Zacznijmy od początku. Pod koniec lutego „Gazeta Wyborcza” ujawniła treść nagrań z udziałem dzisiejszego prezesa Orlenu, która sugerowała kilka rzeczy. Obajtek miał niezgodnie z prawem prowadzić działalność gospodarczą w czasie pełnienia funkcji wójta Pcimia, którym był w latach 2006–2015. Miał także składać w sądzie fałszywe zeznania w tej sprawie.

Poza tym nagrania sugerują, że Obajtek chciał zniszczyć firmę wuja, Elektroplast, gdzie w przeszłości pracował i gdzie miał „kreta”, ponieważ stanowiła konkurencję dla firmy TT Plast, z którą Obajtek rzekomo nie miał nic wspólnego, ponieważ jako wójt Pcimia nie mógł prowadzić działalności gospodarczej, ale której pracownikom wydawał polecenia, kazał sobie raportować albo przekazywał informacje na temat przetargów. A poza tym klął jak szewc – co nie ma wielkiego znaczenia na tle reszty sprawy, ale też nie jest bez znaczenia, skoro PiS uczyniło w przeszłości wielki dramat z języka, którym posługiwali się na taśmach z Sowy politycy Platformy Obywatelskiej.

Obajtkologia rozwija się w najlepsze

I mogło się wydawać, że to tyle – w normalnym kraju byłby to poważny problem, a za rządów PiS-u można się było spodziewać, że władza będzie chciała zamieść sprawę pod dywan. Nie były to przecież pierwsze kłopoty obecnego prezesa Orlenu. W 2013 roku prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Obajtkowi, zarzucając mu działanie na niekorzyść firmy Elektroplast, a także łapówkarstwo w czasie pracy jako wójt Pcimia – na współpracy z gangsterami miał zarobić 700 tysięcy złotych. Jednak w 2016 roku, już po zmianie władzy, prokuratura wycofuje akt oskarżenia z sądu, a w 2017 roku w ogóle umarza temat. Obajtek jest już wtedy prezesem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a następnie prezesem Energi z nadania nowej władzy. Sędzia, która umorzyła sprawę Obajtka, od tego czasu awansowała i jest wiceprezesem Sądu Apelacyjnego w Krakowie.

Jednak potem pojawiały się kolejne wiadomości. „Gazeta Wyborcza” podała, że prokuratura ma taśmy z Obajtkiem od 2016 roku i nic z tym nie zrobiła. Obajtek bronił się, że nagrania powstały bez jego wiedzy i są sfałszowane, ale według informacji „GW” Obajtek jako wójt sam nagrywał ludzi i to na sprzęcie należącym do gminy. Z kolei Onet opisał, że Obajtek jako szef ARiMR podarował kilkaset komputerów gminom, z którymi miał związki – na przykład, w których miał nieruchomości.

Dzięki dociekliwości dziennikarzy oraz polityków wychodziły na jaw coraz dziwniejsze informacje na temat majątku Obajtka. Według Oko.press Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznało ponad milion złotych na remont dworku Obajtka w Borkówku, który zakupił w 2017 roku, a do przedsięwzięcia miały dołożyć się także PKO BP oraz KGHM – jak na razie remontu nie przeprowadzono. Pałacyków jest więcej, Oko.press ocenia, że jeszcze przed objęciem funkcji w spółkach państwowych Obajtek był właścicielem nieruchomości wartych łącznie miliony złotych. O jego nieruchomościach szeroko napisał także „Newsweek”. Według niedawnej publikacji „Gazety Wyborczej”, Obajtek w 2018 roku zapłacił deweloperowi 6,9 tysiąca złotych zamiast 12,5 tysięcy za metr kwadratowy 187-metrowego mieszkania w Warszawie – a następnie Orlen został sponsorem strategicznym akademii piłkarskiej, w której nazwie pojawia się ten sam deweloper.

Pewne wrażenie robią także informacje na temat przyjaciół Obajtka. Jak opisuje w tym samym artykule „GW”, jego partnerka zasiada między innymi w radzie nadzorczej Lotos Oil. Jego kuzyn, który po wygranej Obajtka w wyborach na wójta Pcimia przejął po nim funkcję kierownika w firmie Elektroplast, jest dyrektorem w Bioeko Tauron. Jego brat jest dyrektorem Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku. Grupą Lotos zarządza Zofia Paryła, w przeszłości księgowa w Elektroplaście, która składała korzystne dla Obajtka zeznania w jego sprawie sądowej.

Paryła trafiła w 2017 roku do zarządu spółki-córki państwowej Energi, której szefem był wtedy Obajtek. Trafiła tam z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Pcimiu, gdzie także zatrudnił ją Obajtek. Pracę zmieniła krótko po tym, jak Obajtek kupił 1,5 tysiąca metrów kwadratowych działki od jej córki, co pozwoliło mu powiększyć posiadłość z pałacykiem w Łężkowicach, którą w 2016 otrzymał w darowiźnie od brata-leśniczego, a która według posłów Platformy Obywatelskiej jest warta 5 milionów złotych (według mecenasa Obajtka wartość nieruchomości jest „kilkukrotnie mniejsza”).

Obajtek miał kupić działki w 2007 roku, a w 2011 roku miał podarować grunt bratu, przypuszczalnie po to, by zabezpieczyć majątek przed ewentualnym zajęciem przez prokuraturę, która prowadziła wtedy śledztwo w sprawie wcześniejszych „biznesów” Obajtka. Według posła Marka Sowy, „w 2012 roku Daniel Obajtek […] miał po odliczeniu podatku 130 tys. zł netto wynagrodzenia, a wydał ponad 900 tys. zł”. Tymczasem pałacyk w Łężkowicach miał stanąć na działce w 2013 roku, przypuszczalnie wybudowany z pensji szeregowego leśnika.

I tak można opowiadać dalej. W mediach prawie codziennie ukazują się nowe fakty w sprawie.

Czy Obajtek „może wszystko”?

Co na to Obajtek? Idzie w zaparte. Prezes Orlenu podjął w TVP przedziwną próbę przekonania wszystkich, że informacje na jego temat mają zatrzymać fuzję Orlenu i Lotosu. Jednak opisywane przez media, budzące wątpliwości działania Obajtka nie mają z tym żadnego związku, a fuzji może dokonać ktokolwiek i nie musi to być osobiście Obajtek.

Co na to PiS? Bagatelizuje, a głównie milczy. Od czasu publikacji na temat Obajtka ze strony partii rządzącej pojawiło się kilka aktywności. PiS przypuściło kolejny atak na osoby LGBT+, który przypomina wcześniejsze próby odwrócenia uwagi od pojawiających się problemów i skierowania debaty na tory wojny kulturowej. Jest także zapowiedź Nowego Ładu, czyli programu rządzenia, który ma wkrótce przedstawić premier. Jest to próba zmiany agendy debaty publicznej, ale trudno powiedzieć, żeby miało to bezpośredni związek ze sprawą Obajtka, bo są i inne problemy, jak choćby trzecia fala pandemii.

A co powinno zrobić PiS? W sprawie Obajtka nie chodzi przecież o wulgarny język albo „jakieś taśmy”, jak stwierdził wicerzecznik PiS-u Radosław Fogiel. Zarzuty przeciwko Obajtkowi opisane w mediach sprowadzają się do tego, że miał zachowywać się jak pospolity złodziej – fałszywe zeznania, łamanie prawa w czasie pełnienia funkcji wójta, wykorzystanie publicznego majątku na cele prywatne na miliony złotych. Pamiętamy, ile razy mówiono w 2015 roku na temat symbolicznego zegarka Sławomira Nowaka. W przypadku Obajtka zarzuty są poważniejsze. Rzecz wypadałoby wyjaśnić.

Informacje na temat Obajtka przychodzą rzeczywiście nie w porę. Jarosław Kaczyński mówił niedawno na temat prezesa Orlenu, że ma on „coś takiego, co daje pan Bóg, a co trudno zdefiniować”. W 2011 roku Jarosław Kaczyński przeciwstawiał sobie PiS-owskiego wójta Daniela „wszystko może” Obajtka oraz Donalda „nic nie może” Tuska. Teraz dowiemy się – czy Obajtek naprawdę może wszystko?

 

Źródło ilustracji użytej jako ikona wpisu: Wikimedia Commons.