Późna wiosna i lato wzdłuż Jangcy i na wybrzeżu to sezon deszczu i wilgoci. Padać potrafi tygodniami, woda stoi na ulicach, pranie nie schnie i po kilku dniach zaczyna cuchnąć stęchlizną, buty pleśnieją, a przynoszące nawałnice monsuny potrafią na kilka dni wyłączyć transport miejski i uniemożliwić wyjście z domu. Niestety, w tym roku, który w Chinach już na dekady ma zagwarantowane miejsce w pamięci, sytuacja jest o wiele poważniejsza niż zazwyczaj. Kilkadziesiąt milionów ludzi nie może spać spokojnie, bo ich domy są bezpośrednio zagrożone, a reszta kraju patrzy z niepokojem w niebo – lejące od kilku tygodni deszcze nie napawają nikogo optymizmem.
Ten rok nie oszczędza Chin. Straty w rolnictwie będą gigantyczne – ratując miasta, zalewa się tysiące hektarów upraw, co z pewnością dotknie gospodarkę Chin, już pokiereszowaną w walce z pandemią. | Katarzyna Sarek
Według komunikatów władz chińskich stan zagrożenia powodziowego występuje aż w 27 prowincjach Chin, ponad 400 rzek przekroczyło stany alarmowe, a na ponad 30 zanotowano rekordowy w historii poziom wody. Podobna sytuacja miała ostatni raz miejsce w 1998 r., kiedy w powodziach zginęły ponad 3 tysiące ludzi, a ponad 3 miliony straciły dach nad głową. W tym roku liczba ofiar wynosi około 150 osób, zostało zniszczonych około 30 tysięcy domów, a z zagrożonych terenów ewakuowano około 1,8 miliona ludzi. Niestety, liczby te najprawdopodobniej będą się zwiększać. Prognozy zapowiadają kolejne deszczowe dni, a wały przeciwpowodziowe już ledwo, ledwo utrzymujące w ryzach przepełnione rzeki, mogą puścić w każdej chwili. Władze wydają alerty dla kolejnych prowincji, lokalne władze zachęcają do wyjazdów starców i dzieci, a ludzi w sile wieku do pozostania i pomocy przy wałach.
Media, zwłaszcza zachodnie, wiele uwagi poświęcają słynnej Tamie Trzech Przełomów, która poza produkcją prądu, miała na celu ochronę dolnego biegu Jangcy przed powodziami. Ukończona w 2012 roku budowla budziła i wciąż budzi wiele kontrowersji i jak widać po tegorocznych powodziach, niekoniecznie spełnia swoje wszystkie zadania. Obrońcy projektu zwracają uwagę, że jak tama działa w ulewne deszcze (zbliżające się do rekordu z 1961 roku), jednak projektując budowlę tej skali i blokującą największą rzekę Chin, chyba powinno się założyć solidny margines bezpieczeństwa. Obecnie władze chińskie uspokajają – tama nie jest zagrożona, nie odkształca się, doskonale zatrzymuje nadmiar wody w zbiornikach i wytrzyma każdą powódź – jednym słowem, obywatele mogą spać spokojnie. Oby mieli rację – w przypadku przerwania tamy, fala powodziowa może spustoszyć tereny zamieszkane przez ponad 400 milionów ludzi…
Od kilku dni władze informują zawczasu o otwieraniu śluz, co jest postępem, bo wcześniej spuszczano wodę bez ostrzeżenia, zalewając pobliskie wsie i pola. Robią to, ponieważ poziom wody w zbiorniku (160 metrów, stan na 18 lipca) zbliża się do granicy poziomu bezpieczeństwa (175 metrów). W ten sposób ratują miasta znajdujące się w górnym biegu rzeki, licząc na to, że wały na terenach poniżej wytrzymają kolejne przybranie. Na 21 lipca spodziewana jest kolejna fala, która uderzy w Tamę Trzech Przełomów, ale media chińskie uspokajają, że tama przetrwa i nie ma się czego obawiać.
Jedna z najbardziej poszkodowanych prowincji to Hubei, której stolicą jest Wuhan, miasto, które dopiero co zaczęło dochodzić do siebie po kilkumiesięcznej walce z wirusem, a teraz czeka z obawą na nadchodzącą falę. Leżące w granicach prowincji miasta Enshi i Yichang już w dużej części zalała woda. Sąsiednie Jiangxi z rozlanym na historyczne zasięgi jeziorem Poyang zamieniło się praktycznie w mokradła, woda zalewa wsie i pola jak Chiny długie i szerokie. Lokalne władze niekiedy wybierają mniejsze zło i wysadzają tamy – jak 19 lipca w Anhui, gdzie zniszczono tamę na rzece Chu, dopływie Jangcy.
Ten rok nie oszczędza Chin. Straty w rolnictwie będą gigantyczne – ratując miasta, zalewa się tysiące hektarów upraw, co z pewnością dotknie gospodarkę Chin, już pokiereszowaną w walce z pandemią. Władze centralne i lokalne usiłują sprostać zagrożeniu, ale równocześnie starają się kontrolować przepływ informacji. W mediach pokazywane są sceny z powodzi, ale głównie relacje ze sprawnych działań służb, ratowania staruszków na pontonach czy strażaków wyciągających ludzi z zalanych samochodów czy domów. Obowiązuje narracja wojenna – pokonamy wroga, jesteśmy zwarci i gotowi, naród chiński stawi czoła każdemu niebezpieczeństwu. Dziwi jedynie nieobecność przewodniczącego Xi na zagrożonych terenach – wizyty najwyższych władz w miejscach dotkniętych klęską są w Chinach (i nie tylko) standardem, a media mogą wtedy pokazywać zatroskanych przywódców, którzy po ojcowsku troszczą się o naród w potrzebie.
Obecnie Chińczycy mogą tylko patrzeć z nadzieją w niebo – wyłącznie słońce i koniec deszczy mogą przynieść ratunek. Jeśli dalej będzie padać, skala tragedii może być gigantyczna.
Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: