący, wzięty jako całość, nie ma intencji, by wprowadzić w Polsce rządy autorytarne, to suma działań, które podejmuje, przybliża Polskę do ustanowienia takich rządów. Część aktorów po prawej stronie tego nie wie, część chce ogółem wzmocnić władzę centralną i nie rozważa problemu w tak niewygodnej perspektywie, a część godzi się na patologie w zamian za frukta. Intencje mogą być różne, ale efekt pozostaje ten sam.

W ostatnim tygodniu wielu zwolenników opozycji było oburzonych zachowaniem części posłów opozycji, którzy spóźnili się na jedno z sejmowych głosowań, dotyczących trybu obradowania nad ustawą kagańcową. Warto jednak pamiętać, że to posłowie obozu rządzącego karnie opowiedzieli się za ową gorszącą ustawą. Wystarczyłoby kilka głosów sprzeciwu, a wszystko wyglądałoby inaczej.