Zaraz po ogłoszeniu wyników pierwszej tury wyborów prezydenckich Andrzej Duda oraz Rafał Trzaskowski ruszyli w stronę elektoratów swoich dotychczasowych konkurentów. Największą grupę stanowią wyborcy Szymona Hołowni i Krzysztofa Bosaka, którzy zdobyli odpowiednio 13,87 procent i 6,78 procent głosów. Zyskanie nowego elektoratu jest szczególnie ważne dla Rafała Trzaskowskiego, który według szacunków musi przekonać ponad 2,5 miliona nowych wyborców, żeby realnie myśleć o zwycięstwie.

Chociaż większa część elektoratu Hołowni skłania się ku Trzaskowskiemu, pozyskanie tych wyborców wymaga szczególnego politycznego wyczucia. Hołownia był kandydatem bezpartyjnym, a jego wyborcy pochodzą z bardzo różnych środowisk politycznych. Jeszcze na początku kampanii miałem okazję rozmawiać z wolontariuszami z „Ekipy Szymona” i w ciągu godziny poznałem osoby, które wcześniej głosowały na Andrzeja Dudę, Platformę Obywatelską czy Roberta Biedronia, a także takie, które od lat nie uczestniczyły w wyborach – i to właśnie nowy ruch sprawił, że się zaangażowali. Łączyła ich niechęć do politycznego status quo i partii politycznych jako takich. To istotnie wpływa na ewentualne deklaracje politycznego poparcia ze strony lidera ruchu. Jednoznaczne opowiedzenie się za kandydatem partyjnego duopolu mogłoby skompromitować założycielskie podstawy całej inicjatywy. Wtedy udzielenie poparcia byłoby nieskuteczne, a dalsza kariera polityczna Hołowni mogłaby stanąć pod znakiem zapytania.

CV kontra rzeczywistość

W środę Hołownia i Trzaskowski zorganizowali wspólną, transmitowaną na ich facebookowych profilach konferencję. Spotkanie przypominało w swej formie rozmowę kwalifikacyjną. Hołownia pytał Trzaskowskiego o kwestie związane z własnym programem i domagał się deklaracji w sprawie ich realizacji. W zamian Trzaskowski mógł liczyć na to, że Hołownia udzieli mu poparcia przed drugą turą wyborów.

Kwestia pierwsza dotyczyła obietnicy prezydenckiego weta w przypadku projektów ustaw uchwalonych z pominięciem konsultacji społecznych oraz oceny skutków regulacji, a także takich, których przyjęcie oddalałoby Polskę od osiągnięcia neutralności klimatycznej. To postulaty ważne zarówno dla ruchów obywatelskich, jak i części młodego elektoratu, który szczególną wagę przywiązuje do kryzysu klimatycznego. Trzaskowski zareagował entuzjastycznie na oba postulaty, podkreślając, że jego program w tych kwestiach jest niemal tożsamy z propozycjami Hołowni. Ostatnie weto miałoby dotyczyć ustaw, które ograniczałyby rolę samorządu. Tu również kandydat KO, powołując się na własne doświadczenie w tym temacie, wyraził aprobatę. Trzaskowski stwierdził, że obrona samorządów, a także zwiększanie praw samorządów to kwestie fundamentalne.

Hołownia poruszył następnie kwestię bezpartyjnej Kancelarii Prezydenta RP. Temat mógł być dla Trzaskowskiego niewygodny. Choćby stanął na głowie, nie mógłby on przedstawić się jako kandydat bezpartyjny. Z Platformą Obywatelską jest związany od lat, a w jej barwach pełnił funkcję ministra, posła i europosła, a obecnie – wiceprzewodniczącego partii. Trudno też oczekiwać, że po ewentualnym zwycięstwie, miałby odciąć się od partyjnego zaplecza, któremu zawdzięcza nominację. W tym temacie odpowiedź była najbardziej niejednoznaczna. Trzaskowski wyraził poparcie dla idei Hołowni, ale w odpowiedzi skupiał się głównie na PiS-ie. Wystrzegał się konkretnych deklaracji personalnych, kwitując, że jest to „dzielenie skóry na niedźwiedziu”. Sztab Trzaskowskiego najwyraźniej zreflektował się później w tej sprawie, bo już w czwartek na profilu Trzaskowskiego pojawiło się jasne zobowiązanie – przyszła kancelaria będzie w całości bezpartyjna. Jeśli trafią do niej politycy, będą musieli złożyć swoje partyjne legitymacje.

Następnie Hołownia poruszył kwestię audytu w spółkach skarbu państwa i konieczność pozbycia się partyjnych, niekompetentnych nominatów z ich zarządów. Sprawa nie wydaje się kontrowersyjna ani kłopotliwa politycznie, stąd Trzaskowski z łatwością ją zaakceptował. Ostatnim postulatem Hołowni było zwiększenie reprezentacji samorządów na szczeblu centralnym. Hołownia chciałby, aby Senat zmienił się w izbę składającą się z samorządowców, a krokiem pośrednim w realizacji tego celu miałoby być powstanie regionalnej rady przy prezydencie. Trzaskowski z łatwością zgodził się na obie propozycje i po raz kolejny podkreślił, że są one niemal tożsame z jego programem.

Całość nie miała formy koleżeńskiej pogawędki przy kawie, a raczej gorącego krzesła na rozmowie o pracę. Było merytorycznie, kulturalnie, ale nie do przesady grzecznie. Prezydent Warszawy umiejętnie wskazywał na wspólne cechy programów obu kandydatów. Kilka razy zbliżył się do zbyt nachalnego przymilania wobec wyborców Hołowni, ale efekt końcowy był korzystny. Potwierdzają to zresztą reakcje wyborców. Spotkanie na obu profilach na żywo oglądało ponad 40 tysięcy osób, a komentarze w większości były entuzjastyczne. Ostatecznie Hołownia udzielił Trzaskowskiemu poparcia w swoim imieniu, ale powiedział, że nie może zrobić tego w imieniu ruchu, ponieważ jego sympatycy mają prawo zdecydować samodzielnie.

Krytycy rozmowy twierdzą, że ze strony Hołowni był to akt kapitulacji. To jasne, że Hołownia ustąpił, ale ujmowanie jego decyzji w kategoriach kapitulacji jest nadmiernie złośliwe. Rozmowa Hołowni i Trzaskowskiego pokazuje, jak powinny wyglądać rozmowy polityków z różnych opcji politycznych, którzy publicznie domagają się podjęcia działań w ważnych dla siebie kwestiach w zamian za kooperację. Jeśli Trzaskowski wygra, przebieg współpracy zweryfikuje rzeczywistość, Hołowni udało się jednak wymóc na kandydacie KO konkretne deklaracje. Tak przeprowadzony proces udzielenia poparcia Trzaskowskiemu w drugiej turze nie przynosi Hołowni wstydu, dlatego nie sposób zgodzić się z Piotrem Trudnowskim, który przekonuje, że „Hołownia cnotę traci, a rubelka nie zarobi. O jego postulatach i wizji polityki wszyscy szybko zapomną, co z pewnością utrudni mu budowanie podmiotowego ruchu”.

Nietrafione wydaje się także porównanie przez Trudnowskiego Krzysztofa Bosaka z Hołownią. Prezes Klubu Jagiellońskiego twierdzi, że odmawiając poparcia konkurentom, Bosak sprawił, że o poparcie Konfederacji zabiegają zarówno sztaby PO, jak i PiS-u. Jednak elektorat skrajnej prawicy jest światopoglądowo znacznie bliższy Andrzejowi Dudzie i trudno wyobrazić sobie, by Trzaskowski zdecydował się na podobną rozmowę z Bosakiem. Działania ze strony Rafała Trzaskowskiego prawdopodobnie ograniczą się więc do deklaracji o nie podwyższaniu podatków oraz odwołań do Margaret Thatcher.

Z kolei wydaje się, że Hołownia zastosował znaczenie lepszą taktykę negocjacyjną niż Robert Biedroń. Lider Lewicy kilka dni temu de facto udzielił poparcia Trzaskowskiemu bez żadnych warunków wstępnych. Jest to chyba kropka nad „i” po fatalnej kampanii prezydenckiej. Tego nie można powiedzieć o Hołowni. Szef obywatelskiego ruchu kilka dni temu powiedział, że wybór pomiędzy Trzaskowskim a Dudą to kwestia tego, czy woli mieć złamaną rękę, czy spalony dom. Można podejrzewać, że po rozmowie z Rafałem Trzaskowskim jego wyborcy będą bardziej skorzy do połamania sobie rąk.

 

Fot. Facebook.com