Spośród wytypowanych do głosowania finałowych dziesiątków znaków i wyrażeń (na podstawie częstotliwości występowania w internecie i rekomendacji ekspertów), zwycięzcami w kategorii „Chiny” zostały: „stabilność” i „Ja i moja ojczyzna”. Pierwsza na podium „stabilność” może dziwić, patrząc z perspektywy zewnętrznego obserwatora. Zeszły rok nie należał przecież do spokojnych i stabilnych – przez cały świat przetaczały się protesty, demonstracje i konflikty. W samych Chinach również nie panował idealny ład – od ponad pół roku trwają protesty w Hongkongu, a w Turkiestanie Wschodnim, gdzie praktycznie obowiązuje stan wyjątkowy, zamknięto w „centrach szkoleniowych” ponad milion Ujgurów. Media chińskie jednak gładko przemykają nad problematycznymi regionami i skupiają się najpierw nad trafnością wyboru. Chiny to ostoja stabilności w rozedrganym świecie, tyle wyzwań, a u nas nadal ład i spokój! Potem podkreślają aspekt życzeniowy – rodacy z kontynentu życzą Hongkończykom, aby ci mogli cieszyć się tym samym, co stuprocentowi obywatele ChRL-u. Drugi zwycięzca to film (angielski tytuł to „My country and my people”) nakręcony z okazji 70-lecia ustanowienia Chińskiej Republiki Ludowej. Siedmiu czołowych reżyserów chińskich wyreżyserowało siedem krótkich etiud, w których zagrała elita chińskich aktorów. Patriotyczna do bólu zębów produkcja przeszła przez kina jak tsunami i przyniosła setki milionów dolarów zysku.

Zagranicę Chińczycy widzą już w znacznie ciemniejszych barwach. W tej kategorii zwycięzcami zostały: „problem, trudność” i „wojna handlowa”. Oba wybory raczej nie dziwią – kłopotów wszędzie pod dostatkiem, a przedłużający się konflikt między Chinami a Stanami Zjednoczonymi wpływa na gospodarkę nie tylko tych dwóch państw, ale i całego globu. W ubiegłym roku zresztą było podobnie, w tej kategorii wygrało wyrażenie „wojna handlowa”, a znak „cofać” też nie należy do specjalnie radosnych.

Oprócz zwycięskiej czwórki ogłaszane są również „top dziesiątki” w innych kategoriach – najpopularniejsze nowe słowa, najpopularniejsze słowa i najczęściej używane słowa internetowe. Tych trzydzieści wyrażeń, pochodzących z najróżniejszych stref życia, od oficjalnych do slangowych, pokazuje, czym żyły Chiny w 2019 roku. Część pokrywa się z globalnymi zjawiskami, jak na przykład minimalizm (w wydaniu Marie Kondō i jej pozbywania się niepotrzebnych przedmiotów), chińsko-amerykańskie negocjacje handlowe, era 5G czy masowe wybijanie świń, bo afrykański pomór świń w zeszłym roku spustoszył również chińskie chlewnie. Niektóre mają zdecydowanie lokalną specyfikę, jak słynne „996”, czyli praca od 9 do 9 przez 6 dni w tygodniu, miliard czterysta milionów obrońców flagi chińskiej, złota dekada, nauka myśli Xi, wzmacnianie kraju i sortowanie śmieci. W zestawieniu znalazło się nawet zdanie z megahitu „Wandering Earth”, chińskiej sagi SF: „Istnieje tysiąc dróg, ale najważniejsza jest ta bezpieczna”.

Entuzjazmu Chińczyków z kontynentu nie podzielają Tajwańczycy, ani chińska mniejszość z Malezji. Na Tajwanie wygrał „chaos, zamęt” (ten znak wygrał również w 2008 roku), w Malezji zaś „oszustwo”. Tam nastroje muszą być wyjątkowo podłe, ponieważ na drugim miejscu znalazła się „nienawiść”. W plebiscycie ponadcieśninowym – chińsko-tajwańskim, również daleko od optymizmu. W tym roku wygrało w cuglach „uwięziony, w potrzasku”, co zresztą odzwierciedla obecne stosunki chińsko-tajwańskie, podczas gdy rok wcześniej wybrano „nadzieję”.

W Japonii znakiem 2019 roku uznano natomiast „rei” [令 ], skrót od Reiwa, nazwy ery panowania nowego cesarza Naruhito, którą rząd japoński interpretuje jako „piękną harmonię”. W Korei wyboru dokonywali jedynie zaproszeni do udziału profesorowie, a ich głosami zwyciężył idiom „gongmyeongjijo” [共 命 之 鳥], oznaczający ptaka o dwóch głowach, które nawzajem uważają, że wcale nie potrzebują drugiej, podczas gdy muszą dzielić wspólny los.