Szanowni Państwo!

27 stycznia 2021 roku – po prawie 100 dniach oczekiwania – opublikowane zostało orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.

Moment trudno uznać za przypadkowy. Jak pisał w komentarzu Jarosław Kuisz, rząd PiS-u opublikował orzeczenie, gdy stało się nazbyt widoczne, że szybko nie poradzi sobie z pandemią. Niezależnie od pozostałych czynników, ważny był również „moment medialny”.

I jak można było się spodziewać, tłumy protestujących spontanicznie zebrały się na protest jeszcze tego samego dnia. Także dwa kolejne dni upłynęły w Polsce pod znakiem gorących, masowych demonstracji. Z kolei weekend 30–31 stycznia liderki Strajku Kobiet „oddały” Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Tymczasem w poniedziałek, niespodziewanie, z ust Jurka Owsiaka padł głośny komentarz o „aborcji na pstryknięcie”.

Co jednak ważniejsze, Strajk Kobiet stanął wobec zasadniczego pytania, co dalej.

Teoretycznie cel polityczny jest określony. W praktyce wiedzie do niego wiele ścieżek.

Jedna z dróg to przekształcenie Strajku Kobiet w regularny ruch polityczny, a być może w partię polityczną. Inna droga to zwrócenie się do wewnątrz i skupienie się na pracy u podstaw. W tym przypadku: skupienie się na realnej pomocy osobom, które potrzebują aborcji, a także edukacji seksualnej, aby dotrzeć w najodleglejsze zakątki i do najmniejszych miejscowości w Polsce. Wreszcie – na pomocy prawnej lekarzom i lekarkom.

Już teraz widać pierwsze skutki „wyroku na kobiety”. Fundacja Pro-Prawo do Życia wraz z białostocką prokuraturą żądają dokumentacji o wykonanych aborcjach od białostockich szpitali – i to tych wykonanych od 23 października, a nie od 27 stycznia, gdy opublikowano orzeczenie. Z kolei na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” prawniczka i działaczka „pro-life” dywaguje o tym, jaka kara byłaby dla kobiety odpowiednią karą za aborcję.

W tym tygodniu na okładce „Sieci” braci Karnowskich znalazła się wiadomość o „akcji społecznej”: „Nie w naszym imieniu!”, pokazująca zdjęcia kobiet, które mają odcinać się od Strajku Kobiet.

O ile jesienne protesty mogły zrobić wrażenie na rządzących, teraz sytuacja wygląda inaczej. Co przyjdzie po czasie gniewu i wściekłości?

Tego jeszcze nikt nie wie. Na pewno niezbędne byłoby przejście do poszukiwania praktycznych sposobów działania – na dłuższą metę. I wyciąganie wniosków z niepowodzeń takich projektów politycznych, jak na przykład Twój Ruch, KOD, Wiosna czy Nowoczesna. Wreszcie, warto dobrze zdiagnozować obecną sytuację polityczno-prawną.

O tym piszemy w aktualnym numerze „Kultury Liberalnej”.

Prof. Ewa Łętowska w rozmowie z Katarzyną Skrzydłowską-Kalukin wyjaśnia sytuację prawną po publikacji orzeczenia TK. Jak wyjaśnia Łętowska, „namawianie lekarzy do wykonywania aborcji na dotychczasowych zasadach jest wyrazem tryumfu nadziei nad doświadczeniem. Lekarze będą karani za wykonywanie aborcji”. Przestrzega ona jednak przed defetyzmem – w jej ocenie orzeczenie Trybunału nie zamyka tematu, a liberalizacja ustawy regulującej aborcję będzie zgodna z Konstytucją.

Taki projekt pojawił się w debacie w ostatnim tygodniu jako obywatelska inicjatywa ustawodawcza, przedstawiona przez organizacje zajmujące się prawami kobiet, a także posłanki Lewicy. O propozycji nowej ustawy aborcyjnej z Kamilą Ferenc z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny rozmawia Tomasz Sawczuk, która znalazła się w gronie osób ogłaszających projekt.

Nowa ustawa liberalizuje przepisy o dopuszczalności aborcji. Jednak ważne jest także coś jeszcze. Ferenc zwraca uwagę na to, że nawet dotychczasowe restrykcyjne prawo nie było traktowane poważnie i przestrzegane. Jak wyjaśnia, procedury zostały pomyślane w taki sposób, aby utrudnić kobietom przerwanie ciąży nawet w legalnie dopuszczonych przypadkach. W przeciwieństwie do tego, nowa ustawa ma realnie zadbać o godność i bezpieczeństwo pacjentek. 

O przeszłości i przyszłości Ogólnopolskiego Strajku Kobiet piszą Filip Rudnik oraz Jakub Bodziony z „Kultury Liberalnej”. Autorzy przypominają, że „publikacja wyroku marionetkowego Trybunału Konstytucyjnego oznacza, że prawo aborcyjne w Polsce należy do najbardziej restrykcyjnych na świecie”. Opisują oni jesienne protesty jako jedno z najbardziej inspirujących wydarzeń w historii III RP. Obawiają się jednak, że Ogólnopolski Strajk Kobiet pójdzie drogą KOD-u i straci znaczenie społeczne. 

Wkrótce opublikujemy także rozmowę Aleksandry Sawy z dwojgiem młodych aktywistów – Dominikiem Kucem, członkiem zespołu edukacyjnego Rady Konsultacyjnej OSK, a także Zuzanną Karcz, aktywistką Nowej Fali Aktywizmu, która nie zdecydowała się na wejście do Rady. Opowiadają oni o tym, na ile wrażliwość młodego pokolenia jest reprezentowana w strukturach protestu.

Pytanie o przyszłość Strajku Kobiet ma duże znaczenie choćby z tego powodu, że „druga strona” nie śpi. Trwa walka prawna i walka na symbole. Wiele miejscowości zostało już zalanych bilbordami przeciwko wolności wyboru.

Jak wspominaliśmy, tygodnik „Sieci” promuje na okładce akcję „Nie w naszym imieniu”, w której błyskawicę na rękach kobiet przeciwnych wyborowi zastępuje serce. Jeśli zwolennicy wolności wyboru źle wybiorą cele i metody, mogą zmarnować wiele z tego, co niewątpliwie udało się osiągnąć w czasie ulicznych protestów na przełomie 2020/2021 – energii do działania i nadziei na wolne społeczeństwo dla wszystkich.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”

 

Ilustracja wykorzystana jako ikona wpisu: Krystyna Engelmayer-Urbańska, źródło: plakat stworzony w ramach akcji Ogólnopolskiego Strajku Kobiet