W liście do redakcji Jakub Banachowicz pisze, że „wielu uczniów w ogóle nie czyta lektur, opierając się na streszczeniach znalezionych w internecie, na lekcjach natomiast ze zniecierpliwieniem czeka na dźwięk dzwonka”. Jeżeli tak jest, to spór o konkretne pojawiające się i znikające z listy lektur pozycje jest w dużej mierze jałowy.

Dyskusja o kanonie lektur, szczególnie na poziomie licealnym, to stały element debaty publicznej. Żeby miała ona sens, powinniśmy najpierw zastanowić się nad tym, jaką rolę obecnie odgrywa on w szkolnictwie. Po pierwsze, musimy szczerze odpowiedzieć na pytanie: czy kanon lektur rzeczywiście kształtuje kulturowo młodych ludzi? W swoim tekście Banachowicz trafnie zauważa, że „kultura młodzieży ma zdecydowanie więcej wspólnego z serialami na Netflixie i z zagraniczną muzyką ze Spotify niż mesjanizmem Mickiewicza, «Weselem» Wyspiańskiego czy pieśniami patriotycznymi”. Ta myśl wymaga jednak uzupełnienia. Kultura młodzieży ma więcej wspólnego również z TikTokiem, animacją komputerową niż z opłakiwanymi przez wielu opowiadaniami Brunona Schulza i „Jądrem ciemności” Conrada, które zostały wycofane z listy.

Kanon lektur w obecnym kształcie nie utrwala dotychczasowego porządku. Prowadzi raczej do tworzenia się kontrkultury albo do obojętności młodych na kulturę. Nawet jeśli powierzyć tworzenie kanonu kompetentnym ekspertom i poddać go szerokiej konsultacji, nie zachęci on szerokiego grona młodzieży do czytania. Walka o kanon w znanej postaci to projekt krótkoterminowy, biorący pod uwagę perspektywę maksymalnie dziesięciu najbliższych lat. Dzisiejsza młodzież rzadko sięga po książki, jednak nie z powodu braku zainteresowania otaczającym ją światem. Kiedy istnieją inne środki przekazu, książki nie są już tak atrakcyjne i przestają stanowić podstawowy sposób przekazywania informacji.

Nawet jeśli powierzyć tworzenie kanonu lektur kompetentnym ekspertom i poddać go szerokiej konsultacji, nie zachęci on szerokiego grona młodzieży do czytania. | Zofia Majchrzak

Jeśli kanon nie jest czynnikiem wpływającym na kulturowe formowanie „pokolenia Z”, dlaczego debata na jego temat wciąż powraca i przybiera tak emocjonalne formy? Politycy zajmują się tą sprawą w całkowitym oderwaniu od jej realnego znaczenia dla systemu edukacji. Kanon lektur symbolizuje dla nich ogólny kierunek polityki kulturalnej. Jeśli dodać do listy wybór sielanek i liryki religijnej autorstwa Franciszka Karpińskiego, grupa rządząca zamanifestuje stanowisko w sprawie umacniania roli religii katolickiej w życiu Polaków. Kiedy ograniczyć czytanie „Ferdydurke” do fragmentów, władza wypowiada się na temat poglądów Witolda Gombrowicza i jego ambiwalentnego stosunku do ojczyzny.

Czas odejść od jałowej krytyki lektur i przejść do konstruktywnej rozmowy o treściach edukacyjnych dla młodzieży. To wymaga porzucenia idei kanonu, jaką znaliśmy dotychczas. W roku szkolnym 2020/2021 lekturą po raz pierwszy w polskiej szkole stanie się gra komputerowa – „This War of Mine”. Produkcja krajowego studia 11 bit studios opowiada o dramacie wojny z perspektywy cywilów i ma służyć jako punkt wyjścia do rozmowy o historii czy etyce.

Co ważniejsze, wprowadzanie gier komputerowych do systemu edukacji to symboliczny krok w stronę otwarcia się na nowe formy przekazu, które są bardziej atrakcyjne dla dzieci i nastolatków. Aby skutecznie przekazywać treści kulturowe najmłodszym pokoleniom, najpierw musimy zastanowić się nad dostosowaniem formy do ich potrzeb i przyzwyczajeń. Powstaje wiele gier, seriali, podcastów o tematyce mogącej stymulować młodzież. Na przykład emitowana przez Netflixa seria „Planet Earth” skłoniłaby do dyskusji na temat zmian klimatycznych i środowiskowych. Nie ma potrzeby tkwić w przekonaniu, że absorbcja wiedzy odbywa się jedynie poprzez czytanie książek, najlepiej w wersji papierowej.

Kolejne pytanie dotyczy samego istnienia kanonu. Spory o kanon świadczą o tym, że nie istnieje jeden zbiór książek powszechnie w Polsce czytanych i podziwianych. W zależności od poglądów i preferencji czytelników może on wyglądać bardzo różnie. Zamiast dążyć do stworzenia kanonu przez wielkie K, powinniśmy zachęcać młodych ludzi do obcowania z kulturą w sposób mniej arbitralny. Powinniśmy przestać roztrząsać kwestie miejsca poszczególnych pozycji na liście lektur i porozmawiać o jego poluzowaniu i przesunięciu większej odpowiedzialności za wybór lektur na nauczycieli i uczniów. Wymagałoby to zmian w formie egzaminów maturalnych. Zamiast być quizem ze znajomości imion i nazwisk bohaterów, matura musiałaby pozwalać uczniom analizować i wypowiadać się o tekstach kultury, które w szczególny sposób ich zafascynowały. To da się zrobić, egzaminy funkcjonują w taki sposób w systemie brytyjskim, a także jako część matury międzynarodowej.

Czas odejść od jałowej krytyki lektur i przejść do konstruktywnej rozmowy o treściach edukacyjnych dla młodzieży. To wymaga porzucenia idei kanonu, jaką znaliśmy dotychczas. | Zofia Majchrzak

Jest jeszcze jedna rzecz, która umyka nam w rozmowie o spisie lektur. Chodzi o sposób, w jaki rozmawia się o nich na lekcjach, a także o to, z jaką wiedzą po ich przeczytaniu zostają młodzi ludzie. Jest to bardzo ważna kwestia, szczególnie w atmosferze krytyki niektórych pozycji ze spisu lektur albo postulatów o usunięcie ze szkół tekstów takich jak „W pustyni i w puszczy”, które na fali amerykańskich protestów Black Lives Matter pojawiły się ostatnio w debacie publicznej. Zamiast usuwać, można dyskutować i wyjaśniać. Jeśli uczniowie szkoły podstawowej nie są gotowi na krytyczne odczytanie tekstu i pogłębioną rozmowę na temat postaci Kalego, Mei i okresu kolonizacji, to wystarczy omówić ją na późniejszym etapie edukacji. Analizując teksty kultury, musimy mieć na uwadze kontekst historyczny i społeczny, w którym powstawały i pamiętać, że tworzone i podziwiane dzisiaj dzieła za 50 lat mogą okazać się tak samo nieprzystające do nowej rzeczywistości.

Jak pisze w książce „Koniec pokoleń podległości” Jarosław Kuisz, generacja wychowana w Polsce Ludowej nazywa postawy odmienne od oczekiwanych „wykorzenieniem z Historii czy Narodu. Warto jednak zadać pytanie, czy naprawdę byłoby pożądane, aby w polskości nic się nie zmieniło”. Zmiana w rozumieniu polskości i podejściu młodzieży do kultury jest nieunikniona wraz z upływem czasu. Nastąpi niezależnie od tego, w jaki sposób rozwiążemy kwestię kanonu lektur. Jeśli uwzględnimy potrzeby „generacji Z” w naszym myśleniu o kulturze i systemie edukacji, mamy szansę wpłynąć na jej kierunek.