„Lemingi nie pojawiły się nad Wisłą nagle. Żyły tu, choć bezimienne już w latach 90. Od początku wiedziały, że wspierać należy «partię ludzi przyzwoitych», czytać najważniejszą z gazet i szczerze nie znosić oszołomów, jak wtedy nazywano dzisiejsze mohery” – pisał w głośnym tekście z 2012 roku Robert Mazurek. A okładkę „Uważam Rze” z jego tekstem zilustrowano wizerunkiem Barbie i Kena, plastikowych i bezmyślnych, którzy mieli być karykaturą nowoczesnych Polaków. Mazurek nie wynalazł jednak leminga, lecz posłużył się gotowym określeniem na przedstawiciela większej zbiorowości, która w wyniku nierozsądnych decyzji zmierza ku zagładzie. Takie rozumienie tego słowa przeniknęło do polszczyzny z języka angielskiego i zagościło w polskiej przestrzeni cyfrowej w latach 2007–2008, początkowo jako element żargonu kręgów konserwatywnych [1]. Określano tak głównie wyborców Platformy Obywatelskiej, zwyciężczyni wyborów parlamentarnych 2007 roku.
Zwracano już uwagę, że ataki na lemingi przypominają swoją retoryką ostre tyrady przeciwko filisterii (kołtunerii, dulszczyźnie itd.) głoszone na przełomie XIX i XX wieku przez przedstawicieli polskich elit artystycznych i intelektualnych [2]. Filister, objawiający się w tych wypowiedziach zazwyczaj pod postacią mieszczańskiego dorobkiewicza, miał charakteryzować się ciasnotą intelektualną, niewolniczym przywiązaniem do konwenansu i prowadzeniem gnuśnego, wygodnickiego stylu życia – kontrastującego z dumnym etosem inteligenckiego patrioty-aktywisty [3]. W kontekście współczesnych nagonek na lemingi wydaje się szczególnie symptomatyczne, że jeden z bardziej znanych przykładów krytyki mieszczańskiej obyczajowości, jakim jest wiersz „Straszni mieszczanie” Juliana Tuwima, był w ostatnich latach często przywoływany w ramach rozmaitych sporów polityczno-światopoglądowych. Przeglądając materiały dostępne w internecie z łatwością przekonamy się, kim są dzisiejsi „straszni mieszczanie”, którzy wedle wiersza Tuwima „strasznie mieszkają w strasznych mieszkaniach”, i pogrążeni w gnuśności i bylejakości:
Jak ciasto biorą gazety w palce
I żują, żują na papkę pulchną,
Aż papierowym wzdęte zakalcem,
Wypchane głowy grubo im puchną.
– są nimi mianowicie czytelnicy „Gazety Wyborczej” i „Polityki”, widzowie TVN-u i sympatycy Platformy Obywatelskiej, a więc nie kto inny, jak właśnie lemingi [4].
Znane współcześnie mechanizmy stygmatyzacji dorobkiewiczów, którzy zasilają szeregi polskiej klasy średniej, zaczęły funkcjonować na długo przed nastaniem epoki państwa Dulskich. Dyskurs antyfilisterski czerpał ze staropolskiej kultury szlacheckiej, naznaczonej silną awersją wobec całokształtu miejskiej cywilizacji. Szlacheccy antenaci dziewiętnastowiecznych inteligentów wojujących z filisterstwem odnosili się z wielką niechęcią do zjawiska wszelkiego awansu stanowego, krytykując zwłaszcza przenikanie zamożnych mieszczan do braci szlacheckiej [5]. Wymownym symbolem oburzenia szlachty nieuzasadnionymi aspiracjami społecznymi jest jadowita „Księga rodów plebejskich” Waleriana Nekandy Trepki (zm. 1640), zachowana w autografie (rękopisie autora) z pierwszej połowy XVII wieku. Nekanda Trepka podważył prestiż tytułów szlacheckich wielu znamienitych rodów mieszczańskich, demaskując chłopskie pochodzenie ich protoplastów. Wprawdzie udokumentował swe wywody wielką ilością materiałów źródłowych, jednak manipulował dowolnie ich przekazem. Utrwalił przy tym wiele stronniczych plotek, a nawet zmyślał fakty, preparując fikcyjne genealogie krytykowanych rodów i etymologie nazwisk. Zwróćmy choćby uwagę na sposób, w jaki wytłumaczył genezę nazwiska Wizembergów, jednej z najbardziej prominentnych familii patrycjuszowskich siedemnastowiecznego Krakowa. Nazwisko to, pochodzące zapewne od niemieckich słów Wissbegier (żądza wiedzy) i wissbegierig (żądny wiedzy), według Nekandy Trepki należy tłumaczyć jako „widzenia potrzebujący” (zapewne poprzez skojarzenie z niemieckim słowem Vision). Autor „Księgi rodów plebejskich” twierdził, że niegdyś przezywano w ten sposób założyciela rodu, który rzeczywiście źle widział. Owa fałszywa i złośliwa etymologia posłużyła Nekandzie Trepce jako przytyk do zachowania współczesnych mu Wizembergów. Twierdził mianowicie, że byłoby lepiej, gdyby całkowicie oślepli, bowiem „w Krakowie nie chce się im towarów patrzeć, ale do wsi ziemskich oczy swe obrócili” [6].
Awersja polskiej szlachty wobec mieszczańskich parweniuszy sięgała korzeniami trudnych doświadczeń epoki kolonizacji na prawie niemieckim, kiedy błyskawiczny rozwój miast zachwiał uprzywilejowanym statusem tradycyjnych, rycerskich i kościelnych elit społecznych [7]. Co szczególnie istotne, kulminacja tych zjawisk zbiegła się w czasie z nie mniej złożonym procesem jednoczenia Królestwa Polskiego przez Władysława Łokietka, dokonującym się w atmosferze permanentnego poczucia zagrożenia ze strony niemieckich sąsiadów (Brandenburczyków, zniemczonych Czechów i Ślązaków, następnie Krzyżaków). Negatywny stereotyp obcego mieszczanina-kolonisty znalazł sugestywne odzwierciedlenie w anonimowym łacińskim wierszu, ułożonym w XIV lub XV wieku w środowisku krakowskiego duchowieństwa lub studentów Uniwersytetu Krakowskiego [8]. Dowiadujemy się z niego, że niemieccy osadnicy ściągający na słowiańskie terytoria cechują się nieopanowaną chciwością i przebiegłością oraz że zamierzają odebrać wszelkie polityczne wpływy i bogactwa materialne miejscowym posiadaczom ziemskim. Krakowski poeta podkreślił, że piętnowane zachowania leżą w „naturze wszystkich Niemców”. Jak widać, niechęć polskiego kleru i rycerstwa wobec mieszczan zazębiała się z popularnym, żywym do dziś, stereotypem ekspansywnego, zachłannego i perfidnego Niemca.
Historia lemingami stoi
Mechanizm stygmatyzacji mieszczańskiego dorobkiewicza poprzez uwypuklenie jego kulturowej obcości funkcjonował doskonale przez kolejne wieki. Niemieckie pochodzenie, powierzchowna polonizacja i odmienność wyznaniowa mieszczan usiłujących przedostać się do stanu szlacheckiego wzbudzały nie tylko irytację u wspomnianego Waleriana Nekandy Trepki. Podobne odczucia żywione względem ludności niemieckiej i żydowskiej w epoce dziewiętnastowiecznej urbanizacji dały początek obcobrzmiącym inwektywom, takim jak „geszefciarz”. Wzajemne przenikanie i dopełnianie się stereotypów stanowo-klasowych i narodowych w wizerunku mieszczańskiego parweniusza ukazuje zwłaszcza historia słowa „snob”, oznaczającego osobę, która usilnie pozoruje przynależność do wyższej klasy społecznej. Termin „snob” przedostał się do polszczyzny prawdopodobnie z angielskiego, wywodził się jednak z łacińskiego zwrotu sine nobilitate, oznaczającego dosłownie „bez szlachectwa”. Stefan Żeromski, doskonale zdający sobie sprawę z etymologii polskiego snoba, wspominał o powszechnym stosowaniu tego słowa w kręgach polskiej inteligencji. Zachowanie snoba przeciwstawiał postawie, którą określił jako nobilitas, czyli „szlachectwo” – rozumiane wprawdzie nie w tradycyjnym, stanowym znaczeniu, lecz w przenośnym, jako „wysokość i moc ducha, ufność i pewność siebie, śmiałość nieustraszona, duma, rodząca się ze wspaniałości serca” [9]. Żeromski uważał polski snobizm za „naleciałość przywiezioną z zagranicy” i utożsamiał go w znacznej mierze z kosmopolityzmem [10].
Współczesnym lemingom również zarzuca się powierzchowny kosmopolityzm. Ma się on objawiać w nawykach językowych, takich jak bezmyślne przejmowanie słów i zwrotów z angielskiego lub niepoprawne wymawianie wyrazów obcych (np. „czianti” zamiast chianti), a także w preferencjach konsumpcyjnych (kawa ze Starbucksa, sushi), sposobie spędzania wolnego czasu (wakacje w Mediolanie) czy kulturze zawodowej (wykonywanie bezsensownej pracy w międzynarodowej korporacji). Krytyka zachowań lemingów miewa jednak także głębszy podtekst ideologiczny, odwołując się do bardziej tradycyjnych, szowinistycznych wyobrażeń. Twierdzi się na przykład, że styl życia i poglądy polityczne lemingów sprzyjają pogłębianiu zależności Polski od Unii Europejskiej, która bywa przedstawiana jako nowe wcielenie niemieckiej agresji, kolonializmu i „parcia na Wschód”.
Pogarda wobec historycznych poprzedników lemingów – niemieckich kolonistów, patrycjuszy strojących się w piórka szlachty, filistrów – była wpisana niezwykle głęboko w światopogląd staropolskich elit, zwłaszcza szlachty, której system wartości odcisnął decydujące piętno na nowoczesnym modelu polskiej kultury narodowej. Owe negatywne emocje czerpały w znacznej mierze z polskich kompleksów cywilizacyjnych, a nasilały się pod wpływem obaw przed nagłymi zmianami społecznymi i wstrząsami modernizacyjnymi – symbolizowanymi przez wielkie miasta i ich mieszkańców. Z tej perspektywy współczesne nagonki na lemingi mogą wydawać się przede wszystkim produktem złożonych przeobrażeń społeczno-ekonomicznych, zapoczątkowanych przez transformację systemową z lat 90. XX wieku. Trudne doświadczenie transformacji, lecz także innych, często znacznie słabiej uświadomionych procesów historycznych, które w ubiegłym stuleciu przeorały struktury naszego społeczeństwa, będzie zapewne sprzyjać odżywaniu tradycji staropolskiego antyurbanizmu w polskim dyskursie publicznym.
Przypisy:
[1] M. Biesaga, „Drugie życie leminga we współczesnej polszczyźnie”, „Polonica” 36, 2016, s. 43–54.
[2] M. Janicki, W. Władyka, „Kim jest polityczny leming?”, „Polityka”, 10 lipca 2012 [https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1528687,1,kim-jest-polityczny-leming.read]; Rozmowa Agnieszki Kublik z Anną Gizą-Poleszczuk, „Gazeta Wyborcza”, 21 marca 2015 [https://wyborcza.pl/magazyn/1,124059,17633979,Nie_tacy_straszni_mieszczanie.html].
[3] J. Zacharska, „Filister w prozie fabularnej Młodej Polski”, Warszawa 1996. Por. M. Ossowska, „Moralność mieszczańska”, Wrocław 1985 (wyd. pierwsze 1956), s. 62–66.
[4] A. Sofuł, „Straszni mieszczanie z Platformy Obywatelskiej”, „Puls Biznesu”, 3 marca 2008 [https://www.pb.pl/komentarz-adama-sofula-straszni-mieszczanie-z-platformy-obywatelskiej-416525]; B. Wildstein, „Straszni mieszczanie III RP”, „Do Rzeczy”, 32/2014; B. Chlabicz-Polak, „Ci straszni mieszczanie, czyli «druzgocące zwycięstwo PiS»” [2018] [https://koduj24.pl/ci-straszni-mieszczanie-czyli-druzgocace-zwyciestwo-pis/].
[5] J. Tazbir, „Wzorce osobowe szlachty polskiej w XVII wieku”, „Kwartalnik Historyczny”, 83, 1976, z. 4, s. 790.
[6] W. Nekanda Trepka, „Liber generationis plebeanorum («Liber chamorum»)”, wyd. W. Dworzaczek, J. Bartyś, Z. Kuchowicz, cz. 1, Wrocław 1963, s. 607–608.
[7] J.M. Piskorski, „Średniowieczna kolonizacja Europy Środkowej jako problem historii powszechnej i porównawczej historii historiografii”, „Przegląd Historyczny”, 97, 2006, z. 2, s. 203–220.
[8] H. Kowalewicz, „Pieśń o wójcie krakowskim Albercie”, „Pamiętnik Literacki”, 56, 1965, nr 3, s. 125–138.
[9] S. Żeromski, „Snobizm i postęp”, Kraków 1923. Zob. także H. Janaszek-Ivaničková, „Świat jako zadanie inteligencji. Studium o Stefanie Żeromskim”, Warszawa 1971, s. 135–136.
[10] Tamże, s. 2.