Jakub Bodziony: We francuskich mediach powiedział pan, że w walce z epidemią Europa stosuje dziewiętnastowieczne metody, zamiast tych, z których powinno się korzystać w XXI wieku. Co to znaczy?
Antoine Flahault: Po wybuchu epidemii w chińskim Wuhanie zdecydowano się wprowadzić radykalne środki społecznego odosobnienia, które okazały się skuteczne podczas epidemii hiszpanki na początku XX wieku. Lockdown mieszkańców, zamrożenie gospodarki i wprowadzenie kwarantanny wobec osób z podejrzeniem zakażenia już wtedy były skuteczne. Tymczasem, co ważniejsze, obecnie zastosowano również najnowsze rozwiązania technologiczne i to one pozwoliły wypłaszczyć krzywą zachorowań w takich krajach jak Tajwan, Hongkong, Korea Południowa, Nowa Zelandia czy Japonia.
Na czym polegają te rozwiązania?
One również koncentrują się na środkach społecznego odosobnienia, ale wobec osób, wśród których potwierdzono zakażenie koronawirusem. Ta metoda opiera się na trzech etapach. Pierwszym z nich jest powszechne testowanie na obecność wirusa. Drugi polega na śledzeniu kontaktów osób zakażonych, co pozwala na jak najszybsze wykrycie potencjalnych chorych, również tych bez żadnych objawów. W tym celu wykorzystuje się sztuczną inteligencję, ale także dane z kart bankowych i smartfonów.
Ostatni krok to izolacja i kwarantanna zakażonych lub tych, którzy mają wysokie ryzyko zachorowania. Takie osoby, zanim wrócą do swoich domów, przez co najmniej kilka dni powinny pozostać w przygotowanych na tę okazję hotelach lub innych ośrodkach.
W ten sposób i tak nie uda się wykryć wszystkich zakażonych.
To prawda, ale odizolowanie znacznej większości chorych, pozwala na złamanie łańcuchów transmisji wirusa.
Zatem to jest alternatywa wobec lockdownu?
Częściowo tak, ale są sytuacje, w których należy połączyć oba podejścia, aby odnieść sukces. Niedawno w Singapurze wśród imigrantów zarobkowych, którzy mieszkają w stosunkowo złych warunkach, nastąpiła druga fala zachorowań. Ponad 95 procent przypadków zanotowano właśnie w dormitoriach, w których nocowali imigranci. Zdecydowano się na wprowadzenie lockdownu w niektórych dzielnicach, a podobne środki wprowadza obecnie Japonia. Nie zmienia to faktu, że aby te rozwiązania były skuteczne, kraje muszą być odpowiednio przygotowane do ich wprowadzenia. Europa i Stany Zjednoczone w początkowym etapie pandemii poruszały się jak dzieci we mgle.
[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2020/04/21/koronawirus-szwecja-kontra-reszta-swiata/” txt1=”Koronawirus. Szwecja kontra reszta świata” txt2=”Przeczytaj nasz Temat Tygodnia ” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2020/04/crown-377903_1280-550×367.jpg”]
Niektórzy eksperci wskazują, że w walce z epidemią to Szwecja jest modelowym krajem zachodnim. Jak pan ocenia to podejście?
Szwecja to bardzo ciekawy przypadek państwa z rozwiniętą kulturą wysokiej jakości usług publicznych, w szczególności opieki zdrowotnej. Ich podejście jest możliwie dzięki sprawnie działającej opiece zdrowotnej, stosowaniu się do zaleceń ekspertów, niskiemu zagęszczeniu ludności oraz specyficznemu modelowi rodziny. Szwedzki model to adaptacja części rozwiązań z Korei Południowej w europejskich warunkach. W miarę możliwości pozostałe kraje europejskie powinny wprowadzać podobne rozwiązania.
Ale czy takie podejście do walki z epidemią nie wymaga bardzo sprawnego i dobrze finansowanego systemu opieki zdrowotnej? Wprowadzenie szwedzkiego modelu w Polsce mogłoby skończyć się tragicznie.
Trudno powiedzieć, jakie miałoby to konsekwencje w Polsce. Tysiące ekspertów w Szwecji oraz państwach sąsiadujących było równie sceptycznych. Posądzali rząd w Sztokholmie o lekkomyślność lub nawet szaleństwo. Spodziewano się gigantycznego wybuchu epidemii, do którego nie doszło.
Czy pana poglądy na walkę z tą pandemią uległy zmianie?
Moje podejście do tej epidemii zmieniało się wraz z nowymi faktami o koronawirusie. Na początku popierałem zamknięcie szkół podstawowych i gimnazjów, ale teraz, gdy wiemy, że dzieci nie odgrywają dużej roli w przenoszeniu wirusa, uważam, że należałoby rozważyć ich ponowne otwarcie. Obecna sytuacja sprawia, że rodzice są dodatkowo obciążeni psychicznie i często muszą godzić pracę z opieką nad dzieckiem. Takich przykładów, które zweryfikują nasze podejście do pandemii, będzie zapewne więcej.
W jaki sposób możemy się przygotować na drugą falę zachorowań, która prawdopodobnie nastąpi zimą?
Należy pamiętać, że najgorsze może jeszcze nadejść. Mam nadzieję, że nadejście lata przyniesie ulgę dla pracowników opieki medycznej i niektórych branż gospodarki. Ten czas musimy wykorzystać przede wszystkim na przygotowanie do kolejnej fali zachorowań. W tym celu należy w jak największym stopniu rozwinąć technologiczne środki walki z wirusem, które nie mają aż tak drastycznego wpływu na nasze życie. Nie powinniśmy jednak pochopnie znosić wszystkich restrykcji, szczególnie tych dotyczących zamknięcia uniwersytetów czy organizacji imprez masowych. To samo dotyczy unikania tłumów i noszenia maseczek w przestrzeni publicznej.