Jedno z głównych pytań, które zadawali sobie w 2020 roku urbaniści oraz architekci, brzmiało: „Jak zmienią się nasze miasta po pandemii?”. Analiz, prognoz, często przypominających zwykłe wróżenie z fusów, było bez liku. Jednak zadowalająca odpowiedź na to pytanie nie nadeszła. Jedno nadal jest pewne – pandemia covid-19 okazała się być najbardziej antymiejskim czynnikiem, z jakim przyszło się zmierzyć w przeciągu ostatnich kilku dekad wszystkim miastom świata.

Pandemia postawiła również pod znakiem zapytania wszystkie nasze dotychczasowe przekonania na temat tego, jak należy rozwijać miasta. Wychwalane wcześniej i określane jako zbawienne dla jakości życia przestrzenie publiczne opustoszały. Transport zbiorowy – kluczowy w zespalaniu ze sobą rozmaitych obszarów miejskich – stracił na popularności na rzecz indywidualnego transportu samochodowego. Gęstość zaludnienia – przez wielu teoretyków wskazywana jako wartość, której zwiększanie buduje miasto – okazała się głównym zagrożeniem. Najskuteczniejszą ochroną przed wirusem stał się wyjazd poza miasto. Wszystkie najprostsze sposoby ratowania się przed SARS-CoV-2 szły w kierunku zgoła odwrotnym wobec dotychczasowego wektora „słusznych miejskich zmian”. Można by pokusić się o hipotezę, że koronawirus powiedział „sprawdzam!” i obnażył słabości naszej dotychczasowej ideologii „właściwego” rozwoju miasta.

Nagle pojawił się jednak David Sim ze swoją książką „Miasto życzliwe”, pozycją wydaną co prawda oryginalnie w roku 2019, ale opublikowaną w Polsce pod koniec pandemicznego 2020 roku. Jest ona résumé wielu projektów autora, które wykonywał w ramach swojej pracy w kopenhaskim studiu Gehl Architects.

W tej niepozornej książeczce, jakby na przekór pandemicznym obawom, otrzymujemy silny ładunek afirmacji gęstej zabudowy, społecznych interakcji oraz uspokojonego ruchu w mieście. Znajdziemy tu wiele znanych skądinąd rozwiązań architektoniczno-urbanistycznych – jak woonerfy, azyle dla pieszych, ścieżki rowerowe, niska oraz gęsta zabudowa, aktywne partery – o których mogliśmy czytać w bogatej literaturze miejskiej. Tym, co zwraca uwagę w książce Sima, jest bogata dokumentacja fotograficzna pokazująca, że rozwiązania, o których czytamy, naprawdę działają, a także schematyczne rysunki, przedstawiające omawiane zagadnienie z odpowiednio rozłożonymi akcentami. Gdy więc Sim analizuje rozpiętości różnych ulic, prezentuje nam ich przekroje; gdy stara się wykazać, że zróżnicowane warstwowo budynki generują więcej funkcji, stara się to wykazać nie tylko za pomocą zdjęć, ale i wesołych przekrojów architektonicznych (koniecznie z kolorowymi ludzikami). Warstwa wizualna tej książki jest przebogata i mogłaby stanowić przedmiot osobnej analizy – do tego nawet stopnia, że przy pierwszym podejściu jej barwność wzbudza pewną podejrzliwość („czy aby tak książka jest zupełnie na serio?”). Jaskrawe kolory i wesołe rysunki mają jednak swoistą funkcję – starają się nas przekonać, że zmiany, które prezentuje Sim w swojej książce, sprawią, że miasto będzie wygodne do życia dla wszystkich. Na tym właśnie polega sens tytułowego hasła „miasto życzliwe”.

No dobrze, ale jak to się ma do naszych nieżyczliwych czasów pandemicznych? Czy ta książka mówi nam o miastach więcej niż wszystkie dotychczasowe publikacje na ten temat? Czy covid-19 nie pokazał dobitnie burmistrzom i mieszkańcom, że treści promowane przez Davida Sima i jemu podobnych są nieaktualne? Sim odpowiada: „Nie ma od tego ucieczki”. Dobrze zaprojektowane miasta są odpowiedzią na problemy naszych czasów. Są tym, co pomaga walczyć z negatywnymi skutkami zmian klimatu, pogarszającym się stanem zdrowia obywateli, a także – co istotne w przypadku pandemii – problemami psychicznymi.

Sim pokazuje na bardzo prostych przykładach – prowadząc nas od progu mieszkania, przez klatkę schodową, wzdłuż krawężnika, dalej przez ulicę, po przyległy do niej blok mieszkalny i na koniec spacerując z nami po całym kwartale – że poprawa jakości życia w miastach jest na wyciągnięcie ręki i nie wymaga bezmyślnego kopiowania gotowych rozwiązań od innych. „Twoja ulica nie działa? – pyta Sim. – Zastanów się najpierw, dlaczego tak jest? Czy to z powodu charakteru zabudowy? Czy może z ukształtowania ulicy? A może z funkcji, jakie znajdują się w parterach zlokalizowanych wzdłuż niej?”. W „Mieście życzliwym” znajdziemy garść porad, jak wpłynąć na ożywienie okolicy i poprawę jakości naszego życia w niej. Jego receptą jest uczynienie przestrzeni bardziej przyjaznej, dostosowanej do wolniejszego tempa, nieco bardziej lokalnej. I nie kryje się za tym prosta „kopenhagizacja” miasta. A jeśli niekiedy nawet odniesiemy wrażenie, że otrzymujemy próbę sprzedania nam „miejskiego hygge”, to jest ono proponowane na naszych warunkach. „Po prostu zobacz, czego brakuje w twojej przestrzeni i zastanów się, jak mógłbyś ją wzbogacić?” – sugeruje Sim. Co istotne, jednocześnie zwraca uwagę na jedną ważną ideę: przestrzeni miejskiej nigdy nie należy uznawać za skończoną.

W tle konkretnych rozważań Sima o przestrzeniach zurbanizowanych – o czym wspomniałem już wcześniej – obecna jest świadomość bardzo istotnych problemów współczesnych miast: wyzwań wynikających ze zmian klimatu, kłopotów mieszkańców ze zdrowiem (w szczególności z nadwagą), a także negatywnych skutków społecznej izolacji i osamotnienia. „Sąsiedztwo to stan umysłu” – mówi Sim. I ma rację, bo w pandemicznej soczewce wyraźniej dostrzegamy ludzką potrzebę bliskości – czy to na dzikiej, antyobostrzeniowej imprezie na Krupówkach, czy na amsterdamskiej ulicy, na której ludzie spontanicznie zaczęli tańczyć do muzyki z okazji nadejścia zimy. Pandemia w końcu zniknie, ale nasza potrzeba bycia z innymi pozostanie, warto więc budować gęściej i bliżej. Ma to sens dla naszego zdrowia, ponieważ bez konieczności pokonywania długich dystansów samochodem będziemy zdrowsi. Z kolei uwzględniając we współczesnym budownictwie ekologiczne materiały i technologie, wpływamy na poprawę warunków klimatycznych.

O wszystkim tym gdzieś już kiedyś czytaliśmy, jednak dzięki systematycznemu wywodowi Sima poszczególne elementy składające się na dobrze zaprojektowaną przestrzeń miejską okazują się częścią większej układanki. Czytelnik nie dostanie tu być może holistycznego scenariusza uzdrowienia miasta w skali makro, ale otrzyma za to bardzo konkretny program punktowych interwencji miejskich, które mogą realnie poprawić jakość życia. Program ten zresztą możemy czytać od końca, środka, niekoniecznie od początku – to również bardzo atrakcyjny aspekt wywodu Sima.

O wartości „Miasta życzliwego” decyduje jeszcze jedna cecha tej książki. Zachęca ona do fizycznego powrotu do przestrzeni miasta, co jest rzeczą niebagatelną w obliczu tego, że pandemia zmienia trwale nasze dotychczasowe nawyki. Dziś, gdy doświadczenie świata zewnętrznego wielu z nas ograniczyło się do przejeżdżania palcem po mapie smartfonu, przy wybieraniu restauracji, z której zamówimy jedzenie, albo sklepu, z którego przyjadą do nas zakupy, legendarne stwierdzenie Williama H. Whyte’a, że „przestrzenie miejskie są nie po to, by z nich uciekać, lecz po to, by wziąć w nich udział”, brzmi olśniewająco w swojej oczywistości.

 

Książka:

David Sim, „Miasto życzliwe. Jak kształtować miasto z troską o wszystkich”, wyd. Wysoki Zamek, Kraków 2020.