Czy może być coś bardziej odstręczającego dla bibliofila, niż szorstki, kruchy papier, na którym w latach 80. drukowano w Polsce książki? Wolumin taki otwiera się z obawą, by grzbiet okładki nie odkleił się od razu od zszytych stron, a kartki, których faktura przypomina nieco papier toaletowy, nie rozdarły się przy nazbyt zapamiętałej lekturze. Niestety, w ten właśnie sposób przyszło mi czytać przed paroma laty jedyne polskie wydanie znakomitego zbioru opowiadań „Kornel Esti” Dezső Kosztolányiego. Robiłem to zachłannie i jednocześnie z pietyzmem – tak, by wycofany ze zbiorów bibliotecznych egzemplarz służył mi jak najdłużej. Proza Węgra była bowiem jak objawienie.
Kim jest Kosztolányi? Na Węgrzech klasykiem. W Europie zresztą też, dzięki licznym tłumaczeniom. Z tych ostatnich Kosztolányi sam będzie potem słynął. Jest jednym z najbardziej płodnych węgierskich pisarzy-tłumaczy. Po latach jego nazwisko będzie patronowało na Węgrzech francuskiemu programowi translatorskiemu, tak jak w Polsce nazwisko Boya-Żeleńskiego. Ale to nie przekładowy dorobek przyniesie Kosztolányiemu popularność. Sławę zdobędzie jako autor wierszy i opowiadań, pisanych m.in. do założonego w 1908 r. „Nyugatu” – pisma, które wychowało trzy pokolenia madziarskiej inteligencji i było jednym z najważniejszych miejsc dla XX-wiecznej węgierskiej literatury.
Młody Kosztolányi uchodził za dandysa, zaś pod koniec życia stał się żarliwym czytelnikiem stoików. Te dwie twarze pisarza widać również w jego opowiadaniach. Są wysmakowane, pisane eleganckim stylem, lekkie w formie i treści. Jednocześnie kryją w sobie nutę melancholii, olbrzymie pokłady ciepłej ironii i pobłażliwości wobec świata. Ich bohater, tytułowy Kornel Esti (w angielskim przekładzie nazywa się on Cornelius Nightly), to niepoprawny marzyciel, niespokojny duch i kawiarniany awanturnik, który opowiada narratorowi swoje historie, umieszczone następnie w książce. Dzięki temu w kolejnych rozdziałach poznajemy całą plejadę fantazyjnych postaci z międzywojennych Węgier: profesora, który opanował trudną sztukę zasypiania zaraz po otwarciu obrad i budzenia się tuż przed ich końcem, dziennikarza Pála Magyoróssyego, który dostał w kawiarni pomieszania zmysłów, Kücsük, czyli turecką dziewczynę podobną do miodowego pierniczka, wreszcie – samego Kornela Estiego, który wyjaśnia Kosztolányiemu, czym ma być książka pod tytułem „Kornel Esti”: „To wszystko naraz. Dziennik podróży, w którym opowiem, dokąd chciałbym pojechać, biografia pełna przygód, w której opiszę także, ile razy mój bohater umarł we śnie. Jedno sobie jednak zastrzegam. Nie zlepiaj tego w byle jaką, głupkowatą opowiastkę. Niech wszystko pozostanie tym, co było godne poety – fragmentem”.
Książka:
Dezső Kosztolányi, „Kornel Esti”, przeł. Magdalena Schweinitz-Kulisiewicz, PIW, Warszawa 1981.