Gdyby nie ta recenzja, po „Mury” zapewne nigdy bym nie sięgnął. Choć temat i jego ujęcie są wyjątkowo interesujące, to okładka oraz opracowanie graficzne odstraszają. Styl Maksa Skorwidera uderza uproszczeniem, koślawością konturu i wątpliwym doborem kolorów jakby wyjętych prosto z windowsowego Painta. Coś jednak musi być w tych ilustracjach, skoro „Mury” to już piąta opracowana przez niego graficznie książka Bogusia Janiszewskiego (wcześniej ukazały się „Ekonomia”, „Polityka”, „Mózg” i „Kosmos”). Być może znawcy sztuki będą zachwyceni, ja życzyłbym sobie kogoś innego w roli ilustratora, ale mimo wszystko „Mury” do mnie przemówiły, a to za sprawą świetnego pomysłu i nieoczywistej realizacji.

Książkę otwiera symptomatyczne stwierdzenie: „Mury buduje się zwykle z dwóch powodów: 1) za murem można się schować, 2) za murem można kogoś zamknąć”. Ta perspektywa towarzyszyła zapewne Janiszewskiemu, który na kolejnych stronach prezentuje oddalone od siebie w czasie i przestrzeni realizacje tytułowej konstrukcji, takie jak wał Hadriana, weneckie getto, mur berliński czy ściana płaczu w Jerozolimie. Co ciekawe, w zbiorze znalazła się również raczej płaska, choć niezmiernie trudna do pokonania granica, jaką jest dla uchodźców Morze Śródziemne. Uzupełnieniem „metryczek” i „biogramów” murów są sposoby ich pokonania, takie jak oblężenie (Heraklionu na Cyprze przez Turków) czy podstęp (koń trojański). Na kartach książki znaleźć można sporo faktów historycznych, ale też poznać skutki pokonania przeszkód, jak choćby to, że mur Stoczni Gdańskiej służył „do tego, żeby Lechu miał przez co przeskoczyć”, a w przyszłości dostać Pokojową Nagrodę Nobla oraz zostać prezydentem. Takich uproszczeń, najczęściej zabawnych, a czasem rozczarowujących, w książce jest więcej, całość opisana została bowiem współczesnym językiem bliskim młodemu czytelnikowi („Dziś nie słyszy się zbyt często o tym, że ludzie z jednego miasta idą i atakują ludzi z drugiego miasta. Dawno temu była to normalka”; „Zanim wojsko się ogarnie i przyjdzie ci z odsieczą, minie miesiąc”).

Co warte podkreślenia, „Mury” nie są wyłącznie opowieścią o przeszłości, znacznie więcej zdają się mówić o problemach współczesności: „W zasadzie dzisiaj mury są nadal popularne. Tylko… Kiedyś za murami chowali się słabsi przed silniejszymi, a dzisiaj – bogaci przed biedniejszymi”. Aspekt społeczny jest bliski twórcom, zarówno w sferze nierówności ekonomicznych, jak i wspólnotowości, która konsoliduje. Pozytywnymi przykładami murów są choćby berliński koncert zespołu Pink Floyd z 1990, podczas którego muzycy zagrali utwory z płyty „The Wall”, jak i utworzony rok wcześniej łańcuch bałtycki, długi na 600 kilometrów ciąg trzymających się za ręce Litwinów, Łotyszy i Estończyków. Na pograniczu pozytywnych i negatywnych konsekwencji budowania podziałów zdaje się plasować rozkładówka zatytułowana „Barykada”, która – choć odnosi się do wydarzeń na Majdanie – przypomina czytelnikowi, że masowe protesty słabszych przeciwko silniejszym są codziennością współczesnego świata („Czy [barykada – przyp. KR] jeszcze stoi? Zawsze gdzieś się znajdzie”). Przedostatnia rozkładówka poświęcona jest murowi między ludźmi, który, choć „istnieje tylko w naszych głowach”, jest najtrwalszą barierą, którą najtrudniej pokonać.

Nad wszystkimi rozkładówkami zdaje się dominować ponadczasowy i uniwersalny wymiar sporów, który odnieść można choćby do narastającego konfliktu między Stanami Zjednoczonymi a Iranem. „Mury” są więc nie tylko ciekawą, sprawnie napisaną książką informacyjną, lecz także opowieścią o często bezsensownych konfliktach zakończoną mocnym pacyfistycznym przesłaniem. Co ciekawe, na tej książce chyba się nie skończy, ostatnia rozkładówka zapowiada bowiem kolejną pozycję: napisowi „Masz dość «Murów»? Co powiesz na «Rewolucje»?” towarzyszą między innymi gilotyna, uczestnik parasolowej rewolucji oraz fragment „Wolności wiodącej lud na barykady” Delacroix. Podobnie jak mury, również rewolucje niosą negatywne i pozytywne skutki, czasem dzieląc, a czasem łącząc ludzi, na kolejną premierę tego duetu czekam więc niecierpliwie.

Na koniec jeszcze jedno o ilustracjach, nie jest bowiem tak, że całkowicie spisuję je na straty. Choć styl jest bardzo wyraźny i oryginalny (mnie odpycha), to nie można Skorwiderowi odmówić inwencji twórczej i bogatej wyobraźni. Wiele z ilustracji przedstawia elementy z różnych planów czasowych (na przykład turyści na murze chińskim atakowanym przez Mongołów), a także różnorodne nawiązania wizualne i kulturowe: na rozkładówce poświęconej gettu weneckiemu widać Szekspira (autora „Kupca weneckiego”) oraz wielki statek wycieczkowy w tle (nawiązanie do „najazdu” promów), na szczycie nieistniejącego (póki co) Wall of knowledge ujrzeć można sylwetkę „Wędrowca nad morzem mgły” z obrazu Caspara Davida Friedricha, a przed Stocznią Gdańską dostrzec księdza Henryka Jankowskiego. Pytanie tylko, ile z tych ikonicznych nawiązań rozpozna tak młody, jak i starszy czytelnik?

 

Książka:

Boguś Janiszewski, „Mury”, narysował Max Skorwider, wyd. Albus, Poznań 2019.

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.