Około 1912 roku młody Eliot, wówczas student filozofii na Harvardzie, zakochał się w Emily Hale – pochodzącej z Bostonu nauczycielce aktorstwa w Scripps College. Nigdy wcześniej, bo aż do czwartku 2 stycznia 2020, kiedy ujawniono długo oczekiwaną korespondencję, nie byliśmy tego pewni, mimo że biograficzne spekulacje na temat relacji Eliota z Hale były znane od lat. Nostalgiczne słowa z początku „Ziemi jałowej”: „dałeś mi hiacynty pierwszy raz rok temu; / Nazywano mnie hiacyntową dziewczyną” [1], często odnoszono właśnie do postaci ukochanej z młodości. Podobnie zapada w pamięć zabarwiona delikatnym opisem scena z ostatniego poetyckiego dzieła Eliota, „Czterech kwartetów” – rozgrywa się w różanym ogrodzie angielskiej posiadłości Burnt Norton. Eliot i Hale przechadzali się po niej w lecie 1934 roku.

Manuskrypt listu T. S. Eliota z 1960 roku, udostępniony 2 stycznia 2020 © The Estate of T. S. Eliot

Po ponad pięćdziesięciu latach oczekiwania otwarto szczelnie zapieczętowaną korespondencję. Twitter T.S. Eliot Estate oszalał, dociekaniom „co dalej?” nie ma końca, a w mediach brytyjskich pierwsze miejsce w kategorii najbardziej nietrafiony nagłówek wygrywa, klasycznie, „Daily Mail”, który z typową dla siebie subtelnością ogłasza: „«Nie uprawiałem seksu z tą kobietą». T.S. Eliot mści się zza grobu na swojej amerykańskiej dziewczynie”. Czego więc spodziewać się można po lekturze świeżo udostępnionej korespondencji? Czy listy Eliota do Hale rzeczywiście zmienią nasz sposób interpretacji jego poezji? Jakie znaczenie może mieć prywatna korespondencja sprzed ponad pół wieku?

Zapytana o to przeze mnie profesorka literatury angielskiej na Uniwersytecie Villanova i autorka książki „Modernist Fiction and Vagueness” Megan Quigley, odpowiada: „Nowe listy to kamień milowy dla akademików zajmujących się Eliotem, jak również dla każdego, kto zainteresowany jest literackim modernizmem”, z entuzjazmem dodając: „Rzucą one nowe światło na długotrwałą relację z Hale oraz jej rolę jako muzy poety i adresatki najbardziej sławnych wierszy!”.

Jedną z pierwszych osób, która na początku lat 70. XX wieku zainteresowała się tematem relacji Eliota z Hale, była Lyndall Gordon. Pierwsza zasugerowała, że Hale odegrała znaczącą rolę w życiu Eliota, przyrównując ją wręcz do postaci Beatrycze Wergiliusza. | Aleksandra Majak

Horyzont czasowy korespondencji Eliota z Hale jest rozległy; to prawie trzy dekady – listy datowane są między 1930 a 1957 rokiem. Aż do około 1930 roku, czyli okresu poprzedzającego religijną konwersję poety na anglokatolicyzm, doświadczenie wyjazdu z rodzinnej Ameryki, załamanie nerwowe, budzące ciągłe poczucie winy małżeństwo z angielką Vivienne Haigh-Wood i monotonia pracy urzędniczej dla banku Lloyds stanowiły istotne tło emocjonalne dla poezji Eliota. Jak niejednokrotnie, być może poszukując swoistego happy endu, podkreślali krytycy, wraz z religijną konwersją zmienia się cała poetyka Eliota. Dąży ona do zespolenia emocji i innych elementów świata, czego świadectwem są harmonie zarówno tematyczne, jak i prozodyczne „Czterech kwartetów”. W zapomnienie odchodzi wizja świata, który – jak kawałki rozbitego lustra z początku „Ziemi jałowej” – przypominał, za tłumaczeniem Czesława Miłosza, „stos pokruszonych obrazów” [2]. Eliot mówi o tym wprost, przyznając w nocie do czytelników i czytelniczek, jak wiele jego wczesnej poezji wynikało z niepewności, wstydu i dramatycznego, bergsonowskiego poczucia wewnętrznego rozbicia.

Jedną z pierwszych osób, która na początku lat 70. XX wieku zainteresowała się tematem relacji Eliota z Hale, była studentka Uniwersytetu Columbia, a dziś znana biografka Eliota i profesorka Oksfordu Lyndall Gordon. Zachęcona rozmowami z wpływową krytyczką Helen Gardner, pod koniec lat 70. pracującą nad książką o kompozycji „Czterech kwartetów”, pierwsza zasugerowała, że Hale odegrała znaczącą rolę w życiu Eliota, przyrównując ją wręcz do postaci Beatrycze Wergiliusza [3]. Niemniej patrzenie z perspektywy biograficznej na twórczość modernisty, który w 1919 roku we wpływowym eseju „Tradycja i talent indywidualny” twierdził, że poezja „to nie wyrażane osobowości, lecz ucieczka od osobowości” [4], przez lata wzbudzało kontrowersje. Być może szczególnie wtedy, kiedy na poły spekulatywna interpretacja wysuwana była przez młodą kobietę w świecie akademii zdominowanym wówczas – a niejednokrotnie i dziś – przez mężczyzn. Świeże spojrzenia na kanoniczne dziś dzieła i teorie modernisty wzbogacają nasze rozumienie rzeczywistości, szczególnie gdy zdobywamy się na zadanie najbardziej niewygodnych, prowokacyjnych pytań. Posłużmy się przykładem: w minionym roku Quigley wyszła z inicjatywą czytania Eliotowskiej „Ziemi jałowej” w kontekście pokolenia #MeToo. Lektura ta skupia uwagę na przemilczanych, pominiętych lub wręcz specjalnie wymazywanych głosach; często tych mówiących o przemocy seksualnej, wykluczeniu czy transfobii [5].

W 1915 roku wiedzieliśmy, że Prufrock, bohater dramatycznego i oddającego inercję życia poematu, nie jest Hamletem, nie jest krabem, nie jest Łazarzem. W 2020 roku można zauważyć nie bez ironii, że z listu zza grobu dowiadujemy się, z kim nie sypiał T.S. Eliot. | Aleksandra Majak

Otwierający kolekcję list, który Eliot napisał w 1960 roku do „potomności”, prowokuje pytania o emocjonalne meandry biografii i etykę odczytywania twórczości przez jej pryzmat. Nie wiemy jeszcze, jaką dokładnie treść zawierają listy Eliota do Hale. Na bieżąco śledzić możemy jednak ich opisy tworzone przez profesorkę Uniwersytetu Missouri Frances Dickey [6]. Co więcej, jak informuje edytor Eliotowskiej prozy John Haffenden, wydawnictwo Faber and Faber planuje publikację korespondencji w ciągu kilku miesięcy. Studia nad Eliotem od kilku lat przeżywają renesans, w związku z czym to zawrotne tempo nie dziwi. Zobaczmy jednak, co, zza grobu, pisze do nas poeta w pierwszych zdaniach otwierającej noty:

„Konieczność pisania poniższych zdań sprawia mi ból. Nie mogę wyobrazić sobie pisania autobiografii. Zdaje mi się, że ci, którzy potrafią to robić, wiedli wyłącznie publiczne, ekstrawertyczne życie. […] W moim doświadczeniu istnieje wiele tego, co niewyrażalne nawet w słowach spowiedzi; wiele z tego wyrasta ze słabości, rozterki i lęku” [6].

Nieco dalej Eliot opowiada gorzką historię platonicznej miłości do Emily Hale i beznadziei małżeństwa z Vivienne:

„Emily Hale zabiłaby we mnie poetę; Vivienne niemalże była moim końcem, lecz utrzymała poetę przy życiu. Z perspektywy czasu koszmarna agonia z Vivienne trwająca siedemnaście lat zdaje mi się lepsza niż apatyczna nędza bycia miernym nauczycielem filozofii, co byłoby alternatywą. […] Stopniowo dochodziłem do wniosku, że zakochany byłem jedynie we wspomnieniu, wspomnieniu samego doświadczenia bycia zakochanym w mojej młodości”.

Dla współczesnych czytelników i czytelniczek niepokojące w nocie Eliota są egocentryczność połączona z uprzedmiatawiającą perspektywą, którą przyjmuje, kiedy mówi o kobietach w jego życiu. | Aleksandra Majak

W świetle obszernej i wieloletniej korespondencji ostatnie, pobrzmiewające skądinąd świętym Augustynem zdanie może zaskakiwać. Skoro Eliot zdawał sobie sprawę z iluzoryczności uczucia, dlaczego więc sformułował komentarz do czytelników obfitujący w szczegóły relacji? W pewnym fragmencie listu Eliot pokusił się wręcz o ocenę intelektu Hale, krytykując jej niewystarczające zainteresowanie poezją. Mimo braku entuzjazmu wobec jego poezji, według Eliota zdawała się ona doceniać renomę, jaką cieszył się jako twórca. Eliot uściśla też, że nigdy jego relacja z „tą kobietą” nie miała seksualnego charakteru. W 1915 roku wiedzieliśmy, że Prufrock, bohater dramatycznego i oddającego inercję życia poematu, nie jest Hamletem, nie jest krabem, nie jest Łazarzem. W 2020 roku można zauważyć nie bez ironii, że z listu zza grobu dowiadujemy się, z kim nie sypiał T.S. Eliot. Dla współczesnych czytelników i czytelniczek niepokojące są tu egocentryczność połączona z uprzedmiatawiającą perspektywą, którą Eliot przyjmuje, kiedy mówi o kobietach w jego życiu. Przypisana jest im bierna i drugorzędna wobec poetyckiego geniuszu rola muzy lub wariatki. Oczywiście, z oceną poczekać musimy do czasu publikacji całej korespondencji. Zapytana przeze mnie o jej pierwsze wrażenia z wstępnej noty, Quigley odpowiada: „Czytelnik nie może się nadziwić, jak Eliot zza grobu desperacko stara się kontrolować odczytanie jego własnych wczesnych listów miłosnych. Teoretycznie jest to typowo Eliotowski gest. Niemniej z własnego i genderowego punktu widzenia otwierający list jest bardziej problematyczny. Z oceną musimy poczekać na to, co mówią same listy”.

W samym akcie czytania biograficznych usprawiedliwień poety, którego eseistyka z lat 20. dała początek późniejszej idei „śmierci autora”, istnieje rodzaj przekornej ironii. Czy Eliot kolejny raz celowo komplikuje nasze rozumienie jego poetyki i jej potencjalnych związków z biografią? | Aleksandra Majak

Nie sposób wyobrazić sobie poezji i krytyki XX wieku bez echa eliotowskich idei (bez)osobowości. Tezy poety wpłynęły na myśl amerykańskiego formalizmu i metody czytania literatury jako „wolnej” od kontekstu. Przez lata inspirowały innych poetów, intrygowały krytyków, jak również frustrowały czytelników i czytelniczki. Czytając fragmenty listów udostępnione kilka dni temu, nie mogę oprzeć się wrażeniu tragikomicznego rozerwania między – jak w innym niż korespondencja miejscu zdiagnozował Eliot – cierpiącym człowiekiem a tworzącym umysłem. Eliot twierdził przy tym – co jest powszechnie znane – że „rozwój artysty to ciągłe poświęcanie siebie, ciągłe wyrzekanie się swojej osobowości” i domagał się poszerzenia możliwości ekspresji poza biograficzną przystawalność. Być może słusznie, w tonie charakterystycznej dla niego retoryki mimikry, zastrzegał: „niemniej oczywiście jedynie ci, którzy posiadają osobowość i są zdolni do wzruszeń, wiedzą, co znaczy pragnąć oderwania się od siebie samego” [7].

W samym akcie czytania biograficznych usprawiedliwień poety, którego eseistyka z lat 20. dała początek późniejszej idei „śmierci autora”, istnieje rodzaj przekornej ironii. Czy Eliot kolejny raz celowo komplikuje nasze rozumienie jego poetyki i jej potencjalnych związków z biografią? Jakie wzruszenia targanego sprzecznościami umysłu poety ujawni reszta dostępnej wreszcie korespondencji? Nie wiemy. Boję się jedynie, że – by sparafrazować Eliota – zafascynuje nas sam akt czekania. Z pewnością jednak korespondencja – w odróżnieniu od sensacyjnego w oczach badaczy modernizmu, lecz z gruntu tragikomicznego listu Eliota do czytelników – przyniesie nieco więcej informacji o samym procesie tworzenia. I powie być może coś więcej o nostalgii, a nie jedynie resentymencie wobec czasu hiacyntów.

 

Przypisy:

[1] T.S. Eliot, „Szepty nieśmiertelności. Poezje Wybrane”, przeł. K. Boczkowski, Toruń 2013, s. 134.
[2] T.S. Eliot, „Ziemia jałowa”, przeł. C. Miłosz, Kraków 2004, s. 23.
[3] Zob. wywiad Cécile Varry z Lyndall Gordon dla „The Modernist Review”. Więcej na temat relacji Eliota z Hale: L. Gordon, „An Imperfect Life of T.S. Eliot”, Virago 2012.
[4] T.S. Eliot, „Selected Essays”, Londyn 1969, s. 18.
[5] Więcej na temat inicjatywy czytania „Ziemi jałowej” w kontekście pokolenia #MeToo zob. TUTAJ.
[6] http://blogs.harvard.edu/houghton/the-love-of-a-ghost-for-a-ghost-t-s-eliot-on-his-letters-to-emily-hale/ [data dostępu: 3.01.2020].
[7] T.S. Eliot, „Selected Essays”, dz. cyt., s. 18.
Manuskrypt listu T.S. Eliota skierowany do czytelników dostępny jest na stronie T.S. Eliot Estate [https://tseliot.com/foundation/statement-by-t-s-eliot-on-the-opening-of-the-emily-hale-letters-at-princeton/] i harvardzkiej biblioteki Houghton [http://blogs.harvard.edu/houghton/the-love-of-a-ghost-for-a-ghost-t-s-eliot-on-his-letters-to-emily-hale/] [data dostępu: 2.01.2020].

Specjalne podziękowania dla T.S. Eliot Estate za zgodę na publikację fragmentu manuskryptu oraz dla Megan Quigley za komentarz dla „Kultury Liberalnej”.