Samuel Shannon kreśli w swoim tekście bardzo ponury obraz perspektyw, przed którymi stoją młodzi prawnicy w niepraworządnym państwie. Punktem wyjścia czyni idylliczny obraz prawa jako sztuki tego, co dobre i słuszne, uprawianej na modłę teologii. Kontrastuje go następnie z rzeczywistością Polski PiS-u, w której wyroki najważniejszych sądów nie są respektowane, kluczowe dla sądownictwa instytucje kontrolują aparatczycy, a procedurą ustawodawczą nikt się nie przejmuje. Rozdźwięk między ideałem a rzeczywistością jest oczywiście uderzający. Nieoczywiste jest jednak pierwotne założenie Shannona, że źródłem problemu jest wyłącznie cynizm polityków, a nie na przykład źle obrany ideał roli prawnika.
Teksty ustaw sprawują tak silną władzę nad życiem społecznym, że uprawnione staje się mówienie o „rządach prawa” czy „praworządności”. Jednak kiedy magiczny związek pomiędzy literą prawa a działaniem władz publicznych zostaje zerwany, na przykład gdy Prezes Rady Ministrów odmawia ogłoszenia wyroku Trybunału Konstytucyjnego, cała prawnicza magia okazuje się idealistyczną ułudą. To może prowadzić do przekonania, że obowiązywanie prawa zależy wyłącznie od dobrej woli sprawujących władzę. Jednak może to być także podstawą rewizji nieadekwatnych ideałów.
Jak być prawnikiem w państwie złego prawa, które w dodatku nie jest przestrzegane? Zdaniem jednego z klasyków nowożytnej filozofii prawa Jeremy’ego Benthama, prawnik powinien odgrywać w swojej działalności dwie role – odkrywcy i cenzora. Odkrywca to prawnik, który bada, co jest obowiązującym prawem. Jego zadaniem – szczególnie dziś aktualnym – jest także decydowanie w sprawie tego, co prawem nie jest. Ostatnie lata dostarczały nam w Polsce wielu przykładów odkrywców, którzy publicznie sprzeciwiają się nazywaniu prawem bezprawnych regulacji. Można do nich zaliczyć wszystkich sędziów uchylających nielegalne kary nakładane na uczestników demonstracji przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Zasłużonymi odkrywcami i odkrywczyniami są prawnicze autorytety akademickie, które publicznie zwracają uwagę współobywateli na różnice między prawem a nie-prawem. Są nimi także wykładowcy przekazujący studentom nie tylko suchą treść przepisów, ale też specyficzne dla różnych dziedzin prawa metody wykładni i zasady naczelne.
Ostatnie lata dostarczały nam w Polsce wielu przykładów odkrywców, którzy publicznie sprzeciwiają się nazywaniu prawem bezprawnych regulacji. | Bartosz Szyler
Prawnik-odkrywca jest jednak bezbronny wobec zagrożenia, jakim są regulacje formalnie legalne, przyjęte w prawidłowej procedurze, ale niemoralne, nieracjonalne lub niesprawiedliwe. Wobec nich musi on odgrywać rolę Benthamowskiego cenzora, czyli komentatora i krytyka obowiązującego prawa. Tylko w tej roli może realizować cel, o którym pisze Shannon: poszukiwanie najlepszych rozwiązań gwarantujących członkom społeczeństwa należne im prawa. Jednak i tu podejście idealistyczne się nie sprawdzi. Cenzor (w sensie Benthama) powinien być maksymalnie krytyczny wobec istniejących regulacji i nieustannie poszukiwać ich ukrytych wad. Tego rodzaju refleksji w Polsce po roku 2015 nie brakowało. Jednak przed dojściem Zjednoczonej Prawicy do władzy niedobór prawników przyjmujących postawę „cenzorską” był jednak aż nadto widoczny. Teraz słusznie uznawany jest za jedną z przyczyn obecnego kryzysu.
Sędziowie i urzędnicy często, jak w przypadku afery reprywatyzacyjnej, stawali się bezkrytycznymi strażnikami ładu społecznego stojącego po stronie silniejszych. Jak zauważyła jedna z najwybitniejszych odkrywczyń i cenzorek, prof. Ewa Łętowska, konstytucyjny wzór demokratycznego państwa prawnego urzeczywistniającego zasady sprawiedliwości społecznej nie mógł zostać w III RP osiągnięty. Społeczna noga ustroju nigdy nie nadążała bowiem za demokratyczną. To nie niedobór apologetów, ale odpowiednio słyszalnych krytyków doprowadził do sytuacji, w której można było wywrócić cały porządek prawny do góry nogami.
Nieresponsywna i cyniczna postawa władzy może prowadzić do porzucenia zainteresowania prawem. Po co bowiem się nim interesować, skoro jest tylko narzędziem w rękach polityków? Rzeczywistość państwa niepraworządnego może jednak wpływać na młodych prawników motywująco, a nie deprymująco. Bez naszego wkładu jako odkrywców i cenzorów trudno będzie nie tylko opisać i rozliczyć nadużycia władzy, ale także zbudować ład prawny lepiej odpowiadający potrzebom społecznym.
Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: tomek.pl, źródło: flickr;