Wszyscy bracia” [wł. Fratelli tutti] to trzecia encyklika papieża Franciszka ogłoszona we wspomnienie świętego Franciszka z Asyżu, na cześć którego obecny przywódca Kościoła katolickiego przyjął swoje imię pontyfikalne. Po „Lumen fidei” [Światło wiary, 2013], przygotowanej zasadniczo przez Benedykta XVI, a tylko podpisanej przez Franciszka oraz „Laudato si’” [Pochwalony bądź, 2015] poświęconej głównie problemom ekologicznym, doczekaliśmy się wreszcie dokumentu, który można by nazwać „programowym” dla obecnego pontyfikatu.
Od JP II do Benedykta
Jan Paweł II był przede wszystkim przywódcą politycznym. Głęboko ufny w swoją historyczną misję powierzoną mu przez Opatrzność, miał wprowadzić Kościół „w trzecie tysiąclecie”, był pierwszym prawdziwie „globalnym” papieżem, podróżującym po całym świecie, korzystającym w pełni z masowych środków przekazu i aktywnie angażującym się w bieżące wydarzenia polityczne i społeczne.
Taki charakter miały też jego encykliki – Jan Paweł II zabierał w nich jednoznaczny głos z pozycji moralnego autorytetu w kwestiach systemów gospodarczych („Centesimus annus”), aborcji i eutanazji („Evangelium vitae”) czy relacji między wiarą religijną a nauką („Fides et ratio”).
Benedykt XVI był wielkim papieżem-teologiem, którego encykliki były poważnymi traktami filozoficznymi na tematy religijne, wybitnie uczone i głęboko osadzone w tradycji intelektualnej chrześcijaństwa.
Franciszek jak zwykły proboszcz
Franciszek to przede wszystkim duszpasterz. Jego nauczanie zdaje się nie pochodzić z wyżyn „stolicy Piotrowej”, ale często przypomina niedzielne kazanie zwykłego proboszcza mówiącego przede wszystkim do swoich parafian, a nie do gabinetów wielkich tego świata czy prowadzącego dialog ze świętym Augustynem.
Tacy właśnie są „Wszyscy bracia”. Jeżeli jedno z dwóch głównych przykazań chrześcijaństwa brzmi „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22,39), to pytanie, które nieustannie powraca w różnych kontekstach historii chrześcijaństwa, brzmi następująco: „kto jest moim bliźnim?” Franciszek mówi w tej sprawie jasno i wyraźnie: „każdy człowiek”. Niezależnie od pochodzenia czy wyznawanej religii. Odwołując się do „Napomnienia” świętego Franciszka z Asyżu (fragm. 1), papież przedstawia ideę „otwartego braterstwa”, która miałaby być programem prawdziwej globalnej wspólnoty wszystkich ludzi na całym świecie. Owa uniwersalność przesłania jest kluczowa – autor kilkakrotnie odwołuje się w tekście do zeszłorocznego spotkania z wielkim imamem Al-Azharu Ahmadem Al-Tayyebem, jednym z największych autorytetów teologicznych świata islamu, podczas którego podpisali wspólnie „Deklarację o Ludzkim Braterstwie”.
Papież krytykuje sytuację, w której idea „otwarcia na świat” została zawłaszczona przez język finansów oraz interesów gospodarczych. Zdaniem Franciszka, rozumiejąc „otwartość” tylko w taki sposób, „jesteśmy bardziej niż kiedykolwiek osamotnieni w tym zmasowanym świecie, który daje pierwszeństwo interesom indywidualnym, a osłabia wymiar wspólnotowy istnienia” (fragm. 12). Wypomina on, że „w dzisiejszym świecie poczucie przynależności do tej samej wspólnoty ludzkiej słabnie, a marzenie o wspólnym budowaniu sprawiedliwości i pokoju wydaje się być utopią z innej epoki” (fragm. 30), a przecież warunkiem rozwoju, zarówno na poziomie jednostki, jak i wspólnot narodowych, jest otwarcie się na nowe doświadczenia pochodzące od innych, nieznanych nam ludzi (fragm. 41). Jeżeli moim bliźnim ma być tylko ten, którego już znam, z którym łączą mnie wspólnota interesów albo więzy krwi, to nie będę rozwijał się jako człowiek.
Dobry Samarytanin i migranci
Papież przywołuje w tym kontekście jedną z najsłynniejszych ewangelicznych historii, przypowieść Jezusa o dobrym Samarytaninie (Łk 10, 25-37). Postawa Samarytanina, obcokrajowca, który jako jedyny okazał miłosierdzie poszkodowanemu nieznajomemu, ma być wzorem postępowania we współczesnym świecie, jedynym sposobem na zbudowanie prawdziwie uniwersalnego braterstwa: „Przypowieść ta ukazuje nam, przy pomocy jakich inicjatyw można odbudować wspólnotę, począwszy od mężczyzn i kobiet, którzy utożsamiają się z kruchością innych, którzy nie pozwalają na budowanie społeczeństwa wykluczenia, ale stają się bliźnimi, podnosząc upadłych i przywracając ich społeczeństwu, aby dobro było wspólne” (fragm. 67).
Franciszek odwołuje się wprost do globalnego kryzysu migracyjnego, ale mówi też o „ukrytych uchodźcach”, wspominając jako przykład ludzi niepełnosprawnych, których najczęściej nie traktujemy jako pełnoprawnych członków wspólnoty (fragm. 98). Budowanie takiej wspólnoty musi być oparte na ideałach solidarności (fragm. 115) i bezinteresowności (fragm. 139). Główną przeszkodą do tego celu nie jest wcale sytuacja polityczna czy upadek standardów moralnych. To przede wszystkim egoizm, stawianie siebie zawsze przed innymi: „Problemem jest ludzka słabość, nieustanna ludzka skłonność do egoizmu, będąca częścią tego, co tradycja chrześcijańska nazywa „pożądliwością”: skłonność człowieka do zamykania się w immanencji własnego „ja”, własnej grupy, we własnych zachłannych interesach. Ta pożądliwość nie jest wadą jedynie naszej epoki. Istnieje od czasu, gdy człowiek jest człowiekiem i po prostu przemienia się, na przestrzeni wieków przybiera różne formy, wykorzystując narzędzia, które chwila dziejowa stawia do dyspozycji. Ale z Bożą pomocą można ją opanować” (fragm 166).
Prawda i wspólnota braci
Ważnym elementem tego procesu jest zdaniem papieża zreformowanie międzynarodowych instytucji politycznych i ekonomicznych na czele z ONZ w takim kierunku, aby były skoncentrowane właśnie na budowaniu ogólnoświatowej wspólnoty, a nie podporządkowane doraźnym interesom gospodarczym i opiniom technokratycznych ekspertów (fragm. 173–177). Taka przemiana – i tu dochodzi do głosu przywódca Kościoła, a nie tylko prorok społecznej przemiany – musi być oparta na odwołaniu do obiektywnej prawdy, obowiązującej w każdej epoce i we wszystkich miejscach na świecie. Prawda jest dla Franciszka najważniejszym elementem wspólnoty „wszystkich braci”: „To, co nazywamy «prawdą», to nie tylko przekazywanie faktów dokonywane przez dziennikarstwo. To przede wszystkim poszukiwanie najbardziej solidnych podstaw stojących za naszymi wyborami, a także naszych praw” (fragm. 208).
Zdaniem papieża przyjęcie takiej prawdy nie musi bezpośrednio oznaczać podporządkowania się autorytetowi Kościoła: „Dla wierzących natura ludzka, będąca źródłem zasad etycznych, została stworzona przez Boga, który ostatecznie nadaje mocne podstawy tym zasadom. Nie tworzy to obsesji etycznych ani nie prowadzi do narzucenia jakiegokolwiek systemu moralnego, ponieważ podstawowe, powszechnie obowiązujące zasady moralne mogą zostawiać pole do powstania różnych norm praktycznych. Dlatego zawsze zostaje miejsce na dialog” (fragm. 214).
Kazanie do wiernych, a nie traktat teologiczny
Dla niekatolików jest to fragment szczególnie kłopotliwy: nie jest do końca jasne, w jaki sposób zbudować taką wspólnotę moralną, jeśli odrzuca się wiarę w Boga albo rozumie się „podstawowe, powszechnie obowiązujące zasady moralne” inaczej niż Katechizm. Wydaje się, że papież, chcąc dotrzeć do możliwie szerokiego spektrum odbiorców, przyjmuje milcząco, że istnieje powszechny konsensus w tych sprawach, ale z perspektywy osób niewierzących, po prostu zwodzi czytelnika. Tym bardziej, że pod koniec swojej encykliki, Franciszek przytacza dłuższy fragment z „Centisimus annus” Jana Pawła II, gdzie wprost powiedziane jest, że człowiek osiąga pełną tożsamość i buduje sprawiedliwe relacje z innymi ludźmi tylko przez podporządkowanie się prawdzie transcendentnej (fragm. 273).
Powtórzmy raz jeszcze – „Wszyscy bracia” to raczej kazanie skierowane do wszystkich wiernych, a nie traktat teologiczny wyraźnie wyznaczający jakiś nowy kurs katolickiego nauczania. Franciszek odwołuje się do codziennego doświadczenia, nie do wielkich idei. Ale to właśnie ta codzienność jest jego zdaniem jedyną drogą do prawdziwej przemiany, do zbudowania rzeczywistej wspólnoty wszystkich ludzi na świecie: „skuteczne procesy trwałego pokoju, to przede wszystkim wypracowane przez ludzi przemiany osobiste, gdzie każdy człowiek może być skutecznym zaczynem poprzez własny styl życia na co dzień. Wielkich przemian nie dokonuje się przy biurkach ani w urzędach” (fragm. 231).
Odwołując się na samym początku tekstu do „Napomnienia” świętego z Asyżu, papież mówi o „błogosławionych” jako o tych, którzy kochają „swego brata będącego daleko od niego, jak gdyby był z nim” (fragm. 1). Franciszkowi chodzi o to, żebyśmy starali się budować bliskość naprawdę z każdym człowiekiem, niezależnie jak daleko od nas by nie był, zarówno mentalnie jak i geograficznie. Żeby nikt nie był „obcym”. Żeby widzieć w każdym „innym” brata albo siostrę. Mówiąc krótko, przesłaniem papieża w nowej encyklice jest praca nad tym, żeby każdy człowiek na świecie „czuł się naprawdę jak u siebie w domu” (fragm. 230).