Szanowni Państwo!

Bunty, weta, zamieszki… Coraz więcej osób na Starym Kontynencie ma dość sanitarnych obostrzeń. A przed wyborem „otwierać czy nie otwierać” stoi wielu przedsiębiorców, którzy działają w branżach szczególnie dotkniętych pandemią.

W medialnych przekazach temat przybiera czasem postać tragikomiczną. Niektórzy przedsiębiorcy obchodzili obowiązujące normy w sposób przypominający filmy Stanisława Barei. Jeden z hoteli przyjął 300 gości, a następnie wyjaśniał, że byli to uczestnicy turnieju szachowego.

Zresztą zjawisko nie dotyczy wyłącznie biznesu. Słyszy się o otwieranych pokątnie siłowniach czy pensjonatach. Polski Związek Pływacki powołał tysiące osób do kadry narodowej, aby członkowie mogli w czasie pandemii pływać na basenach. Trudno jednak zbyć problem śmiechem.

W ostatnich tygodniach dochodziło do zorganizowanego buntu przeciwko pandemicznym obostrzeniom. Być może największym medialnym echem odbiła się akcja „Góralskie Veto”. Jeśli wierzyć organizatorom, na południu Polski setki restauracji oraz hoteli miały otworzyć się dla klientów ze względu na trwający sezon zimowy. W całej Polsce niektóre restauracje, puby czy siłownie otwierają się dla klientów. Na 1 lutego zapowiadana jest ogólnopolska akcja „#otwieraMY”, której uczestnicy zamierzają wznowić działalność wbrew postanowieniom rządu. Warto odnotować, że podobna akcja pod hasłem „Ja otwieram” ma miejsce na przykład we Włoszech. W Holandii policja starła się właśnie z protestującymi przeciwko lockdownowi. W innych krajach europejskich sytuacja jest podobnie napięta.

W Polsce to nie pierwsze protesty przeciwko obostrzeniom w czasie pandemii. Istnieją jednak pewne różnice. Niektóre wcześniejsze protesty próbowały kwestionować sam fakt pandemii. Przy okazji przekonywano, że należy chronić raczej gospodarkę, a nie zdrowie. Tym razem jednak więcej słychać o konkretnych kwestiach finansowych i prawnych. Niektórzy przedsiębiorcy mówią, że lockdown trwa już długo – i może potrwać jeszcze wiele miesięcy – a im kończą się pieniądze na utrzymanie biznesu.

Przepisy sanitarne zmieniają się szybko i nie zawsze w zrozumiały sposób. Konsultacji społecznych oczywiście nie ma. Do tego bałaganu dochodzą wyroki sądów. W ważnym orzeczeniu Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił karę nałożoną przez sanepid na fryzjera, który otworzył zakład w czasie obostrzeń. Sprawa była drobna, jednak orzeczenie sądu sugeruje, że obostrzenia wprowadzone przez rząd, na podstawie których zamykane są dzisiaj biznesy, są ogółem wadliwe prawnie.

Na prawicy także coraz częściej słychać głosy sprzeciwu wobec polityki PiS-u. Na okładce tygodnika „Do Rzeczy” odnajdujemy, skierowane pod adresem rządu Zjednoczonej Prawicy, hasło: „Skończmy z lockdownem”.

Co dalej z protestami?

Tym właśnie zajmujemy się w aktualnym numerze „Kultury Liberalnej”.

Przedsiębiorca Jacek Ptaszek, działający w Family Business Network, zwraca uwagę na dwie kwestie: nerwową sytuację, ale i odpowiedzialność. Z jednej strony, obywatelskie nieposłuszeństwo jest jego zdaniem dozwolone: „Trzeba dawać świadectwo braku zgody czy akceptacji dla takich zachowań władzy, jakie są”. Z drugiej strony, jest także kwestia odpowiedzialności społecznej. Jak mówi, „ryzyko związane z koronawirusem jest realne. Ja nie chciałbym brać na siebie odpowiedzialności, że w moim obiekcie ktoś mógłby się zarazić koronawirusem i po powrocie do domu zarazić osobę z grupy ryzyka”.

Trzeba także zapytać o to, jak wygląda sytuacja w innych krajach Unii Europejskiej. Czy narzekamy dzisiaj dlatego, że sytuacja jest obiektywnie zła, a nikt sobie w niej dobrze nie radzi, czy jednak coś można było zrobić lepiej?

Ignacy Święcicki, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), przekonuje w rozmowie z Aleksandrą Sawą, że sytuacja gospodarcza w Polsce jest obecnie względnie niezła. Jak wyjaśnia, „w PIE zrobiliśmy ranking prognoz gospodarczych krajów europejskich, który uwzględnia zmianę PKB, bezrobocia, długu publicznego i deficytu rządowego oraz zmiany importu i eksportu. Jesteśmy w nim na czwartym miejscu w Europie”. 

Z kolei Roman Przybylski, członek zarządu firmy Nowy Styl, która prowadzi działalność w wielu krajach Unii Europejskiej, w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem zwraca uwagę na kwestię czytelności reguł oraz komunikacji rządu z obywatelami. Przytacza on w tym kontekście przykład Niemiec, gdzie system pomocy „od razu przewidywał konkretny horyzont czasowy. Nie był wprowadzony na miesiąc czy dwa, tylko w pierwszym kroku na 12 miesięcy”. To daje przewidywalność i poczucie stabilności. Nie zmienia to faktu, jak przypomina Przybylski, że z protestami przedsiębiorców mieliśmy do czynienia w wielu europejskich krajach. 

Jak jednak wygląda sytuacja „oddolnie”? Co mówią zdesperowani polscy przedsiębiorcy?

Wkrótce opublikujemy także rozmowę z Angeliką Pyszkowską, która prowadzi w Toruniu pierogarnię Pierogi Plus, a właśnie niedawno zdecydowała się otworzyć lokal dla klientów.

Wszystko to prowadzi do najważniejszej kwestii: zapewnić bezpieczeństwo zdrowotne obywatelom i jednocześnie stabilność finansową firmom, które borykają się z trudnościami w czasie pandemii?

I czy jest to w ogóle możliwe, by uratować wszystkich?

Oto pytania do rządu Mateusza Morawieckiego. Przygotowywane ewidentnie w pośpiechu konferencje prasowe w ogóle nie rozwiązują problemu.

A zrozumiały sposób działania w niepewnych czasach oraz przewidywalna komunikacja władz z obywatelami i biznesem to minimum, którego należy oczekiwać i na które na pewno stać nas w 2021 roku.

Na razie nie ma ani jednego, ani drugiego.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja

 

Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: Pixabay