Najnowsza edycja „Warszawy w Budowie” jest nie do końca o Warszawie, za to z pewnością o niematerialnej budowie – tworzeniu społecznych struktur i sieci. To mozaika różnych wyobrażeń o wspólnocie i sąsiedztwie, które w dużym mieście trzeba nieustannie wytwarzać i pielęgnować.
Świat sztuki podczas pandemii przeszedł wiele przemian – już na początku izolacji obroty warszawskich galerii spadły o 80 procent, odwołano większość kontraktów na wystawy, a instytucje zamknięte na trzy miesiące musiały zrewidować plany programowe.
Tak samo stało się z tegoroczną „Warszawą w Budowie”, kuratorowaną przez Natalię Sielewicz i Tomasza Fudalę – zgodnie z celem festiwalu, zamiast zajmować się miastem, zajęła się jego mieszkańcami i próbą sprawdzenia, jak pandemia wpłynęła na pojęcia gościnności, prywatności i obecności w sferze publicznej.
Kuratorzy traktują wspólnotę i sąsiedztwo globalnie, jako sieci, które łączą twórców oraz instytucje na całym świecie, niekoniecznie będąc materialnym spotkaniem. | Anna Pajęcka
Muzeum Sztuki Nowoczesnej, organizator festiwalu, dodatkowo zdecydował o odwołaniu tegorocznych wystaw programowych i otwarciu tylko jednej, planowanej pierwotnie na koniec marca. Instytucja skupiła się na pomocy artystom i artystkom. „Podstawowym zadaniem jest teraz solidarność z tymi, którzy stracili socjalne zabezpieczenie” – mówiła Joanna Mytkowska, dyrektorka MSN, w kilka tygodni po rozpoczęciu lockdownu. Stąd „coś wspólnego”, hasło tegorocznej edycji, nie jest tu wyłącznie frazesem.
Sąsiedztwo poza małą ojczyzną
Kuratorzy nie myślą o wspólnocie i sąsiedztwie – kategoriach przewodnich ekspozycji – lokalnie, jako o „małych ojczyznach”, zamkniętych w administracyjnych granicach (modelu, który podczas pandemii próbowało promować między innymi miasto Kraków, zachęcając do lokalnej turystyki i mikrowypraw eksplorujących własne miasto). Traktują je raczej globalnie, jako sieci, które łączą twórców i instytucje na całym świecie, niekoniecznie będąc materialnym spotkaniem. Uwikłani w procesy globalizacyjne, rewidujemy pojęcia lokalności i sąsiedztwa, także, a może przede wszystkim – w sztuce. Myślenie o nich jako ograniczonych do przestrzeni zamieszkania w ujęciu kuratorów traci rację bytu.
Kategorię wspólnego działania w formie apelu wprowadza na wystawę propozycja Społecznego Ogrodu Miejskiego, pod którą podpisał się Tomasz Saciłowski i zespół „Warszawy w Budowie”, który zakłada sadzenie drzew owocowych i tworzenie społecznych ogrodów warzywnych w miejskich przestrzeniach, prowadzących do wspólnej pracy części społeczności i szerokiego korzystania z jej efektów. I to najbardziej miejski z projektów wystawy. Twórcy mogliby pójść dalej, zgłaszając taką propozycję w stołecznym budżecie partycypacyjnym. Byłoby to wyjście ze sztuką poza instytucję i wykorzystanie narzędzi sztuki do zrobienia czegoś dla społeczności. Czegoś, co miałoby szansę trwale zmienić miejską i społeczną tkankę – jak kiedyś Joanna Rajkowska z „Dotleniaczem”, kiedy już nawet po zakończeniu projektu plac Grzybowski utrwalił się jako sąsiedzkie miejsce spotkań.
Z kolei pracę-spotkanie na wystawie reprezentuje zaprojektowana przez Pamelę Bożek instalacja „Wasze Rzeczy” – ponad dwudziestometrowa tkanina stworzona w ośrodku dla uchodźców w Łukowie przez czeczeńskie uchodźczynie. Praca pozszywana z materiałów dostarczonych do ośrodka w ramach zbiórki odzieży jest materialnym efektem wspólnego działania – najpierw przy zbiórce odzieży, później przy przetwarzaniu materiałów. Czy możemy wyobrazić sobie lepszy rodzaj pomnika wspólnej pracy? Mógłby spokojnie znaleźć się na zeszłorocznej edycji wystawy, której tematem przewodnim była „pomnikomania”.
Alicja Wysocka, która założyła działającą w Europie i Afryce spółdzielnię Ushirika, a w Polsce pracuje ze społecznościami wiejskich kobiet, w ramach „Warszawy w Budowie” prezentuje makramy i tablicę wspomnień z projektu „Przesilenie”, który w 2018 roku tworzyła z Joanną Rajkowską.
W 2017 roku artystka zorganizowała serię spotkań ze społecznością wiejską, czego efektem było właśnie „Przesilenie”. W tym roku, pomimo złych warunków, znów udało się zorganizować spotkanie – odbyło się ono pod nazwą „Równonoc” w powiecie Golub-Dobrzyń, które skupia najwięcej kół gospodyń wiejskich w Polsce.
Na wspólnotach kobiet skupia się także Małgorzata Mirga-Tas, której instalację w formie kolażowych parawanów jednocześnie można oglądać na indywidualnej wystawie otwartej w ramach Warsaw Gallery Weekend w galerii Szydłowski. Mirga-Tas eksploruje temat romskich kobiet, ich codzienności i pracy. To historie zwykłych kobiet, a jednocześnie codziennych bohaterek, osób z otoczenia i rodziny artystki. W ten sposób, akcentując zwyczajność, niewidzialną pracę i pracę opiekuńczą, artystka oddaje kobietom przestrzeń, pokazuje ich obecność i siłę przebicia w romskiej, patriarchalnej kulturze.
Przestrzeń po covidzie
Postcovidowa rzeczywistość to przede wszystkim nowe zarządzanie przestrzenią, która obwarowana regułami ma narzucać raczej dystans społeczny niż zacieśnianie jakiejkolwiek więzi. W pawilonie nad Wisłą przestrzeni jest dużo, można powiedzieć, że służy to izolacji, co ma swoją dobrą stronę, bo artyści mogą pracować na dużych obiektach. Marta Krześlak, artystka z niesamowitą fantazją, bierze na warsztat temat miejskich przestrzeni odpoczynku – archipelagów, które mogą wyizolować mieszkańców i mieszkanki z tkanki miejskiej, a jednocześnie zachęcać do spędzania czasu wspólnie, w małej grupie. Jak ma się to odbywać – to ogranicza wyłącznie fantazja. Krześlak korzysta z obiektów, które znajduje na zapleczu muzeum, pozostałości po poprzednich inicjatywach i działaniach. A więc obok wytwarzania przestrzeni – jest też przetwarzanie obiektów. Artystka wprowadza do przestrzeni MSN-u namiot, w środku którego można popatrzeć na gwiezdną konstelację z projektora, przypominający nieco bazę z koców, a trochę amatorsko zbudowaną łódkę.
Instalacja w centralnym punkcie wystawy to „Obserwatorium” Zuzy Golińskiej – odwrócona agora, schody w okręgu ustawione na zewnątrz tak, że demokratyczna przestrzeń koła, która zwracałaby uczestników do siebie, zmusza ich do obserwowania przestrzeni wokół. „Obserwatorium” to nazwa w punkt – obserwacja odbywa się przecież z dystansu, a dystans, to słowo, które w najbliższych tygodniach znowu zorganizuje naszą rzeczywistość. To też jest pewien problem: jak robić wystawę o wspólnocie, skoro publiczność nie może poczuć się wspólnotą?
Instalacja, którą zaproponowała galeria Serce Człowieka – to miniwystawa, która zbiera twórczość artystów związanych z galerią między innymi Idy Karkoszki, Jana Eustachego Wolskiego, Kamila Pierwszego i duetu Oleg&Kaśka. Serce Człowieka na chwilę przed wystawą straciła własny lokal. Kuratorzy, w ramach festiwalu, postanowili pokazać przegląd jej twórczości. Wydzielona z całości ekspozycji przezroczystą tkaniną przestrzeń zaprasza do zwiedzania w pojedynkę. To oczywiście rozwiązanie odpowiedzialne, ale nie można pozbyć się wrażenia, że czasami przez zasady społecznego dystansu wystawę o wspólnocie ogląda się jakby za szybą.
Pierwszy raz w przestrzeni instytucjonalnej znalazła się też dokumentacja największej artystycznej akcji pandemicznej – w maju tego roku grupa artystek i artystów (Jan Możdżyński Julia Minasewicz Karolina Grzywnowicz Kuba Rudziński Magda Drągowska Marta Czyż Michał Frydrych Paweł Żukowski Tadeusz Kantor Weronika Zalewska Yulia Krivich) zainicjowała akcję „List”, powtarzając performans Tadeusza Kantora. Tworząc list-manifest, zaadresowany do rządu, grupa apelowała o nieprzeprowadzanie wyborów w czasie pandemii. Listonoszki drogę do Sejmu odbyły w asyście policji, a pod Sejmem otrzymały wysokie mandaty za nieprzestrzeganie reżimu sanitarnego. Dzięki interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich mandaty zostały umorzone, a pieniądze, które zmobilizowane środowisko zebrało ekspresowo, zostaną przeznaczone na fundusz wsparcia artystów i artystek.
Nowa prywatność
Tegoroczna „Warszawa w Budowie” unaocznia szybką reakcję sztuki na zmieniającą się rzeczywistość. Nie jest to wystawa interwencyjna, tylko przemyślana pod kątem pytania: co w tym momencie jest dla nas najważniejsze? Jeśli potrzebne jest nam obecnie przemyślenie na nowo relacji społecznych – a przede wszystkim przestrzeni, w jakich te relacje zachodzą – to kuratorzy wykonali dobrą pracę.
Jeden z motywów wystawy dotyczy tego, jak rzeczywistość pandemiczna radykalnie, na jakiś czas, kazała nam przedefiniować prywatność. Narzędzia cyfrowe śledziły nasze kroki, ale my sami, uczestnicząc w rozmaitych, internetowych spotkaniach, często przenosiliśmy przestrzenie zawodowe do domów, ujawniając nasze wnętrza, a widoki z okien, w czasie pandemii, powtarzalne obrazy, z którymi utknęliśmy na tygodnie, stały się tematem wielu artystycznych konkursów. Widoku z okna używa w swojej pracy Mariola Przyjemska, która przez okno obserwuje i nagrywa miejski spektakl budujących się wieżowców na warszawskiej Woli. Czy gdybyśmy nie utknęli w domach na kilka tygodni, kogokolwiek interesowałoby nagrywanie tych samych obrazów? Nic dziwnego, że myśląc o postpandemicznych czasach, przychodzi nam do głowy jako słowo-wytrych „wspólnota”. Dla niektórych pandemia była pierwszym wspólnym zrywem, współodczuwaniem i globalnym tematem, który bezpośrednio oddziaływał na ich życie i w którym w praktyce uczestniczyli. Ale czy założenie, że nie wrócimy już do dawnej rzeczywistości, jest prawdziwe?
Chyba nie. Niektóre instytucje sztuki bardzo szybko wróciły do dawnych nawyków, a w dwa wygodnie po odmrożeniu krytyk Karol Sienkiewicz już musiał apelować, że nie będzie chodził do koronagalerii, czyli takich, gdzie o reżim sanitarny, noszenie maseczek i zachowane odstępów, nikt nie dba. Pokazuje nam to, że wspólnota i współpraca, podobnie jak wzajemna troska, to rzecz bardzo ulotna i szybko można o niej zapomnieć.
Jeśli potrzebne jest nam obecnie przemyślenie na nowo relacji społecznych – a przede wszystkim przestrzeni, w których te relacje zachodzą – to kuratorzy wykonali dobrą pracę. | Anna Pajęcka
Muzeum Sztuki Nowoczesnej konsekwentnie wspiera i zabezpiecza socjalnie artystki i artystów. Pandemia bardzo silnie pogłębiła nierówności w świecie sztuki. Odwrotna tendencja na razie jeszcze się nie zapowiada, za to jesteśmy na dobrej drodze do zrozumienia, że potrzebujemy siebie nawzajem, a to już dużo.