Zmarły w 2017 roku Zygmunt Bauman być może nie należał do grona największych filozofów naszych czasów, ale na pewno był jednym z najsłynniejszych. Jego błyskotliwe metafory, takie jak „płynna nowoczesność” czy Holokaust przedstawiony jako porządkowanie ogrodu, stały się znane na całym świecie i były przywoływane nie tylko w piśmiennictwie akademickim, ale i w bardziej popularnej publicystyce, skierowanej do szerokiego grona czytelników. Wydawało się, że Bauman w paru zdaniach i za pomocą bardzo prostego języka potrafi wyjaśnić najbardziej skomplikowane procesy współczesnego świata i odwieczne problemy filozoficzne – jak w głośnym wywiadzie dla „Dużego Formatu”, kiedy rozłożył na czynniki pierwsze kryzys finansowy z 2008 roku, albo w nagraniu wideo przygotowanym dla Al Jazeery, gdzie tłumaczył, czym jest szczęście. Do tego twarz poorana zmarszczkami, spowita tytoniowym dymem, wiecznie zmierzwione włosy – wypisz wymaluj Albert Einstein, tylko bez zarostu; wzorcowy portret „mędrca” – postaci, której potrzebuje każda epoka.
Bauman żył długo i uczestniczył w wielu dramatycznych wydarzeniach historii XX wieku, napisał bardzo dużo i na bardzo wiele tematów z właściwie każdej dziedziny humanistyki (często identyfikował się raczej jako socjolog, nie filozof). Kwestią czasu pozostaje, kiedy życie i myśl filozofa staną się przedmiotem zarówno naukowych badań, jak i bardziej popularnych biografii. Jedną z pierwszych prób jest książka Dariusza Rosiaka zatytułowana po prostu „Bauman”. Czy da się jednak oddać sprawiedliwość tak skomplikowanemu życiorysowi i bogatemu dorobkowi intelektualnemu w tak krótkiej książce?
Rosiak nie przyjmuje jednego konkretnego klucza do przedstawienia historii życia Baumana. W chronologicznie uporządkowanej opowieści poznajemy małego Zygmunta, który wychowuje się w na poły zasymilowanej rodzinie żydowskiej w Poznaniu. Tam codziennie doświadcza przemocy ze strony swoich szkolnych kolegów, będącej przejawem wyniesionego przez nich z domów antysemityzmu. Wydaje się, że to traumatyczne doświadczenie było nawet ważniejsze w formowaniu osobowości Baumana niż II wojna światowa, podczas której rodzinie Baumanów udało się uciec przed Niemcami do Związku Radzieckiego. Z kraju rad młody Zygmunt powróci potem w szeregach Ludowego Wojska Polskiego. Ten fragment biografii filozofa jest oczywiście najbardziej kontrowersyjny i przysporzył mu wielu kłopotów pod koniec życia. Dariusz Rosiak nie ucieka jednak od trudnych pytań. Wykonał ogromną pracę archiwalną, dzięki której może stwierdzić, że nie ma dowodów na to, iż Bauman był agentem radzieckiego NKWD. Współpracował jednak z polską Informacją Wojskową (wojskowym kontrwywiadem) i służył w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego, swoistej gwardii pretoriańskiej nowego reżimu, której głównym zadaniem było zwalczanie polskiego i ukraińskiego podziemia niepodległościowego (w pierwszym przypadku tak zwanych żołnierzy wyklętych). Pełnił tam jednak tylko funkcje administracyjne i „wychowawcze” jako oficer polityczny, najprawdopodobniej nigdy nie użył broni.
[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2017/02/28/kuisz-bauman-komunizm-dorobek-rozliczenia/” txt1=”Bauman. Not for dummies” txt2=”Jarosław Kuisz” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2020/04/Bauman_Kuisz_i_glowna-750×528-550×387.jpg”]
Tu zaczyna się jednak pierwszy problem z „Baumanem” Rosiaka. Doświadczenie pełnego, entuzjastycznego zaangażowania w komunizm było częste wśród ludzi urodzonych w latach 20., wystarczająco dorosłych, aby świadomie przeżyć piekło wojny, ale jednocześnie zbyt młodych, aby mieć odpowiedni dystans i doświadczenie, które mogłyby ich powstrzymać przed neofickim widzeniem nowego świata w czarno-białych barwach. Dla wielu komunizm miał być „siłą moralną”, która zmieni świat na lepsze. Leszek Kołakowski i Ryszard Kapuściński to chyba najsłynniejsze przypadki polskich intelektualistów z tego pokolenia, którzy oddali się budowaniu Polski Ludowej zaraz po wojnie, ale z czasem rozczarowali się rzeczywistością państwa socjalistycznego i stopniowo porzucali marksizm. Zygmunt Bauman trwał przy ortodoksji bardzo długo. W 1955 roku, w szczytowym okresie intelektualnej odwilży, trzydziestoletni wtedy już autor polemizował na łamach „Po prostu” z artykułem Krzysztofa Pomiana:
„W dziełach klasyków marksizmu-leninizmu skrystalizowała się zdobyta dotychczas mądrość ludzkości i mądrość najbardziej postępowej z jej klas. […] Do dzieł klasyków sięgamy po natchnienie, po radę, po ocenę swej tezy – z zaufaniem i pewnością, jak uczeń zwraca się do swego mistrza, którego nauki nigdy go jeszcze nie zawiodły. Sięgamy i będziemy sięgać. Za mało sięgamy. Za rzadko” [s. 77].
Jeżeli dziś ta najbardziej toporna propaganda brzmi dla nas po prostu śmiesznie, to po śmierci Stalina brzmiała co najmniej niezręcznie. Ucząc na uniwersytecie, „Bauman wypełniał partyjny postulat obrzydzania Zachodu” [s. 94–95], trzymał się pryncypialnie litery oficjalnej doktryny bardzo długo i nie rezygnował ze skostniałych leninowskich schematów w swojej pracy naukowej. Niestety, Rosiak nie zadaje wprost pytania, dlaczego Bauman trwał w zauroczeniu wtedy, kiedy Kołakowski i inni już dawno porzucili nadzieję, że ortodoksja marksistowska ma jakikolwiek sens. Wydaje się, że jedynym powodem, o którym można spekulować jako o przyczynie tego, że Bauman trwał w bezpiecznej przystani marksizmu, było traumatyczne doświadczenie antysemityzmu. Jest to jednak bardzo trudny temat, wymagający gruntownych badań i porównania historii różnych osób pochodzenia żydowskiego. Niestety, autor biografii nawet nie podejmuje tego tropu, co dziwi, tym bardziej że wątek kłopotu Baumana z jednoznaczną oceną własnej przeszłości i ciągłego życia w cieniu uprzedzeń antysemickich powraca w książce co jakiś czas – jeszcze w ostatnich latach życia, filozof miał obsesyjnie czytać artykuły na swój temat publikowane na prawicowych portalach [s. 194]. Nieprzemyślana wydaje się też sugestia Rosiaka (cytującego Ninę Kraśko, s. 68), że Bauman nie uczestniczył na początku lat 50. w intelektualnym ataku na filozofów z przedwojennej szkoły lwowsko-warszawskiej, bo był „za młody” – Kołakowski był nawet dwa lata młodszy, Bronisław Baczko raptem rok starszy.
Z tej samej przyczyny, tragedia Marca 1968 roku miała w biografii Zygmunta Baumana inny charakter niż w przypadku wielu innych intelektualistów. Socjolog nigdy nie był „rewizjonistą”, nie krytykował otwarcie partii. Przymusowa emigracja – pierwotnie do Izraela – była konsekwencją tylko i wyłącznie jaskiniowego antysemityzmu, jaki zdominował polską politykę w tamtym okresie. Co ciekawe, jak opisuje Rosiak, Bauman nigdy nie odzyskał polskiego obywatelstwa – kiedy w latach 90. pojawiła się taka możliwość, uznał z żoną, że sposób, w jaki zredagowany jest specjalnie przeznaczony do tego procesu formularz uwłacza ich godności [s. 126]. Bauman jednak nie odnalazł się w pełni w Izraelu i bardzo szybko przeniósł się z rodziną do Anglii, gdzie mieszkał do końca życia, pracując na Uniwersytecie w Leeds. Początki kariery akademickiej w świecie anglosaskim również nie wyglądały różowo. Jego książki miały złe recenzje, a tematy badań były uważane przez innych naukowców za nieciekawe.
Wielka kariera Zygmunta Baumana jako znanego na całym świecie intelektualisty, zaczęła się dopiero pod koniec lat 80. od głośnej książki „Nowoczesność i Zagłada” [1989]. Niestety, czysto intelektualna strona biografii filozofa to najsłabsza strona książki Dariusza Rosiaka. Przy wcześniejszych okresach, autor wspomina wpływy Juliana Hochfelda (1911–1966) i Stanisława Ossowskiego (1897–1963) jako intelektualnych „mistrzów” młodego socjologa. „Nowoczesność i Zagłada” i „Płynna nowoczesność” są streszczone na dwóch, trzech stronach, brakuje jednak choć trochę pogłębionej analizy innych ważnych książek z bogatej bibliografii Baumana. Jest to brak o tyle znaczący, że filozofia Baumana nie jest przesadnym wyzwaniem nawet dla „przeciętnego czytelnika”. Jej popularność brała się w dużej mierze właśnie z klarownych tez, gdzie problemem mogła być raczej nadmierna barokowość języka i mnogość metafor, ale nie złożoność argumentu.
Nie do końca satysfakcjonująca jest też próba ogólnego rachunku przedstawiona przez Rosiaka. Poglądy Baumana są nie tyle podsumowane, co zbyte jako „eklektyczne” – i taki miałby być główny powód, dla którego tak szybko po swojej śmierci „znikł z sylabusów” [s. 217]. Czy myśliciel, który tak świetnie tłumaczył swoje czasy, miałby przeminąć razem z tymi czasami? Nie ma tu też jakiejkolwiek próby umiejscowienia Baumana w kontekście, porównania z innymi współczesnymi filozofami i zwolennikami postmodernizmu, który często pozostawali z polskim myślicielem w dialogu.
Do kogo jest więc skierowana biografia Baumana autorstwa Dariusza Rosiaka? Jest to trochę taki „Bauman dla średniozaawansowanych”. Biografia stara się przedstawić życiorys filozofa z możliwie każdej perspektywy, bez pominięcia żadnego ważnego wątku, ale przez swoje skromne rozmiary (ledwie 220 stron), wywiązuje się z tych zadań niewystarczająco. Podkreślmy jeszcze raz – życiorys Zygmunta Baumana był po prostu na tyle pełen dramatycznych wydarzeń, a filozof był zbyt płodny jako autor, aby oddać mu sprawiedliwość w tak krótkiej książce. Takie rozwiązanie miałoby sens przy pokazaniu tylko jednej z twarzy Baumana – albo jako zaangażowanego komunisty, albo jako socjologa, albo w innym jego wcieleniu. Przy lekturze „Baumana” czytelnik, który nie ma choć ogólnego pojęcia o powojennej historii Polski albo o postmodernizmie jako filozofii, będzie czuł się zagubiony; z kolei taki, który oczekiwałby pogłębionej analizy, będzie raczej zawiedziony.
Książka:
Dariusz Rosiak, „Bauman”, wyd. Mando, Kraków 2019.