Aleksandra Sawa: Czy doświadczenie pandemii negatywnie wpłynie na stosunek państw członkowskich do Unii Europejskiej? Już teraz widzimy, że niektóre kraje UE „wyłamują się” z europejskiej solidarności – na przykład Słowacja sprowadza szczepionki z Rosji.
Joanna Hosa: To jest trudny moment dla Unii Europejskiej, ale też całkowicie bezprecedensowa sytuacja. Mamy do czynienia z eksperymentem w czasie rzeczywistym.
Komisja Europejska była krytykowana za to, że na początku pandemii za późno „wkroczyła do akcji”. Kraje członkowskie zaczęły już zamykać granice i na własną rękę wprowadzać różne rozwiązania. Ale później nastąpił moment większej solidarności, kiedy kraje zgodziły się oddać sprawę szczepień w ręce Komisji Europejskiej, żeby uniknąć wojen szczepionkowych. Teraz, kolejne kilka miesięcy później, widzimy, że kraje członkowskie są niezadowolone ze sposobu, w jaki Komisja Europejska zarządza tym procesem.
Pytanie tylko, jakby to wyglądało, gdyby Komisja Europejska nim nie zarządzała? Czy kraje UE rzeczywiście lepiej by sobie poradziły same? W tym momencie faktycznie nie mają wystarczającej liczby szczepionek, ale przynajmniej w miarę po równo nie mają…
Tak – i tu jest problem, bo kraje członkowskie UE patrzą na Wielką Brytanię, na Stany Zjednoczone, przede wszystkim na Izrael i myślą: „o, a oni mają”. Pojawia się pytanie: może byłoby dla nas lepiej, gdybyśmy organizowali się na własną rękę?
Niektóre kraje członkowskie tak właśnie myślą. Wszyscy jak mantra powtarzamy, że „to jest globalny kryzys i potrzebujemy globalnych rozwiązań”. A jednocześnie poszczególne państwa mają problem, co zrobić z własnym krajem, rządy myślą o następnych wyborach i solidarność schodzi na dalszy plan.
Mam nadzieję, że za miesiąc–dwa ten proces się jednak mocno „odblokuje” i szczepionki zaczną być dostarczane do UE w dużo większych ilościach. Wtedy będzie widać, że schemat unijny jest jednak pomocny, że jest głównym źródłem szczepionek. Węgry czy Słowacja kupiły sobie szczepionki od Rosji, ale kupiły na przykład dwa miliony dawek. To nie jest wystarczająca liczba. Rosja też nie ma nieograniczonych zasobów – oni są bardzo chętni do sprzedawania, ale tak naprawdę nie są w stanie ich wystarczająco szybko produkować.
Jeśli schemat unijny ostatecznie okaże się skuteczny, to będzie bardzo dobra wiadomość dla solidarności europejskiej, która jest bardzo ważna w obecnej sytuacji.
Czy pani zdaniem kraje UE będą w stanie dojść w najbliższym czasie do konsensusu jeśli chodzi o wprowadzenie tak zwanych paszportów szczepionkowych?
Są na to duże szanse. Teraz jest jeszcze dużo niepewności, są wątpliwości w zakresie ochrony danych osobowych. Ale nie ma tak naprawdę lepszej odpowiedzi na pytanie, jak odmrozić gospodarkę. W tym rozwiązaniu nie chodzi tylko o podróże i zadbanie o gospodarki krajów opartych na turystyce – takie paszporty będą miały też ogromne znaczenie na rynku wewnętrznym.
Już teraz widzimy, jak to rozwiązanie działa w praktyce na przykładzie Izraela, który wprowadził paszporty kilka tygodni temu. Izrael jest o wiele bardziej zaawansowany w szczepieniach niż kraje Unii – zaszczepiono tam już blisko połowę populacji, a paszporty szczepionkowe już teraz są używane na przykład do wejścia na siłownię, do restauracji czy na koncert.
Jeśli Unia zdecyduje się na wprowadzenie takich paszportów, obywatele niektórych krajów, w których program szczepień postępuje wolniej, będą się czuli poszkodowani. Jak to wpłynie na postrzeganie Unii przez jej obywateli i obywatelki?
Zarzuty o dyskryminację już się pojawiają… Czy wprowadzenie paszportów oznacza, że niektórzy ludzie szybciej „odzyskają” dostęp do różnych przywilejów? Tak, ale taki jest zamysł! Bez takiej dyskryminacji nie da się pójść do przodu. W tym rozwiązaniu z jednej strony chodzi o to, żeby wracać do normalności, odmrażać gospodarki, a z drugiej – zachęcać ludzi, żeby się szczepili.
Ludzi, którzy nie chcą się zaszczepić, jest niestety sporo. Widzimy to w Izraelu, gdzie zaczyna już brakować chętnych do szczepienia, a władze chcą zaszczepić jeszcze przynajmniej 30 procent populacji.
Czy Unia Europejska powinna zastanawiać się nad uspójnieniem tego, kiedy kraje członkowskie mogą zacząć stosować paszporty? Mówię o dodatkowym kryterium, w wyniku którego kraje członkowskie będą mogły wprowadzać paszporty, dopiero gdy zaszczepią określoną część populacji.
Tak, lepiej by było, gdyby paszporty wchodziły w życie w momencie, gdy będzie już zaszczepiona rozsądna część populacji, na przykład 30–40 procent. Kiedy już będzie widać, że każdy obywatel widzi na swoim horyzoncie możliwość zaszczepienia się, w niedalekiej przyszłości. Teraz w wielu krajach zaszczepienie się nie jest jeszcze realną możliwością dla wielu osób i to może potęgować frustracje. Mam nadzieję, że za kilka miesięcy sytuacja się zmieni.
Na dalszym etapie trzeba będzie też znaleźć rozwiązanie, które zapewni bezpieczeństwo i równy dostęp tym osobom, które rzeczywiście nie mogą się zaszczepić, ponieważ mają konkretne przeciwwskazania, na przykład alergie.
Jakie są inne warunki czy kryteria, które mogłyby pomóc uspokoić społeczne niepokoje, a jednocześnie usprawnić system paszportów?
Dobrym pomysłem jest wprowadzenie osobnych paszportów na użytek wewnętrzny kraju i na użytek zewnętrzny – międzynarodowy. Wtedy kraje mogłyby mieć większą swobodę w decydowaniu o warunkach użytkowania takiego paszportu „wewnętrznego”. Na przykład mogłyby zdecydować, jak długo taki paszport jest ważny.
W tym momencie nie mamy wystarczających danych, żeby jednoznacznie stwierdzić, jak długo osoba zaszczepiona jest odporna i w jaki sposób roznosi wirusa. Przez to nie wiemy, jakie zagrożenie stanowi dla innych ludzi – dlatego na przykład Izrael jest w miarę ostrożny i wydaje paszporty ważne tylko kilka miesięcy. To jest rozwiązanie tymczasowe. Wszystko tutaj odbywa się na zasadzie eksperymentu, więc potrzebna jest duża doza elastyczności.
W kontekście tej elastyczności na pewno dla krajów UE będzie też ważne, żeby mieć możliwość blokowania paszportów. Jeśli w jednym kraju będzie się znacząco zwiększać liczba zakażonych, a w innym nie, to wtedy też powstają napięcia i kraje będą chciały mieć jakąś kontrolę nad tym, kogo z paszportami wpuszczają, a kogo nie.
A rynek globalny? Czy to rozwiązanie ma szanse zostać powszechnie przyjęte na całym świecie?
Będą stosowane podobne rozwiązania, ale nie przewiduję, żeby model unijny stał się wiodącym, bo Unia nie będzie pierwsza. W tym momencie liderem jest Izrael, tam to rozwiązanie już funkcjonuje, jest w zaawansowanym stadium. Funkcjonuje też w Chinach, ale nie wiemy dokładnie jak. Również prezydent Biden zlecił swoim resortom rozważenie wprowadzenia podobnych rozwiązań w Stanach Zjednoczonych.
Co z krajami unijnymi, które zaszczepią część obywateli tymi szczepionkami, które nie są zaakceptowane przez Europejską Agencję Leków? Ich obywatele nie dostaną paszportu?
Może być wprowadzona zasada, że paszporty szczepionkowe będą ważne tylko dla szczepionek zatwierdzonych przez Europejską Agencję Leków (EMA). I to faktycznie może prowadzić do konfliktów z krajami UE, które szczepiły niezatwierdzonymi szczepionkami. Natomiast w interesie Unii jest też chronienie swoich instytucji, a powiązanie paszportów z decyzjami EMA pozwala nadać paszportom większą wiarygodność.
Podejrzewam jednak, że rosyjski Sputnik zostanie zatwierdzony. Ma dobre wskaźniki i pozytywne opinie w międzynarodowych journalach, więc to raczej kwestia czasu.
Czy kraje Partnerstwa Wschodniego czują, że uzyskują od UE wystarczające wsparcie jeśli chodzi o dystrybucję szczepionek i włączenie ich w ewentualny program paszportowy?
Unia Europejska powinna zdecydowanie zwracać większą uwagę na te kraje, nawet jeżeli w tym momencie nie potrafi im fizycznie pomóc. Byłoby ważne, żeby już teraz dać wiążące zapowiedzi: „tyle i tyle szczepionek zostanie przekazanych konkretnemu krajowi”. Na razie widzimy, że Rumunia oddała Mołdawii część swoich szczepionek i to był bardzo dobrze przyjęty gest. Polska powinna w taki sam sposób wesprzeć Ukrainę.
W innym wypadku kraje Partnerstwa Wschodniego będą się rozglądać za innymi możliwościami – nie mają ograniczeń w postaci Europejskiej Agencji Leków czy „łamania” zasad jakiejkolwiek solidarności, więc będą kupować od Chin. Od Rosji pewnie też, ale nie wszędzie, to zależy od sytuacji politycznej. W tym momencie na Ukrainie jest już legislacja przeciwko zarejestrowaniu rosyjskiej szczepionki, która jest traktowana jako potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.
Potrzeba więcej solidarności europejskiej z krajami Partnerstwa Wschodniego, jak również z zachodnimi Bałkanami, gdzie mamy państwa kandydujące do Unii Europejskiej. Pandemia to kryzys globalny. To truizm, ale powinniśmy zacząć poważniej go traktować. Wszyscy muszą rozwiązać ten problem, żeby rozwiązać go naprawdę. Nie wystarczy zaszczepić swój kraj i się zamknąć, żeby być bezpiecznym.