Życie bohaterów „Easternu” to niekończący się łańcuch „zatargów krwi”. Podporządkowane jest brutalnemu kodeksowi, zgodnie z którym za obrazę czyjegoś honoru sprawca może spodziewać się śmierci z ręki obrażonego lub członka jego rodziny. Nastoletnia Klara właśnie pomściła swojego ojca, zabijając syna Nowaków i tym samym sama znalazła się na ich celowniku – a konkretnie na celowniku Ewy, którą pozbawiła brata. Ewa jednak wcale nie kwapi się do zemsty, przez którą stałaby się tylko kolejną ofiarą. Chociaż krew Klary można by „wykupić” i tym samym zakończyć międzyklanowy spór, rodzice dziewczyny odmawiają zapłacenia astronomicznej sumy zaproponowanej przez notariusza i postanawiają tymczasowo potrzymać córkę pod kluczem. Ale wiadomo, że to rozwiązanie ma krótkie nogi. Zwłaszcza że Klara właśnie dostała wymarzoną hulajnogę i nie może się powstrzymać przed jej przetestowaniem. Zarówno Klara, jak i Ewa mają inne priorytety niż zajęcie swojego miejsca w łańcuchu rzezi – wygląda na to, że system będzie musiał zmierzyć się z ich pomysłowością i dziewczyńską solidarnością.

„Eastern” to film oszczędny w środkach: dialog jest tu przycięty do minimum, a nacisk położony na drobiazgową inscenizację poszczególnych scen. | Ada Minge

„Eastern” to prawdziwa fuzja gatunków i stylów; western w polskiej scenografii, w którym pobrzmiewają echa „Kła” Yorgosa Lanthimosa, „Przekleństw niewinności” Sofii Coppoli, „Ostrych przedmiotów” Marti Noxon, a nawet „Thelmy i Louise” Ridleya Scotta. Dzięki magnetyzującym bohaterkom i wartkiej akcji wszystkie te tropy łączą się w zaskakującą, zwartą całość – niekonwencjonalną opowieść o antysystemowym buncie.

Girl power w westernowej szacie

Społeczność, w której dominują osobiste zatargi; puste przestrzenie, po których krążą bohaterowie; pościgi i ucieczki; muzyka Huberta Zemlera, nadająca podwarszawskim suburbiom klimat Dzikiego Zachodu – to główne elementy, które w „Easternie” składają się na paragatunkowy sztafaż. W kategorii postmodernistycznej gry z gatunkową ikonografią najefektowniej jednak wypada przepisanie męskocentrycznego, westernowego kodu na postaci dziewcząt, w klasycznym westernie jeśli w ogóle obecne, to marginalizowane do roli biernych trofeów. Kluczowa dla tego gatunku figura kowboja, samotnego rewolwerowca, który wymierza sprawiedliwość w skorumpowanej społeczności, zostaje rozczłonkowana na te dwie „karabinierki”, które postanawiają oszukać system.

Skojarzenia z filmem Coppoli generują dodatkowo sceny „aresztu domowego”, za pomocą którego rodzice chcą ochronić dziewczynę przed krwawą wendetą. | Ada Minge

I właśnie dla nich warto ten film zobaczyć, a dzięki nim – zapamiętać. Bo, choć świetnie obsadzony na wszystkich planach, „Eastern” to przede wszystkim film Mai Pankiewicz i Pauliny Krzyżańskiej, obydwu kapitalnych i podobnie jak reżyser debiutujących w pełnym metrażu (Pankiewicz ma już na koncie występy w filmach i serialach, ale nie pierwszoplanowe, nie licząc krótkich filmów). Krzyżańska łączy w sobie niewinność podlotka i brawurę – bezpośrednie, niewzruszone, momentami lekko ironiczne spojrzenie jej podkrążonych oczu sprawia, że momentami przypomina najmłodszą z sióstr Lisbon z „Przekleństw niewinności” (zwłaszcza w momencie, kiedy kierowała w stronę psychologa pamiętne zdanie: „Widać, że nigdy nie był pan trzynastoletnią dziewczynką”). Skojarzenia z filmem Coppoli generują dodatkowo sceny „aresztu domowego”, za pomocą którego rodzice chcą ochronić dziewczynę przed krwawą wendetą. Spuszczone story, symbol nudy, czyli program przyrodniczy w TV, odpijanie kolejnych puszek coli, robienie smętnych kółek na hulajnodze po pokoju za dnia i wymykanie się nocą – Klara mogłaby pozbijać piątki z siostrami Lisbon.

Nieco starsza Pankiewicz jest twardsza i pewna siebie; o ile dla Klary te „igrzyska śmierci” mają jeszcze coś z zabawy, w niej wyraźniej widać oznaki buntu. Chemia między tą dwójką początkowo opiera się na grze spojrzeń zaklętych w kamiennych twarzach i ewoluuje w miarę jak ze śmiertelnych przeciwniczek stają się wspólniczkami, a Pankiewicz w pewnym sensie przejmuje rolę starszej siostry. Dziewczyńska komitywa zarysowuje się jednak tyle pewnie, co oszczędnie – na pewno nie będzie tu wspólnego malowania paznokci.

Bohaterki „Easternu”, a zwłaszcza Klara, wpisują się w jeden z ulubionych w ostatnich latach motywów w popkulturze – dziewczyn(ek)-predatorek („Killing Eve”, „Ostre przedmioty”); przemocy i okrucieństwa ucieleśnionych w tym, co kulturowo jest nośnikiem niewinności, czyli dziewczęcym ciele. Klara, kiedy jedzie na hulajnodze po pustych uliczkach przedmieść, z powiewającymi na wietrze włosami i nieodłącznym karabinem na ramieniu do złudzenia przypomina pędzącą na wrotkach przez senne amerykańskie miasteczko Elizę Scanlen, młodszą siostrę Amy Adams z „Ostrych przedmiotów”. Obydwu siła genderowego stereotypu może w razie czego posłużyć za kamuflaż i wypchnąć poza sferę podejrzeń. Są ostatnie w kolejce do posądzenia o przemocowe instynkty i obydwie potrafią to wykorzystać. Podobnie jak zabójczyni Villanelle z „Killing Eve” w scenie, w której podążą za dwiema dziewczynami ciemną uliczką. Kiedy te w końcu odwracają się, zaniepokojone, i stają twarzą w twarz z atrakcyjną blondynką, wzdychają z ulgą: „Przestraszyłaś nas, tu jest niebezpiecznie! Chodź z nami, we trójkę będzie nam raźniej”.

„Kieł” po polsku

„Eastern” to film oszczędny w środkach: dialog jest tu przycięty do minimum, a nacisk położony na drobiazgową inscenizację poszczególnych scen. Reżyser koncentruje uwagę widza na twarzach aktorów i aktorek, z których niełatwo coś wyczytać, tym bardziej zachłannie się w nie wpatrujemy, uważni na najmniejszy grymas czy mrugnięcie. Żaden gest czy dźwięk nie pływają luzem w tej konstrukcji; żaden niesforny kosmyk nie wymyka się z ciasnego splotu. Ciasność i sztywność tej zdyscyplinowanej formy pracują na atmosferę filmu. To w końcu opowieść o świecie ściśle skodyfikowanym, hermetycznym i napiętym jak struna.

Bohaterki „Easternu”, a zwłaszcza Klara, wpisują się w jeden z ulubionych w ostatnich latach motywów w popkulturze – dziewczyn(ek)-predatorek („Killing Eve”, „Ostre przedmioty”); przemocy i okrucieństwa ucieleśnionych w tym, co kulturowo jest nośnikiem niewinności, czyli dziewczęcym ciele. | Ada Minge

Dlatego właśnie silniej jeszcze niż elementy westernowej ikonografii wybija się w „Easternie” wpływ nowego kina greckiego, a w szczególności „Kła” Yorgosa Lanthimosa (w którym dorosłe rodzeństwo wychowywane jest pod kluczem przez rodziców i karmione spreparowanymi treściami medialnymi). W obydwu filmach bohaterki są częścią opresyjnego systemu, na straży którego stoi rodzina; akcja osadzona jest w znajomej, ale jednak alternatywnej rzeczywistości o bezwzględnych regułach, a przemoc jest sterylna i chłodna, nie obliczona na współczucie ze strony widza. Obydwa te światy – zarówno Lanthimosa, jak i Adamskiego – to krzywe zwierciadła społecznych mechanizmów; to, co znajome, w jakiś sposób doprowadzone do ekstremum. O ile „Kła” Lanthimosa można traktować jako opowieść o działaniu mechanizmów propagandy i życiu w medialnej bańce (nieważne, przez kogo i w jakim celu wytwarzanej), tak „Eastern” traktuje o świecie, w którym jednostka nie może w pełni decydować o własnym ciele, a związane tradycją kolejne pokolenia zobowiązane są powtarzać destrukcyjne rytuały ustanowione przez poprzednie generacje. Ani jedno, ani drugie nie brzmi skądinąd zupełnie obco.

Męskie female gaze

Niech za niejednoznacznością i hybrydowością filmu Adamskiego przemówi jeszcze fakt, że pomimo całego swojego feministycznego ładunku, testu Bechdel – czyli jednego z najbardziej potocznych barometrów reprezentacji kobiet w filmie zaproponowanego przez Alison Bechdel w latach 80. [1] – wcale nie zdałby śpiewająco. Owszem, mamy tu dwie postaci kobiece, obydwie posiadające imiona, i owszem, zdarza im się rozmawiać o czymś innym niż o mężczyznach, ale wcale niekoniecznie w przeważającej mierze, bo po pierwsze, w ogóle pada tu niewiele słów, a po drugie, bohaterki siłą rzeczy wspominają o swoich ojcach i wujach.

To jednak uwaga anegdotyczna, bo „Eastern” zdecydowanie można uznać za reprezentanta female gaze [„kobiecego spojrzenia”], co dowodzi, że wcale nie ogranicza się ono (jak często mylnie się zakłada) do kina reżyserowanego przez kobiety. Francuska badaczka Iris Brey definiuje je szeroko jako „czyniące podmiotem postać kobiecą i pozwalające widzowi/widzce odczuć jej doświadczenie bez konieczności identyfikacji z nią” [2]. Chciałoby się widywać w polskim kinie więcej tak zaskakujących bohaterek i tak filmowanych dziewczyn i kobiet.

Po sukcesie na festiwalu Młodzi i Film w Koszalinie, „Eastern” był pokazywany na ostatnim festiwalu w Gdyni w sekcji Panorama Kina Polskiego, choć z powodzeniem mógłby znaleźć się w Konkursie Głównym. Obok „Supernovej” Bartosza Kruhlika był to jeden z najciekawszych, najoryginalniejszych tytułów zaprezentowanych w tej edycji. To film w którym czuć, nomen omen, świeżą krew.

 

Przypisy:

[1] Aby go „zdać”, film lub dzieło musi spełnić trzy warunki: muszą pojawić się co najmniej dwie (posiadające imię) postacie kobiece, 2) które prowadzą ze sobą rozmowę, 3) dotyczącą czegoś innego niż mężczyźni.
[2] Iris Brey, „Le regard féminin – Une révolution à l’écran”, Éditions de l’Olivier, 2020, s. 28 [tłum. własne].