Szanowni Państwo!
Czy Kościół katolicki jest dziś w Polsce mocniejszy, niż był na początku wieku?
Z jednej strony, wydaje się słabszy, bo liczba uczestników mszy na przestrzeni lat bez wątpienia spadła. Z drugiej, Kościół od dawna nie był tak bardzo obecny w debacie publicznej. I nawet jeśli ta obecność – kojarzona z wypowiedziami takich hierarchów jak arcybiskup Marek Jędraszewski – budzi ogromne kontrowersje, to jednocześnie w tej chwili Kościół cieszy się jednoznacznym wsparciem politycznym.
„Kościół był i jest głosicielem jedynego, powszechnie znanego w Polsce systemu wartości, poza nim mamy tyko nihilizm, który odrzucamy”, mówił Jarosław Kaczyński podczas konwencji partyjnej w Lublinie wieńczącej kampanię parlamentarną.
Twierdzenia o tym, że mamy do wyboru albo Kościół katolicki, albo nihilizm, znajdziemy także w programie PiS-u.
Prezes partii rządzącej jednoznacznie wspierał też arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, który w kolejnych publicznych wypowiedziach straszy nadejściem „tęczowej zarazy”, a zagrożenie wynikające rzekomo z wprowadzenia związków partnerskich porównuje do zagrożenia komunizmem czy nazizmem. Warto się jednak zastanowić, czy wypowiedzi Jędraszewskiego to rzeczywiście dowód siły instytucji, którą reprezentuje?
Niewykluczone przecież, że aktywność arcybiskupa to nic więcej jak próba odwrócenia uwagi od tematów dla Kościoła naprawdę trudnych. Jak choćby informacji o skandalach, ujawnionych przez Tomasza i Marka Sekielskich w ich niezwykle popularnym dokumencie „Tylko nie mów nikomu” – do dziś odtworzonym ponad 20 milionów razy na YouTubie.
A przecież w mijającym roku o skali pedofilii i zaangażowaniu hierarchów w ukrywanie sprawców mówili nie tylko Sekielscy. Pojawiły się nowe informacje chociażby na temat księdza Henryka Jankowskiego. Zaś po śmierci arcybiskupa Juliusza Paetza, to katolicy, w tym osoby duchowne, w liście otwartym protestowali przeciwko pochowaniu go w poznańskiej katedrze.
Paetza ostatecznie pochowano na zwykłym cmentarzu, co znamienne. Jednocześnie jednak dwaj duchowni, którzy zainicjowali publikację listu, zostali ukarani zakazem publicznych wypowiedzi, w tym wypowiedzi w mediach społecznościowych!
Czyli z jednej strony Kościół uznał Paetza za osobę niegodną pochówku w katedrze, ale jednocześnie ukarał tych, którzy mieli śmiałość Kościołowi o tym przypomnieć.
Można zarzucać duchownym hipokryzję w tym przypadku. Można też pytać o szerszy problem z wolnością słowa w Kościele.
Ale – choć trudno przecenić wagę tej kwestii – kłopoty polskiego Kościoła biorą się nie tylko z ukrywania przypadków pedofilii i ochrony sprawców. Problem wydaje się znacznie szerszy i dotyczy kościelnej elity w ogóle, której stan Gużyński ocenia jako „dramatyczny”.
Przy tym w Polsce Kościół funkcjonuje jakby w całkowitym oderwaniu od najważniejszych i najbardziej palących problemów współczesnego świata. A tych przecież nie brakuje: nadciągająca katastrofa klimatyczna; związana z nią wyniszczająca świat konsumpcja dóbr; masowe migracje, coraz częściej prowokowane także zmianami klimatycznymi. Wreszcie realne zmiany modelu rodziny, które mają miejsce w Polsce, niezależnie od tego, co sądzą o nich hierarchowie pokroju Marka Jędraszewskiego.
Rzeczywiście, wypowiedzi niektórych hierarchów, straszących końcem polskości, upadkiem obyczajów i wszelkich norm społecznych, trudno traktować jako opis rzeczywistości. To raczej próba dyscyplinowania tych wiernych, którzy są podatni na takie słowa. Być może też w ten sposób podejmuje się wysiłki w celu odwrócenia uwagi od spraw realnie ważnych, w których część polskiego Kościoła, jak się wydaje, nie chce nic ciekawego wiernym zaproponować.
Co ciekawe, dzieje się tak, pomimo że papież Franciszek próbuje się z niektórymi wyzwaniami współczesności otwarcie mierzyć. Nad Wisłą zaś zdaje się dominować nadzieja, że skoro Kościół przetrwał już tak wiele globalnych wstrząsów, to z pewnością przetrwa i te – a bliskie związki państwa z Kościołem mają być w tym pomocne. Chociaż w Polsce nie istnieje Kościół państwowy i chociaż oficjalnie obowiązuje u nas zasada potocznie nazywana „przyjaznym rozdziałem Kościoła od państwa”, to w rzeczywistości mamy „system, który nie rozdziela w sposób klarowny świeckiej sfery państwa oraz sfery religijnej”, podkreśla dr hab. Paweł Borecki, prawnik, specjalista w dziedzinie prawa wyznaniowego, w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem.
Oczywiście, całkowity rozdział tych dwóch sfer nie jest możliwy i – jak pokazuje Borecki – nie jest tak nawet w laickiej Francji, gdzie państwo dokłada się chociażby do utrzymania zabytkowych kościołów traktowanych jako element dziedzictwa narodowego. Reakcja prezydenta Emmanuela Macrona po pożarze słynnej katedry Notre Dame i zapowiedź jej szybkiej odbudowy, to dobry przykład. We Francji jednak – na którą tak bardzo lubią się dziś powoływać rządzący – msze przy okazji wszelkich uroczystości państwowych czy święcenia obiektów użyteczności publicznej to rzecz nie do pomyślenia.
„Razi mnie także otwarte wkraczanie głównego wyznania w sferę władztwa publicznego, presja na podejmowanie konkretnych decyzji politycznych w dziedzinach związanych z moralnością publiczną, takich jak związki partnerskie, aborcja, wspomaganie prokreacji. Kościół swoje nakazy religijne chce realizować przy pomocy instrumentów państwowych – na to zgody być nie powinno”, mówi Paweł Borecki.
I, jak się wydaje, tej zgody nie ma. W badaniu z maja 2019 roku, w którym ankietowanych zapytano, czy związki Kościoła z państwem są zbyt ścisłe, czy zbyt luźne, aż 62,5 procent uznało, że obie instytucje są ze sobą za bardzo związane. Bliższego niż obecnie związku domagało się jedynie 8,7 procent ankietowanych.
Polacy przez blisko dwa wieki traktowali Kościół katolicki jako rodzaj „zapasowego państwa”, instytucji na gorsze czasy, gdy normalnego państwa nie będzie [o czym pisał Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”].
Jeśli wierzyć wspomnianym sondażom, to stopniowo rzecz się zmienia. A to oznacza, że siłą rzeczy w polskim społeczeństwie napięcia będą wyłącznie rosły.
„Sytuacja bezkarnego Kościoła katolickiego, działającego na zasadzie «państwa w państwie», jest patologią”, pisze dr Katarzyna Kasia z „Kultury Liberalnej”. „Droga do jej zwalczenia prowadzi przez radykalne oddzielenie tego, co kościelne, od tego, co państwowe, ale pod warunkiem, że prawo świeckie nie będzie w żadnym zakresie zależne od prawa kanonicznego. Dopiero kiedy do takiego rozdzielenia dojdzie, będziemy mogli zacząć w Polsce rozmawiać o tolerancji”.
Wbrew pozorom, taki rozdział, a tym samym osłabienie wpływu Kościoła na sprawy państwa, może być korzystny także z perspektywy osób wierzących. Zgodnie ze słynnym powiedzeniem angielskiego liberała lorda Actona „każda władza korumpuje”, zaś „władza absolutna korumpuje absolutnie”.
Kościół katolicki nie jest od tej maksymy wyjątkiem.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”