Brak nadziei, gniew i poczucie kompletnej bezradności rodzą reakcję protestu jako odruchu obronnego. W przypadku obecnych marszy jest to jednocześnie sytuacja formatująca młode pokolenie, poprzez poczucie wspólnego doświadczenia i walki w sprawie upodmiotowienia kobiet. Ich gniew może być kołem zamachowym dla przemiany schematu posłuszeństwa wobec autorytetu polskiego Kościoła. Autorytetu, który Kościół utracił na własne życzenie, choćby przez nierozliczanie kolejnych skandali seksualnych. Co prawda kobiety jako grupa społeczna wychodziły protestować na ulice już wcześniej, tym razem jednak splot okoliczności w postaci epidemii, która obnażyła wszystkie słabości państwa – nie tylko w kwestii aborcji, wydolności służby zdrowia czy organizacji wyborów – popchnął je do bardziej radykalnego i masowego działania.
PiS, odbierając podmiotowość kobietom, wzbudził reakcję podobną do tej, jaką wywołała śmierć George’a Floyda w USA, która wyprowadziła setki tysięcy młodych osób na ulice. Młodzi chyba po raz pierwszy poczuli, że ich życie zależy od kaprysu władzy, jej serwilizmu wobec Kościoła albo doraźnego interesu politycznego partii rządzącej. Gniew w imię troski o swoje życie i przyszłość własnych dzieci po prostu eksplodował. Zaś skandowane na marszach i protestach hasła można czytać nie tylko jako brak dalszej pobłażliwości wobec hipokryzji obecnej władzy. Nie jest to również tylko wyraz sprzeciwu wobec instrumentalnego traktowana kobiet w tak fundamentalnych dla nich sprawach jak prawa reprodukcyjne. Hasła te można interpretować także jako apel o zmianę rozumienia dotychczasowego sposobu uprawiania polityki.
Na naszych oczach dokonało się bowiem zanegowanie polityczności w jej obecnym kształcie – z czym cała klasa polityczna, w tym i opozycja nie wie, co zrobić. Oznacza to, że nawet jeśli opozycji udałoby się podłączyć pod protesty kobiet i wygrać w następnych wyborach, to można przypuszczać, że przywrócenie przez nią „kompromisu” aborcyjnego nie zaspokoi już oczekiwań protestujących. Jest tak dlatego, że protesty odczarowały władzę symboliczną instytucji Kościoła. Performatywny gest dziewczyn ze Szczecinka, który stał się wiralem w internecie, ma tu symboliczną moc zerwania ze starym schematem podporządkowania się autorytetowi wiary i władzy. Panowanie Kościoła zostało pozbawione przypisywanej mu domyślnie siły moralnej i skonfrontowane z niezgodą na cierpienie i uprzedmiotowienie.
Polityczną odpowiedzią na sprzeciw młodych było z kolei odrealnione wystąpienie prezesa, z którego protestujący dowiedzieli się, że osoby domagające się minimalnego poszanowania swojej podmiotowości są zagrożeniem dla trwałości narodu. Do tego głosu dołączyły niektóre postacie z opozycji, co pokazuje tylko, jak głęboko sięga kontestowany właśnie przez protesty schemat polityki elitystycznej i antyobywatelskiej. Oczywiście sam gniew społeczny zapewne wypali się dość szybko, ale zostawi też po sobie chęć zmiany, do czego zawsze protestujący będą się mogło później odwołać. Polityka nie lubi bowiem stagnacji i jest sztuką zaczynania od nowa. Niestety, w dynamice konfrontacji społecznej czeka nas jeszcze długa droga, aby ten moment osiągnąć, ponieważ przekucie gniewu na bardziej trwały program polityczny nigdy nie jest łatwe i nie zawsze musi zakończyć się sukcesem. Dobrze przynajmniej, że postulowane przez prezesa widmo wojny z siłami reakcji pozostało na razie tylko fantasmagorią w głowach obrońców tradycji, religii i ojczyzny.
Autorka ilustracji użytej jako ikona wpisu: Marta Zawierucha.