Seria twardych, kartonowych książeczek zaprasza najmłodszych czytelników do poznawania tajemnic rzeczywistości. Poszczególne tomiki zapoznają nas z podstawowymi zagadnieniami z zakresu fizyki kwantowej, teorii względności, chemii organicznej i technologii kosmicznej.
Autor serii – fizyk i popularyzator nauki – starał się przedstawić najważniejsze pojęcia z zakresu prezentowanych tematów w jak najprostszy sposób, używając minimum słów i środków wizualnych. Trzeba przyznać, że zrobił to całkiem sprawnie, wychodząc od prostych słów-obrazków i stopniowo wprowadzając coraz bardziej skomplikowane pojęcia. Czy jednak to wystarczy, żeby wprowadzić w tajniki fizyki kwantowej malucha? Ta kwestia jest dyskusyjna.
Zacznijmy od tego, co mnie zainteresowało w tej serii. Po pierwsze, godne podziwu jest to, jak w prosty i obrazowy sposób autor stara się pokazać kluczowe pojęcia z zakresu fizyki kwantowej czy chemii. Co to znaczy, że obiekt ma masę? W jaki sposób masa zakrzywia przestrzeń, jak duża jest czarna dziura? Takie przedstawienie z całą pewnością pomaga zrozumieć – przynajmniej na bardzo podstawowym poziomie – materię, z którą się mierzymy.
Jest jednak pewien problem, a właściwie kilka problemów. Największy to ten, że nie bardzo wiadomo, do kogo konkretnie skierowana jest seria. Forma książeczek oraz materiał, z którego są zrobione, wskazuje na odbiorcę dziecięcego w wieku roku, dwóch lat, a na pewno poniżej trzeciego roku życia. Jednak określenia, które pojawiają się w tekście („ta energia jest skwantowana”, „cząsteczki organiczne”, „fale grawitacyjne”) są zdecydowanie zbyt skomplikowane nie tylko dla dzieci w tym wieku, również znacznie starszych. Poza tym pojawia się dodatkowa trudność – wiele używanych tutaj słów, jak choćby „energia”, to słowa abstrakcyjne, których rozumienie wymaga znacznej dojrzałości poznawczej. W mojej ocenie przy odpowiednim wprowadzeniu można tego rodzaju treści omawiać z dziećmi w wieku szkolnym, natomiast w przypadku przedszkolaków i jeszcze młodszych dzieci takie działanie raczej mija się z celem.
Reasumując, w kontekście tych problemów, trudno ustalić, kto powinien być odbiorcą książeczek Chrisa Ferriego. Z jednej strony, stanowią one ciekawą próbę konceptualizacji trudnych zagadnień z zakresu fizyki i chemii, z drugiej jednak – trudno o refleksję inną niż ta, że jest to publikacja skierowana do rodziców, którzy chcieliby sprawić, że ich dzieci będą rozwijać się sprawniej dzięki możliwości obcowania ze skomplikowanymi „naukowymi” treściami. O ile wyobrażam sobie, że próba wczesnego wprowadzania dziecka w świat fizyki i chemii może zakończyć się sukcesem, jeśli rodzic będzie entuzjastycznie i empatycznie towarzyszył dziecku w poznawaniu świata na poziomie makro i mikro, o tyle nie spodziewam się, żeby zapewnienie dwulatkowi możliwości obcowania z książeczkami o teorii względności sprawiło, że wyrośnie nam nowy geniusz.
Bardzo chciałabym, by na rynku było dostępnych więcej mądrych książek popularnonaukowych dla dzieci, jednak nie mam wątpliwości co do tego, że takie treści edukacyjne powinny były tworzone z psychologami, pedagogami i innymi specjalistami, którzy dobrze rozumieją, w jaki sposób możemy skutecznie wspierać rozwój dziecka.
Książki:
Chris Ferrie, seria „Uniwersytet Malucha”: „Fizyka kwantowa”, „Chemia organiczna”, „Teoria względności”, przeł. Miłosz Urban, wyd. Media Rodzina, Poznań 2019.
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.