Po 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość próbowało ograniczyć niezależność sądownictwa i upartyjnić sądy. Profesor Gersdorf sprawowała więc urząd w trudnym czasie. Wiele osób słusznie dziękowało jej za konsekwentną postawę w obronie rządów prawa i demokracji konstytucyjnej.
Kadencja Gersdorf nie była jednak wolna od kontrowersji, a jej działania i wypowiedzi wygłoszone w ostatnich tygodniach skłaniają do zastanowienia. Czy mówią one coś na temat tego, w jaki sposób strona demokratyczna broni w Polsce rządów prawa i dlaczego przegrywa w starciu z PiS-em?
„Nie jestem przygotowana do walki”
Wypowiedzi tych było wiele, dla ilustracji zwrócę uwagę na kilka z nich. Prezes Gersdorf zdecydowała, że z powodu epidemii w marcu ani w kwietniu nie zbierze się Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN, które miałoby wybrać kandydatów na jej następcę. Część prawników krytykowała tego rodzaju defensywną postawę i sugerowała nawet możliwość zablokowania udziału w głosowaniu sędziów nowych izb w SN, stworzonych przez PiS. Jednak do zgromadzenia nie doszło, a tymczasowego komisarza zarządzającego sądem wybrał Andrzej Duda – został nim sędzia Kamil Zaradkiewicz.
W rozmowie z OKO.press profesor Gersdorf broniła swojej postawy w następujący sposób: „Moja decyzja była przemyślana. Myślałam przede wszystkim jak pracodawca. Sędziom i pracownikom Sądu Najwyższego należy zapewnić bezpieczne i higieniczne warunki pracy”.
W nieco wcześniejszym wywiadzie dla portalu Notes from Poland Gersdorf powiedziała: „Dyplomatycznie i politycznie nie jestem przygotowana do żadnej walki”. W podobny sposób I Prezes SN wypowiadała się podczas pożegnalnej konferencji prasowej: „Ja nie jestem wcale fighterem, ja jestem taka kucharka, bo lubię gotować”.
W rozmowie z Onetem dotychczasowy rzecznik Sądu Najwyższego, sędzia Michał Laskowski, zapowiedział trzy rzeczy. Po pierwsze, prezes Gersdorf po zakończeniu kadencji odejdzie w stan spoczynku, mimo że mogłaby sądzić dalej. Po drugie, Laskowski rezygnuje z funkcji rzecznika wraz z końcem kadencji Gersdorf. Po trzecie, jak powiedział, „jest około 30 sędziów, którzy mają już prawo do stanu spoczynku. I jeśli sytuacja w sądzie stanie się taka, że nie będą mogli jej zaakceptować, to po prostu odejdą. Idzie nowe, a oni po prostu nie będą mieli ochoty się z tym «nowym» zapoznawać”.
Jeśli władza wykonawcza narusza konstytucję i zmienia ustrój na autorytarny, to dobrowolne oddanie jej 30 miejsc w Sądzie Najwyższym byłoby działaniem tak skrajnie nieodpowiedzialnym, że brak słów. | Tomasz Sawczuk
Urząd publiczny to nie ciepła posadka
Biorąc łącznie, wypowiedzi te wydają się szokujące. Postawa Sądu Najwyższego rysuje się następująco: bronić rządów prawa, byle bezstresowo i bezpiecznie.
W tym kontekście warto zwrócić uwagę na kilka kwestii. Po pierwsze, od prezesa Sądu Najwyższego wolno oczekiwać przywództwa. Pełnienie wysokiej funkcji publicznej wymaga wzięcia na siebie ryzyka i odpowiedzialności w sytuacji kryzysowej – o czym dziś przekonują się nawet pracownicy Sanepidu. Każdy, kto zna historię, powinien wiedzieć, że urząd publiczny to nie jest ciepła posadka – w historii sędziowie wielokrotnie musieli przecież stawać naprzeciw autorytarnej władzy wykonawczej.
Po drugie, prawo ma wymiar polityczny. Jak mówił kiedyś sędzia Janusz Niemcewicz, „jeśli ktoś widzi przepis, a nie dostrzega całego systemu, w którym on funkcjonuje, jest co najwyżej sprawnym technikiem prawa, ale nie prawnikiem”. Władza sądownicza jest z natury polityczna, ponieważ zgodnie z konstytucją równoważy inne władze publiczne. Jej wyroki mają znaczenie dla kształtu wspólnoty politycznej – w dobrym sensie, ponieważ podzielona władza lepiej gwarantuje dobro wspólne niż władza skupiona w jednym ręku.
Jeśli ktoś pełni jedną z najwyższych funkcji w państwie i mówi, że nie jest przygotowany do walki, to być może znalazł się na stanowisku, którego nigdy nie powinien zajmować. Warto pamiętać, że stojąc po stronie rządów prawa, sędziowie po prostu wypełniali swoje podstawowe obowiązki. Z punktu widzenia powagi ich funkcji jest wszystko jedno, czy „mają ochotę zapoznawać się z nowym”, nawiązując do słów rzecznika Laskowskiego.
Jaki płynie z tego wniosek? Sędziowie Sądu Najwyższego powinni stać na posterunku do końca i wykonywać swoje obowiązki. Nie powinni teraz odchodzić w stan spoczynku. Jeśli władza wykonawcza narusza konstytucję i zmienia ustrój na autorytarny, to dobrowolne oddanie jej 30 miejsc w Sądzie Najwyższym byłoby działaniem tak skrajnie nieodpowiedzialnym, że brak słów. Albo więc władza ta nie jest tak autorytarna, albo ktoś nie dopełnia swoich obowiązków. Jak bronić niezależnych sądów, jeśli sędziowie nie będą traktować własnej misji poważnie?
Sędziowie Sądu Najwyższego powinni stać na posterunku do końca i wykonywać swoje obowiązki. Nie powinni teraz odchodzić w stan spoczynku. | Tomasz Sawczuk
PiS ryzykuje dla władzy
Dyskusja na temat wad i zalet bojkotu lub udziału w głosowaniu jest już przypuszczalnie nieaktualna – z sondażu opublikowanego przez OKO.press wynika, że wyborcy PiS-u w przytłaczającej większości zamierzają wziąć udział w majowym głosowaniu, a wyborcy opozycji w znacznej większości odmawiają w nim udziału. Zobaczymy, czy wyborcy składają tego rodzaju deklaracje poważnie: jeśli wybory są nielegalne, to prezydent nie został wybrany, czyli ustawy nie będą podpisane, zatem nie trzeba przestrzegać prawa…
W tym miejscu zastanawiająca wydaje się jednak inna kwestia. W praktyce zagrożenie zdrowia przy głosowaniu korespondencyjnym byłoby pewnie niewielkie. Jednak w dyskusji nad majowymi wyborami prezydenckimi politycy Platformy Obywatelskiej wydawali się sparaliżowani strachem. Przekonywali, że głosowanie korespondencyjne narazi zdrowie i życie wyborców. Zniechęcali więc wyborców do udziału w głosowaniu, czego jedyny wymierny efekt polega na tym, że poparcie dla Małgorzaty Kidawy-Błońskiej poleciało na dno.
W przeciwieństwie do prezes Gersdorf Jarosław Kaczyński nie myśli „przede wszystkim jak pracodawca”. Wraz ze swoimi posłami przesiadywali w ostatnich tygodniach w Sejmie, głosując kolejne ustawy w skandalicznie szybkim i chaotycznym trybie, czyli tak jak zwykle. Julia Przyłębska wraz ze Stanisławem Piotrowiczem i Krystyną Pawłowicz także stawili się w Trybunale Konstytucyjnym, zgodnie z życzeniem Kaczyńskiego. Kamil Zaradkiewicz postanowił zwołać Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN w tydzień, chociaż Małgorzata Gersdorf nie zrobiła tego przez dwa miesiące – rzekomo w celu zapewnienia bezpieczeństwa sędziów.
Ochrona zdrowia i życia to sprawy fundamentalne – jest to oczywiste i nie ma potrzeby o tym przypominać. Ale obecna sytuacja podpowiada pytanie do zastanowienia: a co ze stroną demokratyczną? Czy może tak po prostu powiedzieć, że „nie jest przygotowana do walki”? Czy jest gotowa walczyć o swoje przekonania tylko wtedy, gdy jest to całkowicie bezpieczne?