Współczesny ateizm jest ucieczką od świata pozbawionego Boga. Bez siły zapewniającej porządek lub ostateczną sprawiedliwość życie może przerażać, a dla wielu osób stanowi perspektywę nie do przyjęcia. Powstaje obawa, że dzieje ludzkości okażą się wielkim chaosem, a opowiadanie historii zaspokajających potrzebę głębszego sensu stanie się niemożliwe. Żeby jakoś uciec od tej wizji, ateiści szukają zastępstwa dla Boga, którego odrzucili. Wiarę w boską opatrzność wymienili na wiarę w postęp. Jednak ma ona sens tylko wtedy, gdy podtrzymuje sposób myślenia odziedziczony po systemach monoteistycznych. Przekonanie, że gatunek ludzki w toku dziejów realizuje wspólne wszystkim cele, to świecki odpowiednik religijnej koncepcji odkupienia.

Ateizm jednak nie zawsze tak właśnie wygląda. Choć wielu szuka namiastki bóstwa, żeby zapełnić pustkę po Bogu, który odszedł, inni całkiem porzucają monoteistyczne myślenie i w ten sposób osiągają poczucie wolności i spełnienia. Nie szukają kosmicznej głębi; zadowala ich zwykły świat.

Nie każdy ateista pragnie przekonać pozostałych do swojego światopoglądu. Niektórzy z sympatią odnoszą się do tradycyjnych form wiary, wolą bowiem kult Boga, którego uważają za postać fikcyjną, od „religii ludzkości”. Większość dzisiejszych ateistów to liberałowie, przekonani, że człowiek pomału zdąża ku lepszemu światu – lecz współczesny liberalizm jest późnym owocem religii żydowskiej i chrześcijańskiej, zaś dawniej ateiści zwykle się ku niemu nie skłaniali. Część z nich chętnie upaja się majestatem kosmosu, część woli rozkoszować się mikroświatami, które ludzie sami sobie tworzą.

Choć ateiści zwykle uważają się za wolnomyślicieli, wielu z nich traktuje ateizm jako pełny, zamknięty system przekonań. Może właśnie to tak pociąga w nim ludzi. Wystarczy sięgnąć do starszych jego odmian, żeby stwierdzić, że niektóre z naszych najtrwalszych zapatrywań – zarówno religijnych, jak i świeckich – łatwo podać w wątpliwość. Jeśli ktoś uznaje taką perspektywę za niemiłą, to być może szuka rozwiązań zwalniających z myślenia. Jeśli jednak jest gotów porzucić potrzeby i nadzieje zapożyczone przez wielu ateistów z monoteizmu, to może poczuć ulgę, jakby pozbył się wielkiego ciężaru. Starsze odmiany ateizmu bywają opresyjne i klaustrofobiczne, podobnie jak wiele współczesnych. Inne bywają odświeżające i wyzwalające dla każdego, kto pragnie spojrzeć na świat z nowej perspektywy. Paradoksalnie, najbardziej radykalne formy ateizmu niewiele się czasem różnią od mistycznych odmian religii.

Zdefiniować ateizm jest równie trudno, jak uchwycić całą różnorodność religii w jednej formule. Podążając za myślą Williama Empsona – poety, krytyka literackiego i żarliwego ateisty – powiedziałbym, że częścią składową pojęć, takich jak „religia” czy „ateizm”, jest wieloznaczność. Ani religia, ani ateizm nie posiadają zasadniczej istoty. Użyję tu analogii wymyślonej przez austriackiego filozofa Ludwiga Wittgensteina: tworzą one zbiory wykazujące pewne „podobieństwa rodzinne”, czyli wyraźne cechy pokrewieństwa, choć nie istnieje żadna pojedyncza cecha im wszystkim wspólna. Ten właśnie pogląd zainspirował amerykańskiego pragmatyka Williama Jamesa do napisania książki „Doświadczenia religijne” – najlepszego dzieła filozoficznego poświęconego religii, ogromnie podziwianego przez Wittgensteina.

Przydałaby się nam jednak przynajmniej robocza definicja ateizmu, choćby po to, żeby wskazać kierunek, w którym podąża niniejsza książka. Proponuję więc uznać za ateistę każdego, kto nie potrzebuje koncepcji boskiego umysłu stojącego za stworzeniem świata. Według takiej definicji ateizm nie jest niczym szczególnym – to po prostu brak wiary w istnienie Stworzyciela.

[promobox_publikacja link=”https://www.motyleksiazkowe.pl/religie-etyka/45557-siedem-typow-ateizmu-9788366619029.html” txt1=”Nowość!” txt2=”John Gray<br><strong>Siedem typów ateizmu</strong><br><br>Niektórym tylko się wydaje, że porzucili religię. <br>” txt3=”27,93 zł (rabat 30%)” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2020/12/Gray_Seven_Types_of_Atheism_cover_small-423×600.jpg”]

Tego rodzaju myślenie ma swoją historię. W starożytności ateizm oznaczał odmowę uczestnictwa w tradycyjnych obrzędach na cześć bóstw politeistycznego panteonu. Chrześcijan nazywano więc „ateistami” [greckie słowo atheos znaczy „bezbożny”], ponieważ czcili tylko jednego boga. Podobnie jak dziś, ateizm i monoteizm stanowiły dwie strony tego samego medalu.

Jeśli spojrzeć w ten sposób, to łatwo zauważyć, że ateizm nie jest tożsamy z odrzuceniem religii. Dla większości ludzi religia obejmowała raczej pewne praktyki niż wierzenia. Gdy od chrześcijan w Cesarstwie Rzymskim wymagano stosowania się do wymogów rzymskiej „religii” [łac. religio], oznaczało to, że mają uczestniczyć w odpowiednich ceremoniach. Polegały one na oddawaniu czci pogańskim bogom, co nie pociągało za sobą żadnych żądań w kwestii wiary. Słowo „poganin” [od łacińskiego paganus] to chrześcijański termin stosowany na początku IV wieku na określenie osób praktykujących tego rodzaju rytuały [1]. „Pogaństwo” stanowiło więc nie tyle opis wyznania (osobom uznawanym za pogan nie było nawet znane pojęcie herezji), ile raczej zbiór obserwowanych zachowań.

Może nam się też przydać robocza definicja religii. U źródeł wielu praktyk określanych mianem religijnych stoi potrzeba zrozumienia sensu ludzkiej wędrówki przez świat. Bo może, jak pisał T.S. Eliot w dramacie „Sweeney Agonistes”, koniec końców nie ma nic więcej, jak tylko „narodziny, kopulacja i śmierć”. Człowiek niechętnie przystaje na taką wizję i ze wszystkich sił stara się nadać swojemu życiu głębsze znaczenie. O tej potrzebie sensu świadczy istnienie zarówno plemiennych animistów, jak i członków wielu światowych kościołów, a także wyznawców kultu latających spodków oraz całych armii fanatyków gotowych zabijać i umierać w imię nowoczesnych świeckich ideologii. Powszechna w ostatnim czasie żarliwa niewiara, z najwyższą czcią odwołująca się do przekonania o postępie gatunku ludzkiego, wynika z tego samego impulsu. Religia to próba odnalezienia sensu w zdarzeniach, a nie teoria mająca objaśnić ludziom wszechświat.

Nie można więc powiedzieć, że ateizm to określony światopogląd przejawiający się regularnie w historii, ponieważ na przestrzeni dziejów istniało wiele rodzajów ateizmu, przedstawiających sprzeczne wizje świata. W starożytności – w Grecji, Rzymie, Indiach czy Chinach – powstały szkoły myślenia, które nie negowały wprawdzie istnienia bogów, lecz twierdziły, że nie zajmują się oni sprawami ludzkimi. W ramach tych nurtów rozwinęły się między innymi wczesne warianty filozofii, z których jedne utrzymywały, że cały świat jest zbudowany z materii, inne z kolei unikały spekulacji na temat natury rzeczy. Rzymski poeta Lukrecjusz sądził, że wszechświat składa się z atomów i próżni, podczas gdy chiński mistyk Zhuangzi – podobnie jak jego mistrz Laozi, legendarny twórca taoizmu – uważał, że ludzki umysł nie jest w stanie pojąć zasad rządzących światem. Ponieważ owe poglądy nie zakładały istnienia boskiego umysłu odpowiedzialnego za stworzenie świata, zarówno Lukrecjusza, jak i Zhuangziego możemy uznać za ateistów. A jednak żaden z nich nie roztrząsał kwestii „istnienia Boga”, ponieważ ani jeden, ani drugi nie znał w ogóle koncepcji Stworzyciela, którą by mógł podważyć lub odrzucić.

Religia jest zjawiskiem uniwersalnym, podczas gdy monoteizm występuje raczej lokalnie. Wiele kultur „prymitywnych” wytworzyło rozbudowaną mitologię dotyczącą stworzenia – opowieści o tym, jak powstał świat. Jedne głoszą, że wyłonił się z pierwotnego chaosu, inne, że wykluł się z kosmicznego jaja, czasem uważa się, że powstał z części ciała umarłego boga. Rzadko natomiast występuje w nich bóstwo, które cały wszechświat wymyśliło i stworzyło. Istnieją różni bogowie i rozmaite duchy, nie mają jednak nadprzyrodzonych mocy. W animizmie, będącym pierwotną religią ludzkości, w świecie przyrody aż się roi od duchów.

Nie wszystkie religie opierają się więc na koncepcji Stworzyciela, a w wielu z nich nie ma pojęcia nieśmiertelnej duszy. W niektórych – takich jak te, z których wyłoniła się mitologia nordycka – to bogowie są nieśmiertelni. Greccy politeiści oczekiwali życia po śmierci, uważali jednak, że krainę zmarłych zaludniają cienie osób niegdyś żyjących, a nie ich pośmiertna postać. W starotestamentowym judaizmie również pojawia się tego rodzaju świat zmarłych: szeol. Jezus zaś obiecał uczniom wybawienie od śmierci poprzez zmartwychwstanie ciał, w sposób boski przeistoczonych. Niektórzy ateiści też sądzili, że ludzka osobowość nie ginie wraz ze śmiercią ciała. W epokach wiktoriańskiej i edwardiańskiej część psychologów utrzymywała, że po śmierci człowiek przenosi się w inną sferę bytu.

Tak jak istnieje wiele różnych religii, istnieje też wiele rodzajów ateizmu. W XXI wieku jest on przeważnie jakąś postacią materializmu. To jednak ledwie jeden z wielu światopoglądów wyznawanych przez ateistów na przestrzeni dziejów. Niektórzy – jak na przykład dziewiętnastowieczny niemiecki filozof Arthur Schopenhauer – sądzili, że materia jest złudzeniem, rzeczywistość ma bowiem wymiar duchowy. Nie istnieje więc coś takiego jak „światopogląd ateistyczny”. Ateizm to po prostu brak przekonania, że świat jest dziełem Boga Stworzyciela, czego nie głosi zresztą większość religii.

Przypis:

[1] Robin Lane Fox, „Pagans and Christians”, Penguin Books, London 2006, s. 31–32.

 

przeł. Agnieszka Wilga