W noc wyborczej bitwy za oceanem wielu Polaków zarywało noc, aby badać mapę kraju, w którym większość z nas nigdy nie była. Nie ma w tym nawet nic dziwnego – na ulicach i w internecie toczy się polityczna walka, a od możliwości legalnego wybrania kogokolwiek w wyborach dzielą nas co najmniej 2 lata.

Zliczaniu ostatnich głosów w kluczowych swing states towarzyszył emocjonujący medialny spektakl. Chociaż komisje z co najmniej sześciu amerykańskich stanów nie podały jeszcze wyników, Donald Trump ogłosił się zwycięzcą w emitowanym na żywo przemówieniu z Białego Domu. Niektóre stacje telewizyjne przerwały transmisję, CNN nadawał konferencję prasową do końca i podsumował jako „stek kłamstw”.

W kolejnych dniach Trump rozkręcał awanturę na Twitterze, miotając oskarżeniami i nawołując do zaprzestania liczenia głosów. Od wypowiedzi oznaczonych przez moderatorów jako „kontrowersyjne i potencjalnie dezinformujące” odżegnała się nawet wspierająca dotąd prezydenta radykalnie prawicowa telewizja Fox News.

Przekaz Trumpa podchwycili za to polscy prawicowi publicyści. Nagłówki portalu wpolityce.pl cytowały jego tweety: „Jeśli zliczyć legalnie oddane głosy, to łatwo wygrywam. Jeśli wliczać nielegalne, to mogą próbować ukraść nam wybory”. Niezależna.pl donosiła o „rażących niesprawiedliwościach, jakie odnotowano w całym kraju podczas wyborów” i „zagrożonej amerykańskiej demokracji”.

Gdy w sobotę świat gratulował już Joe Bidenowi zwycięstwa, prezydent Duda pochwalił go na Twitterze za udaną kampanię wyborczą, zapewniając o chęci zacieśniania współpracy „w oczekiwaniu na nominację Kolegium Elektorów”. Oszczędny w winszowaniu Bidenowi był także szef prezydenckiej kancelarii, Krzysztof Szczerski, który w czwartkowej rozmowie w RMF FM ocenił, że była to dopiero pierwsza tura wyborów: „Drugą będzie batalia sądowa, oby nie doszło do trzeciej”.

Prawicowe portale nie bawiły się w dyplomację i sugerowały, że prezydenta wybrały mainstreamowe media: „Zwycięstwo Bidena ogłosiła w sobotę agencja Associated Press. Podobną decyzję podjęły telewizje CNN, NBC i Fox News” – poinformowało wPolityce.pl. Portal braci Karnowskich hojnie cytował treść oświadczenia Trumpa, powtarzając jego mantrę o głosach „legalnych” i „nielegalnych”: „Wszyscy wiemy, dlaczego Joe Biden spieszy się z tym, by fałszywie uznać się za zwycięzcę i dlaczego zaprzyjaźnione z nim media tak bardzo mu w tym pomagają: oni nie chcą, by prawda została ujawniona”.

Chociaż wyniki amerykańskich wyborów były jasne już od kilku dni, a sztab Donalda Trumpa nie potrafił przedstawić żadnych dowodów na rzekome fałszerstwa wyborcze, niezłomne media nie schodziły z posterunku. „Prokuratura federalna USA zacznie badać oszustwa wyborcze. To precedens”, „Donald Trump zapowiada zwycięstwo w Georgii i Wisconsin”, donoszą wtorkowe nagłówki portalu TVP Info. Z kolei portal wPolityce.pl przypomina, że wybory nie zostały jeszcze rozstrzygnięte, ponieważ wciąż zliczane są ostatnie głosy z Alaski, Arizony, Karoliny Północnej i Georgii – ale nawet zwycięstwo we wszystkich tych stanach nie dałoby przewagi Trumpowi. Do tego podkreślano, że rozstrzygnięcie nie zapadło dotąd także w sądzie.

Narracja prawicowych mediów, lubujących się w tropieniu spisków, sama w sobie nie dziwi. Osamotniony w swojej walce, wyklęty przez „lewicowe” i opuszczony przez własne media Trump idealnie wpisuje się w wizję oblężonej twierdzy, do której publicyści chętnie przygarną zarówno jego, jak i miliony Amerykanów.

Zaskakuje jednak upór, z jakim powtarzane są insynuacje o wyborczych fałszerstwach. Podważa to zaufanie nie tylko do amerykańskiego systemu głosowania, ale i demokracji jako takiej.

W tym kontekście niespodzianką była wyborcza wolta telewizji Fox News. Dotychczasowa tuba propagandowa Trumpa, sekundująca mu nawet w przypadku nieodpowiedzialnych wypowiedzi na temat pandemii, odżegnała się zarówno od oskarżeń w sprawie rzekomych oszustw wyborczych, jak i od wspomnianego wystąpienia w Białym Domu. Dziennikarka Fox News Judith Miller nazwała je „najsmutniejszym, najbardziej skandalicznym momentem w całej kampanii prezydenckiej”, krytykując byłego prezydenta nie tylko za bezpodstawne ogłoszenie się zwycięzcą i nazwanie demokratów „smutną grupą ludzi, pragnącą ukraść wybory”, ale przede wszystkim, za „żałosną i skandaliczną próbę delegitymizacji ponad 150 milionów głosów oddanych przez 67 procent wyborców”.

Stacja Fox News wyemitowała przemówienie Trumpa do końca, ale już w poniedziałek zdjęła z wizji jego rzeczniczkę Kayleigh McEnany, gdy podczas konferencji prasowej zaczęła powtarzać mantrę o głosach „nielegalnych”. Prowadzący przerwał transmisję i powiedział , że „nie pozwoli na pokazywanie czegoś takiego, dopóki ta pani nie poda konkretnych dowodów”. W obliczu prezydenta miotającego się w coraz bardziej absurdalnych oskarżeniach, nawet Fox News stanęło po stronie rozsądku.

Odżegnanie się od oskarżeń rzucanych przez Trumpa musiało rozczarować część odbiorów Fox News, którzy podobnie jak prezydent lubują się w teoriach spiskowych. Nie było też zgodne ze stanowiskiem istotnej części republikańskich polityków, w tym ważnego senatora Mitcha McConnella – którzy oficjalnie poparli dążenia Trumpa do oprotestowania wyborów w sądzie (na stronie internetowej partii widnieje utworzona w tym celu zbiórka).

Kolegium Elektorów nazywano „bezpiecznikiem”, który może zablokować nieodpowiedniego kandydata, gdyby takowy uwiódł społeczeństwo w głosowaniu powszechnym. Można zastanawiać się nad tym, czy cztery lata temu mechanizm zawiódł albo cieszyć się z tego, że w końcu zadziałał inny bezpiecznik, który powiedział enough i zakończył transmisję.

Można także wyobrazić sobie sytuację, w której polskie media prawicowe mówią „dość”, gdy szczucie i kłamstwa wiodącego polityka przekraczają dopuszczalne granice.